Churchill: „Chcecie za dużo”

Churchill: „Chcecie za dużo”

Gdyby nie Stalin, polska granica zachodnia przebiegałaby inaczej

W trakcie rozmów na temat powojennego ładu w Europie mało która kwestia budziła takie kontrowersje jak kształt nowej Polski. Do ostatniej chwili ważyły się losy jej granicy zachodniej. Powołany we wrześniu 1939 r. polski rząd na uchodźstwie od początku miał ograniczone pole manewru. Jego pozycja wśród zachodnich sojuszników uległa dalszemu pogorszeniu wraz z atakiem Niemiec na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. oraz przystąpieniem do obozu aliantów Stanów Zjednoczonych w grudniu tego samego roku. O ile wcześniej emigracyjne władze były traktowane przez Wielką Brytanię i Francję jako drugorzędny partner, z którym jednak w pewien sposób należało się liczyć, o tyle od tej pory postępował proces ich marginalizacji. O ustaleniach konferencji w Teheranie i Jałcie rząd na uchodźstwie nie został nawet formalnie powiadomiony. Ostatecznie 5 lipca 1945 r. USA i Wielka Brytania poinformowały „polski Londyn” o wycofaniu swojego dyplomatycznego uznania i nawiązaniu stosunków z Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej z Edwardem Osóbką-Morawskim na czele.

Utworzenie TRJN i jego uznanie przez mocarstwa zachodnie nadało Polsce pewną podmiotowość na arenie międzynarodowej w krytycznym dla jej przyszłości momencie. Zaczynała się właśnie konferencja w Poczdamie, w czasie której miały zapaść najważniejsze decyzje dotyczące powojennego ładu. Spodziewano się, że jedną z najczęściej dyskutowanych kwestii będzie kształt polskiej granicy zachodniej. Granica wschodnia została bowiem już dawno wyznaczona przez ZSRR i nie podlegała negocjacjom.

Pertraktacje ze Stalinem

Dla polskich komunistów było jasne, że Stalin będzie miał decydujące zdanie także w kwestii granicy zachodniej. Już w styczniu 1944 r. utworzona przez Polską Partię Robotniczą Krajowa Rada Narodowa ogłosiła, że będzie dążyła do „przywrócenia Polsce wszystkich ziem polskich na zachodzie i północy, które zostały przemocą zgermanizowane”. Mniej więcej w tym samym czasie na Kremlu odbyło się spotkanie Stalina z przedstawicielami Związku Patriotów Polskich z Wandą Wasilewską i gen. Zygmuntem Berlingiem na czele. Ten ostatni tak je opisał w swoim pamiętniku: „Przeprosiwszy obecnych, Stalin opuścił na kilka chwil zebranych, wyszedł z sali i za chwilę wrócił z dużą, rozwiniętą mapą – widocznie zdjętą ze ściany – i rozłożył ją na stole. Stalin pochylił się nad nią i przyniesionym z nią razem czerwonym ołówkiem nakreślił na niej historyczną linię. Rozpoczynała się w Dziwnowie, u ujścia do Bałtyku wschodniego dopływu Odry, tym dopływem granica biegła wzdłuż wschodniego brzegu wyspy Wolin do Zalewu Szczecińskiego, dalej jego środkiem na południe, do Szczecina, a stamtąd w górę Odry do ujścia Nysy Łużyckiej i dalej w górę rzeki, w kierunku dawnej, przedwojennej granicy niemiecko-czechosłowackiej”.

Dalej Berling wspomina, że zainteresował Stalina sprawą Świnoujścia. Zdaniem generała nieuwzględnienie tego miasta w granicach Polski pozbawiłoby ją wyjścia na pełne morze, co mogło doprowadzić do podobnych problemów, jak z Wolnym Miastem Gdańskiem w okresie międzywojennym. Zgadzając się z argumentacją Berlinga, Stalin „podszedł do swego biurka i przyniósł linijkę. Przyłożył ją jednym końcem tuż na zachód od Świnoujścia, a drugim – na południe od Szczecina, tym samym ołówkiem połączył te dwa punkty czerwoną linią prostą”. Kiedy jednak dyskusja zeszła na granicę wschodnią, gospodarz nie był już tak otwarty na polskie propozycje. Co prawda dopuszczał możliwość niewielkich zmian, lecz podkreślał zarazem, że musi zostać „naprawiona krzywda, jaką narzucony Związkowi Radzieckiemu traktat ryski w 1921 r. wyrządził Ukraińcom i Białorusinom”.

Porozumienie z ZSRR w sprawie granic

Wraz z powołaniem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego rozmowy na temat granic nabrały tempa. Pod koniec lipca 1944 r. doszło do kolejnego spotkania na szczycie, podczas którego Stalin zgodził się na korektę w rejonie Suwalszczyzny i Augustowa – tym razem kosztem Litwy. W dalszym ciągu polska delegacja domagała się pewnych zmian na zachodzie, zwłaszcza oparcia granicy na Nysie Łużyckej. Postulowano także przyłączenie do Polski wyspy Rugii. Stojący na czele polskiej delegacji Edward Osóbka-Morawski wspominał: „Na Rugię to Stalin odpowiedział, że chyba możemy ją zdobyć po III wojnie światowej, bo teraz jest to niemożliwe. Ale argumenty strategiczne trafiały do jego przekonania. Więc na tej mapie czerwonym kolorem sześciokątnego ołówka niebiesko-czerwonego nakreślił linię na Odrze i Nysie Łużyckiej i powiedział, że zapiszemy do protokołu, że Związek Radziecki zobowiązuje się bronić praw Polski do osiągnięcia granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej”.

Po spotkaniu, 25 lipca 1944 r., podczas obrad PKWN podsumowano kwestię granic. W protokole zapisano: „Obywatele Morawski, Witos, Grubecki, Drobner, Rola, Minc, którzy pertraktowali w sprawie granic, zgodnie stwierdzili, że to, co osiągnięto, było maksimum tego, co można było osiągnąć. Dalsze żądania mogły grozić w ogóle zerwaniem rokowań”. Dwa dni później zostało podpisane porozumienie w sprawie granic z ZSRR. Pierwsze trzy punkty dokumentu dotyczyły granicy polsko-radzieckiej, która – poza pewnymi korektami – miała opierać się na tzw. linii Curzona. Zgodnie z artykułem drugim „północna część terytorium Prus Wschodnich wraz z miastem portem Koenigsberg odchodzi do Związku Radzieckiego, a pozostała część Prus Wschodnich oraz obwód gdański z miastem i portem Gdańsk odchodzi do Polski”.

Granicy zachodniej dotyczył punkt czwarty porozumienia, który głosił: „Rząd ZSRR uznał również, że granica między Polską a Niemcami winna być ustalona wzdłuż linii na zachód od Świnoujścia do rzeki Odry, pozostawiając miasto Szczecin po stronie polskiej, dalej w górę rzeki Odry do ujścia rzeki Nysy, a stąd rzeką Nysą do czechosłowackiej granicy. Rząd radziecki przyjmuje na siebie zobowiązanie przy ustalaniu granicy państwowej między Polską a Niemcami popierać żądanie ustalenia granicy według wymienionej wyżej linii”.

Kwestię granicy wschodniej można było zatem uważać za zamkniętą na długo przed zakończeniem działań wojennych. Warto jednak zauważyć, że w sprawie granicy zachodniej Polacy z KRN, a następnie PKWN mieli pewne pole manewru. Z pewnością byli też bardziej zaangażowani w proces wyznaczania przyszłego kształtu państwa polskiego niż władze emigracyjne, których przecież nie informowano o ustaleniach w Teheranie i Jałcie. Sytuacji nie poprawiał fakt, że jeszcze w grudniu 1944 r. Tomasz Arciszewski, stojący na czele emigracyjnego rządu – wciąż formalnie uznawanego przez zachodnie mocarstwa – stwierdził, że „nie chcemy rozszerzać naszej granicy na zachód, tak aby wchłonąć osiem do dziesięciu milionów Niemców. Nie chcemy Wrocławia i Szczecina”.

Przed Poczdamem

„Chcę współpracować ze Stanami Zjednoczonymi w czasie pokoju, tak jak współpracowaliśmy w czasie wojny, ale współpraca w czasie pokoju będzie zapewne o wiele trudniejsza”, usłyszał Harry Truman od Stalina podczas pierwszego spotkania w Poczdamie. Wkrótce amerykański prezydent przekonał się o prawdziwości słów radzieckiego przywódcy w odniesieniu do kwestii granicy polsko-niemieckiej. Po kilku nieudanych próbach wyjścia z impasu Truman żalił się w liście do żony: „W sprawie Polski, jej granicy zachodniej i reparacji wojennych, nie osiągnęliśmy do tej pory porozumienia. Rosja i Polska zgodziły się co do przebiegu granicy na Odrze i Nysie Zachodniej aż do granicy czechosłowackiej, nie pytając nas w ogóle o zgodę. Nie podoba mi się to”.

Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji, 10 lipca 1945 r. władze polskie wystosowały do USA, ZSRR i Wielkiej Brytanii memoriał „Postulaty Polski w sprawie granicy zachodniej”. Odwołując się do ustaleń konferencji jałtańskiej, przypomniano, że trzy mocarstwa ustaliły kształt polskiej granicy wschodniej wzdłuż linii Curzona, w związku z tym rekompensata terytorialna powinna odbyć się kosztem Niemiec. „Polska przez cały czas wojny stała niezmiennie po stronie Sprzymierzonych, a stale i konsekwentnie przeciw Niemcom, odrzucając stanowczo wszelkie propozycje i sugestie współpracy z Niemcami. Polacy, walcząc ofiarnie na wielu frontach w kraju i za granicą, przyczynili się w miarę swych sił do zwycięstwa Sprzymierzonych. Z tych powodów winna Polska otrzymać zadośćuczynienie moralne i materialne, odpowiednio do swych potrzeb demograficznych i gospodarczych”.

Memorandum jasno stwierdzało, że „Polska pragnie ustalenia swej zachodniej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej łącznie ze Szczecinem”. Jak argumentowano, przyłączenie ziem niemieckich było konieczne do zachowania „faktycznej prężności narodu polskiego”. Co więcej, nawet z nowymi nabytkami terytorium państwa byłoby o 22% mniejsze od przedwojennego, w związku z czym „roszczenia Polski są więc umiarkowane”. Do dokumentu dołączono pięć załączników, w tym analizę potrzeb demograficznych oraz rys historyczny, wskazujący na związki postulowanych ziem z Polską.

Spóźniona polska delegacja u Trumana

Warszawa została bezpośrednio włączona do rozmów tydzień po rozpoczęciu konferencji. W imieniu zwycięskich mocarstw 23 lipca 1945 r. „dwóch lub trzech przedstawicieli” polskiego rządu oficjalnie zaprosił prezydent Truman. W natychmiastowej odpowiedzi Warszawa zapowiedziała przyjazd trzech delegatów: premiera Osóbki-Morawskiego, wicepremiera Stanisława Mikołajczyka oraz ministra spraw zagranicznych Wincentego Rzymowskiego. Do rządowej reprezentacji miał także dołączyć Bolesław Bierut, sprawujący funkcję głowy państwa. Ostatecznie polska delegacja rozrosła się do kilkunastu osób. W Poczdamie zjawili się zatem m.in. wicepremier Władysław Gomułka, wiceprezydent Krajowej Rady Narodowej Stanisław Grabski, minister obrony narodowej gen. Michał Rola-Żymierski, wiceminister spraw zagranicznych Zygmunt Modzelewski oraz minister pracy i opieki społecznej Jan Stańczyk.

Do spotkania Trumana z polską delegacją doszło 24 lipca 1945 r. w poczdamskiej dzielnicy Babelsberg. Trwało ono zaledwie kwadrans i trudno uznać je za udane. Amerykańskiego prezydenta zirytował fakt, że w wyniku przeciągającego się spotkania Polaków z Churchillem przybyli oni z 15-minutowym opóźnieniem. Chcąc okazać gościom niezadowolenie, pozwolił krótko wypowiedzieć się jedynie Bierutowi, po czym sam zabrał głos. W odpowiedzi na słowa polskiego prezydenta o konieczności wyznaczenia zachodniej granicy wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej Truman podkreślił, że dobro Polski leży mu na sercu i zrobi wszystko, aby sprawiedliwości stało się zadość. Nie mógł jednak zaakceptować polsko-radzieckich ustaleń w sprawie granicy, które podjęto bez akceptacji zachodnich sojuszników.

Zdaniem amerykańskiego prezydenta wszelkie konkrety dotyczące powojennego kształtu granic w Europie powinny zostać odłożone do czasu zwołania konferencji pokojowej. Ostrzegał, że dążenie do szybszego uregulowania tej sprawy stanie się „źródłem nieporozumienia” między Polską a mocarstwami zachodnimi, co utrudni utrzymanie przyjacielskich relacji. „Przecież chodzi o terytorium Niemiec”, wtrącił Bierut, przypominając, które państwo było odpowiedzialne za wybuch wojny. Do tych słów Truman nie ustosunkował się wprost. Zauważył jedynie, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami za okupację całego terytorium Niemiec odpowiadały cztery państwa. „Nie chcę, aby uczestniczyło w tym jeszcze jedno państwo”, podkreślał zirytowany.

Truman radził, aby Polska wzięła przykład z Francji. Francuzi – tłumaczył – zapewne zechcą przyłączyć Zagłębie Ruhry i Nadrenię, ale nikt w Paryżu nie domaga się już teraz zaanektowania części zachodniego terytorium Niemiec. Trzeba zatem cierpliwie czekać na przedyskutowanie tej sprawy przez mocarstwa i ich zgodną decyzję. „Rozumiem to spojrzenie od strony formalnej, ale co zrobić z masą bezdomnych, których przesiedlono na nowe tereny, a które – wszyscy się przecież zgodzili – stanowią rekompensatę za utracone ziemie na Wschodzie?”,  pytał Bierut. Dodawał, że dotyczy to 4 mln mieszkańców Kresów oraz 3 mln Polaków przebywających obecnie w Niemczech i Europie Zachodniej. Truman pozostał jednak niewzruszony. Powtórzył, że sprawa granic będzie przedmiotem konferencji pokojowej i nie zgadza się na jej załatwienie w Poczdamie.

Następnego dnia, 25 lipca, równo o godz. 10 rano Bierut po raz drugi spotkał się z Churchillem. Brytyjski premier nie był w najlepszym nastroju, na czym – jak pisał w swoich pamiętnikach – zaważył sen z poprzedniej nocy, w którym zobaczył siebie martwego. Lepiej jednak potrafił ukryć swoje emocje niż Truman. „Dotychczas znajdowaliśmy się po przeciwnych stronach, ale cieszę się, że w końcu udało nam się nam porozumieć [w kwestii utworzenia tymczasowego rządu – przyp. aut.]”, zaczął Churchill. Następnie zapytał swojego gościa, czy planuje przekształcić Polskę na radziecką modłę. W odpowiedzi Bierut stwierdził, że Polska i ZSRR mają różne tradycje, dlatego też jej rozwój będzie się opierał na zachodnich wzorcach demokratycznych. Wracając do sprawy granicy, Churchill zapowiedział, że był gotowy poprzeć proponowaną linię wzdłuż Odry, choć nie w całej rozciągłości. „Chcecie za dużo. W rezultacie możemy nie dojść do porozumienia – ostrzegał Bieruta. – Razem z Amerykanami możemy upierać się przy swoich rozwiązaniach, Rosjanie przy swoich. Taka postawa będzie rodziła poważne konsekwencje”.

28 lipca 1945 r. polska delegacja przekazała trzem mocarstwom kolejny memoriał dotyczący granicy zachodniej. Składał się na niego list prof. Stanisława Grabskiego oraz trzy załączniki: „Powody obsadzenia terenów nad Odrą i Nysą Łużycką przez Polskę”, „Porównanie wartości gospodarczej terenów odstąpionych ZSRR i terenów zachodnich po Odrę i Nysę Łużycką” oraz „Potrzeby ludnościowe Polski”. Jak przekonywał Grabski, „żeby Polska nie stała się uciążliwym klientem Związku Radzieckiego, zdanym całkowicie na jego obronę, aby była jego cennym sojusznikiem, jak również wielkich zachodnich demokracji, (…) musi ona uzyskać warunki znacznie szybszego, niż to było dotychczas, gospodarczego postępu, tak by najdalej po 20 latach przypadający na głowę ludności dochód jej społeczny zrównał się z dochodem społecznym Niemiec”.

Twarda geopolityka

Trudno ocenić, na ile działania polskiej delegacji podczas konferencji poczdamskiej doprowadziły do ostatecznego uznania nabytków terytorialnych na zachodzie. Nie ulega natomiast wątpliwości, że przedstawiciele władz krajowych byli jedynymi polskimi politykami, którzy w ówczesnych warunkach mogli realnie wpływać na decyzje w sprawie kształtu granicy z Niemcami. Być może racja moralna stała po stronie „polskiego Londynu”, lecz o przyszłości kraju w 1945 r. decydowała twarda geopolityka. Wśród emigracyjnych władz rozumieli to nieliczni. Jednym z wyjątków był Stanisław Mikołajczyk. Jego przystąpienie do rządu tymczasowego w Warszawie było ryzykowne i w ostatecznym rachunku zakończyło się osobistą porażką, ale w krytycznym momencie umocniło pozycję Polski na arenie międzynarodowej i w stosunku do granicy zachodniej pozwoliło zrealizować program maksimum.

W rezultacie 1 sierpnia 1945 r., w przeddzień zakończenia konferencji w Poczdamie, opublikowano komunikat: „Szefowie trzech rządów potwierdzili swój pogląd, że ostateczne ustalenie zachodniej granicy Polski powinno być odłożone do konferencji pokojowej. Szefowie trzech rządów są zgodni co do tego, że zanim nastąpi ostateczne określenie zachodniej granicy Polski, byłe niemieckie terytoria na wschód od linii biegnącej od Morza Bałtyckiego, bezpośrednio na zachód od Świnoujścia i stąd wzdłuż rzeki Odry do miejsca, gdzie wpada zachodnia Nysa, i wzdłuż zachodniej Nysy do granicy czechosłowackiej, łącznie z tą częścią Prus Wschodnich, która zgodnie z porozumieniem osiągniętym na niniejszej konferencji, nie została oddana pod administrację ZSRR, i włączając obszar byłego Wolnego Miasta Gdańska, powinny znajdować się pod zarządem państwa polskiego i pod tym względem nie powinny być uważane za część radzieckiej strefy okupacyjnej Niemiec”.

Kwestia polskiej granicy zachodniej była podnoszona na arenie międzynarodowej jeszcze wielokrotnie, jednak nikt nie mógł już podważyć jej kształtu wypracowanego w Poczdamie. Przy udziale polskiej delegacji.

Fot. domena publiczna

Wydanie: 2020, 26/2020

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Mirosław M. Mączka
    Mirosław M. Mączka 1 lipca, 2020, 10:33

    „władze emigracyjne, których przecież nie informowano o ustaleniach w Teheranie i Jałcie.”
    .
    „Tak -ale mimo mocnych nacisków brytyjskich i osobiście ryku W. Churchilla(który najpierw proponował, potem nalegał a na końcu żądał i groził(ultimatum 48 h z listopada 1944 r.) Mikołajczyk nie poszedł na to wtedy i nie uznał Linii Curzona i fuzji z PKWN. Wiedział bowiem, że w momencie kiedy uzna Linię Curzona niezależnie czy w wersji A czy B większość ministrów i polityków rządu emigracyjnego obali go.”
    .
    „Churchill w styczniu 1944 wprost zadeklarował Mikołajczykowi i Romerowi że ani Wielka Brytania ani Stany Zjednoczone nie rozpoczną nowej wojny o wschodnie granice Polski.”

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy