Co wolno Radzie?

Dla wielu polityków i ekonomistów niezależność Rady Polityki Pieniężnej jest zbyt duża

Na kolejne posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej czekamy dziś z takim samym napięciem, jak światowe koła gospodarcze na decyzje Alana Greenspana, szefa Rezerwy Federalnej w USA. Istotnie, wpływ RPP na koniunkturę w Polsce jest coraz bardziej znaczący. Różnica polega na tym, że w USA niezależność FED jest niepodważalnym dogmatem. U nas natomiast im bliżej wyborów, tym częściej pojawiają się pomysły odebrania RPP części samodzielności.
W ostatnich dniach oba te gremia niemal jednocześnie obniżyły stopy procentowe. FED zrobił to po raz siódmy w tym roku. W tej chwili podstawowa stopa procentowa w USA to 3,5%, lipcowa inflacja jest równa zeru, a bezrobocie wynosi 4,5%.
RPP dokonała obniżki po raz czwarty w 2001 r. Stopa kredytu redyskontowego to obecnie 17%, inflacja wynosi 5,2%, zaś bezrobocie – 16%.
Te wskaźniki dobrze pokazują, jak odmienne warunki gospodarcze panują w obu krajach. Stopy procentowe w Polsce wciąż należą do najwyższych na świecie. Wielu specjalistów krytykowało więc i krytykuje RPP za zbyt powolne ich obniżanie. Zdaniem prof. Andrzeja Kaźmierczaka ze Szkoły Głównej Handlowej, wciąż istnieje duże pole dla obniżek stóp. – Polityka RPP zmierza do zastoju w gospodarce
– oświadczył niedawno Mirosław Gronicki, ekonomista BIG BG.
– RPP grozi przesada w sztywności i rygoryzmie – uznał Waldemar Kuczyński z Unii Wolności. A w opinii wicemarszałka Sejmu, Marka Borowskiego, Rada stosuje drakońską, błędną politykę pieniężną, próbuje rządzić, nie ponosząc odpowiedzialności, i bardzo znacząco przyczyniła się do obecnej sytuacji gospodarczej.

Przed Bogiem i historią
Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej jako instytucja, której członkowie są nieodwołalni i odpowiadają tylko „przed Bogiem i historią”, jest dosyć odporna na tego rodzaju zarzuty. – Żadne apele ze strony polityków nie mają znaczenia – oświadczył członek RPP, Dariusz Rosati. I choć decyzje RPP nie pomagają rządowi w staraniach o poprawę koniunktury gospodarczej, obecni decydenci wiedzą już, że do Rady mogą jedynie zwracać się z pokornymi apelami. – Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby obniżka stóp była znacząca – prosił w przeddzień ostatniego posiedzenia RPP wicepremier Janusz Steinhoff.
– Ze smutkiem odbieram decyzję RPP – mówił wcześniej, gdy Rada, wbrew jego oczekiwaniom, stóp nie obniżyła. W kołach rządowych tylko Jerzy Kropiwnicki, szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, nigdy nie krył zastrzeżeń wobec działań RPP. – Z rosnącym niepokojem obserwuję politykę RPP i jej odporność na oceny ekspertów oraz na rzeczywistość. Najwyższy czas, aby RPP zakończyła politykę mrożenia gospodarki. Rada Polityki Pieniężnej próbuje stawiać się ponad Sejm. Takiej władzy nie ma żaden bank centralny w świecie – niejednokrotnie mówił min. Kropiwnicki, który wyraźnie zaostrzył ton swych wypowiedzi pod adresem RPP od chwili, gdy jej szefem i prezesem NBP został Leszek Balcerowicz. Chodzą wszakże słuchy, że na polemiczny zapał min. Kropiwnickiego wpływają dawne czasy, gdy obaj panowie studiowali na tej samej uczelni i już wtedy niespecjalnie za sobą przepadali.
Za dużo mogą

Koncepcje takiego usytuowania Rady Polityki Pieniężnej, by była bardziej podatna na uwagi rządzących, nie są jednak forsowane przez obecną koalicję. Rząd ma zbyt wiele otwartych pól konfliktu, by dokładać sobie jeszcze jedno i rozpoczynać walkę z Radą. Przede wszystkim rządząca ekipa doskonale wie, że jej dni są już policzone. Oczywiste więc, że obecnej opozycji pragnie zostawić w spadku Radę jak najbardziej niezależną, samodzielną i niepokorną, aby mogła narobić kłopotów przyszłemu rządowi. – Nad działaniami Rady nie ma żadnej operacyjnej kontroli – uważa prof. Marek Belka.
Na forum parlamentarnym pierwszy znaczący projekt mający uszczuplić pozycję RPP przyszedł ze strony PSL. Ludowcy zaproponowali, by Sejm mógł podejmować uchwały aprobujące bądź nie działania RPP w danym roku. Miałoby to zmusić Radę do lepszej współpracy z parlamentem. Pomysł jednak nie przeszedł – podobnie jak projekt SLD zobowiązania Rady do wspierania polityki rządu.
Zdaniem pos. Mirosława Piotrowicza (PSL), zasadniczym problemem RPP jest to, że kieruje się celem wyznaczonym przez siebie, czyli walką z inflacją. Ostrzej postawił sprawę Stanisław Gomułka z Londyńskiej Szkoły Ekonomicznej, który uznał, że RPP w ogóle nie powinna prowadzić samodzielnej polityki monetarnej, gdyż to należy do rządu i parlamentu. Rada winna podejmować więc decyzje po konsultacjach z rządem. Należy także odebrać RPP prawo ustalania wskaźnika inflacji, jaki powinien być osiągnięty. – To rząd ponosi odpowiedzialność polityczną za konsekwencje szybkiego zwalczania inflacji i rząd musi tu mieć głos decydujący, gdyż dysponuje mandatem pochodzącym z wyborów parlamentarnych. Rada i NBP powinny więc tylko realizować cel inflacyjny wyznaczony przez rząd – uważa prof. Gomułka. A w dodatku Radzie jeszcze nigdy nie udało się trafić w wyznaczony przez siebie cel inflacyjny.
Prof. Andrzej Wernik, specjalista od spraw budżetu, twierdzi, że do obowiązków RPP należy ustawowo włączyć odpowiedzialność za wzrost gospodarczy, co uwolni ją od pokusy zbyt pośpiesznego zwalczania inflacji kosztem gospodarczego rozwoju. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, bo podobny obowiązek ciąży na amerykańskim FED.

Nie oddamy ani guzika
Członkowie Rady Polityki Pieniężnej z oburzeniem odrzucają wszystkie podobne propozycje, uważając je za niedopuszczalny zamach na swą niezależność. Zasiadający w RPP Bogusław Grabowski twierdzi, że byłoby to sprzeczne z konstytucją oraz z ustawą o NBP. Jego kolega z Rady, Janusz Krzyżewski, uważa, że członkowie RPP są atakowani za to, że robią to, do czego zobowiązuje ich konstytucja.
Wiadomo, że Rada będzie wszelkimi sposobami odpierać próby uszczuplenia swej samodzielności. Jeśli jednak idzie o konstytucję, to sprawa nie jest taka prosta. Ustawa zasadnicza stwierdza bowiem, iż RPP „ustala corocznie założenia polityki pieniężnej i przedkłada je do wiadomości Sejmu”. A to nie jest dokładnie to samo, co samodzielne decydowanie o stopach procentowych.
Trudno dziś prognozować, czy po wyborach nowy parlament wejdzie w konflikt z Radą i spróbuje ustawowo ograniczyć jej samodzielność? Wicemarszałek Marek Borowski przewiduje raczej stworzenie mechanizmu konsultacji i dyskusji pomiędzy rządem a Radą, by wspólnie dochodzić do rozsądnego kompromisu. Wiele zależy też od siły przyszłej opozycji, która zapewne bronić będzie niezależności RPP. Niewykluczone, że na ukształtowanie Rady zgodnej ze swymi oczekiwaniami nowa ekipa będzie musiała poczekać aż do roku 2004, kiedy nowych członków RPP wybiorą Sejm, Senat i prezydent.

Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy