Ciszej nad tym bankiem

Ciszej nad tym bankiem

Konflikt w NBP i RPP może zagrozić stabilności finansów publicznych

Wewnątrz Rady Polityki Pieniężnej nie ma konfliktu – oświadczył prezes Narodowego Banku Polskiego, Sławomir Skrzypek, podczas obrad sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zwołanej po to, by wyjaśnić, co dzieje się z instytucjami odpowiedzialnymi za politykę finansową państwa.
Rzeczywiście, to że członkowie RPP wystąpili o ekspertyzy mające wykazać, czy prezes NBP w swoich działaniach nie łamie prawa, a nieoficjalnie mówią, że należy go postawić przed Trybunałem Stanu, to, że regularnie przegłosowują prezesa na posiedzeniach rady ustalających wysokość stóp procentowych NBP (czasem nawet w relacji 9:1), że wreszcie obaj jego zastępcy, dr Krzysztof Rybiński i dr Jerzy Pruski, ustąpili w atmosferze kłótni (ich kadencja mija dopiero w 2010 r.), musi świadczyć o pełnej idylli…

Autorytet i pyskówki

Zdaniem prezesa, w jego działaniach wszystko jest w porządku. Komunikat NBP z 26 stycznia informuje, że „doniesienia o rzekomej możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu Prezesa NBP to bezpodstawne spekulacje”, bo nie naruszył on żadnych przepisów.
O łamaniu prawa przez szefa NBP najgłośniej mówił wiceprezes Pruski, zarzucając Skrzypkowi, że drastycznie zredukował on kompetencje wiceprezesów, ograniczył ich możliwości wypowiadania się na zewnątrz, nie pozwala informować o różnicach zdań w zarządzie, stosuje represje, gdy zwraca mu się uwagę na naruszanie przepisów.
– Jest to wyjątkowy przypadek, kiedy niezależność personalna władz banku centralnego jest zniszczona przez jego prezesa
– oświadczył wiceprezes Pruski.
W istocie, sytuacja, z jaką mamy dziś do czynienia, nie ma precedensu w dziejach niezależnego banku centralnego w Polsce, a i w innych państwach chyba nigdy nie zdarzyło się nic podobnego.
Oto NBP, bank centralny ważnego państwa, instytucja o ogromnym znaczeniu, w swych oficjalnych komunikatach wdaje się w pyskówkę z byłym członkiem zarządu. „Zarzuty te sprowadzają się w praktyce do pretensji, że Zarząd NBP nie podzielał poglądów p. Jerzego Pruskiego w wielu sprawach”, ironizuje komunikat NBP. Inny komunikat głosi zaś, że fakt, iż wiceprezes Pruski wysłał swą rezygnację prezydentowi, premierowi i ministrowi finansów, „należy potraktować jako próbę włączenia najwyższych władz państwowych w sprawy dotyczące funkcjonowania banku centralnego w sposób bezpośrednio godzący w jego konstytucyjnie gwarantowaną niezależność”; natomiast rozważania na temat Trybunału Stanu dla szefa NBP „można traktować jedynie jako działanie zmierzające do podważenia autorytetu Prezesa i obniżenia wiarygodności NBP”.

Wycofany i uspokojony kandydat

Ciekawe, że prezes Skrzypek – bo to on ustalał ostateczną treść komunikatów NBP – nie rozumie, że takimi polemikami, zapisanymi w oficjalnych dokumentach banku centralnego, sam podważa autorytet własny i kierowanej przez siebie instytucji.
A kieruje nią od ponad roku – 10 stycznia 2007 r. Sejm powierzył mu prezesurę NBP. Przypomnijmy, że prezes jest specjalistą z zakresu budownictwa, jego praca magisterska dotyczyła konstruowania mostów ze sprężonego betonu. Ma też tytuł magistra ekonomii na SGH, choć nigdy nie studiował na tej uczelni ani nie napisał pracy magisterskiej (to jedyny chyba taki przypadek w długich dziejach tej ekonomicznej Alma Mater). Podczas przesłuchań sejmowych prezes z oczywistych względów nie był w stanie odpowiadać na pytania dotyczące finansów publicznych, tłumacząc dowcipnie, że… nie chce, by jego odpowiedzi wpłynęły na rynki finansowe. Wsławił się natomiast zapowiedzią, że zamierza współpracować z Wimem Duisenbergiem (były szef Europejskiego Banku Centralnego, zmarły w 2005 r.). Doświadczenie w branży prezes Skrzypek zdobywał, będąc pełnomocnikiem szefa PZU Życie, Grzegorza Wieczerzaka, do spraw funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, o czym wszelako „zapomniał” napisać w życiorysie. Pracował też we wszystkich instytucjach, którymi wcześniej kierował Lech Kaczyński: w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury Lecha Wałęsy, w NIK oraz w stołecznym ratuszu. Później został „politycznym wiceprezesem” PKO BP, a po rezygnacji szefa tego banku, za sprawą braci Kaczyńskich powierzono mu funkcję p.o. prezesa PKO BP. Tam od razu nakazał pracownikom „dobrowolne” poddanie się lustracji.
Powołanie na tak odpowiedzialne stanowisko osoby o, delikatnie mówiąc, nie całkiem odpowiednich kwalifikacjach było rok temu powodem i do obaw, i do żartów. – To jest wycofany, uspokojony, stonowany kandydat – dowcipkował poseł Artur Zawisza (PiS). Odwagę prezesa chwalił prof. Leszek Zienkowski: – Podziwiam pana Skrzypka, że wyraził zgodę mimo braku kwalifikacji. Ja nie przyjąłbym stanowiska dyrygenta w filharmonii. Nawet prezydent Lech Kaczyński żartował z kompetencji swego pupila, mówiąc: „Pan Balcerowicz powiedział, że nie zna Sławomira Skrzypka. O to właśnie chodzi. Pan Skrzypek ma taki życiorys, że mu powiedziano, że gratulujemy tego rodzaju życiorysu” i dodał, iż kandydat jest w każdym razie w odpowiednio dojrzałym wieku, by sprawować tak istotne stanowisko.

Rok prezesa

Jak ocenić pierwszy rok Sławomira Skrzypka w fotelu szefa NBP? – To kapitan Nemo. Wielki nieobecny polskich finansów. Wielki nie swymi osiągnięciami, ale tym, że zdobył wielkie stanowisko, nie mając ku temu kompetencji. Dostał złoty róg od braci Kaczyńskich, ale konflikt z wiceprezesami Rybińskim i Pruskim pokazuje, że sobie nie radzi, brak mu kwalifikacji. Mam nadzieję, że członkowie RPP będą dbali o kondycję polskich finansów mimo obecności prezesa Skrzypka – mówi pos. Marek Wikiński (LiD) z sejmowej Komisji Finansów Publicznych.
Tak krytycznej opinii nie podziela prof. Alojzy Nowak: – Efekty działalności banku centralnego są całkiem przyzwoite. Utrzymuje się wysokie tempo wzrostu gospodarczego, NBP osiąga zysk. Zaniżona okazała się natomiast prognoza inflacyjna, sformułowana, gdy prezes Skrzypek kierował bankiem. Inflacja wynosi 4,2%, podczas gdy cel inflacyjny określono na 2,5 – 3,5%.
Zdaniem analityka dr. Richarda Mbewe, błąd w ustalaniu celu inflacyjnego obciąża w niemałym stopniu prezesa Skrzypka: – To człowiek PiS. Dlatego jest zwolennikiem łagodnej polityki finansowej i utrzymywania niskich stóp procentowych. Wtedy, kiedy trzeba było stopy podnosić, on był za ich obniżaniem. Wprawdzie w końcu pozostali członkowie RPP go przegłosowywali, ale zapewne poglądy prezesa wpłynęły na to, że rada nie podnosiła stóp tak szybko, jak należało, co mogło przyczynić się do wyższego tempa inflacji.
Trzeba jednak pamiętać, że RPP jeszcze nigdy, niezależnie od tego, kto był prezesem NBP, nie trafiła precyzyjnie w cel inflacyjny. I dopiero rzeczywista wysokość inflacji w drugiej połowie 2008 r. pokaże nam, jakie skutki przyniosły podwyżki stóp procentowych, wprowadzane w ostatnich miesiącach przez radę.
Dr Mbewe docenia, że prezes Skrzypek nie zaczął urzędowania od czystki w NBP:
– Myślałem, że podejmie klasyczne działania polityczne, powywala, kogo będzie mógł, by tylko „nasi” rządzili w banku. Tymczasem nie przyszedł do NBP jako alfa i omega, powoli uczył się bankowości. Pierwszy rok nie był więc najgorszy, choć zaniepokoił mnie konflikt z Rybińskim i Pruskim.

Starcie wiceprezesów

Prezes nie wyrzucił swoich zastępców, nie miał zresztą takich uprawnień. Jednak to jego działalność i sposób kierowania NBP spowodowały, że zrezygnowali. Choć obaj wiceprezesi odeszli w styczniu, to nie z tych samych powodów.
Krzysztof Rybiński uważa, że część zarzutów podniesionych przez Jerzego Pruskiego nie odpowiada prawdzie. Obaj wiceprezesi zresztą nie przepadają za sobą. Rybiński twierdzi, że odszedł, bo widział zachowanie Pruskiego i już w grudniu przewidywał, że dojdzie do konfliktów. Wiceprezes Pruski kontestował bowiem niemal wszystkie decyzje podejmowane przez zarząd, różnice zdań prowadziły do awantury. „W takich warunkach, w takiej atmosferze, jaka jest teraz, po prostu nie da się pracować”, mówił Krzysztof Rybiński w Radiu PiN. Dr Rybiński ma też pretensje, że Jerzy Pruski, jako pierwszy wiceprezes NBP, zablokował niektóre z jego propozycji, które mogły spowodować, że rezerwy banku centralnego wzrosłyby o kilkaset milionów złotych.
I w tym momencie bardzo dokładnie widać, jakie konsekwencje rodzi powierzenie funkcji prezesa banku centralnego osobie niemającej odpowiednich kwalifikacji. Gdy dochodziło do konfliktów merytorycznych między dwoma wiceprezesami, Sławomir Skrzypek, nie mając należytej wiedzy fachowej, nie potrafił zdecydować, kto ma rację. Popierał więc, logicznie, swego pierwszego zastępcę (zwłaszcza że do wiceprezesa Rybińskiego nie miał specjalnego zaufania, gdyż jest on, w przeciwieństwie do prezesa, zwolennikiem ostrzejszej polityki finansowej). Oczywiście Rybiński wiedział, że decyzje prezesa nie wypływają z jego własnej wiedzy. To zaś potęgowało napięcie w kierownictwie NBP i doprowadziło w konsekwencji do bezprecedensowego odejścia obu wiceprezesów.

Witajcie w ciężkich czasach

Warto zwrócić uwagę, że choć dotychczasowe ekspertyzy naukowe nie potwierdziły zarzutów Pruskiego o łamanie prawa przez szefa NBP, to faktem jest, iż Skrzypek ograniczył kompetencje wiceprezesów w kierowaniu poszczególnymi działami banku centralnego (Pruskiego szczególnie dotknęło, że umniejszone zostały jego uprawnienia wobec departamentów operacji krajowych oraz systemu finansowego), zmniejszył ich wpływ na podejmowanie wielu decyzji personalnych, zabronił włączania do protokołów posiedzeń zarządu zdań odrębnych, wyrażanych przez jego członków. Słowem – pragnie doprowadzić do większej centralizacji w zarządzaniu NBP.
Centralizacja ma swoje zalety – ale sprawdza się tylko wtedy, jeśli na czele tak zarządzanej instytucji stoją znakomici fachowcy z wieloletnią praktyką. Tymczasem zaś Skrzypek chce powierzyć funkcję wiceprezesa swemu przyjacielowi Piotrowi Wiesiołkowi (razem pracowali w NIK, kuźni kadr Lecha Kaczyńskiego), obecnie wiceprezesowi Banku Ochrony Środowiska.
Piotr Wiesiołek jest magistrem anglistyki i absolwentem podyplomowej ekonomii na UW, pracował już w NBP, zajmując się analizami finansowymi i polityką inwestycyjną. Z pewnością zaletą może się okazać fakt, że tandem Skrzypek-Wiesiołek będzie pracować zgodnie.
Bardzo poważną wadą jest zaś to, że stery banku centralnego w nadchodzących, nie tak dobrych już dla naszej gospodarki czasach znajdą się w rękach osób o daleko mniejszych kwalifikacjach merytorycznych niż doktorzy Pruski i Rybiński.
– Wyciszmy ten jazgot wokół NBP – wzywa prof. Alojzy Nowak. Specjaliści ostrzegają bowiem, że kłopoty w kierowaniu bankiem centralnym mogą – choć nie muszą – wywołać spadek zaufania inwestorów do złotego oraz do papierów wartościowych emitowanych przez skarb państwa. To zaś grozi kryzysem finansowym o daleko idących skutkach.

Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy