Buble z Rometu

Buble z Rometu

Złamany pedał, odpadająca korba, pęknięte opony i starte siodełko to bilans trzech tygodni użytkowania nowego roweru Jubilat

Gdybym przeczytał wpisy w internecie dotyczące firmy Arkus & Romet, może nie przeżyłbym takiego zaskoczenia…
„Tylko ładnie wygląda, reszta to tragedia, serwis – tragedia!!!!!!!!”, pisał jakiś rowerzysta. A inny dodawał: „Co żeś mi pan za gówno sprzedał?! Jak pedałuję, to coś strzela w pedałach! Nowy rower kupiłem i taki shit!”.
Wszystko zaczęło się jednak pięknie i po europejsku. Do drzwi zadzwonił kurier i wniósł zamówioną przez internet przesyłkę. W dużym kartonie pachnący nowością rower składak Jubilat. Kolor szpanerski – czerwony metalic. Do tego oświetlenie, dzwonek, bagażnik. I oczywiście gwarancja, wprawdzie bez stempla, ale z numerami fabrycznymi roweru.
Składak poskładałem jak trzeba i zauważyłem, że ukruszona jest plastikowa pokrywa łańcucha, ale to nie popsuło mi humoru, bo w końcu nie miało większego znaczenia dla komfortu jazdy.
Najpierw runda po osiedlu, potem jazda do sklepu po bułki. Następnego dnia znów krótka przejażdżka. I tu pierwsza niespodzianka. Złamał się jeden pedał. Po drodze wstąpiłem do sklepu rowerowego, który ma również serwis. – Pedał plastikowy, wymienimy na mocniejszy metalowy – zadysponował mechanik. – Oczywiście oba, dla pewności.
Zapłaciłem bez szemrania. Po co robić sobie kłopoty z reklamacjami. Wciąż szczęśliwy wróciłem do domu. Przez trzy dni nie było większych problemów, ale tydzień po zakupie odkręciła mi się i odpadła korba pedału. Dobrze, że nie zgubiłem śruby, ale sam nie potrafiłem jej mocno dokręcić, bo tu trzeba specjalnego klucza. Znów pomocny okazał się pan z serwisu. – Skoro odpadła, to trzeba przykręcić nową korbę – powiedział.
– Nową? – spytałem. – Ta jest całkiem nowa.
Mechanik dokręcił więc mocno tę starą-nową. – Zobaczymy, jak to będzie się trzymać.
„Mam znajomego, który handluje rowerami i twierdzi, że dawno Arkus-Romet nie robił takiego badziewia jak dzisiaj, zresztą sam widziałem przygotowania roweru Rometa do sprzedaży detalicznej. Proszę wybaczyć, ale korby i tarcze trzeba było prostować młotkiem, takie były krzywe. Nowy Jubilat, i to cała seria” (wpis z internetu).
Wróciłem do domu trochę skwaszony, ale następnego dnia było jeszcze gorzej. Korba się trzymała, za to z trzaskiem pękła tylna opona. Wzdłużnie, z boku, gdzie zaczyna się bieżnik.
Tego już było za wiele. Od zakupu nie minęły nawet trzy tygodnie. Napisałem reklamację do producenta. Mam kartę gwarancyjną 0902030813. Opisałem usterki i kilka dni później otrzymałem odpowiedź:

Szanowny Panie,
Zgodnie z warunkami gwarancji pkt 2 i 3 określa, iż połączenia gwintowe oraz ogumienie nie jest objęte gwarancją, stąd naprawy wyłącznie odpłatne.
Podpisał: Waldemar Zagórski

Co było robić? Założyłem na tylne koło starą oponę z innego jubilata, kupionego jeszcze w latach 90. Trochę łysa, ale wciąż może służyć.
Minęły kolejne dwa dni i dziura z boku pojawiła się na przedniej oponie, a z siodełka zaczęła schodzić ceratowa okładzina. Zresztą siodełko zrobiło się jakieś szare, bo cały kolor wtarłem w spodnie.
Znów napisałem do producenta, aby podał adres fabryki opon, które nie wytrzymują trzech tygodni jazdy po mieście. Odpowiedzi na to pytanie nie otrzymałem. Za to z internetu dowiedziałem się, że część akcesoriów rowerowych Rometa pochodzi z Chin. Czyżby opony także?
„Romet jest tylko firmą handlującą wyrobami produkowanymi w Chinach. Taki import i sprzedaż wyrobów chińskiego przemysłu pod »polską« marką psuje rynek i odbiera pracę Polakom. Romet nie ma własnej produkcji podzespołów, wszystko (dosłownie wszystko) ściągane jest z Dalekiego Wschodu, głównie z Chin. Nie ma u nas czegoś takiego jak dział projektowania czy badawczo-rozwojowy. To, co sprzedaje się pod marką Romet w Polsce, to chińszczyzna w czystej postaci” (komentarz z internetu).
Jeżdżę wciąż nowym jubilatem. Składak wygląda nadal bardzo ładnie, ale ma już zmienione pedały, siodełko i opony. Co jeszcze się zepsuje? Może dotrwa do pierwszych śniegów, a potem się zobaczy.
„Niestety, Romet padł z początkiem lat 90. To, co wypuszcza teraz Arkus, to chłam, psują dobrą opinię Rometu. Obecnie lepiej kupić na złomie składaka po jakimś dziadku za 20 zł niż nówkę składaka Arkusa za 280 zł. Mam taką »nówkę«, już po wymianie ramy na gwarancji, bo się łamała” (komentarz z internetu).

Wydanie: 2014, 45/2014

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Jan
    Jan 29 października, 2017, 12:17

    Podobnie u mnie.Na drugi dz ien odpadla korba.Po 5+m+ch popekaly opony . Rower Zenit Sport.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 3 lutego, 2018, 21:23

    Nowy rower za 280 zł ? Co mozna wyprodukować za taka kwotę ? Jeszcze po drodze jest marża dealera i producenta wiec koszt produkcji pewnie poniżej 100 zł. Ludzie kupują jak najtaniej, a potem pretensje, ze nie działa.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. elo elo
    elo elo 18 czerwca, 2019, 16:00

    Wszytko ponizej ok 1100 zł to wyrob roweropodobny, co wy chcecie rower za 280 zł? Tyle to dwa koła niskiej klasy kosztuja.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Gacek GM Moroz
    Gacek GM Moroz 22 grudnia, 2019, 18:31

    Powiem tak jak Pan mówił lepiej kupić za 20 zł jubilata prawdziwego starego polskiego I wsadzić w niego te 200 zł na malowanie lampy łożyska itp I cieszyć się bezawaryjną jazdą niż częściej byłam naprawiać niż jeździć osobiście kolekcjonuje stare polskie rowery Romet I złego słowa na nie nie powiem nawet jakbym chciał

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy