Pikantne artykuły

Pikantne artykuły

Sędzia przeciw pikantnym historiom seksualnym w angielskich brukowcach

Brytyjscy dziennikarze biją na alarm: ten wyrok jest zamachem na mającą 400-letnią tradycję wolność prasy. Oto sędzia uznał, że dziennik „The People” nie ma prawa opublikować historii o zawodowym piłkarzu pierwszej ligi, milionerze i człowieku żonatym, mającym romans z dwiema dziewczynami, przy czym jedna z „ofiar” swawolnego futbolisty uprawiała taniec brzucha i pozowała do zdjęć w nader skąpym przyodziewku.
Historia, jak się zdaje, całkowicie banalna, z gatunku tych, które Anglicy nazywają „Kiss and tell” (Pocałuj, a potem o tym opowiedz). Piłkarz, znany jedynie jako Mister A, wykorzystuje swą sławę, aby uwieść poznaną w barze Miss C. Ten krótki związek jeszcze trwa, kiedy sportowiec poznaje tancerkę, Miss D, i szybko ląduje z nią w łóżku. Romans nie kończy się, nawet kiedy gwiazdor boiska przyznaje, że ma żonę, w końcu jednak dobiega kresu. Podobno obie dziewczyny domagały się od byłego kochanka

pieniędzy za milczenie.

Tancerka żądała jakoby 3 tys. funtów („Rozumiesz kochanie, że potrzebuję tych pieniędzy, muszę przecież powiększyć sobie biust”). Mister A odmawia, a więc jego już byłe przyjaciółki biegną do redakcji „The People”, aby sprzedać swą historię. Zachwyceni żurnaliści przygotowują wielkie story, pełne pikantnych szczegółów. Piłkarz zwraca się do sądu, żądając wstrzymania publikacji z uwagi na prawo do prywatności.
Na początku listopada sędzia, Mister Justice Jack, uznał racje sportowca. Stwierdził, że „postępowanie powoda jest wprawdzie naganne moralnie z każdego punktu widzenia”, niemniej panny C i D, zgadzając się na uprawianie seksu z piłkarzem, wstąpiły z nim w „stosunek poufności”, taki sam, jaki wiąże pracownika z zatrudniającą go firmą. A nawet jeszcze mocniejszy. Bo czy może być coś bardziej poufnego od tajemnic alkowy? Poza tym życie prywatne piłkarza nie jest przedmiotem zainteresowania publicznego, „słony” artykuł o jego pozamałżeńskich rozrywkach nie może więc zostać wydrukowany.
W prasie nad Tamizą – a zwłaszcza w tabloidach (mówiąc po polsku, brukowcach) – zawrzało. „The People” ukazał się z wielkim nagłówkiem: „Zakneblowani”. Wydawca dziennika, Neil Wallis, napisał: „Werdykt stanowi, że każdy związek natury seksualnej, wszystko jedno jak niemoralny, jest z samej definicji poufny i nie może zostać ujawniony. To nie jest po prostu sprawa jednego brukowca i żonatego futbolisty, który okazał się niegrzeczny. To zagraża nam wszystkim. Zgodnie z wyrokiem, jeśli premier Blair odwiedzi prostytutkę, nie będziemy mogli o tym napisać”.
Brytyjskie gazety różnią się od mediów na kontynencie – z niezwykłym zamiłowaniem informują o przestępstwach, a zwłaszcza o aferach seksualnych. Nawet poważny „The Independent” potrafi umieścić na pierwszej stronie szokujący tytuł: „Prawnik próbował zgwałcić adwokatkę”. Brukowce, jak „The Sun”, „The Mirror” bądź „The Mail”, dosłownie zasypują czytelników informacjami o

seksualnych grzeszkach polityków,

sportowców, aktorów, a nawet osób, które znajdują się tylko na marginesie wielkiego świata. Znaleźć tu można wiadomości w stylu: „Kiedy nasi piłkarze wesoło bawili się w burdelu, w odległym o kilka metrów lokalu szefowie ich klubu podrywali dziwki biorące 200 funtów za noc” lub: „Gdy minister postanowił odnowić sobie garsonierę, jego kochanka malowała ściany umoczonymi w farbie cycami”…
Na kontynencie dziennikarze są o wiele bardziej dyskretni i szanują prywatną sferę polityków. W RFN kolejne małżeństwa kanclerza Schrödera czy szefa dyplomacji, Joschki Fischera, wywołują tylko przyjazne uśmiechy. Od lat wiedziano, że Helmut Kohl ma „bliską przyjaciółkę”, jednak dopiero po samobójczej śmierci żony „kanclerza jedności Niemiec”, Hannelore, ośmielił się napisać o tym magazyn „Stern”. Gdyby Tony Blair wziął sobie kochankę, zostałby prędzej czy później zdemaskowany przez wścibskich dziennikarzy, postawiony pod pręgierzem opinii publicznej i odsądzony od czci i wiary. Prawdopodobnie Blair musiałby wtedy odejść z Downing Street. W przeszłości angielskie tabloidy wielokrotnie ujawniały afery polityków, doprowadzając do ich upadku. Najsłynniejsza była sprawa ministra obrony Johna Profumo, który w 1963 r. podał się do dymisji, gdy okazało się, że jego kochanka Christine Keeler utrzymuje „intymne kontakty” także z sowieckim attache wojskowym. Brukowce ujawniły również pozamałżeńskie przygody konserwatywnych ministrów i deputowanych, którzy zostali tym samym napiętnowani jako „kłamcy i hipokryci”, bowiem publicznie głosili „powrót do moralnych fundamentów”. Taki los spotkał torysowskich polityków Davida Mellora, Piersa Merchanta, Hartley’a Bootha i Tima Yeo.
Obecnie dziennikarze obawiają się, że wyrok sądu uniemożliwi im demaskowanie podobnych spraw. David Mellor – były minister, a teraz felietonista „The People” – napisał: „To dobrze, że mój romans z Antonią Dethingy został ujawniony przez reporterów. Ludzie mają prawo wiedzieć, jak poczynają sobie potężni i bogaci. Nieuczciwość małżeńska jak nowotwór szybko przerzuca się bowiem na inne dziedziny życia”. Podobnego zdania jest dziennik „Daily Mail”, który przypomniał, że król Karol II Stuart, prezydent John F. Kennedy i Bill Clinton także zaczynali od przygód seksualnych, aby w następstwie popełnić znacznie poważniejsze grzechy.

Angielskie prawo prasowe przewiduje, że dziennikarze powinni wstrzymać się od szczegółowego relacjonowania

erotycznych ekscesów,

chyba, że wymaga tego „interes publiczny”. Ten jednak rozumiany jest bardzo szeroko. Dziennik „The Guardian” napisał, że gdyby winowajcą był najsłynniejszy piłkarz Anglii, David Beckham, zdemaskowanie jego niecnych czynów byłoby zgodne z interesem publicznym, gdyż futbolista ten jest idolem i wzorem dla brytyjskiej młodzieży, a ponadto deklaruje się jako zwolennik wartości rodzinnych.
Spór ma istotne znaczenie gospodarcze. Jak stwierdził poważny magazyn „The Economist”, tabloidy są najpopularniejszymi drukowanymi mediami w Zjednoczonym Królestwie – codziennie kupuje je 10 mln obywateli. Czy pozbawione seksualnej pikanterii zachowają taką rzeszę czytelników?
Sprawa nie jest jednak przesądzona. Redakcja „The People” wniosła apelację. Ponadto sędzia stwierdził w wyroku, że każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Z pewnością szokujące historie o „cudzołożnych” sportowcach i dygnitarzach nie znikną z łamów gazet.

 

Wydanie: 2001, 48/2001

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy