Ciemność widzę

Ciemność widzę

Od lat do naszej planety dociera coraz mniej światła

„To tak, jakby przy naszym jadalnym stole siedział wielki goryl, a my o tym nie wiedzieli”, mówi Veerabhadran Ramanathan, klimatolog z uniwersytetu w San Diego. W ten sposób określił zdumiewający fenomen, przez prawie 20 lat ignorowany przez naukę. Do Ziemi przedziera się coraz mniej światła. Szacuje się, że w latach 1958-1992 ilość promieniowania słonecznego, która dotarła do powierzchni planety, zmniejszyła się aż o 10%.
Zjawisko to nie występuje równomiernie. Nasłonecznienie Hongkongu zmniejszyło się aż o 37%, Tel Awiwu zaś o jedną piątą. Szacuje się, że Ziemia stawała się „ciemniejsza” o mniej więcej 2,7% w ciągu 10 lat. Właściciele elektrowni słonecznych mają powody do trosk.
„To są dosłownie mroczne czasy”, napisał dziennik „New York Times”.

„Żegnaj, słoneczny blasku”,

komentuje londyński „Guardian”. Naukowcy nie potrafią do końca wyjaśnić przyczyn, a przede wszystkim przewidzieć następstw globalnego zaciemnienia (global dimming). Zjawisko to w zasadzie jest zbyt słabe, aby mogło zostać dostrzeżone gołym okiem, niemniej jednak istnieją wyjątki. „Jeśli siedzisz w samolocie, który wlatuje nad Nowy Jork albo do Kalifornii, po prostu popatrz przez okno. Robi się ciemniej”, mówi Beate Liepert, klimatolożka z obserwatorium Uniwersytetu Columbia.
Global dimming jako pierwszy wykrył w 1985 r. Atsumu Ohmura z Federalnego Instytutu Technologii w Zurychu. Zamierzał on porównać ilość światła, jakie otrzymują Arktyka, Antarktyda oraz poszczególne obszary Europy. W tym celu analizował dane z niezliczonych radiometrów mierzących poziom promieniowania słonecznego. To urządzenia o prostej konstrukcji, składają się z czarnej metalowej płyty przykrytej szklaną kopułką. Pod wpływem promieniowania słonecznego płyta nagrzewa się, jak asfalt w upalnym dniu. Wzrost temperatury świadczy o ilości światła docierającego na powierzchnię planety. Atsumu Ohmura przeżył wielki szok. Okazało się, że nie może precyzyjnie przeprowadzić badań porównawczych, ponieważ poziom promieniowania solarnego z upływem lat się zmniejsza. Naukowiec z Zurychu początkowo myślał, że doszło do pomyłki – radiometry niekiedy przekazują błędne dane, np. gdy szklana kopułka się zabrudzi. Sprawdzenie pomiarów z różnych zakątków planety oraz zapisów archiwalnych przyniosło jednak taki sam rezultat – Ziemia przeżywa czas zaciemnienia. Było to odkrycie tak zdumiewające, że aż niewiarygodne. Kiedy Ohmura je ujawnił, koledzy naukowcy pominęli to milczeniem. Podobny los spotkał innych ekspertów, którzy również zauważyli fenomen globalnego zaciemnienia. Gerald Stanhill z Instytutu Badań Rolniczych i Środowiskowych pod Tel Awiwem, wpadł na jego trop, analizując prognozy ilości wody, niezbędnej do nawodnienia izraelskich plantacji, które sporządził 15 lat wcześniej. Początkowo zdumiony Stanhill sądził, że nastąpiła awaria przyrządów pomiarowych. Ale także artykuł Stanhilla nie wywołał większego echa. Zjawisko globalnego zaciemnienia nie zostało uwzględnione w raporcie Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC), opublikowanym w 2001 r. Gdy australijski naukowiec Graham Farquhar w tym samym roku zapytał jednego z szacownych kolegów o global dimming, usłyszał: „To kompletna bzdura. Gdyby tak było, wszyscy zamarzlibyśmy na śmierć”. A przecież w 2001 r. artykuł na ten temat opublikował poważny magazyn „Science”. Stopniowo jednak stało się jasne, że tysiące radiometrów nie mogą kłamać. Podobnie jak tysiące przyrządów mierzących parowanie wody, które prawie wszędzie się zmniejszało.
W 2004 r. nikt już nie ma wątpliwości, że Ziemia staje się bardziej mroczna. W maju br. ostatnie badania dotyczące globalnego zaciemnienia przedstawili międzynarodowi specjaliści na konferencji w Montrealu.
Nie jest to następstwem jakiegoś „zasłabnięcia” Słońca. Nasza gwiazda w ciągu ostatnich 50 lat była przecież wyjątkowo aktywna. To zmiany zachodzące w atmosferze spowodowały, że coraz mniej promieniowania słonecznego dociera do powierzchni planety. Z pewnością jedną z najważniejszych przyczyn globalnego zaciemnienia jest

zanieczyszczenie środowiska poprzez produkty spalania węgla,

ropy i innych paliw organicznych. Miliony kominów i rur wydechowych wyrzucają w powietrze drobne cząsteczki sadzy i innych zanieczyszczeń, które, w postaci stałej i ciekłej, wędrują po atmosferze, a wiatr roznosi je po wszystkich regionach globu. Cząsteczki te, zwane aerozolami, absorbują promieniowanie słoneczne albo „odbijają” je z powrotem w kosmos. Molekuły zanieczyszczeń są też jądrami, wokół których skrapla się para wodna. Tak powstają kropelki, tworzące chmury. Chmury, formujące się z powodu zanieczyszczeń, są szczególnie duże i jasne, w następstwie skuteczniej działają jak parasol osłaniający przed promieniowaniem słonecznym powierzchnię planety. Krople powstałe wokół aerozoli są wyjątkowo małe – z takich chmur rzadziej pada deszcz, w następstwie „żyją” one dłużej. Ale, jak podkreślają specjaliści, zanieczyszczenie nie jest jedyną przyczyną. Zaciemnienie występuje przecież także nad Antarktydą, gdzie powietrze jest nadzwyczaj czyste. Beate Liepert uważa, że dwie trzecie global dimming zostało spowodowane przez wzrost parowania wody, będący następstwem globalnego wzrostu temperatur. Większe parowanie oznacza przecież wzrost zachmurzenia. Zanieczyszczenie atmosfery powoduje tylko jedną trzecią fenomenu mrocznych czasów. Wypada jednak podkreślić, że opinie ekspertów w tej materii są sprzeczne i zjawisko to wymaga jeszcze długich, kompleksowych badań.
Niektórzy naukowcy, jak Michael Roderick, australijski klimatolog z uniwersytetu w Canberze, uważają, że global dimming należy oceniać pozytywnie. Atmosfera sama się broni przed efektem cieplarnianym i zanieczyszczeniem środowiska spowodowanym przez człowieka. Eksperci przewidywali, że na skutek globalnego wzrostu temperatur

Australia zostanie wysuszona przez Słońce,

tymczasem świat staje się coraz wilgotniejszy. Także rośliny rosną bujniej i absorbują więcej dwutlenku węgla, co osłabia efekt cieplarniany. Chmury bowiem rozpraszają światło, rozproszone światło zaś działa na rośliny jak sterydy. W mrocznym świecie mniejsze jest parowanie wody, a więc w krajach położonych w gorącym klimacie nawadnianie pól staje się łatwiejsze. Powody do niezadowolenia mogą mieć tylko właściciele szklarni w klimacie umiarkowanym. Rośliny w szklarniach rzeczywiście są spragnione światła i każda redukcja promieniowania słonecznego oznacza spadek plonów. Ogrodnicy powinni więc częściej myć szklarnie.
Ten optymizm jest uzasadniony jednak tylko częściowo. Inni eksperci obawiają się, że mroczne czasy mogą doprowadzić do złych zbiorów i poważnych problemów z zaopatrzeniem w żywność w mocno zanieczyszczonych i gęsto zaludnionych Indiach oraz Chinach. Globalne zaciemnienie rzeczywiście osłabia efekt cieplarniany i globalny wzrost temperatur – może nawet o połowę. Ale wszystkich następstw tego zjawiska wciąż nie sposób przewidzieć. W atmosferze np. za dużo jest cząsteczek aerozolów, a za mało wody. Krople, które tworzą się wokół zanieczyszczeń, są z tego względu coraz mniejsze i niekiedy nie spadają jako deszcz. Beate Liepert uważa, że może dojść do sytuacji, w którym atmosfera będzie nasycona wilgocią, a Ziemia – sucha i spragniona opadów. Ponadto wciąż nie wiadomo, jaki jest związek globalnego zaciemnienia ze zmianami klimatycznymi. Nie znamy jeszcze analizy danych z ostatnich lat (klimatolog Ohmura zamierza ją przedstawić na przełomie czerwca i lipca br.). Wiele jednak wskazuje na to, że global dimming zaczyna przegrywać ze światowym wzrostem temperatur. Chmur znów jest mniej, w latach 90. padły rekordy gorąca, lodowce topnieją w bezprecedensowym tempie. Paradoksalnie być może przyczyniły się do tego połowiczne działania na rzecz ochrony środowiska – filtry w kominach przechwytują cząsteczki zanieczyszczeń, ale masy dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych wciąż trafiają do atmosfery. To tylko jedna z hipotez, w sprawie mrocznych czasów wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. W każdym razie fenomen światowego zaciemnienia musi być uwzględniany we wszystkich modelach i prognozach klimatycznych.

 

Wydanie: 2004, 23/2004

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy