Widzę potencjał zmiany

Widzę potencjał zmiany

Państwo może być nasze?

– Kto wie.

Jeśli tak, to czyje?

– Państwo może być w znacznie większym stopniu połączone z rzeczywistymi potrzebami i problemami obywateli. To może być partia artykułująca sprawy, którymi żyją ludzie. Np. to, że mieszczanie w Wilanowie chcą większej stabilności swojego statusu. Bo w Polsce przedstawiciel klasy średniej w jeden dzień może zostać prekariuszem.

Wystarczy nie zapłacić kolejnej raty kredytu hipotecznego.

– Ta niepewność statusu sprawia, że mieszczanie nie muszą być liberalni. Widzę ogromną zmianę podejścia do przestrzeni miejskiej i transportu publicznego. Najbardziej uderzające jest to, co dzieje się w internecie – usieciowienie wszystkich wydarzeń. Internet stał się medium demokratyzowania relacji społecznych, sprzyjającym tym kandydatom, którzy rzucili wyzwanie wielokadencyjnym wójtom, burmistrzom i prezydentom.

Zdumiała mnie ogromna aktywność na lokalnych stronach internetowych i forach dyskusyjnych przed wyborami – w debacie wzięło udział pewnie kilka milionów osób. To przeczy opinii, że media tylko się tabloidyzują.

– Obserwowałem forum internetowe w dwudziestokilkutysięcznym mieście w woj. warmińsko-mazurskim. Zamknięto je na czas ciszy wyborczej. Po zakończeniu głosowania zalogowało się na nie tysiąc osób! Ludzie nie muszą czekać na lokalną gazetę, często uzależnioną od miejscowego układu. Mają własną – sprawną i szybką – sieć informacyjną. Nie dają sobą manipulować, narzucić sobie cudzego poglądu. W ostatnich czterech latach dokonała się wielka, wręcz rewolucyjna zmiana w wykorzystywaniu internetu w organizowanej oddolnie debacie obywatelskiej. Weszło nowe pokolenie, mamy do czynienia z masą krytyczną zdolną dokonać zmiany. W jednym z miast, gdzie średnia wieku mieszkańców jest dość wysoka, kandydata na burmistrza wystawił komitet złożony z ludzi bardzo młodych, absolutnych nowicjuszy. Ich faworyt zdobył jedną piątą głosów. To wynik niesamowitej mobilizacji, może krótkotrwałej, ale skutecznej. Doszło do bardzo silnego sprzężenia nowego sposobu komunikowania się z wiarą środowisk obywatelskich, że mogą zmieniać politykę lokalną.

Brzmi to bardzo optymistycznie.

– To, co się dokonało, traktuję jako pozytywną zmianę, którą sam jestem trochę zaskoczony. Oczywiście siła układów lokalnych może być tak duża, że wciągną ruchy miejskie w orbitę swojej polityki, stopniowo je oswoją i rozbroją.

Większości ruchów miejskich bliżej do PO i SLD niż do konserwatywnych PiS i PSL. Czy Ewa Kopacz i Leszek Miller mogą wykorzystać ich potencjał?

– Wiara nowych inicjatyw, że można z Polski zrobić państwo bardziej otwarte, przejrzyste, demokratyczne i sprawiedliwe, jest wielkim kapitałem. Nie wiem, czy Platforma wykaże dość determinacji, by z niego skorzystać. To przecież musiałoby się przełożyć na umieszczenie na listach kandydatów na posłów przedstawicieli ruchów miejskich. Zobaczymy, czy Ewa Kopacz zdoła otworzyć Platformę na ciągle bezpartyjną, ale bardzo obywatelską część społeczeństwa.

SLD po tych wyborach bardzo się skurczył – chęć otwarcia się tej partii na nowe inicjatywy może być jeszcze mniejsza.

– Jeśli SLD nie dokona zasadniczej zmiany, stanie się formacją reliktową, absolutnie schyłkową. Podzieli los Twojego Ruchu, choć w przyszłorocznych wyborach pewnie jeszcze wejdzie do Sejmu.

Foto: Krzysztof Żuczkowski

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie:

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy