Chłopaki z pryszczami

Chłopaki z pryszczami

Wykorzystaliśmy pewną lukę w polskiej twórczości rockowych liryków i zaczęliśmy śpiewać przygnębiające teksty

– Dlaczego macie takie smutne teksty?
– Przemek Myszor: Kiedyś wszyscy chcieli wiedzieć, dlaczego nazywamy się Myslovitz oraz kim była Peggy Brown. A dzisiaj wszyscy pytają, dlaczego mamy przygnębiające teksty. Jak się zastanowisz nad jakimkolwiek z tekstów, zobaczysz, że traktuje on o zwyczajnych, codziennych sytuacjach. Natomiast my rzeczywiście ustawiamy się, pisząc w sytuacji takiego „lekkiego dołka”. Ale czy one są takie przygnębiające?
– Artur Rojek: Wykorzystaliśmy pewną lukę w polskiej twórczości rockowych liryków i zaczęliśmy śpiewać przygnębiające teksty. To żart, a tak naprawdę wcale nie uważamy, że są przygnębiające.
– Wojtek Powaga: Potrafimy napisać dużo smutniej. Były takie plany, żeby napisać jeszcze straszniej – o molestowaniu seksualnym dzieci.
– „Bierz życie jakim jest, na drugie nie masz szans”? Czy wasze przygnębienie nie jest odbiciem naszej polskiej mentalności?
– WP: To właśnie miało być światełko w tunelu, forma motywacji. Część naszych fanów uznała, że ta piosenka jest zbyt banalna. Jak Myslovitz mógł nagrać tak banalną piosenkę? – pytali. Z drugiej strony, mieliśmy oddźwięki niezmiernie pozytywne – i totalnie dla nas szokujące. Odezwała się osoba chora na raka, na chemioterapii, i powiedziała, że ta piosenka trzyma ją przy życiu. Tak więc nie można powiedzieć, że one tylko przygnębiają.
– Kiedyś powiedzieliście, że muzyka musi być z pryszczami. Ale pryszcze się zwykle maskuje. Czy wy stosujecie coś na wzór muzycznej „zasady dogmy”?
– AR: Przecież nie wszyscy upiększają. My jesteśmy naturalistami.
– PM: Wystarczy zobaczyć zdjęcie na wkładce płyty – jak my tam wyglądamy? Ja mam czerwone plamy na twarzy i dziesięć podbródków.
– AR: Film „Przełamując fale” podobał mi się nie ze względu na sposób nakręcenia, w pierwszym momencie wkurzało mnie nawet, że obraz tak się trzęsie. To sama historia była piękna, ale można ją było opowiedzieć i sfilmować w zupełnie dowolny sposób. Z dogmą – czy ja wiem, czy sami twórcy są tym zasadom do końca wierni?
– WP: Wszystkie zasady, jeśli spróbujesz się ich trzymać zbyt kurczowo – a był taki etap w czasopismach filmowych, gdy oceniano, że ten film jest bardziej a la dogma, a ten mniej – mają najmniejsze znaczenie. Tak samo w muzyce. Chodzi o to, żeby przeżyć jakieś intymne emocje, a zasady to sztywny schemat, w który się wtłaczasz. A jeśli jest sztywny, to jest zły.
– Co lubicie w popkulturze?
– WP: Internet, gry komputerowe.
– PM: Bary szybkiej obsługi. Komiksy.
– AR: Ja bardzo lubię fishburgera.
– PM: Popkultura jest fajna. Oczywiście, trzeba wiedzieć, że jest to papka, którą się żywimy, ale gdyby jej nie było, nie byłoby także kultury wysokiej, ponieważ nie można byłoby ich odróżnić. To jest codzienność – szeroko pojęta. Z drugiej strony, nie lubimy w niej tego, że hołduje tzw. gustom najniższym i to one stanowią mianownik. To denerwujące dla nas, którzy jesteśmy jej częścią. Nie znaczy to, że uważamy się za wielkich artystów. Mamy w końcu inne teksty i to nas odróżnia, ale jednak trzeba się gdzieś wcisnąć pomiędzy MTV, Radio Zet, RMF czy Trójkę, plakaty na ulicach i zdjęcia w gazetach. Ostatnio przewala się po kraju dyskusja, że zaczyna coraz bardziej liczyć się nie to, co reprezentujesz sobą jako artysta, wykonawca, ale to, czy ojciec ci umarł w łóżku, czy może jednak przejechał go tir? Czy zrobisz sobie zdjęcia na cmentarzu, czy w knajpie? Ktoś cię zgwałcił, czy tylko sobie zwichnąłeś palec? Jednym słowem, czy masz co sprzedać. To nie jest dobre, ale ludzi niestety interesują takie rzeczy.
– Wyobrażasz sobie sytuację lub sumę, dla której zdecydowałbyś się na takie wyznania?
– PM: Na pewno wyobrażamy sobie sytuację, że tak mogłoby być, ale czy byśmy się zgodzili? Pewnie nie, aczkolwiek to nie tylko kwestia kasy – także tego, w jakim stanie psychicznym się znajdujesz. Może, jeśli akurat potrzebujesz się wywnętrzyć… nie chcę oceniać.
– Taki wywiad poprawiający humor? Wam wywiady poprawiają humor?
– AR: Czasami. Zdarzają się takie, po których wychodzimy zadziwieni, że nie byliśmy świadomi, że o takich ważnych rzeczach udało nam się płytę napisać.
– WP: Ostatnio rozmawialiśmy z dziewczyną, która pisze pracę dyplomową o naszych tekstach. Byłem zaskoczony, że ludzie tak głęboko te teksty analizują.
– Wracając jeszcze do waszych tekstów, czy polscy mężczyźni są aż tacy zagubieni jak ci, o których śpiewacie?
– AR: Każdy człowiek ma w sobie taką część, która się kojarzy ze strachem. Nie ma ludzi, którzy żyją bez lęku. To nie znaczy, że na co dzień przemykają się pod ścianami, ale gdzieś w środku każdy z nas ma coś takiego. My o tym mówimy także po to, żeby ten lęk „oswajał się”. Większość nie mówi, bo się wstydzi. Wstydzą się, że się boją, wstydzą się, że… się wstydzą. A to nie są rzeczy, które powinny być ukrywane, o tym trzeba normalnie mówić. Stąd hasło „muzyka z pryszczami”. Cały tzw. mainstream zawsze ukrywa wszystko, co nieładne. Komercyjnie to trzeba z uśmiechem na twarzy i z przyjemnością dla ucha. Kiedy pokazujesz innym tę stronę świata, o której zwykle się nie śpiewa, zaczyna to być frustrujące dla ludzi. Bo ludzie nie lubią mówić o rzeczach niemiłych.
– WP: Łatwiej napisać tekst: „Nie ma we mnie nic, nic nie jestem wart”, niż powiedzieć to prywatnie w grupie ludzi: „Wiecie, nie ma we mnie nic”. Dużo łatwiej jest powiedzieć o tym ludziom właśnie w ten sposób, chowając się za słowami napisanymi przez kogoś innego.
– PM: Od takiego wyznania zawsze możesz się zdystansować, ale jeśli sam to powiesz, najwyżej usłyszysz: „Oj, przestań”. A ty próbujesz powiedzieć komuś, że masz w sobie jakiś lęk. Nie widać go na co dzień, ale ty wiesz, że on jest.
– WP: A poza tym faceci są słabi. Światem rządzą kobiety. A oni robią wszystko tylko po to, żeby się im podobać: grają na gitarach, robią zdjęcia, malują…
– PM: No właśnie, zawsze się wydaje, że kobieta taka niby delikatna, a mężczyzna to głowa rodziny, a często bywa na odwrót. Nie tak jak w kawałach, że kobieta bierze nudelkulę (wałek – przyp. autorki) i wali faceta po głowie, tylko poprzez skomplikowane relacje i zależności psychologiczne pomiędzy mężczyzną a kobietą. Mimo że wydawałoby się na odwrót, to zwykle kobieta – poprzez swoją biologię, macierzyństwo i tak dalej – jest bliżej życia, bliżej rzeczy konkretnych, a mężczyzna często myśli w kategoriach: mecz, piwko, polatać sobie… Mnie to się wydaje, że kobiety totalnie trzęsą światem i dlatego fakt nierówności społecznej kobiet mnie szokuje. No bo jak to może być? Tak naprawdę baby rządzą światem, a nierówność społeczna wciąż jest. Nie kumam tego! Feministki chyba też nie, bo ciągle słychać pytanie, jak to jest, że my musimy cierpieć i rodzić, wychowywać, to ciężka praca za darmo. Mają rację, więc dlaczego im się to nie udaje?
– I dlaczego?
– PM: Wydaje mi się, że kobiety jako grupa się nie trzymają, że są podzielone. Z jednej strony, jest ruch kobiet, a z drugiej – ruch odśrodkowy. Czasem w Polsce wygląda to tak, jakby kobiety walczyły z kobietami. Jedne walczą o równouprawnienie, a drugie krzyczą: „My jesteśmy Matki-Polki, nasze miejsce jest tylko przy dzieciach!”. Mężczyźni, wydaje się, że są podzieleni, ale ci to się trzymają. Kobieta zawsze jedna na drugą spojrzy – „O, a tamta ma ładniejszą torebkę”, i od takiej małej rzeczy się zaczyna…
– A jeden facet spojrzy na drugiego „O, ale on ma samochód”…
– PM: No tak, ale oni pójdą na piwko i po wszystkim. Z kobietami nigdy tak nie będzie, ta zadra pozostanie. Mogę nie mieć racji w tej chwili, przyznaję się, można się ze mną nie zgadzać.
– Lubicie feministki?
– PM: Ja lubię i zgadzam się z nimi, tylko zawsze mi się wydaje, że walą bezpośrednio do mnie. To mnie boli, bo feministki nie mówią: „Ten pan z tego ministerstwa jest skurczybykiem”, tylko patrzą na ciebie i wbijają szpile: „Wy, faceci!”.
– AR: Moja dziewczyna i ich żony uważają się za feministki i sympatyzują z nimi
– WP: No i jest odpowiedź, dlaczego tworzymy takie smutne teksty. Jesteśmy zgnębieni.
– Właśnie wróciliście z zagranicy. Wakacje czy praca?
– AR: Byliśmy na wakacjach i zagraliśmy siedem koncertów w ciągu 11 dni. Było to dosyć wyczerpujące, pierwsze koncerty, na których śpiewałem po angielsku, po raz pierwszy od jakichś siedmiu lat występowaliśmy nie jako gwiazdy, tylko zespół, którego nikt nie zna. Zawsze się staramy, ale tutaj musieliśmy się wyjątkowo pokazać. Ale publiczność odbierała nas bardzo dobrze.
– WP: Może myśleli, że to już Simple Minds, bo często nie było nas na plakatach (śmiech).
– PM: Traktowali nas nie jak to zwykle traktuje się grupę poprzedzającą. Publiczność nie uciekała, tylko traktowała nas jak normalną część koncertu. Gdyby nie to, że to była trasa Simple Minds, kilka razy gralibyśmy na bis.
– Nie boicie się, że za granicą nie uda wam się wyjść poza rolę zespołu „na rozgrzewkę”?
– PM: na razie nikt nas tam jeszcze nie zna.
– AR: To, czy będziemy tylko suportem, dopiero się okaże. Może za jakiś czas zaczniemy grać koncerty indywidualne? Czas pokaże. Każdy zespół, który chce zaistnieć za granicą, musi przejść pewną drogę. My zrobiliśmy pierwszy krok.
– Znana jest historia tego, jak Maciek Pilarczyk, wasz menedżer, zapukał do drzwi Horovitza i po prostu zaproponował mu zaprojektowanie okładki do płyty. Macie na oku następne osoby do namówienia?
– PM: W lipcu zagramy dwa koncerty w Dublinie i w Glasgow z Iggi Popem. Chcemy go namówić, żeby zaśpiewał po angielsku piosenkę „To nie był film”.


Zespół Myslovitz powstał w 1992 r. w Mysłowicach jako The Freshmen. Na przełomie kwietnia i maja zakwalifikowali się na przegląd Garaż ’94 w Częstochowie. Zajęli tam drugie miejsce, a nagrodą była sesja nagraniowa w studiu muzycznym Radia Łódź. W grudniu 1994 r. zakwalifikowali się na prestiżową wówczas Mokotowską Jesień Muzyczną, którą wygrali. W swojej historii grupa otrzymała wiele nagród, m.in. przez czytelników miesięcznika „Tylko Rock” zostali uznani za „nadzieję roku”, dostali także nominację do Fryderyka za debiut roku, a także nagrodę RMF FM oraz Paszport „Polityki” za teksty do swojej ostatniej płyty pt. „Miłość w czasach popkultury”. Obecnie zespół wydał kolejną płytę – „Korova Milky Bar” – i powrócił ze swojej pierwszej trasy zagranicznej, gdzie występował jako suport przed zespołem Simple Minds, a już w lipcu planuje następne koncerty zagraniczne.
Aktualny skład zespołu: Artur Rojek, Wojtek Powaga, Przemek Myszor oraz Jacek i Wojtek Kuderscy.

 

 

Wydanie: 2002, 25/2002

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy