Arłukowicz na prezydenta

Arłukowicz na prezydenta

Zaczął się ostatni rok prezydentury Andrzeja Dudy. I oby był to rok naprawdę ostatni. Wyciągnął go z kapelusza prezes Kaczyński, stawiając niewygórowane wymaganie: żeby tylko wstydu nie było. Jego ówczesny wynik można porównać z sukcesem Wołodymyra Zelenskiego. Z tą różnicą, że prezydent Ukrainy jest komikiem z zawodu, a Duda z zachowania.

Nie spodziewam się po nim niczego dobrego. Wiadomo, że na niewiele spraw ma realny wpływ, bo został kompletnie zmarginalizowany. Dla prezesa Kaczyńskiego jest figurantem, który w niczym nie dorasta jego bratu. Do wykonania ma proste zadanie. Nie przeszkadzać w uprawianiu polityki, której ośrodek decyzyjny jest na Nowogrodzkiej. I bez mitręgi i szemrania podpisywać, co dostanie. I Duda podpisuje nawet najbardziej bzdurne ustawy, a potem nowe, poprawione wersje tych ustaw, i kolejne. W trakcie kończącej się kadencji podpisał tyle szkodliwych ustaw, że na jego przypadku studenci prawa będą się uczyć tego, czego nigdy nie wolno robić. Zwłaszcza temu, który miał być strażnikiem konstytucji, na którą przysięgał. Odwołując się przy tym do Boga.

Duda nie dość, że sam jest niekompetentny, to ma jeszcze bardzo słabą ekipę. Widać to było przy kompletnie nieudanych obchodach 100-lecia niepodległości Polski. I przy kuriozalnym pomyśle referendum konstytucyjnego z 15 pytaniami. Śmiali się z tego nawet politycy PiS.

Protestują środowiska prawnicze, dla których Duda, mający doktorat z prawa, jest ignorantem kierującym się prymatem polityki nad prawem. A wypowiedzi prezydenta na temat najnowszej historii Polski to mieszanina kłamstw i ideologicznego zacietrzewienia.

Duda zapowiedział swoją prezydenturę jako niezłomną. I przez cztery lata rzadko wstawał z kolan, manifestując nadzwyczajną pobożność. Tak dewocyjnej głowy państwa jeszcze w Polsce nie było.

Nie mam wątpliwości, że Duda będzie ubiegał się o drugą kadencję. Ciekaw więc jestem, jak się wytłumaczy z wielu niezrealizowanych obietnic wyborczych.

Zbyt długo marnował wielki potencjał Polaków. Jest politykiem zamkniętym we własnym obozie politycznym. Choć w jego przypadku ten termin nic nie znaczy. Bo Duda większego znaczenia tam nie ma.

Jeśli więc nie Duda, to kto? Zaskoczę moich czytelników, a może nie, dając pod rozwagę kandydaturę Bartosza Arłukowicza. Polityka, który nie zmarnował ostatnich lat.

Wydanie: 2019, 28/2019

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Wojciech Kowalski
    Wojciech Kowalski 8 lipca, 2019, 07:48

    Duda jest postacią tragikomiczną. Takiego bęcwała na takim stanowisku nie ma i nie było na świecie. Ale jacy ludzie taki prezydent.Otumanione i prymitywne społeczeństwo głosuje na podobnych sobie. Więc szanse takiej dudy na reelekcję są duże. Im większego „wykształciucha” i kompetentnego kandydata wybierze opozycja tym mniejsze będą jego szanse.Tylko niech to nie będzie ani pomidor, ani ogórek.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy