Co powinien zrobić następca Leszka Millera, aby uchronić lewicę przed klęską wyborczą?

Co powinien zrobić następca Leszka Millera, aby uchronić lewicę przed klęską wyborczą?

Prof. Ludwik Stomma, etnolog, wykładowca paryskiej Sorbony
Należy wrócić do ideałów lewicowych. To wszystko wyjaśnia i zarazem gwarantuje powrót elektoratu lewicowego.

Andrzej Kwiatkowski, publicysta TVP, „Tygodnik Polityczny Jedynki”
Przede wszystkim przeanalizować powody, dla których zwycięska partia straciła zaufanie elektoratu i zjechała tak nisko w sondażach. Socjolodzy i politolodzy dość dokładnie opisują, czego ludzie lewicy szukają w Samoobronie, a czego w PO. Czy SLD o tym nie wie? Nie wiedzą o tym liderzy partii, o której przed wyborami mówiło się, że jest dobrze przygotowana do rządzenia, że ma odpowiednie zaplecze intelektualne i że stoi za nią siła jej wiernego elektoratu? Następca Leszka Millera powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: prawda to była czy fałsz? Zabawne, że w sytuacji, gdy w siłę rosną PO i Samoobrona, Józef Oleksy – być może jeden z kandydatów na przewodniczącego (ten tekst piszę 2 marca) – na pytanie, jaki powinien być optymalny kandydat na przewodniczącego, odpowiada: „To zależy, czy rozumujemy długofalowo, czy podejmujemy decyzję według doraźnej potrzeby… Sojusz musi szybko przesądzić, co jest źródłem jego siły”. To Sojusz jeszcze tego nie wie? A może wie, co jest źródłem jego słabości? Ważne, by wiedział to następca.

Prof. Jacek Wódz, socjolog
Nie wiem, czy polską lewicę będzie mógł wybronić od klęski wyborczej następca Leszka Millera, bo nie bardzo wierzę, aby można SLD uchronić od tej klęski, a przy tym nie wierzę, aby dziś SLD komukolwiek kojarzył się z lewicą. Przyszły przywódca lewicy (już chyba nie SLD, bo ta formuła się kończy, a logo jest spalone) będzie musiał zrozumieć, czym jest dzisiejsza lewicowość europejska, lewicowość nieco mozaikowa, poszukująca i odnosząca się do wizji społeczeństwa poprzemysłowego. Ten nowy przywódca będzie musiał należeć do pokolenia 30-, 40-latków, mówić „ludzkim” językiem, znać kod rozumowania pokolenia urodzonego w latach 70. i 80. i będzie musiał umieć „myśleć do przodu”, bo na razie przywódcy SLD umieją tylko myśleć „do tyłu”, co też trzeba zrozumieć, patrząc na ich życiowe losy. Wreszcie ten przywódca będzie musiał rozumieć wartości społeczeństwa obywatelskiego, wolności obywatelskie, równość kobiet i mężczyzn, będzie musiał rodzić nadzieje młodych na docenienie ich wolności, nawet gdyby to się nie podobało biskupom czy księżom. To nie może być antyklerykalizm, ale dowartościowanie praw wolnego obywatela. I musi to być człowiek bez „zmysłu kunktatorstwa”.

Prof. Mirosław Kofta, psycholog społeczny
Taka osoba powinna myśleć strategicznie, a nie taktycznie, czyli skupić się na odnowie lewicy, nie zaś na wyniku najbliższych wyborów. Konieczne wydaje się powołanie nowej formacji, łączącej wartości nowoczesnej socjaldemokracji z racjonalnym myśleniem i szacunkiem dla praw ekonomii (tak jak próbuje to np. czynić Blair). Formacja taka nie może już dłużej opierać się na dawnym aparacie PZPR, nie może też być koniunkturalnie lewicowa (przypominając sobie nagle o swoich hasłach wyborczych w sytuacji kryzysowej), wreszcie – powinna poszukać intelektualnego kontaktu z lewicą zachodnioeuropejską. W swoim programie taka formacja powinna zdecydowanie zwrócić się do ludzi młodych i uznać kształcenie na wszystkich poziomach (łącznie ze studiami doktoranckimi) za narodowy priorytet. Chodzi tu nie tylko o efektowne hasła wyborcze, ale o przemyślany, dalekosiężny program działań w tej dziedzinie i znaczące podniesienie udziału wydatków na kształcenie i naukę w budżecie państwa.

Wiesław Kaczmarek, poseł SLD
Dzielimy tutaj skórę na niedźwiedziu. W SLD w ciągu dwóch lat rządzenia na żadnym gremium partyjnym nie odbyła się szczera do bólu dyskusja o niepowodzeniach. Pozostają nam powierzchowne sformułowania, np.: 1. SLD utracił lewicową wrażliwość, 2. SLD nie do końca uwydatnił nadrzędność interesu państwa. W sposobie rządzenia zaginęły funkcjonowanie państwa i jego struktura, stawia się natomiast ciężar na wywieranie nacisku przez grupy nieformalne. Nie wyeliminowano z życia partyjnego przekroczeń prawa ani poruszania się na marginesie działań nierzetelnych i nieetycznych, bo funkcje partyjne i rządowe nadal pełnią ludzie, na których ciążą rozmaite zarzuty, a to spowodowało, że SLD ma już na stałe etykietę środowiska ludzi na bakier z prawem, którzy łupią państwo w różnych przekrętach i aferach. Nowy przewodniczący musi więc: 1. odwrócić upadek i pokazać, że można inaczej. 2. przywrócić zasady naturalnej, a nie sztucznej demokracji wewnętrznej, gdyż główne decyzje rodzą się w grupach nieformalnych, np. na spotkaniach grup wojewódzkich, zaś organa statutowe służą tylko do komunikowania stanu rzeczy.

Krzysztof Martens, przewodniczący rady wojewódzkiej SLD województwa podkarpackiego
Przede wszystkim znaleźć ludzi do roboty. Gdybym to ja miał być wybrany na konwencji (choć nie kandyduję), to troje wiceprzewodniczących – Szmajdzińskiego, Oleksego i Jakubowską – zapędziłbym do czarnej roboty, a nie intelektualnych gier w mediach. Zasugerowałbym nowemu przewodniczącemu dwa scenariusze. Wcześniejsze wybory, aby uratować kilkanaście procent elektoratu i później móc patrzeć z zainteresowaniem, jak po roku rządzenia PO zmaga się z podobnymi problemami, a jej poparcie spada poniżej 8%, tak że bez trudu wygrywamy wybory prezydenckie. Drugi scenariusz to gruntowna rekonstrukcja zarządu SLD na początku maja i oddech świeżości w wyborach w normalnym terminie. Nie ma sensu i do niczego nie prowadzi podejmowanie decyzji w atmosferze nadciągającej porażki.

Aleksandra Jakubowska, szefowa gabinetu politycznego premiera Millera
Wiele trzeba zrobić. Przejrzeć jeszcze raz program SLD, z którym szliśmy do wyborów, zobaczyć, co zostało zrobione, a co nie. Gdy będziemy mieli zdefiniowany stan, po stronie „nie” poszukać trzeba przyczyn. Trzeba odbudować więź pomiędzy centralą a ogniwami w terenie, co udaje się tylko w czasie kampanii wyborczej, a potem zamiera. Należy doprowadzić do współpracy rządu z klubem parlamentarnym SLD, egzekwować podstawowe zasady lojalności, przestrzegać, aby o problemach wewnątrz partii mówić najpierw we własnym gronie, a dopiero potem informować media. Wreszcie trzeba tchnąć trochę optymizmu w nasze szeregi i rozmawiać nie o tym, co zrobić, aby mało przegrać, ale co zrobić, by wygrać. Niestety, wielu z nas nie myśli, jak wygrać, ale jak się dobrze ulokować, aby przetrwać przez najbliższe kilka lat.

Mieczysław F. Rakowski, b. premier
Przede wszystkim nie powinien traktować gabinetu przewodniczącego jako miejsca, w którym uprawia się politykę. Musi przemierzać Polskę wzdłuż i wszerz, rozmawiać, słuchać opinii innych i udowadniać, że nie zamierza tylko siedzieć w Warszawie i prowadzić gier politycznych, rozprawiając o układach i układając się w związku z taką czy inną sytuacją. Powinien przedstawić swój program naprawy wizerunku SLD w społeczeństwie i zrobić to bez pustosłowia i żonglowania okrągłymi frazesami, by móc konkretnie wskazać rzeczywiste przyczyny, dlaczego tak się stało. Powinien także, używając swego autorytetu, wymóc na najbliższym otoczeniu, aby rzeczywiście zrezygnowało z otoczki, z powodu której ludzie mówią o tej ekipie „oni”. Wiąże się to z zachowaniem, sposobem bycia, z brataniem się z wielkim kapitałem. Powinien wymusić na innych, by nie salony warszawskie były najważniejsze dla polityków SLD. Powinien wreszcie przeprosić tysiące członków SLD, którzy w toku weryfikacji opuścili szeregi partii, czasem z własnej woli, zrażeni i zniesmaczeni sposobem określania, kto jest wierny ideom lewicowym, a kto nie.

Notował Bronisław Tumiłowicz

 

Wydanie: 11/2004, 2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy