Ci aferalni Krzyżacy

Ci aferalni Krzyżacy

Bracia z Domu Niemieckiego zbudowali imperium gospodarcze kosztem naiwnych zakonnic

Współcześni Krzyżacy nie tępią już krnąbrnych pogan ogniem i mieczem i nie porywają narzeczonych chwackim witeziom z Bogdańca. Za to żwawo prowadzą działalność gospodarczą i pławią się w luksusie, nie przejmując się ideałami chrześcijaństwa. Ostatnio wokół braci zapachniało skandalem.
Założony w XII wieku rycerski Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie istnieje i działa do dziś. Jego członkowie zwani są w Polsce Krzyżakami. Zakon skupia na całym świecie 90 kapłanów i 250 sióstr. Wszyscy oni zobowiązali się uroczyście do życia w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie. Dotrzymanie przynajmniej trzeciego z tych ślubów sprawia niektórym z braci ogromne kłopoty.
Jak pisze hamburski tygodnik “Der Spiegel”, przykładem może być 51-letni ojciec Gottfried Keindl, przeor niemieckiej prowincji zakonu. Duchowny ten wyspecjalizował się w przejmowaniu od naiwnych zakonnic prowadzonych przez nie szpitali, domów opieki i innych instytucji charytatywnych. Przedsiębiorczy Krzyżak zamienia następnie te chrześcijańskie obiekty na czysto komercyjne przedsiębiorstwa, których głównym zadaniem jest zwiększanie dochodów zakonu, a zwłaszcza przełożonych jego niemieckiej prowincji.
Na początku lat 90. ojciec Keindl założył spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością Deutsch-Ordens Hospitalwerk (Dzieło Szpitalne Zakonu Niemieckiego, DOH). Kapitału startowego w wysokości 250 tysięcy marek dostarczył Hans-Joachim Doerfert, wpływowy dyrektor organizacji charytatywnej Caritas w Trewirze. Doerfert

już wtedy maczał palce

w rozmaitych podejrzanych interesach, a z czasem okazał się jednym z największych aferzystów Niemiec. Dyrektor Doerfert od wielu miesięcy siedzi w więzieniu oskarżony o 70 przestępstw korupcji i nadużyć. Zdaniem prokuratury z Koblencji, Doerfert uczestniczył w spekulacjach nieruchomościami i przyjął łapówki w wysokości kilku milionów marek. W wyniku jego machinacji organizacja Caritas, klinika Rose AG i inne instytucje straciły 20 milionów marek. Krzyżacy nie pytali jednak, skąd dyrektor Caritasu ma pieniądze. Byli zachwyceni jego koncepcją wyciskania mamony z klinik i szpitali. Gotówkę wzięli, a w nagrodę wybrali Doerferta do rady nadzorczej swojej spółki.
Jej jedynym udziałowcem jest niemiecka prowincja zakonu, reprezentowana przez przeora Keindla i jego zaufanego Wernera Conrada, brata świeckiego zakonu, a wcześniej menedżera firmy Goldwell produkującej kosmetyki do włosów. Conrad otwarcie przedstawił swoje credo: “W warunkach wolnego rynku nie wystarczy tylko głoszenie Słowa Bożego z ambony”.
Na początku lat 90. obaj Krzyżacy wyruszyli na poszukiwanie najbardziej lukratywnych obiektów. Ogółem pozyskali 120 domów starców i domów opieki, klinik, szpitali i ośrodków terapii antynarkotykowej. Prawie zawsze stosowano tę samą metodę. Przeor i jego towarzysz zjawiali się w katolickiej instytucji, proponując prowadzącym ją siostrom zakonnym, zazwyczaj nielicznym już i wiekowym, kupno obiektu za niewielką kwotę. Przyrzekali przy tym solennie, że katolicki charakter szpitala czy kliniki zostanie zachowany. Kiedy jednak mieli już akt własności w ręku, reformowali instytucję według klasycznych zasad kapitalizmu. “Z chrześcijańskiego charakteru naszej instytucji prawie nic nie zostało”, żali się siostra klaryska ze szpitala św. Elżbiety w Dillingen w Szwabii. Christa, siostra zakonu misjonarskiego z Wimbern w Westfalii, z niechęcią przypomina sobie, jak sześć lat temu przed bramę szpitala Marii Panny zajechały luksusowe czarne limuzyny, wiozące zakonnych rycerzy. “Każdy z nich miał własnego kierowcę. Najpierw poszli pomodlić się razem z nami w klasztornej kaplicy. Przeor z namaszczeniem wygłosił kazanie. Potem, w biurze obok, goście wzięli się ostro do interesów”. Sędziwe siostry z ulgą oddały Krzyżakom swój szpital i przeszły w stan spoczynku.
Szczególnie cenna zdobycz wpadła w sieci zakonnych rycerzy w Kolonii. Udało im się przejąć z rąk klarysek szpital św. Franciszka, przynoszący w 1994 roku prawie 2 miliony zysku. Wartość netto tej instytucji oceniono na 25 milionów marek. Krzyżacy jednak inwestowali nie tylko w dobroczynność. Nabyli stadninę koni pod Lüneburgiem, w Düsseldorfie kupili udziały w firmie organizującej obsługę przyjęć, sprzedawali kosmetyki marki “Nativa”. W Szwajcarii zakon ma udziały w firmie Stemcup AG, produkującej implanty, zaś w Izraelu w towarzystwie Jericho Motel Company. Ogółem rycerze w białych płaszczach zatrudniają ponad 5 tysięcy pracowników.
Przeor Keindl robił interesy dzięki pomocy

600 “familiarisów”,

tj. wpływowych sympatyków, zrzeszonych w organizacji “Deutschherrenbund e.V”. Familiarisami zostawali katoliccy hierarchowie, jak generalny wikariusz Kolonii, Norbert Feldhoff, profesorowie i bankierzy. Familiarisem jest również aferzysta Doerfert, którego nawet w więzieniu zakon nie pozbawił tej godności. Protektorzy z “Deutschherrenbund” korzystają z przywileju noszenia jedwabnego czarnego płaszcza z białym krzyżem podczas uroczystości kościelnych. Najpotężniejszym z familiarisów jest premier Bawarii, Edmund Stoiber, który uznał zakon za instytucję prawa publicznego, co przyniosło Krzyżakom znaczne ulgi podatkowe. Nic dziwnego, że pod tak wysoką protekcją gospodarcze imperium zakonu prosperowało. W końcu 1998 roku wartość nieruchomości rycerzy w białych płaszczach oceniano na 524 miliony marek, do tego dochodziły 84 miliony własnego kapitału. Przełożeni niemieckiej prowincji żyli na wysokiej stopie. Kierowcy wozili ich czarnymi limuzynami, przeor i jego zaufani mieli do dyspozycji dwa samoloty. Narady organizowano w luksusowych hotelach, podczas przyjęć, jak przyznaje oficjalna gazeta zakonu, “podawano tyle potraw, że uginały się stoły”. Przeor Keindl zaofiarował znaczną kwotę na renowację przypominającej zamek siedziby najwyższego zwierzchnika zakonu, rezydującego w Wiedniu wielkiego mistrza Arnolda Othmara Wielanda.
Nieoczekiwanie jednak słodkie życie Krzyżaków dobiegło kresu. Zakonnice zorientowały się w końcu, że wielebni bracia wyprowadzają je w pole. Nie chcą więc już sprzedawać za bezcen swych obiektów rycerzom w habitach. Mniszki z Mallersdorfu nakazały nawet Krzyżakom, aby do końca roku wyprowadzili się z ich szpitala św. Jana w Landshut. Co więcej, nieudolnie prowadzone instytucje zaczęły plajtować. W 1997 roku krzyżackie imperium gospodarcze przyniosło 7 milionów marek zysku, w 1998 – już tylko 500 tysięcy. Wielebni bracia musieli sprzedać stadninę, zamknąć klinikę medycyny naturalnej w Bad Orb, sprzedać samoloty zakonu. 1 czerwca br. ustąpił ze stanowiska główny kontroler finansowy Krzyżaków, Thomas Degott. Jego następcą został Bernhard Veit z Trewiru, którego prokuratura w Koblencji oskarża o nadużycia finansowe w 33 przypadkach. Veit podobno również zagarniał fundusze organizacji Caritas, ale właśnie jego Krzyżacy uznali za najlepszego administratora swego majątku.
Pracownicy zakonu

drżą przed utratą pracy.

W oskarżycielskim piśmie zarzucają władzom niemieckiej prowincji “potajemne transferowanie własnych środków finansowych w celu uniknięcia najgorszego”. Instytucje przynoszące zyski muszą finansować słabsze krzyżackie przedsiębiorstwa, jak również płacić “za luksus centrali i jej błędne decyzje”. Zdaniem zbuntowanych pracowników zakonu, przeor i jego menedżer Conrad “utracili kontakt z realnym światem i cierpią na manię wielkości”, zaś “mały klan” nieudolnych kandydatów na rekinów gospodarczych skompromitował się doszczętnie.

Zakon Krzyżacki od 1990 roku utworzył na terenie RFN kompleks “dobroczynno-gospodarczy”, składający się z ponad 120 instytucji. Należą do nich m.in. szpitale w Kolonii, Dillingen, Wickede-Wimbern, kliniki geriatryczne w Wunsiedel i Eberndorf, klinika rehabilitacyjna Möhnesee, 60 ośrodków odwykowych, domy spokojnej starości w Akwizgranie i we Frankfurcie nad Menem, domy dla niepełnosprawych w Düsseldorfie i Michendorfie. Do tego dochodzą przedsiębiorstwa komercyjne obsługi przyjęć, sprzątania i czyszczenia oraz udziały w firmach w Szwajcarii, na Węgrzech i w Izraelu.

Wydanie: 2000, 30/2000

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy