Beata Mazurek kontra Szwecja

Beata Mazurek kontra Szwecja

Podobno Szwedzi emigrują do Polski. Niby dlaczego mieliby to robić?

Opanowane chaosem miasta, kobiety żyjące w ciągłym strachu przed seryjnymi gwałcicielami z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki, powybijane szyby, spalone samochody. Do tego nieistniejące w praktyce państwo oraz służby mundurowe niezdolne do zapewnienia porządku na ulicach. A wszystko to przez „multikulturowy ekstremizm”, który „otworzył drzwi dla imigrantów”, masowo wręcz przybywających właśnie do Szwecji. Gdyby poważnie traktować wyobrażenia polityków Prawa i Sprawiedliwości na temat życia codziennego w Szwecji, kraj ten okazałby się idealnym planem filmowym dla postapokaliptycznych produkcji o upadku cywilizacji.

Niedawny wpis na Twitterze świeżo wybranej europosłanki PiS Beaty Mazurek był modelową wręcz syntezą wszystkich prawicowych mitów dotyczących szwedzkiej polityki migracyjnej. Była rzeczniczka prasowa partii rządzącej dodatkowo wzbogaciła je jeszcze o wątek polski, stwierdzając, że Szwedzi przerażeni obrotem spraw w ojczyźnie „uciekają ze swojego kraju, aby w Polsce znaleźć spokój i normalność”. Szybko odpowiedział jej szwedzki minister sprawiedliwości i migracji, socjaldemokrata Morgan Johansson. Udowodnił, że informacje cytowane przez Mazurek są nieprawdziwe – zostały zaczerpnięte z twitterowego konta dezinformacyjnego, a europosłanka nigdy ich nie zweryfikowała.

W dodatku, jak wykazał Johansson, saldo migracyjne pomiędzy oboma państwami wygląda odwrotnie. Tylko w latach 2017-2018 do Szwecji wyemigrowało bowiem ponad 8 tys. Polaków. Ta liczba trzykrotnie przewyższa szwedzką populację w Polsce. W dodatku według najnowszych danych Szwedzkiego Urzędu Statystycznego nasi rodacy są też najczęściej migrującą do Szwecji narodowością z całej Unii Europejskiej. Od początku 2019 r. na drugą stronę Morza Bałtyckiego przeniosło się aż 1591 Polaków. Stawia to nas na ósmym miejscu wśród wszystkich grup narodowych osiedlających się w tym kraju. Przybysze z Polski nie mają szczególnych problemów z przystosowaniem się do życia w szwedzkich realiach. Najwyraźniej bardzo im się tam podoba, bo tylko w 2017 r. aż 2083 polskich imigrantów otrzymało szwedzkie obywatelstwo.

Prawdą jest, że do Szwecji migruje najwięcej osób z krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, czyli regionów dotkniętych konfliktami zbrojnymi i skutkami katastrofy klimatycznej. Ale nie przybywa ich już tak wiele jak dawniej. Jak wynika z danych Szwedzkiego Urzędu Statystycznego i tamtejszej służby podatkowej, w pierwszym półroczu tego roku zarejestrowano łącznie 55 222 nowych przybyszów z zagranicy – to najniższy wynik od rekordowego pod względem salda migracyjnego roku 2013. Wreszcie ciekawym podsumowaniem tych statystyk – zwłaszcza w kontekście słów Beaty Mazurek – jest fakt, że od kilku lat zdecydowanie najliczniejszą grupę spośród osiedlających się w Szwecji stanowią… sami Szwedzi. Chodzi tu o osoby urodzone w tym kraju, które wyjechały za granicę i postanowiły wrócić na stałe do ojczyzny. Nowych-starych Szwedów zarejestrowano od 1 stycznia 2019 r. już 5753, co stanowi ponad 10% wszystkich imigrantów w tym okresie. Trudno przypuszczać, że wszyscy ci ludzie chcą żyć w chaosie albo są ekstremistami nawróconymi na radykalny islam – bo tak ich decyzję o powrocie należałoby rozpatrywać w świetle wyobrażeń polskiej prawicy.

Wróćmy jednak do kwestii Polaków w Szwecji. Dokładnie opisuje je baza danych Szwedzkiego Urzędu Statystycznego. Według stanu na grudzień 2018 r. jest ich 92 759, nieco więcej kobiet (49 206) niż mężczyzn (43 553). Dominują osoby w wieku średnim i poprodukcyjnym, ale w zeszłym roku w Szwecji odnotowano też 37 polskich noworodków. Emigracja z Polski utrzymuje się na stałym poziomie – co roku szwedzka Polonia powiększa się o 3-6 tys. osób. Brakuje wprawdzie bardziej aktualnych danych na temat zatrudnienia i sytuacji na rynku pracy, jednak jeszcze w 2007 r. aż 92,2% rodaków pracowało w Szwecji na etacie, a 7,5% prowadziło własne przedsiębiorstwa. Zwłaszcza ta druga wartość jest interesująca, ponieważ odsetek Polaków biznesmenów jest w Szwecji wyższy niż w populacji rodowitych Szwedów (5,6%). Z kolei wysoki odsetek pracujących na etacie wynika z dominującego na szwedzkim rynku pacy modelu zatrudnienia.

Polacy w Szwecji pracują nie tylko we własnych lub cudzych przedsiębiorstwach, ale też w administracji publicznej – według danych z 2007 r. ponad 12%. Już samo to wskazuje, że są dobrze zasymilowani, praca urzędnicza wymaga bowiem przede wszystkim biegłości językowej. Nie jest to jednak dziwne, jeśli przyjrzymy się strukturze polskiej emigracji do Szwecji nie tylko w ostatnich 15 latach, czyli po wejściu Polski do Unii, ale przede wszystkim w perspektywie najnowszej historii obu krajów.

Dorota Lubińska, lingwistka i badaczka edukacji, pracująca na Uniwersytecie Sztokholmskim, wyróżnia aż sześć dużych fal migracji z Polski do Szwecji. Pierwsza była motywowana głównie czynnikami ekonomicznymi i trwała od końca XIX w. do wybuchu II wojny światowej. Późniejsze dwie fale były ściśle związane z deportacjami wojennymi i ucieczkami do Szwecji Polaków, którzy znaleźli się po wojnie na terenie ZSRR. Szczególne miejsce w tej historii zajmuje jednak migracja z lat 1968-1972, spowodowana wydarzeniami Marca 1968 r. W tym okresie do Szwecji trafiło ponad 2,7 tys. polskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Rząd w Sztokholmie przeszedł wówczas do historii jako obrońca prześladowanych mniejszości, w zasadzie przyjmując uciekinierów z Polski bez większych wymagań biurokratycznych.

Co ciekawe, polityka otwarcia się na polskich Żydów nie od razu była w Szwecji dominującą postawą. Jak zauważa historyk dr Łukasz Górniok, wykładowca Europejskiego Instytutu Studiów Judaistycznych, Sztokholm na początku konfliktu był Polakom niechętny. Dopiero z czasem, dzięki naciskom tamtejszych socjaldemokratów i liberałów, zdecydowano się bardziej wesprzeć wyrzuconych z Polski migrantów. Dla wielu z nich Szwecja była tylko przystankiem w dalszej drodze na Zachód lub do Izraela. Znaczna grupa osiedliła się jednak po północnej stronie Bałtyku na stałe. Ich potomkowie mieszkają w Szwecji do dzisiaj. Sama grupa emigrantów z tamtych czasów jest zresztą niemała. W ubiegłym roku polskich 80-latków mieszkało w Szwecji na stałe aż 240, a liczba naszych rodaków w każdym roczniku pomiędzy 50. i 69. rokiem życia przekraczała tysiąc osób. Oczywiście część z nich mogła do Szwecji trafić już po transformacji ustrojowej, jednak dane pokazują, że szwedzka Polonia zapuściła w tym kraju już długie korzenie.

Szwecja nie ma zbyt dużych problemów z Polakami. Wprawdzie raz na jakiś czas pojawiają się w mediach sensacyjne doniesienia o naszych rodakach awanturujących się na promach czy handlujących alkoholem z drugiej ręki, ale raczej należy je wpisać w imigracyjny folklor, niż doszukiwać się w nich statystycznie znaczących zjawisk. We wrześniu zeszłego roku niezwykle popularna w polskim internecie stała się historia o mobilnych sklepach monopolowych prowadzonych przez Polaków na Facebooku. W Szwecji bowiem dużo trudniej niż w Polsce kupić alkohol, zwłaszcza w godzinach nocnych – punktów jego sprzedaży jest nieporównywalnie mniej, a ceny sporo wyższe. Dlatego kursujący regularnie między Polską i Szwecją pracownicy sezonowi dorabiali, oferując nasz alkohol po konkurencyjnych cenach. Tego typu zjawiskom daleko jednak do miana przestępczości zorganizowanej, z którą Szwecja faktycznie zaczyna mieć problemy.

Prawicowy mit o „strefach szarijatu” targanych „wojnami gangów, gwałtami i epidemiami egzotycznych chorób” wziął się z decyzji szwedzkiej policji o uznaniu 23 dzielnic miejskich w całym kraju za szczególnie problematyczne. Etykietkę tę otrzymały jednak z różnych powodów – czasami chodziło o wysoką przestępczość, ale w niektórych przypadkach powodem wzmożonej obserwacji służb mogły być nawet słabe wyniki miejscowych szkół. Niewiele ma to jednak wspólnego z ostatnią falą migracyjną. Amir Rostami, badacz przestępczości zorganizowanej z Uniwersytetu Sztokholmskiego, zauważa bowiem, że do grup przestępczych najczęściej wchodzą migranci drugiej i trzeciej generacji, głównie z rodzin kurdyjskich i pochodzących z krajów bałkańskich.

Tak więc w sporze Mazurek-Johansson przesadziły obie strony. Polka z tezą o uciekających Szwedach, Szwed – z obwinianiem Polaków o rosnącą w tym kraju przestępczość zorganizowaną. Żeby to jednak zrozumieć, trzeba się pochylić nad danymi, a na to w polityce z reguły brakuje czasu.

Fot. Sandra Marciniec

Wydanie: 2019, 35/2019

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Leopold Budniewski
    Leopold Budniewski 16 września, 2019, 23:24

    W artykule ani słowa o tym co wyrabiaja muzułmanie w Szwecji. Polit-poptawna cenzura cały czas aktualna 😛

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy