Barańczak w Krakowie

Barańczak w Krakowie

W latach 70. i 80. głównym terenem działalności pisarskiej Stanisława Barańczaka było Wydawnictwo Literackie i czasopismo „Student”

Po sporze, który toczyliśmy na łamach „Przeglądu” z kulturalną dziennikarką „Gazety Wyborczej”, Małgorzatą I. Niemczyńską, na temat jej książki o Sławomirze Mrożku, znowu muszę jej się narazić. Tym razem powodem jest to, co napisała w krakowskim dodatku do „Gazety Wyborczej” po śmierci Stanisława Barańczaka o związkach tego wybitnego pisarza i myśliciela z Krakowem właśnie.
Z wywodów Autorki („GW”, sobotnio-niedzielne wydanie krakowskie, 27-28 grudnia 2014) wynika, że „Stanisława Barańczaka łączyły z Krakowem związki towarzyskie, wydawnicze, naukowe”, co jest zupełną prawdą. Za dowód więzów towarzyskich ma służyć jedna fotografia opisana słowami i jedna rzeczywiście reprodukowana z lat 90. Na fotografiach króluje mniej więcej to samo towarzystwo, zwane opozycyjnym, które autorka od dawna sławi i wielbi, przypisując mu monopol na kulturę w Krakowie. Po czym otrzymujemy informację uzupełniającą, że „w latach 70. ubiegłego wieku Barańczak działał aktywnie w opozycji. Bywał wtedy w Krakowie jako wykładowca Uniwersytetu Latającego”. Ani słowa o tym, że w latach 70. i 80. głównym terenem działalności pisarskiej, wydawniczej i publicystycznej Stanisława Barańczaka w Krakowie było Wydawnictwo Literackie i czasopismo „Student” – obie instytucje i oba środowiska zapewne opozycyjne w stosunku do partyjnego betonu, ale nie w stosunku do państwa, które nazywało się PRL.

O DZIAŁALNOŚCI BARAŃCZAKA i jego publicystyce w „Studencie” napisze – spodziewam się tego – jego redaktor naczelny, Jan Pieszczachowicz. Ja, z tytułu służby, muszę przypomnieć tylko o Barańczaku w Wydawnictwie Literackim. W roku 1974 wystartował w nim jako inicjator i prawdziwy twórca kilku książek, które stały się edytorskimi wydarzeniami. Były to „Wiersze wybrane” Thomasa Dylana, które przełożył i opatrzył znakomitym posłowiem, zapoczątkowując w ten sposób swój udział w sławnej dwujęzycznej serii poezji światowej. Dodał do niej w roku 1983 wybór, opracowanie i kongenialny przekład „150 wierszy” Edwarda Cummingsa, w roku 1984 „Wierszy” Johna Donne’a, a w roku 1986 „Poezji” Roberta Lowella. Przekłady Barańczaka ciągnęły poziom tej serii zawsze wzwyż. I to nie tylko z angielskiego, ale i z rosyjskiego, jak „Poezje” Osipa Mandelsztama, wydane w nakładzie 30 tys. egzemplarzy i w całości (choć z pewnymi zahamowaniami, które stały się podstawą plotki o przemieleniu nakładu) sprzedane, czy z chorwackiego, w tomie „Wewnętrzne morze”, będącym antologią poezji chorwackiej przygotowaną przez Milivoja Slavička w roku 1980. W przekładach prozatorskich szczytowym osiągnięciem Barańczaka była niezwykła książka Ursuli Le Guin „Czarnoksiężnik z Archipelagu”, wydana w roku 1983 w serii „Stanisław Lem poleca” (także ogłoszona przez plotkę jako zatrzymana przez cenzurę, a w rzeczywistości opublikowana po pewnych perypetiach, których nie Barańczak był przyczyną, w dodatku w nakładzie 20 tys. egzemplarzy).

TO WCALE NIE KONIEC współpracy Barańczaka z Wydawnictwem Literackim ani jego stałych w nim wizyt. Publikował u nas bowiem również swoje bardzo oryginalne rozprawy naukowe. Jedną w książce zbiorowego autorstwa „Poznawanie Miłosza” w roku 1985, ale i inną, może najciekawszą, a niewątpliwie najwcześniejszą, będącą rezultatem jego udziału w sesji naukowej w roku 1972 na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sesja była poświęcona problemom literatury Polski Ludowej. Organizował ją i wygłosił obszerny, bardzo śmiały i odkrywczy referat wstępny prof. Marian Stępień. Znakomite rozprawy przygotowali m.in. profesorowie Kazimierz Wyka i Jan Błoński. (Wśród autorów referatów językoznawczych znalazła się też prof. Zofia Kurzowa, która mówiła o „Dialektyzmach kresowych w polskiej powieści powojennej”, poświęcając wiele uwagi Tadeuszowi Konwickiemu). Co ciekawe, jedną z głównych osi tematycznych sesji była twórczość Witolda Gombrowicza. A Stanisław Barańczak przedstawił obszerną rozprawę, której przedmiotem potraktowanym niezwykle naukowo i erudycyjnie, na tle światowej literatury kryminalnej i detektywistycznej oraz jej teorii (choć nie bez śmiertelnie poważnego krytycznego dystansu), stała się „Polska powieść milicyjna. Dominacja funkcji perswazyjnej a problemy gatunkowe”.
Dorobek całej sesji w postaci książki zatytułowanej „W kręgu literatury Polski Ludowej” opublikowało Wydawnictwo Literackie w roku 1974.

ZA WYDANIE TEJ KSIĄŻKI (i to na 30. rocznicę powstania Polski Ludowej) spadły na mnie ciężkie zarzuty ze strony towarzyszy z Komitetu Centralnego, ale nie z wydziału zajmującego się kulturą, lecz znacznie ważniejszego – ideologicznego, i nie z powodu Gombrowicza, lecz Barańczaka właśnie. Dopatrywali się w jego rozprawie (może nie bez podstaw) ironii w stosunku do Milicji Obywatelskiej i w ogóle do całego propagandowego obyczaju i stylu władzy ludowej. A później jeszcze mi zarzucano, że zawarłem z Barańczakiem sporo wysoko płatnych umów autorskich na kilka lat naprzód. Na mój argument, że mogą przecież rozmawiać z samym Barańczakiem, jest bowiem aktywnym członkiem partii, usłyszałem, że już niedługo. A na późniejsze ironiczne uwagi ze strony tych samych dżentelmenów, których nazwisk nie warto wspominać, że Barańczak jest moim ulubionym autorem, odpowiadałem, że jest najlepszym tłumaczem z angielskiego, chociaż moim faworytem w przekładach pozostanie Maciej Słomczyński. Z tym ostatnim zawarłem umowę na wydanie jego przekładu całego Szekspira i dzieło to doprowadziliśmy do końca, co było wobec ambicji Barańczaka wielkim wyzwaniem, a może nawet nietaktem.
Jeśli Małgorzata I. Niemczyńska napisze także książkę o Stanisławie Barańczaku, niech o jego związkach z Wydawnictwem Literackim i „Studentem” nie zapomni. Bardzo o to proszę, nie chciałbym bowiem robić jej więcej przykrości, o czym zapewniałem w zainicjowanej przez nią miłej rozmowie telefonicznej, ani narażać się na gniew jej Matki, Pani bardzo w Krakowie szanowanej.n

Autor (ur. 1931) jest polonistą i historykiem, nauczycielem akademickim i wydawcą, działaczem społecznym

Wydanie: 03/2015, 2015

Kategorie: Kultura
Tagi: Andrzej Kurz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy