Co sprawiło, że Kazimierz Górski odniósł takie sukcesy?

Co sprawiło, że Kazimierz Górski odniósł takie sukcesy?

Lesław Ćmikiewicz, piłkarz i trener
Czasem wydawało się, że te jego powiedzenia, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie, każdy zaś mecz można wygrać, przegrać lub zremisować, są aż za proste, ale były one niezwykle skuteczne. Pamiętam, jak w przerwie meczu zachęcał do walki, mówiąc: „Strzelili nam dwie bramki w pierwszych 45 minutach – teraz mamy 45 minut, aby im strzelić trzy bramki”. Nie konstruował zawiłych strategii, starał się zawiązać akcję z jednej strony boiska, a potem dokonać przerzutu na przeciwną. Powtarzał nam do znudzenia te zasady, że aż przysypialiśmy, słuchając, ale potem w praktyce taki scenariusz okazywał się trafny.
Nie stanowiliśmy drużyny złożonej z aniołków, amplituda wyskoków większych i mniejszych była spora. On był tolerancyjny, ale nikt nie wykorzystywał tego, nie przeciągał struny, bo wiedzieliśmy, że zrobimy trenerowi krzywdę. Zdobyliśmy z nim medale na igrzyskach i mistrzostwach świata, a potem zaczęliśmy to psuć. Okrzyknięto nas gwiazdami światowej piłki, nie wiadomo było, kto jest większy – Tomaszewski, Szarmach, Lato czy ktoś inny. Tak straciliśmy zespół. Źle wspominam ostatnie mecze Kazimierza Górskiego, toczyła się walka, kto ma zostać jego następcą. Doszło do tego, że w takiej atmosferze, kiedy ludzie na nas pluli, nie chcieliśmy jechać na igrzyska. Taka sytuacja przytłaczała też Kazimierza Górskiego. Zdobycie srebrnego medalu bardzo się nie podobało władzom politycznym. Na Okęciu celnicy z polecenia władz sprawdzali nas drobiazgowo, kilku kolegów poszło na rewizję osobistą. Kazimierz Górski, zawsze spokojny, zdenerwował się i powiedział: „To i mnie sprawdzajcie”. Był z drużyną na dobre i na złe, każdemu życzliwy, każdego wysłuchał, niezakłamany, mówił to, co myśli, robił to, co mówi. Zawodnicy mu ufali, a to jest najważniejsze. Dziękuję losowi, że stanął na mojej drodze.

Karol Gębka, kierownik reprezentacji na mistrzostwach świata w Meksyku
Miał ogromną piłkarską wiedzę, cechowała go skromność i umiejętność współżycia z zawodnikami i działaczami. Pod każdym względem różnił się od innych, więc w tamtych czasach ta inność dawała mu specjalny status, był trenerem, którego nie da się naśladować. Nie chciał nikogo urazić, a kiedy ktoś źle się zachował czy był niepoprawny towarzysko, pan Kazimierz potrafił mu kulturalnie dać do zrozumienia, że nie aprobuje takiego postępowania. Robił to z wdziękiem, w swoim stylu. Lubiliśmy przyjeżdżać do Grecji, bo był taki sławny w Atenach, że wydawało się, iż część splendoru spływa i na nas, a wszyscy właściciele kawiarni i sklepików tylko marzą o tym, by Polaków ugościć. Tam był tak znany i szanowany, że w Polsce czegoś takiego jednak nie doznawał. Wielka osobowość i wspaniały człowiek, ale w Polsce czasami wydawało się, że nawet najbliżsi współpracownicy traktowali go protekcjonalnie. Po igrzyskach w Montrealu został właściwie sam, dopiero później pokazywanie się w jego towarzystwie stało się w dobrym tonie. On jednak szybko dokonywał selekcji – jak na boisku umiał wybrać najlepszych zawodników, tak i wybierał przyjaciół. Polonia w USA go hołubiła, kiedy jednak ktoś zaczynał o kraju mówić z przekąsem, pan Kazimierz natychmiast się dystansował. Polska dla niego zawsze była ojczyzną niepodzielną. Jako lwowiak, który utracił swoje miasto, rozumiał to wyjątkowo dobrze.

Maciej Polkowski, dziennikarz sportowy
Rozumiał, że człowiek, dążąc do sukcesu, może zrobić dużo rzeczy dobrych, ale i złych. Wolał potknięcia i błędy innych rozumieć, niż potępiać, choć bywał też bardzo krytyczny, miał absolutnie wyrobione zdanie na wiele spraw, ale niekiedy wolał je zachować dla siebie. Nieczęsto wypowiadał negatywne zdanie o innych. Nie miał wrogów, bo wszyscy wiedzieli, że do każdego czuje sympatię i z każdym może porozmawiać. Bardzo lubił gawędzić, ale potrafił też słuchać, nie przerywał rozmówcy, nawet naprowadzał go na różne wyznania, nie dawał nikomu odczuć, że ma pozycję dominującą, nie tylko w piłce.
Jego pasją sportową był też tenis, w końcu jednak piłka wzięła górę, bo tu można mieć więcej kontaktów z ludźmi. Nawet gdy był prezesem PZPN, lubił do pracy iść na piechotę albo jechać autobusem. Mówił, że chce mieć własne źródła informacji o sporcie i słuchać opinii zwykłych ludzi.
Kazimierz Górski był człowiekiem bardzo skromnym i do końca życia mieszkał w zwykłym mieszkanku przy ul. Madalińskiego w Warszawie. Mieszkanie było ciasne, pokoiki małe, kuchnia niewielka. Nie zabiegał jednak nawet o kawałek domu z ogródkiem ani lokal w apartamentowcu, nie przywiązywał wagi do takich spraw.
Zawsze denerwowały go tłumaczenia, że ktoś był lepszy, a mimo to przegrał. Twierdził, że lepszy jest ten, kto strzela o jedną bramkę więcej. Kazimierz Górski ze swoją żoną, panią Marią, stanowili z zawodnikami jakby rodzinę, choć nie było mowy o żadnym spoufalaniu się. Dystans był zachowany, choć państwo Górscy znali wszystkich po imieniu, także dzieci reprezentantów, interesowali się losem wszystkich. Zawsze jednak mówiło się do niego: panie Kazimierzu albo panie trenerze. Miał żelazną zasadę: kiedy pracujemy, to pracujemy, kiedy modlimy się, to modlimy, a kiedy bawimy się, to bawimy. Na wszystko musi być odpowiedni czas.

Stanisław Bobkiewicz, honorowy prezes KSZO Ostrowiec Świętokrzyski
Wspaniały człowiek, potrafił łączyć teorię z praktyką i dotrzeć do psychiki zawodników. Z powodzeniem pokonywał wszelkie bariery, umiał do każdego podejść indywidualnie i dzięki temu udało mu się stworzyć drużynę, która miała jeden wspólny cel, choć składała się z 11 charakterów. Prócz tego miał spokojne usposobienie i duże poczucie humoru, co ogromnie pomagało nie tylko w życiu prywatnym, ale i w pracy, gdzie sytuacje trudne, nerwowe, związane z rywalizacją są na porządku dziennym. Potrafił też znakomicie reagować w trudnych sprawach z Ministerstwem Sportu, rozgrywał wszystko spokojnie, niemal bez emocji, co oponentów jeszcze bardziej denerwowało, a jemu pozwalało wychodzić zwycięsko z konfliktowych sytuacji. Miał dużą mądrość życiową i doświadczenie, co pomagało w kontaktach z ludźmi. Często zapraszaliśmy go na ziemię świętokrzyską. Imponował znakomitą znajomością składów drużyn nie tylko pierwszoligowych, lecz także drugiej i trzeciej ligi. Pytał zawsze o szczegóły, wiedział doskonale, co się dzieje w klubach.

Ryszard Niemiec, prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej
Pan Kazimierz miał niesłychanie rozwinięty zmysł pedagogiczny i intuicję. To był rzadki przypadek wśród licznych trenerów, choć oni niekiedy przewyższali go wykształceniem, erudycją czy nawet osiągnięciami sportowymi, kiedy był ligowcem. Nie dawał się nakłonić na wystawianie cenzurek środowisku trenerskiemu. Próby skłonienia go do oceny innych zbywał żartem. „Poczekam z ocenami – mówił – bo może któryś z klubów zatrudni mnie jako trenera”. U mnie podobał się panu Kazimierzowi mój wschodni zaśpiew, bo on pochodził ze Lwowa, a ja z Przemyśla. Miał sentyment do wszystkiego, co było kresowiackie, dlatego chętnie przyjeżdżał do przemyskiej Polonii.

Henryk Loska, wieloletni współpracownik Kazimierza Górskiego w reprezentacji Polski
Nie spotkałem ani jednego trenera, który miałby wśród piłkarzy taki autorytet jak Kazimierz Górski. On jest legendą polskiego sportu. Nie przypominam też sobie, aby kiedykolwiek był z kimś skonfliktowany. Był życzliwy dla każdego. Szanowali go wszyscy – od prominentów do zwykłych ludzi. Kiedyś, w Grecji, gdy goście restauracji zorientowali się, że wśród nich jest Kazio Górski, wstali z miejsc i bili mu brawo, a orkiestra zaczęła grać wybrane melodie na jego cześć. Miał szczególne poczucie humoru i swoiste podejście do muzyki. Gdy obchodziłem swoje 70-lecie, była na uroczystości również kapela czerniakowska Staszka Wielanka. Dla Kazia zaczęła grać lwowskie melodie. Moja żona zaczęła prosić Kazia, by zaśpiewał jakąś piosenkę ze Lwowa. Kaziu długo ważył decyzję, wreszcie powiedział: „Krysiu, gdybym ja zaśpiewał – to za drogo by was to kosztowało”.
Jako trener Kazimierz Górski imponował intuicją. Miał naprawdę szósty zmysł. Zanim podjął decyzję, słuchał tzw. podpowiadaczy, ale ostatecznie stawiał na swoim.

Zdzisław Kręcina, b. kierownik olimpijskiej reprezentacji Polski w piłce nożnej
Miał nieprawdopodobną zdolność kojarzenia faktów, z czego brała się umiejętność wynajdywania i eksponowania zalet każdego niemal piłkarza. To pozwalało Kazimierzowi Górskiemu na komponowanie z tych różnych pozytywnych cech jednej całości. Wydobywał z piłkarzy wszystko, co najlepsze, i zagospodarowywał dla dobra zespołu.

Zbigniew Jabłoński, były prezes PZPN
To był wyjątkowy człowiek. Rzadko tacy się rodzą, wiele rzeczy wyniósł z praktyki, ale i przygotowanie teoretyczne miał dobre. Cechowała go otwartość i nastawienie na kontakty z ludźmi. W każdej sprawie można było się z nim porozumieć i wszystko uzgodnić, bo zawsze dążył do zgody. Kiedy został prezesem honorowym związku, przyciągałem go do Klubu Seniora. Choć przez ostatnie 10 lat był poważnie chory, nigdy nie odmawiał przybycia na spotkanie. Dla niego doświadczenie w budowaniu reprezentacji było najważniejsze.

 

Wydanie: 2006, 22/2006

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy