Billboardem w raka

Billboardem w raka

Szóstka licealistów z Ząbkowic Śląskich wymyśliła kampanię profilaktyki raka piersi

Fajny sobie temat znalazłeś, kobiece piersi – pokpiwali koledzy. 18-letni Krzysztof nie miał z tym problemu, podobnie jak ze współpracą z pięcioma koleżankami i nauczycielką, kiedy przygotowywali kampanię dla kobiet na temat profilaktyki raka piersi.
Każdy nowotwór we wczesnej fazie rozwoju jest całkowicie uleczalny. Cóż z tego, jeśli jedna pani drugiej pani mówi, że rakiem można się zarazić. Inna, że po co iść do lekarza, a nuż coś wykryje. Rak to wyrok, uważa pan z papierochem. Oni nie są zainteresowani profilaktyką onkologiczną. Są jednak tacy, którzy uważają, że „piersi mojej kobiety to wspólna sprawa i dbamy o nie razem”, i takie panie, które „coś sobie wymacały” i zgłosiły się do lekarza.

Za przykładem młodych

Przybliżyć, oswoić raka albo znaleźć na niego haka – tak zdecydowała szóstka licealistów z Ząbkowic Śląskich. Sylwia Komar zamiast poszaleć we Wrocławiu na zakupach, Kasia Kusiak, Julia Piasecka i Ewa Kita zamiast iść do teatru czy lokalnej dyskoteki „na Wiejskiej”, główkowały nad postaciami zmian nowotworowych. Magda Zachara, błyskotliwa gaduła, mówiła tylko o raku, Krzysztof Szkrobut, jedyny mężczyzna w tym gronie, analizował, przemyśliwał, słuchając zaczepek kolegów, że zajmuje się kobiecymi piersiami. Opłacało się, to ich pomysł na kampanię profilaktyki raka piersi „Wystarczy tak niewiele” był najlepszy w Polsce i zachęcał kobiety do samobadania za pośrednictwem telewizji, radia, portali internetowych i billboardów.
Zaczęło się od Ogólnopolskiego Programu dla Młodzieży „Mam haka na raka”. Pielęgniarka szkolna zaproponowała uczniom jedynego liceum ogólnokształcącego w Ząbkowicach Śląskich, III LO im. Władysława Jagiełły, by się mu przyjrzeli. Ideą programu jest przygotowanie młodych ludzi do podejmowania działań prozdrowotnych wśród swoich najbliższych i w środowisku. Dlaczego młodzież ma brać na barki edukację swoich bliskich? Badania CBOS z czerwca 2007 r. mówią jasno: młodzież ma świadomość przyczyn wywołujących choroby nowotworowe. Ma też wiedzę na temat sposobów zapobiegania tym chorobom. Z tą wiedzą może kreować zdrowy styl życia, nie tylko u siebie. Ponad połowa badanych młodych ludzi uważa, że mogłaby mieć wpływ na swoich bliskich i zachęcić ich do regularnych badań.
Umówiliśmy się pod krzywą wieżą, na ul. Krzywej 1. Budowla o wychyleniu ponad 2 m zapiera dech. – To jedyna taka wieża w Polsce, o największym odchyle, w Europie są jeszcze Piza i holenderskie Bedun – wyjaśnili moi młodzi bohaterowie. Uśmiechnięci, rozgadani, dwie dziewczyny błyskają aparatami na zębach.
Ale to nie krzywa wieża, nie jedyne w Europie Laboratorium Frankensteina, ale młodzież – eksperci od profilaktyki onkologicznej stali się wizytówką miasta. Ząbkowice Śląskie to 17 tys. mieszkańców, dawniej prężne centrum przemysłu elektrotechnicznego, dziś niewiele się tu dzieje. Na rynku ratusz, ruiny zamku, kamieniczki zachowały ślady niegdysiejszego rozkwitu. Wczesnym popołudniem nie ma gdzie wypić kawy, czynna jest tylko pizzeria. – Naszym zadaniem było przygotowanie lokalnej kampanii edukacyjnej na temat chorób nowotworowych – mówi Magda. Uczniami opiekowała się nauczycielka biologii, mgr Aneta Szaczkowska.
Razem z ponad 2,5 tys. licealistów z całej Polski przyswajali minimum wiedzy onkologicznej – na uczelniach medycznych i w szpitalach. – Szkolili nas studenci z Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA Poland. Niesamowicie ciekawe były wykłady onkologów rekomendowanych przez Polską Unię Onkologii, autorskie, ze zdjęciami ilustrującymi skutki choroby – wyjaśnia Julia. – Te zdjęcia nami wstrząsnęły – dodaje Krzysztof. – Np. rak wargi, skutek palenia papierosów. Warga niewyobrażalnie powiększona. Po warsztatach wracaliśmy z Wrocławia zakręceni, ale z głowami pełnymi pomysłów.
Na wszystkich wywarło wrażenie spotkanie z paniami amazonkami, w Szpitalu Onkologicznym we Wrocławiu. – Jedna starsza, druga 23-letnia dziewczyna, już po amputacji piersi. Cieszą się życiem. Nie chcą, by je traktować ze współczuciem – mówią zgodnie młodzi ludzie. Krzysztof, przyszły genetyk (tak planuje swoją przyszłość), stwierdza: – Te panie to dla mnie bohaterki, mówiły o przebiegu choroby jak o zwykłej historii, jestem dla nich pełen podziwu.

Urzędników nie dotyczy?

Wrócili z pakietami materiałów, gotowi do zrobienia kampanii edukacyjnej w swoim mieście. – Uczyliśmy się od fachowców od reklam, psychologów, jak prowadzić taką kampanię społeczną, by nie przekroczyć granicy strachu odbiorcy. Przygotowaliśmy dwie wersje, jedną dla dorosłych, drugą dla młodzieży, tu bez drastycznych zdjęć i opisów – wyjaśnia Magda, która planuje karierę PR-owca. Wytypowali dwa większe zakłady, Fael i spółkę MiK. – Jeden z szefów na pytanie, czy mogą przeprowadzić spotkanie z załogą w zakresie edukacji onkologicznej, zapytał groźnie: za ile? Zdziwił się, że to społecznie, była zgoda – śmieje się Sylwia, która wybiera się na anglistykę stosowaną. To kobiety częściej wyrażały zainteresowanie. Dziwiły się, że dzieci mogą przyjść na świat już z nowotworami, wstrzymywały oddech przy zdokumentowanych efektach palenia tytoniu czy raka sutka. Młodzież spotkała się z pracownikami kuratorium. Tu ich prezentacja – przemyślana i pełna faktów – wzbudziła zainteresowanie. Nieco mniejsze zaś u urzędników ze starostwa. – Niektórzy na sesji ziewali, SMS-owali, bawili się komórkami, wychodzili. Za to wizyty w gimnazjach i szkołach średnich były wyzwaniem. Padało mnóstwo pytań. Czuliśmy się jak eksperci – jeden przez drugiego opowiadają młodzieżowi edukatorzy. Były też ulotki, film z uliczną sondą z ich miasta, plakaty. – Chcieliśmy ściągnąć mammobus, nie udało się – dodaje Sylwia. W Ząbkowicach Śląskich nie ma ani onkologa, ani stacjonarnego mammografu, od czasu do czasu przyjeżdża mammobus, a do lekarza trzeba jechać 23 km do Kłodzka albo 66 km do Wrocławia. – Im bardziej wchodziliśmy w temat, tym bardziej nas wciągał. Poczuliśmy się traktowani poważnie, kiedy pani dyrektor zaproponowała nam lekcje w III klasach na temat nowotworów. Byliśmy dla kolegów wykładowcami odpowiedzialnymi za ten fragment programu biologii – stwierdza Julia, przygotowująca się do studiów medycznych.

Genów nie można zmienić, styl życia – tak

Babcia Sylwii odeszła trzy miesiące przed akcją „Mam haka na raka”. – Nie chciała nas martwić, ani mamie, ani mi nic nie powiedziała o nowotworze, aż było za późno. To był nowotwór piersi – mówi ze smutkiem Sylwia. Studiowały z mamą dostępne książki, materiały, jeździły na konsultacje. Sylwia dowiedziała się od lekarzy, że to przede wszystkim zła dieta, czyli styl życia są przyczynami choroby. Bardzo ją to zmieniło, mocno przeżyła śmierć babci, regularnie z mamą poddają się badaniom i same badają piersi. – Jestem w grupie podwyższonego ryzyka. Genów nie mogę zmienić, styl życia – tak – mówi 18-latka. – Mój dziadek też zmarł na raka. Widziałam, jak cierpiał przy chemioterapiach, jak tracił na wadze, jak trawił go ogromny ból. Zauważyłam wtedy, że chemia jest ciężkim przeżyciem nie tylko dla kobiet, jak sobie wyobrażałam, bo wypadają im włosy, rzęsy, ale i dla mężczyzn. Tym bardziej czuję obowiązek, żeby coś zrobić w tej sprawie – mówi Magda. Okazało się, że córka sąsiadów, koleżanka z dawnej szkoły, młodzi ludzie, jak oni, walczą z nowotworami. Julię zszokowały wypowiedzi mieszkańców miasta: – Ludzie mówią o raku jako wyroku, o tym, że lepiej nie pójść do lekarza, bo zawsze z czymś się wyjdzie, a tak – śmierć się odroczy.
Krzysztofa, którego mama jest pielęgniarką, przekonały fotografie z prezentacji lekarzy: – Fotografie zmian nowotworowych, deformacji nie straszą czy epatują. Pokazują jedynie, co może się zdarzyć, kiedy profilaktyki nie będzie. Powinny skłonić do badań – uważa. Lekarze Polskiej Unii Onkologii przekonują, że ludzie nie są bezradni wobec chorób nowotworowych. – Styl życia nawet w 80% może wpływać na ryzyko zachorowania na nowotwory złośliwe. Niezdrowe odżywianie, palenie papierosów, życie w ciągłym stresie i brak ruchu to udowodnione czynniki ryzyka nowotworów złośliwych – mówi dr Wiktor Chmielarczyk z PUO.

To takie proste

Przed młodymi ludźmi z Ząbkowic Śląskich pojawiło się nowe zadanie: wyłonieni z grupą 96 szkół (spośród 550 z całej Polski) mieli się teraz skupić na przygotowaniu projektu kampanii promującej profilaktykę raka piersi. – To najczęściej występujący nowotwór złośliwy u kobiet w Polsce – wyjaśnia Krzysztof Szkrobut. Jak podaje dr Janusz Meder z PUO, w 2004 r. stwierdzono w Polsce 11.750 nowych zachorowań na raka piersi (w 1999 – 10.031 nowych zachorowań) oraz zarejestrowano 4950 zgonów z powodu tej choroby (1999 – 4543 zgony). Od początku lat 60. zachorowalność na ten nowotwór w Polsce rośnie.
Przyczyny większości przypadków raka piersi nie są możliwe do ustalenia. Czynnikami podwyższającymi ryzyko zachorowania są m.in.: starszy wiek, występowanie raka piersi w rodzinie, pierwsza miesiączka we wczesnym wieku, menopauza w późnym wieku, późny pierwszy poród, długotrwała hormonalna terapia zastępcza oraz stosowanie antykoncepcji hormonalnej przez kobiety będące nosicielkami mutacji genów BRCA-1 i BRCA-2.
– Byliśmy w Warszawie na warsztatach kreatywnych. Ze spotkania z zawodowcami z agencji reklamowej TouchPoint RC wynieśliśmy wskazówki praktyczne, pozostawało znaleźć pomysł „na piersi”. Siedzieliśmy zmęczeni burzą mózgów w gabinecie biologicznym, Kasia „jeździła” ręką po blacie… Krzysiek krzyknął: mam! – wspominają Sylwia i Julia. – Główną rolę miały grać same ręce, badające piersi. Ich ruch układał się na koniec w kształt różowej wstążeczki, która jest symbolem profilaktyki raka piersi. Ręce ludzi w różnym wieku, o różnym statusie społecznym, by pokazać, że problem dotyczy wszystkich kobiet – wyjaśnia Krzysztof. Wspólnie z koleżankami ten i inne pomysły przedstawili nauczycielkom i paniom ze szkolnej administracji, uznały, że dłonie są najlepsze. Szwagier Julii pożyczył kamerę, uczniowie zaczęli nagrywać film. – Przed szkołą ustawiliśmy biały ekran, panie miały na nim tak prowadzić dłonie, jakby badały swoje piersi. Grały dłońmi nauczycielki, nasze koleżanki, panie zaproszone z ulicy, niektóre się krępowały, inne mówiły, że się same badają. Jedna z pań przyznała, że niedawno „wymacała sobie coś”, ale szczęśliwie nic złośliwego – opowiada Magda.
Wystarczyło tak niewiele, tylko się zbadać. – Chcieliśmy pokazać, jakie to proste. „Wystarczy tak niewiele” to tytuł naszej kampanii. Zależy nam, by pozostało w świadomości kobiet, dziewcząt, że wystarczy się badać, regularnie – mówią uczniowie. – Apelowaliśmy do pań, ale i do panów, oni też powinni dbać o zdrowie swoich partnerek, kobiet w rodzinie – dodaje Krzysztof. Coraz więcej mężczyzn otwarcie przyznaje, że „piersi mojej kobiety to wspólna sprawa i dbamy o nie razem”.
Koledzy już nie dworują z Krzysztofa i jego onkologicznych zainteresowań piersiami, koleżanki ze szkoły są dumne z kolegi i koleżanek i ich kampanii.

 

Wydanie: 2008, 42/2008

Kategorie: Kraj
Tagi: Beata Dżon

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy