Asfaltowa dżungla

Głupotą możemy zniszczyć wszystko, przyrodę w pierwszej kolejności

Po wielu latach wszelkich utrapień byłej Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad, a obecnie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad sumujemy zyski i straty. Prawda, że oddano zaledwie kilka niezbyt długich odcinków autostradowych dróg, ale podpisano parę kontraktów z koncesjonariuszami, co oznacza pokonanie wertepów uzgadniania lokalizacji, w znacznym stopniu wywołanych procedurami i protestami ekologicznymi. W trakcie tych doświadczeń stopniowo okazywało się, że hurraoptymizm w autostradowej sprawie nie był uzasadniony. W najważniejszej kwestii, finansów, znów się okazało, że nie da się polskich autostrad wybudować tylko za przywiezione z Zachodu pieniądze. Jest tak nawet na najlepszych, czyli najruchliwszych odcinkach. Autostrady Wielkopolskie dostają jako przynętę gotowy odcinek Września-Konin. Chętni na A1 będą wsparci autostradą z Łodzi do Piotrkowa oraz mostem pod Toruniem, a budowniczowie A4 oszczędzają na wytyczonej trasie przez przedwojenne Niemcy. Nic takiego nie ma na wschodnich fragmentach A2 i A4 i oczywiście na zupełnie surowej wymarzonej przez Pomorzan i Lubuszan trasie A3. Wobec tego nieprędko zaczną się tam roboty.

Nieopłacalny złoty interes

Ktoś zapyta, jak to możliwe, żeby taki dobry interes nie funkcjonował. Przecież każde 100 km przejechane przez osobowy samochód oznacza około 4 dol. Czyżby brakowało chętnych do przejazdu i uiszczania opłat?
Otóż jest ich tylu, ilu wyliczy się, odejmując od obecnego ruchu tych, którzy wybiorą stare, bezpłatne drogi. W niewielu miejscach pojawia się atrakcyjny ruch ponad 20 tys. pojazdów na dobę.
Ten dość zaskakujący przykład przedstawiamy dla ilustracji rzadko zauważanej prawdy: inwestycje nigdy nie są w pełni prywatne w sensie źródła środków. Państwo, czyli podatnicy, nie w tej, to w innej formie dopłaca inwestorom, udostępniając im teren i jego walory. Za zbyt małe pieniądze. Oferuje przecież tanią siłę roboczą, infrastrukturę, życzliwość administracji oraz niepłatną reklamę (ileż było publikacji prasowych wychwalających bezpieczeństwo ruchu na autostradach). Inwestorzy zawsze otrzymują materialny wsad z zasobów naszego środowiska – a to wód, a to słońca, a to gleby nadającej się do uprawy przyautostradowej zieleni. Lub choćby wspaniałego polskiego waloru płaskości, co oznacza niebagatelną oszczędność na pokonywaniu wzniesień.
Toż to wszystko oczywiste, zauważy czytający te słowa inwestor, wspomniane walory nabierają realnej wartości, dopiero gdy ktoś chce je wykorzystać. Same w sobie nie są przeliczalne. Zgoda. Ale gdy je udostępniamy, chcemy mieć prawo do oczekiwania podobnych rekompensat. To znaczy podniesienia wartości przestrzeni, co następnym inwestorom pozwoli wkroczyć z inwestycją, która w pustym polu nigdy nie mogłaby stać się rentowna.

Działka w cenie

Tak, zakładając logiczne inwestowanie w przestrzeń, można zbudować autostrady, linie kolejowe, lotniska itd. Jeśli straty w środowisku będą niewielkie, ogólna wartość zainwestowanej przestrzeni wzrośnie.
Dlatego właśnie prowadząc negocjacje z inwestorem na temat koniecznych środków łagodzących, miękkich technologii, spokojniejszych krajobrazowo wariantów oraz uszanowania walorów otoczenia wcale nie musimy respektować natarczywych stwierdzeń: „Przecież ta inwestycja powstaje z moich/naszych prywatnych środków, nikt tu nic nie dopłaca”.
Inwestorzy przyzwyczaili się do podświadomego wyszukiwania lokalizacji, gdzie dar miejsca jest największy. Znana ekonomistom renta gruntowa nie do końca wyjaśnia ten proces. Można by tu raczej mówić o czymś w rodzaju swoistej wartości dodatkowej.
Powstaje pytanie, czy jest rozsądny kres takiego dodawania wartości do przestrzeni. Teoretycznie nie ma. Ale na pewno może nim być fatalna decyzja lokalizacyjna, spartolona inwestycja lub głupawy plan zagospodarowania przestrzennego. Wtedy wartości się kurczą i nie ma żadnego uzasadnienia dla wspierania inwestycji. Czy na pewno o tym wszystkim wiedzieliśmy, planując budowę sieci autostrad?

 

Wydanie: 2003, 30/2003

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy