Był kompromis czy go nie było?

Był kompromis czy go nie było?

Co Komisja Śledcza ustali w sprawie ustawy o mediach

Czy między rządem a nadawcami prywatnymi był kompromis w sprawie ustawy o mediach, czy też go nie było? To jeden z punktów, na temat których podczas przesłuchań w Komisji Śledczej przedstawiciele mediów prywatnych mówią zupełnie coś innego niż przedstawiciele rządu.
A jak było naprawdę? Kto ma tu rację?
Pierwszy raz o kompromisie była mowa 9 maja 2002 r. Tego dnia Dariusz Szymczycha z Kancelarii Prezydenta zaprezentował zastrzeżenia, które prezydent wnosi do ustawy o mediach. I zapowiedział, że jeżeli którykolwiek z trzech poniższych zapisów zostanie przyjęty, prezydent ustawę zawetuje. Pierwszy dotyczył zapisów antykoncentracyjnych, czyli słynnego lex Agora. Drugi odnosił się do wzrostu kompetencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Trzeci do możliwości zasiadania w KRRiTV przez dwie kadencje.
Było to więc de facto ultimatum. I zostało przez rząd przyjęte! Podczas spotkania z nadawcami prywatnymi 26 czerwca 2002 r. Miller i Jakubowska oświadczyli, że z tych zapisów rząd się wycofuje.
Atmosfera podczas spotkania była więc wyśmienita. Wystarczy przeczytać stenogram. „Jest mi prawdziwie miło, że w tym budynku, pod pańskim okiem, panie premierze, potraktowano nas w tym procesie nowelizacyjnym jak ludzi, którzy mają jakiś wprawdzie prywatny interes, ale trzeba go uszanować, dyskutować i wyciągać z tego wnioski. Panu premierowi i pani minister dziękuję”, mówił Mariusz Walter. „Panie premierze, wydaje mi się, że to duży krok do przodu, wszystkie te zmiany”, dziękował z kolei Zbigniew Benbenek, szef ZPR. „Dziękuję bardzo za zaproszenie i za to, że możemy właśnie w tym gronie przedyskutować sprawy, które dotyczą wszystkich mediów” – to słowa Zygmunta Solorza.
Efektem dobrej atmosfery była decyzja o szybkim przyjęciu autopoprawki, która miała uwzględnić postulaty nadawców prywatnych. „Nasze propozycje idą w dwóch kierunkach – mówił Miller. – Po pierwsze, w kierunku wyrównania warunków konkurencji, przy pamiętaniu o szczególnej pozycji telewizji i radia publicznego, z uwagi na misję, którą mają realizować. I drugi, w kierunku obniżenia pozycji KRRiTV, zwłaszcza wszędzie tam, gdzie rada rezerwowała sobie do tej pory zbyt duży obszar uznaniowości”. Trzecim kierunkiem były zapisy dekoncentracyjne, które miały być przeredagowane. „Jesteśmy zainteresowani, żeby obniżyć poziom napięcia na tym tle”, kończył premier.
Słowa o „zainteresowaniu” nie były bezprzedmiotowe. Otóż pierwsza autopoprawka, zaproponowana przez Jakubowską, nie spodobała się nadawcom prywatnym. Więc wysłali do Millera pismo. „W nawiązaniu do przekazanej nam autopoprawki (…) informujemy z przykrością, że zawarte w niej rozwiązania odbiegają od założeń przedstawionych nam w trakcie spotkania w dniu 26 czerwca 2002 r.”, napisali nadawcy Millerowi 4 lipca. Pośrednio przyznając, że jakieś ustalenia podczas czerwcowego spotkania nastąpiły.
Podczas kolejnych dni Jakubowska zmieniała więc poprawkę, tak że w końcu została ona zaakceptowana przez nadawców. „Uważam, że jest to bardzo rozsądny kompromis”, mówił Zbigniew Benbenek. „Autopoprawka jest dużym postępem w porównaniu z tym, co jest w projekcie” – to słowa Józefa Birki z Polsatu. Zadowoleni byli też przedstawiciele Agory.
Kompromis więc był. Co się zatem zdarzyło, że – zdaniem nadawców prywatnych – zniknął? Czy zadecydowały o tym poprawki, które do projektu ustawy wprowadzili posłowie? Trudno w to uwierzyć.
Jedna z najpoważniejszych hipotez głosi, że zmieniły się okoliczności. Nadawcy prywatni obronili się przed silną Radą Radiofonii i Telewizji, przed ostrymi przepisami antykoncentracyjnymi, wywalczyli sobie obniżenie poziomu tantiem oraz zapisy automatycznie przedłużające koncesję. Nie wywalczyli tylko jednego – osłabienia telewizji publicznej, co automatycznie wzmocniłoby ich finansowo. O setki milionów złotych.
Jarosław Sellin wzbudził sensację, mówiąc o spotkaniu Solorz-Miller i warunkach, które Solorz postawił Millerowi, odpowiadając na pytanie, co rząd ma zrobić, by on nie sprzedał Agorze Polsatu. I Solorz, i Miller zaprzeczają, by takie spotkanie miało miejsce, ale warunki, o których mówił Sellin, są warte uwagi. Chodziło m.in. o zmuszenie TVP, by oddała nadawcom prywatnym część swojego rynku reklam oraz archiwa.
Na to politycy SLD się nie zgodzili. Nie przystali na nowy, kolejny kompromis. Tym razem kosztem telewizji publicznej. Więc teraz muszą słuchać, że kompromisu nie było.

Wydanie: 2003, 21/2003

Kategorie: Kraj
Tagi: RW

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy