Cena tytoniu

Protestujemy nie przeciwko wspomaganiu plantatorów przez państwo, ale sposobowi, w jaki się to robi

Rozmowa z Michelem Heitzmannem, prezesem zarządu i dyrektorem generalnym Reemtsma Polska SA

– Jesteście drugim pod względem wielkości producentem papierosów w Polsce.
– Tak, w ubiegłym roku ponad 18% papierosów sprzedanych legalnie na polskim rynku to papierosy z naszym logo.
– Sprzedaż papierosów w Polsce spada. W 1997 r. Polacy kupili ponad 92 mld sztuk. W 2001 r. już tylko niespełna 75 mld. Za to ceny wciąż rosną.
– Przede wszystkim dlatego, że w tym czasie nieproporcjonalnie do poziomu inflacji rósł podatek akcyzowy. Miało to decydujący wpływ na ceny, np. papierosy naszej marki Mocne jeszcze w 1999 r. kosztowały na rynku 2,75 zł. Dziś kosztują 4 zł. Czyli ich cena wzrosła o 45%. Podobnie jest z innymi markami.
– Jakoś trzeba łatać wielką dziurę budżetową…
– Na pewno, ale niekoniecznie w ten sposób. Wpływy z działalności branży tytoniowej zmniejszyły się w tym czasie o ponad 7%. Ludzie przestali kupować papierosy i ich legalna sprzedaż wyraźnie zmalała.
– Pewnie to przykre dla producentów, ale zmniejszenie ilości palaczy ma wpływ na zdrowie społeczeństwa.
– Gdyby spadek sprzedaży związany był tylko z pozbywaniem się nałogu przez Polaków, byłoby to zrozumiałe. Jednak, według niezależnych badań, prawie 20% wypalanych u nas papierosów pochodzi z przemytu. To około 16 mld sztuk – roczna produkcja sporej fabryki. Na zachodzie kraju przemyt stanowi około 10% spożycia papierosów, ale w województwach wschodnich przekracza nawet 50%. Na kontrabandzie tracą wszyscy: państwo, plantatorzy tytoniu, producenci papierosów i handel.
– Ostatnio spółka Reemtsma zerwała solidarność branżową i jako jedyny producent papierosów w Polsce popiera rządowy zamysł zaprzestania dopłat do skupu tytoniu z polskich plantacji. Nie chcecie pieniędzy czy nie chcecie polskiego tytoniu?
– Ani jedno, ani drugie. Po prostu uważamy, że zastosowane w ubiegłym roku dopłaty, które trafiły do producentów papierosów, nie przyniosły oczekiwanych korzyści plantatorom.
– Ale przecież dopłaty wprowadzono dlatego, że zagraniczne koncerny tytoniowe wymigiwały się od skupu polskiego tytoniu, chociaż jego udział w produkcji papierosów był ważnym punktem umów prywatyzacyjnych.
– My zawsze przestrzegamy warunków umowy, która zobowiązywała nas między innymi do zużywania w produkcji papierosów minimum 40% polskiego tytoniu. Jednak załamanie sprzedaży spowodowane przemytem oraz nasze zbyt optymistyczne zakupy tytoniu w latach ubiegłych spowodowały, że w zeszłym roku kupowaliśmy tytoń, który nie był nam potrzebny. Wiadomo w naszej branży, że dobrze działające przedsiębiorstwo ma w swoich magazynach zapasy tytoniu zabezpieczające roczną produkcję. My mamy w magazynach zapasy na dwa lata. Ten nadmiar jest również wynikiem zeszłorocznych zakupów. Pomimo spadku sprzedaży kupowaliśmy tytoń, aby pomóc plantatorom.
– A nie trzeba było?
– Zdajemy sobie sprawę, że 30 tys. polskich plantatorów tytoniu – wraz z rodzinami – żyje z tych upraw. Od lat wspieramy plantatorów tytoniu z okręgu grudziądzkiego. Dzięki środkom, które przekazaliśmy na fundusz plantatorski, wielu rolników mogło zmienić strukturę upraw i wyposażyć gospodarstwa w kosztowny sprzęt specjalistyczny. Protestujemy nie przeciwko wspomaganiu plantatorów przez państwo, ale sposobowi, w jaki się to robi. Z kasy państwowej dopłacano do skupu tytoniu po 2,30 zł za kilogram. W sumie w ubiegłym roku poszło na to 60 mln zł. Te pieniądze dostaliśmy my, producenci papierosów. Dla nas jest to suma naprawdę nieznacząca. Z samych podatków płaconych przez Reemtsma Polska w ub.r. wpłynęło do budżetu ponad 1,75 mld zł, a od momentu prywatyzacji, czyli od 1996 r. nasza firma wniosła do fiskusa ponad 10 mld zł.
– W niczym to jednak nie zmienia faktu, że rząd wprowadził dopłaty, by koncerny tytoniowe chciały skupować polski tytoń. A robią to coraz mniej chętnie. Ze statystyk wynika, że ilość uprawianego i sprzedawanego tytoniu w Polsce systematycznie spada. W latach 1995-1999 dostarczano około 40 tys. ton tytoniu. W 1999 r. było to nawet 41 tys. A potem ilość skupowanego tytoniu spadała o 10 tys. ton rocznie – do 21 tys. kupionych w 2001 r. Wydaje się, że sumy wydawane przez państwo są realną pomocą dla plantatorów.
– Jesteśmy przekonani, że takie wydawanie pieniędzy mija się z celem. Przy spadku sprzedaży nie możemy w nieskończoność skupować tytoniu i chować go w magazynach. To są zamrożone pieniądze. Poza tym tytoniu nie można też przechowywać zbyt długo.
– Czy wobec tego, że macie już dość zapasów, Reemtsma weźmie udział w tegorocznym skupie?
– Tak, ale jedynie wtedy, jeśli nie będzie dopłat dla producentów do krajowego skupu oraz nie zostanie podniesione cło na tytoń importowany.

– Więc chce pan kupować tytoń po 14 zł, a nie po 12 z groszami?
– Wiem, że to, co mówię, jest niepopularne w świecie przemysłu tytoniowego. Ale takie kierowanie strumienia dopłat jest błędem i – naszym zdaniem – koniecznie trzeba przerwać to błędne koło. Dotychczasowe działania w żaden sposób nie rozwiązują problemu plantatorów, odsuwają go jedynie w czasie.
– Polski tytoń w papierosie to dla jego producentów tylko konieczność. Nie chcecie go, bo jest zły. Ale czy nie mógłby być lepszy?
– Polski tytoń nie jest zły, wręcz przeciwnie, jest coraz lepszy. Wspomniałem już, że ponad 40% tytoniu, jaki zużywamy, to tytoń krajowy, głównie z regionu grudziądzkiego. Stanowi on bazę dla kilku naszych marek takich jak Poznańskie czy Zawisza. Pamiętajmy jednak, że Polska jest najbardziej na północ wysuniętym obszarem uprawy tytoniu, rośliny wymagającej dużego nasłonecznienia. Dlatego nigdy nie dogonimy pod względem jakości tytoniu uprawianego w krajach znacznie cieplejszych jak Zimbabwe czy Brazylia. Z drugiej strony, przez ostatnie lata – też do tego się przyczyniliśmy – całkowicie zmieniła się struktura upraw w Polsce. Tytoniu ciężkiego, zawierającego dużo substancji smolistych jak odmiana „Puławski”, już nie uprawia się zupełnie. Uprawa tytoniu „Skroniowski” spadła dwudziestokrotnie, a pewnie wkrótce i on zniknie z polskich plantacji. Ponad 96% upraw to szlachetne gatunki jak „Virginia” i „Burley”. Gdyby był tańszy – mógłby znaleźć nabywców poza granicami kraju. Tu właśnie potrzebne będą pieniądze.
– Z budżetu?
– Proponujemy, aby państwo zamiast dofinansowywać skup tytoniu przez wytwórców papierosów, dopłacało do jego eksportu. Takie rozwiązanie winno satysfakcjonować plantatorów. Skoro przemysł tytoniowy i tak nie jest w stanie skupić całego tytoniu wyprodukowanego w Polsce, trzeba szukać alternatywnych rozwiązań. Tym bardziej że w ramach negocjacji z Unią Europejską wkrótce będą ustalane dla Polski limity na produkcję tego surowca.
– Na to rozwiązanie jeszcze nikt nie wpadł. Za to słyszy się o projektach podniesienia cła na tytoń…
– Naszym zdaniem jest to pomysł, którego efekty będą przeciwne do oczekiwanych. Słyszeliśmy zapowiedzi, że cło może zostać podniesione z obowiązujących dzisiaj 30% do ponad stu. Uzasadnia się to tym, że im droższy będzie tytoń importowany, tym więcej w papierosach będzie tytoniu polskiego.
– Czy to jest niemożliwe?
– Absolutnie nie. Jesteśmy producentem wyrobów o najwyższej jakości i nie będziemy zmieniać receptury naszych papierosów i ich smaku, które powodują, że konsument sięga po tę, a nie inną markę. Jak wspomniałem jakość tytoniu zależy przecież nie tylko od rodzaju upraw, od gatunku rośliny, ale również od miejsca, w którym wyrosła. Tytonie rosnące w Polsce są – z natury – mocniejsze. Tymczasem coraz więcej palaczy kupuje papierosy lekkie. W 1999 r. papierosów typu light – lekkich – sprzedawano 38%. Dziś jest to 50% wszystkich zakupów. Wkład polskiego tytoniu w takich papierosach jest – z konieczności – mniejszy. Jeśli tytoń importowany podrożeje, droższe będą też papierosy. Cena paczki skoczy znowu o 50 gr. Zostaną – być może już teraz – przekroczone możliwości rynku. A w efekcie – znów wzrośnie przemyt.
– Mrówki będą musiały więcej się nabiegać!
– Proszę w to nie wierzyć. Mali przemytnicy oczywiście robią swoje, ale główny przemyt idzie wielkimi ciężarówkami, od razu w milionach sztuk. Na tym można zarobić duże pieniądze, więc do roboty wzięły się grube ryby światka podziemnego. Utrwalenie tego typu sytuacji niesie jeszcze jedno – bardzo poważne – niebezpieczeństwo. Jeśli ma się dobry kanał przemytu, to dlaczego mają nim płynąć tylko papierosy, a nie na przykład niosące znacznie większe zyski narkotyki.
– Czy może dojść do sytuacji, że Reemtsma wycofa się z Polski?
– W żadnym wypadku. Zawsze Polska była dla nas wspaniałym i bardzo ważnym rynkiem. Tu widzimy naszą przyszłość i tu chcemy się rozwijać.
– Reemtsma pojawiła się w Polsce w 1996 r.
– Już w roku 1991 Wytwórnia Wyrobów Tytoniowych w Poznaniu podpisała umowę o współpracy z Reemtsmą, a zakłady państwowe zaczęły produkować licencyjne marki West, West Lights, Ernte 23 i R6. Po pięciu latach – w lutym 1996 r. – kupiliśmy pakiet większościowy akcji wytwórni poznańskiej. I rzeczywiście, od tego momentu jesteśmy stałą i znaczącą częścią polskiego przemysłu tytoniowego. Wybudowaliśmy – od podstaw – nowoczesną fabrykę papierosów w Jankowicach pod Poznaniem. Ogółem Reemtsma zainwestowała w Polsce ponad 500 mln dol. USA. To znaczy, że jesteśmy tu już na dobre. Nikt, kto ma zamiar wycofania się, nie wkłada takich pieniędzy w organizację produkcji, inwestycje w rynek i rozwój pracowników. Nasza podpoznańska fabryka jest jednym z najnowocześniejszych zakładów tego typu w Europie. Reemtsma jest czwartym światowym koncernem tytoniowym. A w Polsce mamy ponad 10% naszej produkcji. Zatrudniamy około 800 osób. Dbamy o jakość produkcji i o ludzi, którzy u nas pracują. To jest sposób postępowania Reemtsmy we wszystkich krajach, w których działamy.

 

Wydanie: 05/2002, 2002

Kategorie: Gospodarka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy