Będą wybory albo nie

Będą wybory albo nie

Wzmożona aktywność prezesa Kaczyńskiego to początek bardzo długiej, bo ponadrocznej, kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Albo przygotowanie partii do wcześniejszych wyborów. Na wypadek, gdyby sytuacja międzynarodowa, a zwłaszcza przebieg wojny na Ukrainie sprzyjały mobilizacji społeczeństwa wokół tej władzy. To, że PiS będzie chciało te obawy i poczucie zagrożenia wykorzystać, jest oczywiste.

Podobnie jak to, że najbliższy rok będzie dla Polaków najgorszy od lat. Rosnące koszty życia, inflacja i droższe kredyty będą coraz bardziej realną zmorą, zwłaszcza dla tych rodzin, które już przed kryzysem żyły na styk. Tym bardziej warto docenić programy pomocowe, jakie rząd do nich kieruje. Bo nie sądzę, by taką drogą szli liberałowie z opozycji. Pamiętamy, że gdy za ich rządów były problemy bytowe, to ludziom zasługującym na pomoc najczęściej mówili, że pieniędzy nie ma i nie będzie. I nie było. Do wyborów.

Niemosie zostały odesłane do opozycji. Nieprzygotowani i rozleniwieni nie wykorzystali czasu, którego w parlamencie mają pod dostatkiem. Co od nich przez te lata dostali wyborcy? Utyskiwanie, jałowe narzekanie i konferencje… przy stoliku dziennikarskim w Sejmie. To miejsce znane jest każdemu widzowi z setek występów polityków wszystkich partii. Dlaczego tam? Bo wszyscy mają najbliżej. Politycy i media. Stanąć przed kamerami i coś naopowiadać. Telewizje informacyjne biorą wszystko, bo to darmowe wypełnienie czasu.

Opozycja najchętniej wspomina czasy ministrowania i prezesowania. Jakoś nie potrafi się u nich przebić myśl, że ten etap jest definitywnie zamknięty. Nie ma szans, by ówczesna ekipa w podobnym składzie wróciła do władzy. Tyle że w nowych garniturach. Opozycja tylko marnuje czas na te mrzonki.

Prawo i Sprawiedliwość też zaczyna mieć pod górkę. Traci poparcie na wsi, choć od pierwszych wyborów prezydenckich Dudy do niedawna wygrywali tam z każdym ugrupowaniem. Jeszcze mają przewagę nad konkurencją, bo ta na wsi jest przeraźliwie słaba. Coraz liczniejsza jest tam grupa wyborców, którzy nie mówią, na kogo zagłosują.

Prezes PiS to wie i stąd dość desperacko próbuje pobudzić swoich działaczy do pracy. Chce, by oderwali się choć trochę od ulubionych zajęć. Czyli od pośrednictwa w załatwianiu możliwie dobrze płatnych, choć niewymagających większych umiejętności, posad. Od biur pracy wyspecjalizowanych w wyławianiu potrzebujących kasy członków rodzin aż do dalekich kuzynów. Machina pisowska jest w tym niezwykle skuteczna. I to chyba jedyny obszar, gdzie tak aktywnie się angażuje. Mogą zameldować: Panie prezesie, Program Posady+ został tak wykonany, że ho, ho.

Wydanie: 2022, 28/2022

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy