Lewica odniosła w ostatnich wyborach względny sukces. Po czterech latach niebytu wróciła do Sejmu. Nie tylko wróciła. Stała się trzecią siłą w parlamencie. Mało tego, pokazała, że w Polsce jest szersza możliwość wyboru, nie tylko PiS lub Platforma.
Co dalej? Po pierwsze, liderzy powinni powściągnąć indywidualne ambicje. Nie tylko jest to zgodne z ideami lewicy, ale też wymaga tego pragmatyzm chwili. Bez względu na to, jaki wynik osiągnął który lider i który segment, czy to Wiosna, Razem, czy SLD, wszyscy powinni się trzymać razem, stworzyć wspólny klub, a następnie partię. Trzeba pamiętać, że dobry wynik był także premią wyborców przyznaną za jedność.
Po drugie, lewica nie powinna się ścigać z PiS w populizmie. Ten, co kiedyś ukradł z bratem księżyc, teraz ukradł lewicy populizm i rozdawnictwo, a wraz z nimi elektorat. Trudno, trzeba z tym się pogodzić. Licytowanie się na populizm jest niemądre, niebezpieczne i, co więcej, nie do wygrania. Tu trzeba odpuścić. Lewica i bez tego może być atrakcyjna dla młodego pokolenia. Jako jej mocny punkt wskazać można już to, że nie jest stroną w niszczącym państwo konflikcie PO versus PiS. Ale lewica musi młodemu pokoleniu przedstawić jasny, a zarazem nowoczesny program. Raz, musi konkretnie się określić jako siła proeuropejska, akceptująca europejskie wartości i zmierzająca do tego, by Polska pod każdym względem starała się dorównać Europie. By Polakom w Polsce żyło się tak jak Niemcom w Niemczech, Francuzom we Francji czy Holendrom w Holandii. Dwa, lewica musi jasno zadeklarować przywiązanie do demokracji i państwa prawa. Trzy, musi się opowiedzieć za rozdziałem Kościoła od państwa. Za rozdziałem przyjaznym, ale wyraźnym. Musi się domagać przejrzystości finansów Kościoła, równego traktowania Kościoła i wszystkich innych instytucji społecznych w zakresie obowiązków podatkowych. Bo Kościół, będąc wedle teologii „mistycznym ciałem Chrystusa”, działa w przestrzeni publicznej nie jako byt metafizyczny, ale jako organizacja społeczna, polityczna i gospodarcza i jako taka musi być traktowany. Szczególnie musi płacić podatki i mieć przejrzyste finanse. Lewica musi się domagać, by państwo zaprzestało finansowania Kościoła, wypłacając pensje katechetom i kapelanom rozmaitych instytucji nieskoszarowanych, których pracownicy, gdy mają na to ochotę, mogą swobodnie po pracy uczestniczyć w życiu religijnym swoich parafii.
Lewica musi bronić ludzi dyskryminowanych za lata pracy w PRL – na zasadzie nie gloryfikowania czy choćby rozgrzeszania PRL, ale ochrony praw człowieka i respektowania zasad państwa prawa. Na podstawie tych zasad musi się sprzeciwić wszelkim próbom tzw. dekomunizacji czy dezubekizacji i pozostawić ten problem, już przecież nie polityczny, historii i historykom, a po trosze biologii. Lewica powinna się domagać likwidacji IPN – swoistej policji historycznej, w dodatku zdominowanej przez jedną opcję polityczną. Domagać się, by zasoby archiwalne IPN trafiły do Archiwum Akt Nowych i były udostępniane na ogólnych zasadach. Środki na badania nad historią najnowszą powinny być rozdzielone w formie grantów między akademickie instytuty i katedry historii. Lewica musi jasno powiedzieć, że pełnoprawnymi obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej są wszyscy jej obywatele, bez względu na to, co robili w czasach PRL, jakie stanowiska zajmowali, jakie mieli bądź mają dziś poglądy i światopoglądy. Polska jest wspólna, a jej obywatele nie mogą być dzieleni i przypisywani do pierwszego bądź drugiego sortu. Wszyscy obywatele są tego samego sortu i mają te same prawa i obowiązki.
W kwestiach ustrojowych lewica powinna się domagać likwidacji Senatu lub przekształcenia go w izbę samorządową. Oczywiście chwilowo hasło to może nie być nośne, bo w obecnej sytuacji, na skutek wyników ostatnich wyborów, z Senatem właśnie wiązane są nadzieje na osłabienie dyktatu PiS. Ale to sytuacja nietypowa. Likwidacja Senatu lub przekształcenie go w izbę samorządową powinno być zadaniem długofalowym. Podniesienie tej kwestii właśnie teraz świadczyłoby tylko o uczciwej intencji, a nie o bieżącej grze interesów.
Od lat 90. XX w. lewica nie zajęła stanowiska w sprawie zwrotu nieruchomości i ruchomości, w tym o wartości muzealnej, prawnukom niegdysiejszych właścicieli i rozmaitym cwaniakom, którzy rzekomo nabyli prawa od dawnych właścicieli. Tu odwaga lewicy w III RP zawsze była mniejsza niż lewicy po roku 1918, kiedy zdecydowano się nie zwracać majątków skonfiskowanych przez władze zaborcze. Czas zdecydowanie się temu przeciwstawić.
W sytuacji gdy największy związek zawodowy Solidarność stał się związkiem prorządowym, jak CRZZ w czasach PRL, lewica powinna się upominać o prawa pracownicze, a także o prawa tych, którzy pozostają bez pracy.
Lewica musi głosić postulaty ochrony środowiska, wspierając przy tym rozmaite organizacje ekologiczne i ruch zielonych. Musi zbudować nowy, realny system ochrony zdrowia. Jego budowa wymaga szerokich konsultacji zarówno w środowisku lekarzy i personelu medycznego, jak i w środowiskach pacjentów.
Musi też śmiało głosić hasła tolerancji. Mieć jasne stanowisko w sprawach uchodźców i szeroko je kolportować. Przeciwstawić się nacjonalizmowi, ksenofobii i homofobii, wszelkimi dostępnymi w państwie prawa środkami. Musi mieć odwagę ująć się za najsłabszymi. A takimi są wszelkie mniejszości: narodowe, etniczne, seksualne.
Wreszcie musi zgłosić propozycje naprawy systemu edukacji, odpolitycznienia szkoły, słusznego wynagradzania nauczycieli.
Musi stanąć w obronie niezależności kultury, w obronie artystów, którym autorytarna władza chce narzucić jedynie słuszną i jedynie patriotyczną wizję kultury i sztuki. Inaczej mówiąc, lewica powinna jasno i głośno wypowiedzieć się za wolnością sztuki.
Krótko – lewica może mieć wiele do zaoferowania Polakom, szczególnie młodemu pokoleniu. Rzecz w tym, czy potrafi czytelnie przedstawić ofertę, czy raczej straci czas na jałowe spory wewnętrzne, kto ile wydał na kampanię, kto ile uzyskał głosów, kto jest ważniejszy, a kto mądrzejszy, czy tworzyć w Sejmie jeden klub, czy może klub i koło lub koła.
Jeśli nie utworzycie dziś jednego klubu, a jutro jednej partii, w Sejmie nie odegracie żadnej roli, a w następnych wyborach możecie znów do niego się nie załapać. Dziś lewica ma złoty róg. Co z nim zrobi?
Tak jak PO powinna się pozbyć Schetyny, tak samo Lewica powinna się pozbyć Czarzastego. W obu formacjach „liderzy” zamiast przyciągać to odstraszają wyborców. Programy mało kto czyta.
Za to w Pisie „Lider” nie odstrasza. 😉
Tezy programowe Pana Profesora powinny służyć formacji lewicowej jak biblia… Nie wolno na tę chwilę {totalne zagrożenie zemstą na rodakach czynioną przez naczelnika „uzurpatora”} doprowadzić do rozłamu wyborczej koalicji lewicowej. szukać kompromisów w najbardziej rozbieżnych postulatach, ustawić merytoryczną tamę na rujnowanie ustawami państwa i zniewolenie narodu przez naczelnika dojnej, człowieka bez wizji nowoczesnego kraju, szeregowego posła, któremu marzy się Wawel by dołączyć do bliżniaka, który buduje zaścianek dla młodego pokolenia narodu.