Bóg wyszedł im naprzeciw

Bóg wyszedł im naprzeciw

Jak NFZ i resort zdrowia kosztem życia chorych na raka „uszczelniały system”

Czy wolno – nie narażając się na proces – pisać, że prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz to klasyczny „morderca zza biurka” pobierający za swój pot sowite wynagrodzenie? Z pewnością nie. Albo że NFZ szuka oszczędności kosztem najciężej chorych? I robi to z milczącym przyzwoleniem minister Ewy Kopacz, której „dobro pacjenta” na co dzień nie schodzi z ust? Także nie!
A może medialna awantura wokół wstrzymania przez NFZ finansowania farmakoterapii i chemioterapii niestandardowej to klasyczny przykład czarnego PR w wykonaniu wielkich koncernów farmaceutycznych, gotowych straszyć i korumpować, by tylko powiększać zyski?
Lub coś w stylu mrożących krew w żyłach doniesień brukowców, jak to „Groźny wirus (rotawirus – przyp. autor) pustoszy przedszkola i żłobki” w okolicach Piaseczna, podczas gdy wiadomo, że koncerny GlaxoSmithKline i Merck oferują skuteczne szczepionki (Rotarix i Rota Teq)? Osądźcie państwo sami.

Urzędnicza robota

Dla mnie dramat chorych na raka zaczął się w styczniu br., gdy dowiedziałem się, że pod koniec 2007 r. Narodowy Fundusz Zdrowia, wykorzystując prosty administracyjny trik, wstrzymał finansowanie tzw. terapii niestandardowych, stosowanych przy leczeniu zaawansowanych postaci nowotworów.
A było tak. Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz wystąpił do ministra zdrowia z pisemnym wnioskiem, by ten skierował do Agencji Oceny Technologii Medycznych (AOTM) wniosek o zlecenie wykonania przez agencję rekomendacji dla kilku (jak się później okaże – kilkunastu, a dziś wiemy, że kilkudziesięciu) produktów leczniczych. Pierwszy taki znany mi dokument opatrzony był datą z września 2007 r., następne pochodziły z grudnia.
Ministerstwo przychyliło się do nich, a następnie skierowało własne wnioski o ocenę do AOTM.
Efekt urzędowej korespondencji był taki, że pacjentom w całym kraju NFZ zaczął odmawiać finansowania farmakoterapii i chemioterapii niestandardowej, tłumacząc to… decyzją ministra zdrowia o skierowaniu leków do oceny przez agencję. Dla wielu był to wyrok śmierci wykonany niemalże natychmiast. Ktoś miał nadzieję, że pożyje, powiedzmy, sześć miesięcy, a dowiadywał się, że umrze za dwa.
Co kryło się za enigmatycznym terminem „terapie niestandardowe”? To rzadko stosowane w Polsce, bardzo drogie leki onkologiczne, które w sprzyjających warunkach mogą osobie umierającej na raka przedłużyć życie. Nie ma tu mowy o jego ratowaniu. A jeśli już, to jedynie w podklasach danego nowotworu. Główną zaletą tych nowoczesnych leków jest przedłużanie okresu choroby stabilnej, to znaczy spowolnienie postępu nowotworu. W tego rodzaju leczeniu liczy się przede wszystkim ograniczenie objawów ubocznych chemioterapii oraz znaczące podniesienie jakości życia pacjentów. A to, niestety, bardzo drogo kosztuje. Zrozumiałe, że dla chorych i ich rodzin dostęp do nowoczesnych leków ma w tej sytuacji wielkie znaczenie.
O wstrzymaniu finansowania przez Narodowy Fundusz Zdrowia terapii niestandardowych zrobiło się na tyle głośno, że 17 stycznia 2008 r. prezes NFZ Jacek Paszkiewicz poczuł się w obowiązku wydać komunikat, w którym stwierdził: „W związku z licznymi kontrowersjami i dystrybucją nieprawdziwych informacji dotyczących rzekomych zmian w finansowaniu przez NFZ niektórych leków stosowanych w ramach farmakoterapii i chemioterapii niestandardowej, wyjaśniam, co następuje…”.
„Liczne kontrowersje” i „dystrybucja nieprawdziwych informacji” to były listy i naciski zrozpaczonych chorych oraz ich rodzin na lekarzy i pracowników funduszu, a także kilka skromnych artykułów w prasie lokalnej, na które nikt nie zwrócił uwagi. W komunikacie prezes wymienił cztery specyfiki:
• sutent (sunitynib) stosowany w leczeniu nowotworów przewodu pokarmowego oraz w leczeniu zaawansowanego raka nerki i (lub) raka nerki z przerzutami;
• lucentis (ranibizumab) stosowany w leczeniu pacjentów z wysiękową postacią zwyrodnienia plamki żółtej związanego z wiekiem;
• nexavar (sorafenib) stosowany w leczeniu raka wątrobowokomórkowego oraz zaawansowanego raka jasnokomórkowego nerki;
• avastin (bewacizumab) stosowany w leczeniu pierwszego rzutu u pacjentów z rakiem okrężnicy lub odbytnicy z przerzutami; w leczeniu pierwszego rzutu rozsianego raka piersi; w leczeniu pierwszego rzutu u pacjentów z nieoperacyjnym, zaawansowanym z przerzutami lub nawrotowym, niedrobnokomórkowym rakiem płuca.
Jak później ustaliłem, lista leków była dłuższa. Dobijanie się o dostęp do dokumentów Ministerstwa Zdrowia i NFZ dotyczących tej sprawy przypominało drogę przez mękę. Na najprostsze pytania resort i fundusz odpowiadały po tygodniach. Co nie powinno dziwić, wszak kierownictwo resortu i pracownicy funduszu doskonale wiedzieli o rozgrywających się dramatach.
Choćby ze złożonej 21 stycznia 2008 r. przez posła Platformy Obywatelskiej Henryka Siedlaczka interpelacji „w sprawie wstrzymania przez ministra zdrowia stosowania leku nexavar w przypadku raka nerki i wątroby”.
Siedlaczek pytał, co jest powodem decyzji ministra w sprawie wstrzymania terapii. Po miesiącu odpowiedzi udzielił posłowi wiceminister Marek Twardowski. Wyjaśnił, że „na podstawie ustaleń Ministra Zdrowia, wnioski o objęcie dopłatami ze środków publicznych produktów leczniczych innowacyjnych, są kierowane do oceny Agencji Oceny Technologii Medycznych (…) jednakże terapie niestandardowe (…) nie mogą stać się powszechnie stosowaną alternatywą leczenia standardowego”.
Na pytanie posła, kiedy minister przewiduje zmianę decyzji w sprawie leczenia nexavarem, wiceminister Marek Twardowski odpowiedzieć już nie raczył.
A pacjenci umierali. Albo mówiąc inaczej, „Bóg wychodził im naprzeciw”.

Uszczelnianie systemu

Mogę zrozumieć, co się dzieje. Wszak pani minister Kopacz, premier Tusk i czołowi politycy Platformy w kółko powtarzają, że należy „uszczelnić system ochrony zdrowia” – co w ich pojęciu oznacza brutalne cięcie kosztów.
Jest to tym bardziej uzasadnione, że w wyniku protestów lekarzy domagających się wzrostu wynagrodzeń lawinowo narasta zadłużenie polskich szpitali. Ostatnio minister Kopacz podała, że wynosi ono 10 mld zł. W niektórych placówkach wynagrodzenia personelu sięgają już 70% kosztów, co na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Tymczasem farmakoterapia i chemioterapia niestandardowa jest bardzo droga.Koszt leczenia jednego chorego liczony jest w dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy złotych.
Interesowało mnie, jakie są koszty tych drogich kuracji i czy faktycznie Narodowy Fundusz Zdrowia zaoszczędzi, wstrzymując finansowanie zakupów najnowocześniejszych leków.
NFZ podał, że w 2007 roku na wszystkie chemioterapie niestandardowe wydał ponad 53,7 mln zł. Może wygląda to okazale, lecz w skali budżetu funduszu liczonego w dziesiątkach miliardów złotych jest kropelką. Poza tym wydatki te łatwo kontrolować. Informacja funduszu dotycząca sum przeznaczonych na leki wymienione w cytowanym komunikacie prezesa NFZ była bardzo precyzyjna.
W 2007 r. na stosowany w leczeniu nowotworów przewodu pokarmowego sutent wydano 4.954.340 zł. Lucentis – stosowany przy leczeniu oczu – to koszt zaledwie 232.421 zł. Nexavar – lek stosowany w terapii raka wątroby i nerki – 2.220.678 zł. Avastin – rak okrężnicy lub odbytnicy z przerzutami – 5.400.546 zł.
Jednak zdaniem urzędników NFZ, mieliśmy tu do czynienia z lawinowym wręcz wzrostem liczby wniosków o rozpoczęcie chemioterapii i farmakoterapii niestandardowych. I to był powód zalecenia przez centralę funduszu dyrektorom oddziałów wojewódzkich monitorowania wydawania nowych wniosków na tego typu leczenie – co w praktyce oznaczało odmowy lub przedłużające się w nieskończoność rozpatrywanie wniosków o refundację.
Moim zdaniem, był to też główny motyw skierowania przez ministra zdrowia do Agencji Oceny Technologii Medycznych wniosku o ocenę tych leków. Poza tym fundusz potrzebował pretekstu i z pomocą resortu znalazł go.
Pod koniec marca prezes Jacek Paszkiewicz poszedł jeszcze dalej, wydając „Zarządzenie Nr 20/2008/DGL z dnia 31 marca 2008 r.” zmieniające wcześniejsze zarządzenie w sprawie przyjęcia „Szczegółowych materiałów informacyjnych o przedmiocie postępowania w sprawie zawarcia umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej oraz o realizacji i finansowaniu umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w rodzaju: leczenie szpitalne”.
Ów enigmatycznie brzmiący dokument uzupełniony został załącznikami, z których ważny był jeden – Załącznik numer 7 opatrzony sygnaturą nr 20/2008/DGL – „Wytyczne stosowania świadczenia „Chemioterapia niestandardowa”. Była to modyfikacja wcześniejszego zarządzenia z 2006 r., opatrzonego identycznym nagłówkiem.
Z tą różnicą, że nowa wersja w punkcie 1 pozbawiona została podpunktu 3. Dotychczas chemioterapia niestandardowa była finansowana, nawet jeśli leczenie odbywało się z zastosowaniem „leków sprowadzonych w ramach importu docelowego oraz substancji czynnych spoza wykazu, o których mowa w par. 12 ust. 1 materiałów informacyjnych”.
W nowym załączniku do zarządzenia prezesa NFZ z 31 marca br. tego podpunktu zabrakło. Co w praktyce oznaczało brak podstawy prawnej finansowania leków sprowadzanych w ramach importu docelowego! I wyrok śmierci dla chorych, którzy, gdyby istniała taka możliwość, żyliby dłużej.
Rozmawiałem o tym z kilkoma przedstawicielami zagranicznych koncernów farmaceutycznych. Ich reakcja była powściągliwa i sprowadzała się do opinii: „Z oczywistych względów nie możemy komentować decyzji prezesa NFZ i resortu – nie jesteśmy tu stroną. Stronami są pacjenci i fundusz”.
Rozumiałem ich reakcję. Koncerny farmaceutyczne nie mają w Polsce dobrej opinii, więc lepiej się nie wychylać. Poza tym zysk, jaki przynosi sprzedaż leków stosowanych w terapiach niestandardowych, jest minimalny. Prawdziwe pieniądze – liczone w setkach milionów złotych – zarabia się na leczeniu cukrzycy, astmy i nadciśnienia.

Sprzątanie w bałaganie

Po trzech miesiącach dla chorych na raka sytuacja, w której przerywane jest leczenie, a na nowe nie ma żadnej nadziei, stała się nie do zniesienia. Jako pierwsza na początku kwietnia ich dramat nagłośniła „Rzeczpospolita”, potem dołączyły „Dziennik”, „Fakt” i „Super Express” (który natychmiast uznał to za „swój temat” i pompował, ile wlezie). Pod naciskiem mediów resort zaczął szukać wyjścia… i znalazł je.
9 kwietnia na briefingu dla dziennikarzy minister Ewa Kopacz oświadczyła: „Pacjenci chorzy na raka, którzy mogą być leczeni tylko nowoczesnymi i drogimi lekami, nie będą skazywani na śmierć” oraz „Gwarantuję, że wszystkie leki, które mogą przedłużyć życie pacjentów choćby o tydzień lub dwa, bez względu na cenę, znajdą się w katalogu leków dostępnych dla wszystkich”. Obiecała, że w tej sprawie wystąpi do prezesa NFZ.
Ale w komunikacie resortu opublikowanym tego dnia czytamy: „W dniu 9 kwietnia br. zostało wszczęte postępowanie administracyjne w celu stwierdzenia zgodności zarządzenia Nr 20/2008/DGL Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z dnia 31 marca 2008 r. z przepisami prawa i zasadami właściwego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej przez Fundusz”.
W praktyce oznacza to, że dopóki prezes Paszkiewicz nie zmieni swego zarządzenia, farmakoterapie i chemioterapie niestandardowe nie będą finansowane. Pani minister mogłaby zarządzenie uchylić, jeśli dowiedzie, że zostało wydane niezgodnie z prawem.
Poza tym nie byłoby sprawy, gdyby kierownictwo resortu baczniej przyglądało się temu, co wyprawia NFZ. Bo o tym, że fundusz wstrzymał finansowanie zakupu nowoczesnych leków, wiedziano przy Miodowej od kilku miesięcy! Był czas, by reagować. Ale nie zrobiono nic. Czekano, aż sprawa „przyschnie”? A może słusznie liczono, że pacjenci wymrą?
Teraz czeka nas spór ambicjonalny. Bo albo prezes NFZ Jacek Paszkiewicz pod pretekstem badania przez Agencję Oceny Technologii Medycznych słusznie wstrzymał finansowanie kosztownych terapii, albo rację ma minister Ewa Kopacz, deklarując, że cena leku nie może decydować o wszystkim.
Poza tym, zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, o wydatkach na leki decyduje NFZ, a nie minister Ewa Kopacz. Ja w każdym razie po briefingu w resorcie zdrowia zadzwoniłem do kilku znajomych pracowników zachodnich koncernów farmaceutycznych z propozycją: podnieście ceny leków trzykrotnie – przecież pani minister obiecała, że cena nie gra roli.

 

Wydanie: 16/2008, 2008

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy