Nie taki RAŚ piękny, jak go malują

Nie taki RAŚ piękny, jak go malują

Górnośląski Sąd Administracyjny byłby ponad Sejmem i rządem, bo miałby prawo orzekania o zgodności ustawodawstwa RP z górnośląskimi aktami normatywnymi

Nikt nie ma takiej zdolności kreowania tematów debaty publicznej jak Jarosław Kaczyński. Ostatnim dowodem na prawdziwość tej tezy były wystąpienia prezesa PiS na temat Śląska i związana z nimi burza medialna pod hasłem „Wszyscy jesteśmy Ślązakami”. W kilku wypowiedziach Kaczyński pokazał, że historii Śląska nie rozumie. Przykładem jest chociażby stwierdzenie, że w powstaniach śląskich jedna strona mówiła po polsku, a druga po niemiecku. Doświadczenie historyczne Kongresówki i doświadczenie historyczne Górnego Śląska utrudniają wzajemne zrozumienie. A jako że to pierwsze zdobyło dominującą pozycję na Śląsku, co rusz budzi się poczucie krzywdy. Na tym poczuciu krzywdy swoją polityczną pozycję buduje Ruch Autonomii Śląska. Sam fakt, że RAŚ stał się obiektem ataków Jarosława Kaczyńskiego nie zwalnia od krytycznej analizy jego programu i konsekwencji jego realizacji dla państwa polskiego.

O co walczy RAŚ?

Odpowiedź na to pytanie najłatwiej znaleźć w opracowanym przez to ugrupowanie dokumencie Statut Organiczny dla Regionu Autonomicznego Górny Śląsk. W zamyśle śląskich autonomistów dokument ten miałby być swoistą konstytucją autonomicznego Śląska. Statut powołuje organy władzy Górnego Śląska, takie jak Sejm, Senat, Premier, Gabinet, Skarb Górnośląski, Górnośląski Rzecznik Praw Obywatelskich czy Górnośląski Sąd Administracyjny. Wiele emocji budzić może użycie nazwy organu wykonawczego (Premier) typowego raczej dla państw niepodległych. To jednak kwestia pewnej symboliki. Znacznie więcej uwagi należy poświęcić propozycjom RAŚ dotyczącym Górnośląskiego Sądu Administracyjnego. § 42 Statutu Organicznego przyznaje GSA prawo orzekania o zgodności z ustawodawstwem górnośląskim aktów normatywnych Rzeczpospolitej Polskiej. Zapisy § 42 mają na celu umożliwienie kontroli i oceny przez Górnośląski Sąd Administracyjny ustawodawstwa Sejmu RP, stawiając tym samym GSA ponad Sejmem, Senatem, Radą Ministrów i Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Całościowa analiza Statutu Organicznego pozwala stwierdzić, że jego wprowadzenie ograniczyłoby, a wręcz wyłączyło prawo Sejmu RP do kształtowania ustawodawstwa na terenie RP, a zwłaszcza na terenie Regionu Autonomicznego Śląsk.
Statut Organiczny propagowany przez RAŚ budzi również wiele wątpliwości w zakresie interesów ekonomicznych RP. § 56 statutu zakłada bowiem przejęcie części mienia będącego własnością skarbu państwa przez Region Autonomiczny Górny Śląsk. Nie wybrzmiały jeszcze ostatnie akordy afery hazardowej, a temat hazardowego interesu powraca, tym razem za sprawą RAŚ. Autonomiści chcą bowiem, aby Region Autonomiczny Górny Śląsk realizował zadania administracji publicznej w zakresie „gier losowych, zakładów wzajemnych, gier na automatach i gier na automatach o niskich wygranych” (§ 15, ust. 3, lit. b). RAŚ chce również, ażeby większość podatków płaconych na Górnym Śląsku pozostawała na miejscu. Ile? Tego nie zdradza. Statut Organiczny wprowadza natomiast zasadę, że wszystkie podatki na terenie Górnego Śląska ściągane są przez Skarb Górnośląski, który pewną ich część oddaje do budżetu centralnego (§ 38). Kwestie finansowe mogą budzić największe emocje. Górny Śląsk jest cały czas regionem zamożnym. Jakub Majmurek na stronie „Krytyki Politycznej” pisze: „Zrealizowanie postulatu śląskiej autonomii pociągnie za sobą żądania innych bogatych regionów i miast, które także nie będę chciały »płacić« na obszary uboższe – od Warszawy sprzeciwiającej się »janosikowemu« poczynając”. Koresponduje to skądinąd z koncepcją rozwoju znaną z raportu „Polska 2030” zespołu Michała Boniego. A także przywodzi na myśl takie ruchy jak włoska Liga Północna. Stoi natomiast w sprzeczności z poglądami tych, którzy uważają, że rząd centralny powinien aktywnie wyrównywać różnice między Polską A a Polską B. Z drugiej jednak strony, Górny Śląsk boryka się z gigantycznymi problemami o charakterze strukturalnym. Jak trafnie wskazała część komentatorów (wywiad z prof. Wawrzyńcem Konarskim, „Gazeta Wyborcza”, 9-10.04.2011 r.) program gospodarczy dla Śląska nie jest mocną stroną RAŚ. Realizacja jego postulatów politycznych może mieć poważne konsekwencje społeczno-gospodarcze. Po przyjęciu Statutu Organicznego trudno będzie znaleźć w skali całego kraju polityczne uzasadnienie dla utrzymania emerytur górniczych, które kosztują budżet rocznie 4 mld zł. Po przyjęciu zasady, że „śląskie pieniądze zostają na Śląsku”, reszta kraju może zwyczajnie nie mieć ochoty na finansowanie tych świadczeń. A Skarb Górnośląski raczej nie udźwignie ich ciężaru.

Apetyty śląskich autonomistów

Ten problem jednak nie spędza snu z powiek liderom RAŚ. Wolą kusić wyborców Strażą Górnośląską, stojącą „na straży porządku publicznego Regionu Autonomicznego Górny Śląsk” (§ 51), czyli własną formacją policyjną. Śląscy przestępcy mają być nie tylko łapani przez śląską policję, ale również trafiać do śląskich więzień, tzn. więzień podlegających władzom Regionu Autonomicznego Górny Śląsk (§ 15, ust. 3, lit. g).
Jak widać, apetyty śląskich autonomistów okazują się całkiem spore. Jednak i one są siłą rzeczy ograniczane przez obowiązujące prawo. Z oczywistych względów Ruch Autonomii Śląska nie mógłby otwarcie mówić o chęci „oderwania Śląska” od Polski. Oznaczałoby to narażenie się na odpowiedzialność karną za przestępstwo. W świetle art. 127 § 2 kodeksu karnego już same przygotowania do m.in. „oderwania części obszaru” od Rzeczypospolitej Polskiej są zbrodnią zagrożoną karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż trzy lata. W tym stanie zupełnie zrozumiały jest zapis §9 statutu stowarzyszenia: „Działania Ruchu na rzecz Autonomii Śląska nie zmierzają do zmiany granic państwowych”.
Działalność RAŚ budzi jednak niepokój nie tylko Jarosława Kaczyńskiego i „skinów w garniturach”, jak łaskaw był powiedzieć jeden z celebrytów. Swoje zaniepokojenie koalicją Platformy Obywatelskiej i RAŚ w sejmiku Województwa Śląskiego wyraził prezydent Bronisław Komorowski: „Nie potrafię zrozumieć mechanizmów, które do tego prowadzą. Wydaje mi się to poważnym błędem z punktu widzenia przyszłości państwa polskiego”, mówił prezydent w grudniu zeszłego roku podczas wizyty na Śląsku. Komorowski użył metafory o uczniu czarnoksiężnika, który uwolnił moce, nad którymi nie był w stanie zapanować. Ta uwaga w odniesieniu do Śląska jest dzisiaj aktualna jak nigdy przedtem. Także pochodzący ze Śląska przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek z niechęcią wypowiadał się o koalicji PO-RAŚ pod koniec listopada 2010 r.: „Osobiście uważam, że należy dać wiele samodzielności wszystkim polskim regionom, a nie tylko jednemu autonomię. Ja nie popieram tego rodzaju działań, bo one pokazują na naszą – tu na Śląsku – niepokojącą inność”.

Kontrowersyjny lider

Jakie są przyczyny tak krytycznej postawy w stosunku do RAŚ? Kontrowersje budzą wypowiedzi lidera tej formacji Jerzego Gorzelika, obecnie dzięki koalicji z PO członka zarządu województwa Śląskiego. „Dać Polsce Śląsk to tak, jak dać małpie zegarek. No i po 80 latach widać, że małpa zegarek zepsuła”, takiego porównania kilka lat temu użył Gorzelik, odwołując się do słów brytyjskiego premiera Davida Lloyda George’a, orędownika pozostania Górnego Śląska w granicach Niemiec („Rzeczpospolita”, 24.05.2008 r.). Wbrew temu, co sugeruje część mediów elektronicznych, Gorzelik nie opowiada się za śląskością rozumianą jako etnoregionalizm wzbogacający polską tożsamość. „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem, i nie Polsce przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem i nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa” (Polskie Radio, 29.11.2010 r.). Kilka tygodni temu Gorzelik odmówił założenia koszulki z napisem „Jestem Ślązakiem, jestem Polakiem”, którą od młodych socjaldemokratów otrzymali wszyscy radni śląskiego sejmiku. Gorzelik tłumaczył, że „nie wyraża ona jego tożsamości”.
Nawet jeśli te ostatnie artykuły nie są wyznacznikiem obecnej linii politycznej RAŚ, z pewnością jest nią projekt Statutu Organicznego dla Górnego Śląska. Zawiera on postulaty niezgodne z polską konstytucją lub takie, które z pewnością wzbudzą zaniepokojenie wszystkich solidaryzujących się ze Ślązakami po ostatnich wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego. Tak czy owak prezes PiS wprowadził kwestię Górnego Śląska do wielkiej polityki. To dobrze. Górny Śląsk zasługuje na poważną refleksję, analogiczną do tej, która miała miejsce w Berlinie nad losami Zagłębia Ruhry. Jednocześnie do wielkiej polityki chce się wprowadzić także RAŚ. Domaga się on nowelizacji kodeksu wyborczego, „likwidującej bariery uniemożliwiające ugrupowaniom regionalnym wprowadzenie przedstawicieli do centralnych organów władzy”. Innymi słowy RAŚ chce, aby jego ugrupowanie w wyborach do Sejmu było zwolnione z obowiązku przekroczenia pięcioprocentowego progu wyborczego w skali kraju. Jeśli postulat ten zostałby spełniony, RAŚ zawitałby do Warszawy. Przykład katowickiego sejmiku pokazuje, kto chętnie ze śląskimi autonomistami zawiązałby koalicję. Tym razem w polskim Sejmie.


Autor jest historykiem i politologiem, a także redaktorem portalu Lewica.pl

Wydanie: 19/2011, 2011

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. autonomista2020
    autonomista2020 16 maja, 2011, 12:07

    Autonomiczne regiony to rozwiązania takich państw jak : Niemcy, USA czy Szwajcaria. Są to biedne kraje? W USA Stany też mają swoje prawo i nikt nie mówi o oderwaniu np. Kalifornii od reszty kraju.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • szczur internetowy
      szczur internetowy 14 czerwca, 2011, 19:12

      Po pierwsze bogactwo Niemiec, USA i Szwajcarii nie wzięło się z autonomii, bo bogactwa nie powstają z żadnych autonomii, tylko z niskich podatków i prostego prawa nieutrudniającego przedsiębiorcom działalności. RFN miała takie prawo przez 2 dekady po wojnie (dzięki Erhardowi) i wtedy powstała niemiecka zamożność, USA miały takie prawo do początków XX w. i wtedy powstała zamożność amerykańska (ważnym czynnikiem było też to, że do USA migrowali najbardziej przebojowi i przedsiębiorczy ludzie z całego świata), zaś Szwajcaria – oprócz tego, że był tam przez większość jej historii wolny rynek – miała wyjątkowego farta, że cała Europa uznała jej neutralność oraz specyficzny status skarbca bankowego Starego Kontynentu. Wszystkie te kraje obecnie jednak biednieją i to w dość drastycznym tempie (jako, że spadają z wysokiego pułapu, to jeszcze tego tak nie widać, ale nikły bądź wręcz minusowy wzrost gospodarczy oraz gigantyczne zadłużenie tych państw mówią same za siebie).

      „W USA Stany też mają swoje prawo i nikt nie mówi o oderwaniu np. Kalifornii od reszty kraju”.
      Ale próbowali, czyż nie? O wojnie secesyjnej nie słyszałeś? Tyle, że zostali spacyfikowani.

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. settembrini
    settembrini 16 maja, 2011, 12:08

    Panie autorze, a jak się nazywają instytucje w landach? Czy w Hiszpańskich wspólnotach autonomicznych nie ma regionalnych premierów, parlamentów itd.? Więc po co te emocje i straszenie ludzi? Sąd administracyjny ma oceniać zgodność ustawodawstwa krajowego z regionalnym? O Really? Administracyjny? Pan na pewno czytał propozycję statutu organicznego RAŚ? Nie wydaje mi się.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. settembrini
    settembrini 16 maja, 2011, 12:38

    I jeszcze jedno. Niech się autor artykułu nie ekscytuje terminologią zastosowaną w propozycji statutu organicznego, szczególnie jako politolog, bo to nie przystoi. W szeregu europejskich państw regionalnych funkcjonuje taka sama bądź podobna (Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy). Funkcja Trybunału Konstytucyjnego nie może zostać uszczuplona, jako że jest to organ konstytucyjny, szereg kolejnych przykładów przekłamań bądź niezrozumienia można łatwo wytknąć. Trudno też zgadnąć co pan Małachowski ma na myśli powołując się na § 42 statutu, bo takiego przepisu w naszej propozycji szukać na próżno, a art. 42 nie wspomina nic o GSA. Nasza propozycja statutu nie zawiera żadnych szczególnie oryginalnych rozwiązań, wszystkie funkcjonują już w różnych państwach UE.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Dębiczanin
    Dębiczanin 16 maja, 2011, 14:06
  5. Maras84
    Maras84 16 maja, 2011, 17:55

    Jeśli autor artykułu jest z wykształcenia politologiem, to nie rozumiem, dlaczego statut RAŚ wywołał u niego tak wielkie zdziwienie. Są w Europie państwa unitarne, zwane regionalnymi, które w określonych dziedzinach (tych najbliższych obywatelom) przyznają parlamentom regionalnym kompetencje legislacyjne. Z kolei sam nie mogę się nadziwić, dlaczego autor o lewicowej proweniencji, odmawia Ślązakom prawa do decydowania o losach swojego regionu oraz broni antyobywatelskiego i centralistycznego państwa. A jeszcze bardziej mnie szokuje, że publicysta Krytyki Politycznej używa argumentów żywcem wyjętych z pisowskiego dyskursu!
    Jestem pewien, że ten komentarz nie pojawi się pod artykułem:( Dlatego życzę wszystkiego dobrego dla Moderatora.

    Odpowiedz na ten komentarz
  6. Michał Kieś
    Michał Kieś 17 maja, 2011, 11:20

    Jak na politologa to tekst bardzo słaby. Na dodatek zarzuty nie znajdują odzwierciedlenia w treści propozycji statutu organicznego zaprezentowanego przez RAŚ. Polecam zapoznanie się z tym dokumentem http://autonomia.pl/download/statut_organiczny.pdf
    Zarzut co do nazw instytucji regionalnych jest wprost żenujący, w całej Europie znajdziemy przecież np. premierów regionalnych (przykładowe państwa zaprezentowano poniżej). Sąd administracyjny, którego kompetencją miałoby być orzekanie o zgodności aktów prawnych? Pan autor kpi z czytelników.

    Odpowiedz na ten komentarz
  7. Grażyna
    Grażyna 18 maja, 2011, 08:40

    Polska nie jest jak inne kraje,niestety. I wszyscy zdrowo myślący wiedzą o tym.Tak więc nie ma co porównywać Polski do USA,Hiszpanii,Włoch czy Wielkiej Brytanii.Jesteśmy o lata świetlne za nimi i danie władzy któremukolwiek regionowi skończyłoby się „wojną”

    Odpowiedz na ten komentarz
  8. szczur internetowy
    szczur internetowy 16 czerwca, 2011, 05:03

    Hiszpania jest autonomiczna (przez RAŚ podawana za wzór do naśladowania), a właśnie bankrutuje i się rozpada (Baskowie i Katalończycy zapowiadają za kilka lat referenda o oderwanie się). Tak sie kończy zabawa w autonomizm. A z Polską (biorąc pod uwagę sąsiedztwo Niemiec) mogłoby być jeszcze gorzej. Tylko jeszcze takich kłopotów nam potrzeba…

    Odpowiedz na ten komentarz
  9. kamiljahn
    kamiljahn 21 sierpnia, 2011, 12:14

    W Hiszpanii to bankrutuje rząd centralny więc jak się do tego ma autonomia regionów? Skoro Madryt nie umie sobie zrównoważyc budżetu to wina lezy po jego stronie i socjalnym podejściu w rozdawnictwie pieniędzy. Podobny kłopot mają wielkie miasta, gdzie cały czas inwestuje się ponad możliwości realne. Co do boomu gospodarczego w Niemczach, to oczywiście Landy mają w tym swój udział, bo to one stanowiły i stanowią częsc podatków i prawa. Widac wskutek tego różnice w rozwoju pomiędzy nimi wskutek konkurowania między sobą o inwestycje.
    A w przypadku wojny secesyjnej to popatrz na kontekst historyczny i ówczesne uwarunkowania i o co tam naprawdę chodziło. Północ w tym wypadku nieuszanowała prawa do samostanowienia i złamała prawo :/

    Odpowiedz na ten komentarz
  10. anonim
    anonim 1 listopada, 2011, 08:22

    Niemcy bankrutują tak samo, jak Hiszpania, a ich dotychczasowe bogactwo to zasługa powojennych 20 lat liberalnej gospodarki po reformach Erharda.
    Co do wojny secesyjnej, to Katalonia i Baskonia nie mają konstytucyjnie zagwarantowanego prawa do samostanowienia, a mimo to zapowiadają utworzenie własnych państw. Bardzo szeroka autonomia już im nie wystarcza, jak widać.

    Odpowiedz na ten komentarz
  11. Anonimowy
    Anonimowy 21 marca, 2013, 15:29

    Rozpoczeła się era w ktróej wydobywanie niemieckiego dziedzictwa Śląska idzie w parze z wykreowaniem „narodowosci śląskiej”, której kręgosłupem jest antypolskość, negowanie polskiego prawa do Śląska, polskiej kultury i dziedzictwa na tych ziemiach.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy