Co dalej z OWP

Co dalej z OWP

Organizacja Wyzwolenia Palestyny traci na popularności, ale Arafat nadal cieszy się mirem

„W całej historii walki palestyńskiej sytuacja jeszcze nigdy nie była aż tak zła. I to we wszystkich dziedzinach – gospodarki, bezpieczeństwa, polityki i codziennego życia ludzi”, uważa Kais Abu Leila, członek Komitetu Wykonawczego OWP.
Palestyńczycy rzeczywiście nie mają powodów do optymizmu. Lider Organizacji Wyzwolenia Palestyny i przewodniczący Autonomii Palestyńskiej, Jasir Arafat, od grudnia 2001 r. jest praktycznie więźniem w swej kwaterze głównej w Ramallah. Premier Izraela, Ariel Szaron, i prezydent USA, George Bush, uważają go za protektora terrorystów, z którym nie można rozmawiać. Władze izraelskie od czasu do czasu zapowiadają usunięcie Arafata, co może oznaczać także fizyczną likwidację. Ochraniający swego przywódcę Palestyńczycy usiłowali ostatnio ufortyfikować kwaterę za pomocą wypełnionych betonem beczek i samochodowych wraków, ale dla dobrze wyszkolonych izraelskich komandosów nie jest to żadna przeszkoda. W ubiegłym tygodniu król Jordanii, Abdullah, złożył bezprecedensowe oświadczenie: Arafat powinien rozważyć podanie się do dymisji. Zdaniem monarchy, przewodniczący OWP najlepiej zrobi, jeśli długo popatrzy w lustro i zastanowi się, czy jego pozycja jest dla sprawy palestyńskiej pomocą, czy też przeszkodą.
Stany Zjednoczone i Izrael omawiają rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego we własnym gronie, nie troszcząc się o zdanie Palestyńczyków, państw arabskich czy światowych stolic. Prezydent George W. Bush stwierdził, że termin 2005 r. na powstanie państwa palestyńskiego, przewidziany przez międzynarodowy plan pokojowy, zwany „Mapą drogową”, wydaje się nierealistyczny. Stany Zjednoczone to jedyny kraj, z którym Izrael tak naprawdę się liczy, toteż jeśli Bush wyraził taką opinię, można być pewnym, że do stworzenia państwa dla Palestyńczyków w 2005 r. – a pewnie także w następnych latach – nie dojdzie. Nie bardzo zresztą wiadomo, gdzie takie państwo miałoby powstać.
Prezydent USA dał Szaronowi zielone światło na zaanektowanie kluczowych osiedli żydowskich na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu. Premier Izraela planuje jednostronnie wycofać 7,5 tys. osadników i ochraniających ich żołnierzy ze Strefy Gazy, czy jednak tak uczyni, nie wiadomo. Na razie siły bezpieczeństwa państwa żydowskiego prowadzą brutalną operację w Gazie, burząc palestyńskie domy w Rafah i poszukując tuneli, którymi przemycana jest broń z Egiptu. Nawet jeśli dojdzie do ewakuacji osadników, Palestyńczycy w Strefie Gazy nie będą mogli kontrolować jej granic, lotniska ani portu. 1,3 mln Arabów czeka dalsza wegetacja w tym beznadziejnie przeludnionym „największym więzieniu świata z widokiem na morze”. Jedna z czołowych aktywistek palestyńskich, Hanan Aszrawi, obawia się, że Szaron zamierza zaanektować aż 58% Zachodniego Brzegu, a ziemie, drogi i miasta, które pozostaną w rękach Palestyńczyków, oddzielić od terytoriów przejętych przez Izrael, a także od siebie zasiekami, barierami i murami. Tak powstałby surrealistyczny labirynt kompletnie zależnych od Izraela palestyńskich bantustanów i miast-więzień, czy, jak to określił jeden z działaczy OWP, zbiór indiańskich rezerwatów. Czy tak ma zostać rozwiązany

krwawy spór dwóch narodów

prowadzony o niewielki kraj, do którego zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy mają mocne historyczne prawa? Wypada przypomnieć, że Strefa Gazy i Zachodni Brzeg to tylko 22% mandatowego terytorium Palestyny sprzed 1948 r. Władze izraelskie nie zamierzają oddać Arabom i tego.
Bilans 50-lecia OWP wydaje się opłakany. Organizacja ta powstała w maju 1964 r. i początkowo była tylko tworem państw arabskich, a nie rzeczywistym ruchem oporu. Arabskie stolice dbały przede wszystkim o własne interesy. Wielu palestyńskich przywódców trafiło do więzień swych „arabskich braci”. Klęska w wojnie z Izraelem w 1967 r. skompromitowała jednak arabskie reżimy. Dwa lata później na lidera OWP został wybrany dynamiczny i zdolny Jasir Arafat, stojący na czele własnej organizacji Al Fatah. W walce z państwem izraelskim partyzanci palestyńscy stosowali metody zbliżone do terroryzmu, jednak w konflikcie bliskowschodnim żadna strona nie miała czystych rąk. Od 1974 r. Arafat skłaniał się do pokojowego rozwiązania sporu. OWP była wszakże i jest organizacją złożoną z wielu nurtów, zaś Palestyńczycy są bardzo przywiązani do swej różnorodności. Ugrupowania „maksymalistyczne” w OWP długo odmawiały uznania Państwa Izrael. Organizacja Wyzwolenia Palestyny wykazała ogromną odporność na ciosy. Przetrwała klęskę w wojnie czarnego września w Jordanii (1970) i izraelskie oblężenie Bejrutu (1982) oraz organizowane przez Mossad zamachy na jej przywódców. Nawet na tułaczce w Tunisie Arafat zachował autorytet i kontrolę nad swoimi ludźmi.
Francuski publicysta Georges Corm, autor książki „Bliski Wschód w ogniu”, twierdzi, że OWP dała się w 1993 r. schwytać w pułapkę porozumień pokojowych z Oslo, zwabiona „prawem” do egzystencji państwowej. Na mocy porozumień z Oslo Palestyńczycy na terytoriach okupowanych uzyskali autonomię. Traktaty z Oslo, pełne dwuznaczności prawnych i lingwistycznych, wzmocniły pozycję państwa żydowskiego na arenie międzynarodowej, pozwoliły mu uwolnić się od ciężaru okupacji i tłumienia pierwszego palestyńskiego powstania – intifady. Palestyńczycy, rządy arabskie i część europejskich byli przekonani, że Oslo doprowadzi do powstania państwa palestyńskiego w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Mijały jednak lata, a szanse na utworzenie takiego państwa się zmniejszały, gdyż nawet mający opinię umiarkowanego lewicowy rząd izraelski premiera Ehuda Baraka prowadził intensywną rozbudowę osiedli żydowskich i pozwalał na napływ osadników do arabskiej części Jerozolimy. Co więcej, budowano drogi łączące żydowskie osady z pominięciem arabskich miasteczek.
Wielu Izraelczyków uważa, że Arafat popełnił fatalny i niewybaczalny błąd, gdy odrzucił „wspaniałomyślne” propozycje Ehuda Baraka podczas rokowań w Camp David latem 2000. Barak dawał wtedy jakoby w zamian za pokój całą Strefę Gazy oraz ponad 90% Zachodniego Brzegu. Prof. Tanyia Reinhart, wykładająca w Utrechcie i w Tel Awiwie, oraz Robert Malley, amerykański dyplomata biorący udział w rozmowach w Camp David, uważają jednak tę wspaniałomyślną propozycję za bajkę. Politycy izraelscy nie przedstawili bowiem niczego na piśmie, domagali się także kontroli nad granicami, przestrzenią powietrzną, portem w Gazie, ważnymi drogami (z prawem do ich zamykania), godzili się tylko na symboliczną obecność Palestyńczyków we Wschodniej Jerozolimie.
Po fiasku negocjacji wydarzenia potoczyły się szybko. Prowokacyjna wizyta Ariela Szarona przed meczetem Al-Aksa w Jerozolimie we wrześniu 2000 r. doprowadziła do drugiego powstania Palestyńczyków. Barak przegrał wybory. W USA zakończył kadencję Bill Clinton usiłujący doprowadzić do porozumienia na Bliskim Wschodzie. Jego następca George W. Bush, związany z religijną prawicą, dał wolną rękę Szaronowi prowadzącemu wobec Palestyńczyków politykę pięści. Władze izraelskie bezpardonowo zareagowały na drugą intifadę. Burzono palestyńskie domy, zabijano przywódców. Dokonywane w odpowiedzi przez palestyńskich radykałów brutalne zamachy samobójcze wywołały oburzenie międzynarodowej opinii publicznej. W wyniku stosowanych przez rząd Szarona represji palestyńska infrastruktura została niemal całkowicie zniszczona.

Ciemiężone społeczeństwo

palestyńskie radykalizuje się. Po raz pierwszy islamskie ugrupowanie Hamas jest popularniejsze niż Fatah Arafata. Na powstanie zdolnego do samodzielnego istnienia państwa palestyńskiego nie ma w najbliższych latach żadnych szans.
A jednak OWP ma także zdumiewające osiągnięcia. Uświadomiła Palestyńczykom, że mogą liczyć przede wszystkim na siebie, a nie na „arabskich braci”. Pokrzyżowała szyki izraelskim przywódcom, głoszącym, że nie istnieje naród palestyński, tylko palestyńscy Arabowie, którym inni Arabowie nie pozwalają się zintegrować ze sobą. Nawet jeśli naród palestyński nie istniał, to przecież powstał, przede wszystkim dzięki polityce OWP, która jest jego uznanym przedstawicielem na arenie międzynarodowej. Choć 74-letniego Arafata oskarża się o żądzę władzy, wciąż cieszy się on szacunkiem wszystkich grup ludności palestyńskiej – z Izraela, z terytoriów okupowanych oraz rozproszonych po świecie uchodźców. Jest czynnikiem jednoczącym, dlatego tak uporczywie trzyma się władzy. Jedyny popularny polityk, który mógłby go zastąpić, Marwan Barghuti, oskarżony o terroryzm od kwietnia 2002 r. przebywa w izraelskim więzieniu.
Sytuacja Palestyńczyków jest obecnie bardzo trudna, ale nie beznadziejna. OWP dowiodła, że potrafi przetrwać najgwałtowniejsze burze. Obecnie niektórzy przywódcy palestyńscy usiłują prowadzić rokowania z Izraelem i uzyskać znośny status dla Strefy Gazy. Inni planują wzmocnienie OWP przez przyjęcie w jej szeregi islamistów z ugrupowań Hamas i Dżihad. Palestyńscy działacze liczą, że ich największym atutem jest demografia. Przypuszczalnie za jakieś 15 lat na terytorium historycznej Palestyny Arabowie będą stanowić większość. Żydowski charakter państwa Izrael zostanie zagrożony. Premier Autonomii Palestyńskiej, Ahmed Kurei, ostrzega, że jeśli Izrael będzie kontynuował budowę muru ochronnego na Zachodnim Brzegu, Palestyńczycy porzucą koncepcję dwóch państw i powrócą do swego dawnego projektu jednego demokratycznego państwa dla dwóch narodów.

 

Wydanie: 2004, 22/2004

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy