Ciemna strona Samoobrony

Ciemna strona Samoobrony

Partia Leppera chce przechwycić lewicowy elektorat, głównie SLD

To, że SLD coraz częściej odwraca się plecami do lewicowych wyborców, stara się wykorzystać Samoobrona. Jej politycy podkreślają, że są obecnie jedyną partią o lewicowym programie. Czy uda im się przechwycić resztki SLD-owskiego elektoratu?
Samoobrona po raz pierwszy wyraźnie przeskoczyła w sondażach rządzącą koalicję SLD-UP. Poparcie dla ugrupowania Leppera deklaruje 23% Polaków. Ale Samoobrona zdobywa punkty nie tyle ze względu na jakieś szczególne posunięcia, ile bardziej z powodu rosnącego rozczarowania do SLD. Żelazny elektorat Sojuszu, niegdyś oceniany na ok. 20%, stopniał do 13%. Nie oznacza to jednak, że zmalał również lewicowy elektorat. Po prostu nie znajdując wsparcia w Sojuszu, niejako tracąc „swoją” partię, podzielił się na tych, którzy stracili zaufanie do jakiegokolwiek ugrupowania, oraz na tych, którzy przerzucili swe głosy na PO lub właśnie na Samoobronę, której przywódca przy każdej okazji podkreśla, że jest zwolennikiem państwa opiekuńczego, jawi się więc jako mąż opatrznościowy najuboższych.
– Elektorat nie dzieli się tylko ze względu na preferencje polityczne. Wielu polityków nie zdaje sobie jednak z tego sprawy. A wyborców, według najnowszych koncepcji, można podzielić na trzy części: elektorat żelazny, potencjalny oraz zagospodarowany przez inne ugrupowania. Cała zabawa w strategii marketingu politycznego polega na trafnym wyborze, na której grupie wyborców się skupić. Andrzej Lepper jest mistrzem w przejmowaniu elektoratu zajętego przez innych. Stąd przejścia do Samoobrony z PSL, częściowo z antyunijnej LPR i obecnie z SLD. Nie ma u nas zbuntowanej lewicy, a SLD zachowuje się ostatnio tak, jakby chciał przekonać do swoich racji zwolenników prawicowych i ich przechwycić. Takie umizgi są absurdalne, bo nie tylko nie prowadzą do zdobycia nowych sympatyków, ale powodują ucieczkę dotychczasowych. W przyrodzie takie rzeczy się nie zdarzają. – To tak jakby lwica zaczęła starać się o miłość królika. Wiadomo, że królik poszuka sobie królicy – podaje przykład Piotr Tymochowicz zajmujący się marketingiem politycznym.
Łatwości przechodzenia z SLD do Samoobrony sprzyja również fakt, że ta ostatnia nie słynie z dewocji religijnej (co zresztą, oprócz rodowodu, najwyraźniej odróżnia ją od LPR).
– Część wyborców SLD zwróciła się w kierunku rozwiązań liberalnych, proponowanych przez Platformę. Natomiast ta część elektoratu socjalnego mająca poczucie, że została opuszczona przez partię, która miała bronić jej interesów, skłania się teraz ku Samoobronie – przyznaje Jerzy Głuszyński, prezes Instytutu Pentor. – Samoobrona to ugrupowanie ludzi skrzywdzonych, prostych, którymi nikt się nie zajmuje. Politycy o nich zapomnieli, opuścili, a tu nagle pojawia się Andrzej Lepper, który chce ich przygarnąć – wyjaśnia.
Nadal główny trzon wyborców Samoobrony to – według badań socjologicznych – osoby słabo wykształcone, mieszkańcy wsi, małych i średnich miasteczek, w przedziale wieku 40-60 lat, czyli pokolenie PRL. Te warstwy społeczeństwa, które są przekonane, że na transformacji ustrojowej jedynie straciły. Najuboższych szczególnie może nęcić program gospodarczy Samoobrony i zapowiedzi wypłacania wszystkim bezrobotnym (nie ze swej winy) minimum socjalnego, które obecnie wynosi ok. 800 zł. Rocznie budżet państwa kosztowałoby to ok. 32 mld zł. Ale według ekspertów Samoobrony będzie to kołem napędowym gospodarki, bo przecież pieniądze te zostaną wydane nie tylko na podstawowe opłaty, ale również na ubranie, jedzenie itp. Politycy Samoobrony kuszą również obietnicami przerzucenia obciążeń podatkowych na bogatsze warstwy społeczeństwa.
– Budujemy partię o klasycznie lewicowym programie – mówi Kazimierz Zdunowski, ekspert Samoobrony.

Lepszy wizerunek

Na korzyść Samoobrony przemawia zmieniający się powoli wizerunek. Przez długi czas ugrupowanie Leppera kojarzyło się z aferami, w jakie wplątani byli lub są jej działacze. I chociaż sprawy niespłaconych kredytów, fałszerstw na listach wyborczych ciążą nadal na politykach tego ugrupowania, to jednak pod względem kalibru potknięć SLD przebił Samoobronę. – Niewiele osób patrzy już na niespłacone kredyty na 200 tys. zł. Poważne afery zostały skutecznie przypięte do SLD. Zresztą Samoobrona nie jest partią na świeczniku, której tak uważnie patrzy się na ręce i surowiej ocenia – przekonuje Jerzy Głuszyński.
Samoobronie udało się też zachować wygodny wizerunek partii, która trzyma się na uboczu sceny politycznej pełnej wyrachowanych, skorumpowanych działaczy myślących przede wszystkim o tym, jak samemu zarobić, i tracących kontakt z prawdziwymi wyborcami oraz ich problemami.
– W przypadku Samoobrony mamy do czynienia z syndromem outsidera. Jest to jedyna partia, która będąc w Sejmie, jest jednocześnie poza parlamentem. Samoobronie udało się utrwalić w społeczeństwie przekonanie o istnieniu rozgraniczenia My-Oni. Przy czym „oni” to elity polityczne, które były już u władzy i się skompromitowały. To nadaje Samoobronie charakter partii autentycznej i wiarygodnej, przynosząc rezultaty w postaci poparcia w sondażach – uważa Piotr Tymochowicz.
Od chwili wejścia do Sejmu w 2001 r. poparcie dla niej waha się od 9 do 17%. W lutym i kwietniu ub.r. Samoobrona cieszyła się zaufaniem 16 i 17%, które z kolei spadło do 10% w lipcu 2003 r.
– Samoobrona ma w miarę stały 13-17-procentowy elektorat – przyznaje politolog Marcin Palade z Polskiej Grupy Badawczej. – Ci, którzy mieli uciec z SLD do Leppera, już to zrobili. Teraz jeśli Samoobrona chce zawalczyć o nowych zwolenników, musi się zmierzyć z LPR.
Do konfrontacji dojdzie za pewne przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Oba ugrupowania mają zbliżony profil wyborczy (posługują się antyunijnymi hasłami oraz radykalnym językiem). Na niekorzyść Samoobrony może świadczyć to, że jej zwolennicy to głównie mieszkańcy wsi oraz małych i średnich miasteczek, czyli – jak przewidują socjolodzy – akurat ci, którzy wyborami do Parlamentu Europejskiego nie są raczej zainteresowani.
Ale eurosceptyczna Samoobrona najprawdopodobniej zyska zwolenników po wejściu Polski do Unii Europejskiej, kiedy rzeczywistość nie okaże się tak różowa, jak zapowiadali zwolennicy UE.
Zresztą już teraz rzeczywiste poparcie dla Samoobrony może być wyższe, niż pokazują to sondaże. – Ludzie często nie chcą się przyznać do pewnych ugrupowań. Łatwiej deklarować sympatię do partii, która jest na topie, tak jak obecnie PO. Taki mechanizm działał w przypadku Unii Wolności, która w sondażach miała większe poparcie niż później w wyborach. Natomiast Samoobrona zazwyczaj miała notowania niższe, niż się później okazywało – podaje przykład Jerzy Głuszyński.

Radykalizm oświecony

Działacze Samoobrony mówią, żeby wyników sondażu nie rozpatrywać w kategorii sukcesu, ale troski o państwo, wskazówki, komu ludzie ufają i dają legitymację do rządzenia.
– Popierają nas, bo jesteśmy partią uczciwą, tzn. opracowaliśmy program, opublikowaliśmy go i nie zmieniamy go w zależności od potrzeb politycznych – przekonuje Kazimierz Zdunowski, szef ekspertów Samoobrony.
Od pewnego czasu Samoobrona jakby straciła charakterystyczną dla siebie zadziorność. Blokady są coraz rzadsze, przewodniczący nie zakłóca już obrad Sejmu, nie przynosi własnego mikrofonu na salę, na parlamentarnych korytarzach nie widać polityków w bojowych nastrojach i biało-czerwonych krawatach. Czy to pierwsze kroki zmierzające do zmiany wizerunku Samoobrony z partii awanturniczej na bardziej cywilizowaną?
– Na pewno można u nas zaobserwować zjawisko dojrzewania – przyznaje Kazimierz Zdunowski. – Trochę też inaczej sprawy wyglądają z punktu widzenia wnioskodawców, a inaczej z punktu widzenia uchwałodawców. Ale my nigdy nie negowaliśmy państwa. Owszem, zawsze byliśmy i będziemy radykalni, ale przez to, że działamy w ramach państwa, możemy powiedzieć, że naszą cechą charakterystyczną jest radykalizm oświecony – przekonuje Kazimierz Zdunowski.
Zdaniem Marcina Paladego, radykalizm Leppera już nie przemawia do ludzi.
– Formuła blokad czy sejmowych awantur już się wyczerpała. Nie sądzę, aby ta strategia przynosiła nadal rezultaty. Myślę, że nawet może się stać czynnikiem hamującym proces zdobywania nowych zwolenników – dodaje spec od wizerunku politycznego, Piotr Tymochowicz.
Podobnego zdania jest Jerzy Głuszyński. – Trudno powiedzieć, jaką strategię przyjmie Andrzej Lepper, ale patrząc z boku, widać, że umiarkowany lider sprzyja wzrostowi poparcia dla ugrupowania. Radykalizm lidera nie skutkuje wzrostem zaufania do partii – przyznaje.
– Trzeba poszukać czegoś nowego. Ale na razie nie widać żadnych nowych pomysłów i to jest ciemna strona Samoobrony – kwituje Tymochowicz.

 

 

Wydanie: 08/2004, 2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy