Coraz bardziej kolorowa Ameryka

Coraz bardziej kolorowa Ameryka

W USA białe dzieci mogą stać się mniejszością już za osiem lat

W USA opublikowano wyniki spisu powszechnego (Census 2010), które świadczą, że w społeczeństwie supermocarstwa zachodzą szybkie przemiany demograficzne o przełomowym znaczeniu.
Obecnie nie sposób przewidzieć, jakie będą ich skutki polityczne, społeczne, gospodarcze i kulturalne, ale z pewnością okażą się doniosłe.
Spis powszechny obejmuje dane dla lat 2000-2010. W tej dekadzie populacja Stanów Zjednoczonych wzrosła o 9,7% i wynosi prawie 309 mln, w tym ok. 10 mln nielegalnych imigrantów. Biali stanowią 63,7% społeczeństwa (w 2000 r. – 69%), jednak przybyło ich tylko 1,2%. Prawdziwą lokomotywą demograficzną społeczeństwa Stanów Zjednoczonych stali się Latynosi (Hispanics, Latinos), emigranci lub potomkowie emigrantów z Hiszpanii i przede wszystkim z Ameryki Środkowej i Południowej.
Ich liczba wzrosła o imponujące 42% i przekroczyła 50 mln (16,3% społeczeństwa). Obecnie Latynosem jest co szósty mieszkaniec USA. Ta grupa wyprzedziła więc Afroamerykanów, uważanych tradycyjnie za najpotężniejszą mniejszość rasową w USA. Populacja Afroamerykanów wzrosła o 11% i stanowi teraz 12,2% całego społeczeństwa. W 191 spośród 366 wielkich miast Stanów Zjednoczonych, w których mieszka 83,7% ludności kraju, Latynosi stanowią obecnie najliczniejszą mniejszość (w 2000 r. zajmowali tę pozycję w 159 wielkich miastach). Latynosi w omawianym okresie wyprzedzili Afroamerykanów m.in. w Chicago, Atlantic City w stanie Nowy Jork i w Oklahoma City. Wieloetniczne mozaiki doskonale są widoczne w wielkich miastach. W Waszyngtonie hiszpańska subkultura opanowała całe ulice i dzielnice. W powietrzu unosi się zapach tapas i empanadas, nad salonami fryzjerskimi

łopoczą flagi Meksyku

czy Kolumbii, w środku mówi się oczywiście po hiszpańsku. Podczas świąt katolickich, takich jak Boże Ciało czy Wszystkich Świętych, ulice zapełniają barwne procesje.
Azjaci, imigranci z Wietnamu, Indii, Chin, Kambodży i innych krajów, stanowią tylko 4,7% populacji, lecz dynamika wzrostu tej grupy etnicznej jest ogromna – 42,9% w ciągu 10 lat. Latynosów i Azjatów w USA nazywa się nowymi mniejszościami.
Rdzenni Amerykanie, czyli Indianie oraz Inuici (Eskimosi) z Alaski, tworzą tylko 0,7% społeczeństwa, ale ta grupa etniczna zwiększyła się przez 10 lat o godne uwagi 8,6%. Biali są już mniejszością w 46 spośród 366 wielkich miast, w tym w Nowym Jorku, Waszyngtonie, San Diego, Las Vegas i Memphis (w 1980 r. byli mniejszością w dziewięciu wielkich miastach, w 1990 – w 10, w 2000 – w 32). Biali Amerykanie to już mniejszość w Kalifornii, Nowym Meksyku, w Teksasie i na Hawajach. Procentowy udział białych w populacji zmniejszył się we wszystkich wielkich miastach, przy czym największe spadki nastąpiły w Napa w Kalifornii (z 69% do 54%) oraz w Las Vegas (z 60% do 48%). Ameryka staje się więc coraz bardziej kolorowa. Według ocen Biura ds. Spisu Powszechnego (Census Bureau), biali staną się mniejszością w USA w 2042 r., białe dzieci zaś (poniżej 18. roku życia) będą mniejszością w roku 2023.
Socjolog William H. Frey z Brookings Institution w Waszyngtonie uważa jednak, że stanie się to wcześniej. Według jego obliczeń, dzieci o ciemniejszym kolorze skóry będą w Stanach Zjednoczonych większością już za osiem lat. W czasie omawianej dekady liczba białych dzieci zmniejszyła się o 4,3 mln, czyli o prawie 10%, natomiast dzieci z nowych mniejszości wzrosła o 5,5 mln.
W grupie poniżej 18. roku życia biali jeszcze z trudem utrzymują przewagę (53,5%). Białe dzieci są jednak w mniejszości w kategorii wiekowej poniżej trzeciego roku życia (49,9%), a także w 10 stanach (Missisipi, Georgia, Maryland, Floryda, Arizona, Nevada, Teksas, Kalifornia, Nowy Meksyk i Hawaje). Białe dzieci są też w mniejszości w 35 wielkich miastach, w tym w Orlando, Atlancie i Phoenix. W jednym z najbardziej wieloetnicznych miast – Worcester w stanie Massachusetts – uczniowie pochodzą z 95 krajów. Sytuacja w klasach przypomina okolice wieży Babel po tym, jak Bóg pomieszał ludziom języki. 32% dzieci musi dopiero nauczyć się angielskiego. 10-letnia Ann Victoria Franco, która przed kilkoma tygodniami przybyła z Brazylii, usiłuje porozumieć się z rok młodszą koleżanką Seleną Morales. Dziewczynki próbują rozmawiać o ulubionych zwierzętach. Hiszpańskojęzyczna Selena na tyle rozumie portugalski Ann Victorii, że obie wspólnie potrafią ułożyć po angielsku zdanie:

„Najbardziej lubimy pieski”.

Demografów zdumiewa ekspansja Latynosów, którzy nie tylko dominują w graniczących z Meksykiem stanach Południowego Zachodu, ale rozprzestrzeniają się także w wielu innych regionach kraju. Socjolog William Frey podkreśla: „Latynosi osiągnęli punkt, w którym ich liczba wzrasta bardziej w wyniku wysokiego przyrostu naturalnego niż imigracji”. Przez 10 lat liczba dzieci spadła tylko w tych miastach, w których udział społeczności latynoskich jest niewielki. Hispanics chronią społeczeństwo USA przed niekorzystnymi zmianami demograficznymi. Dzięki nowym mniejszościom populacja USA nie starzeje się jak narody Europy, Japonii czy nawet Chin.
Średni wiek białego Amerykanina wynosi 41 lat, obywatela pochodzenia azjatyckiego – 35 lat, Latynosa – 27 lat, takiego zaś, który zadeklarował się w spisie jako należący do kilku ras – tylko 20 lat.
Eksperci, m.in. demograf Joel Kotkin z Chapman University w kalifornijskim hrabstwie Orange, uważają, że zmiany demograficzne są korzystne dla gospodarki. Nowi obywatele zwiększają popyt, przyczyniają się do rozwoju rolnictwa, przemysłu budowlanego, powstawania nowych dróg i całej infrastruktury. Wzrost ludności USA w ostatniej dekadzie był wprawdzie najniższy od końca II wojny światowej, jednak Kotkin podkreśla, że wkrótce się to zmieni, gdy w wiek reprodukcyjny wejdą liczniejsze roczniki. Naukowiec ten w książce „The Next 100 Million. America in 2050” przewiduje, że w 2050 r. społeczeństwo Stanów Zjednoczonych będzie liczyć 400 mln ludzi, którzy stworzą gospodarkę dwa razy potężniejszą od europejskiej. „Mamy w naszym wielkim kraju dosyć miejsca. Nawet jeśli przybędzie 100 mln nowych mieszkańców, gęstość zaludnienia osiągnie tylko jedną szóstą gęstości w Niemczech”, twierdzi Kotkin.
Także socjolog William Frey uważa, że demograficzna ekspansja mniejszości przynosi USA więcej korzyści niż strat. Między dawnymi Amerykanami a nowymi obywatelami zieje wprawdzie kulturowa przepaść, ale jeszcze większa przepaść dzieli pokolenia. Młodych ludzi niezależnie od koloru skóry łączy zamiłowanie do muzyki rockowej, gier komputerowych, iPodów i podobnych gadżetów. W wielu miastach USA gangi Latynosów i Afroamerykanów toczą walki, ale to zjawisko nie jest przecież nowe. Od ponad 50 lat popularnością cieszy się musical Leonarda Bernsteina „West Side Story”, o konflikcie młodych Portorykańczyków z białymi rówieśnikami. „Ameryka to kraj, który potrafi integrować imigrantów. Nie powstaną latynoskie getta hiszpańskojęzyczne. Młodzi ludzie przyjeżdżają tu, aby się nauczyć angielskiego, który jest językiem światowym. Chcą zdobyć wykształcenie, osiągnąć sukces zawodowy i zostać Amerykanami”, twierdzi optymistycznie dr Frey. Oczywiście zmiany demograficzne stwarzają wiele problemów. W Arizonie biali stanowią 63% populacji dorosłych, lecz białych dzieci jest tylko 42%. Podobna sytuacja występuje w Newadzie (58,9% białych dorosłych, 39,5% białych dzieci). „Kiedy starsza generacja patrzy na te dzieci, nie czuje z nimi żadnych więzi”, ostrzega William Frey. Władze Arizony, usiłując się bronić przed zalewem cudzoziemców,

przyjęły drakońskie ustawy przeciw imigrantom.
Istnieją obawy, że legislatywy stanowe, złożone przeważnie z białych, nie będą skłonne do przeznaczenia odpowiednich funduszy na szkoły dla kolorowej młodzieży. Poziom wykształcenia imigrantów jest przeważnie niski, potrzebują oni edukacji, aby mogli przynieść korzyści gospodarce. „Jeśli starsza generacja odmówi wspierania wykształcenia młodych, doprowadzi to do katastrofy ekonomicznej”, ostrzega William Frey. Twierdzi też, że Amerykanie są wprawdzie dobroduszni, ale jeżeli politycy zaczną podburzać ich przeciw imigrantom, skutki okażą się opłakane.
Polityczne następstwa przemian społeczeństwa Stanów Zjednoczonych będą bardzo poważne. Obywatele z mniejszości głosują przeważnie na Demokratów. Dwie trzecie Latynosów poparło w wyborach prezydenckich ciemnoskórego Baracka Obamę, który dzięki temu został gospodarzem Białego Domu. W wyborach do Kongresu w listopadzie 2010 r. zwyciężyli Republikanie. Od tej pory próbują zmienić granice okręgów wyborczych, aby zapewnić topniejącej populacji białych znaczący wpływ na wyniki głosowań. Wysiłki te w dłuższej perspektywie skazane są na niepowodzenie. Być może bardziej kolorowa Ameryka będzie prowadzić politykę mniej hegemonialną, w większym stopniu zorientowaną na potrzeby krajów pochodzenia imigrantów. Przyszłość pokaże, czy tak rzeczywiście się stanie.

Detroit się zwija
Jak wynika z ostatniego spisu powszechnego, najszybciej zwijającym się miastem USA jest Detroit, które przede wszystkim na skutek upadku przemysłu motoryzacyjnego straciło od 2000 r. ponad 237 tys. mieszkańców. Oznacza to redukcję populacji miasta o jedną czwartą. „Spodziewaliśmy się spadku, ale nie aż tak drastycznego. To naprawdę alarmujące”, skomentował urbanista Ezra Glenn. Jak można było się spodziewać, najszybciej rośnie liczba mieszkańców regionów słonecznego pasa o ciepłym klimacie. W ciągu dekady populacja najcieplejszych hrabstw, stanowiących 40% ogółu, zwiększyła się o ponad 8%, natomiast hrabstw najchłodniejszych (także 40%) – tylko o 3%. Jak wynika ze spisu, nie jest wskazane osiedlanie się w hrabstwie Owsley w stanie Kentucky, ponieważ jest ono najuboższe w kraju. Przeciętny dochód rodziny w Owsley spadł w ciągu dekady z 20.346 do 18.869 dol. rocznie.

Wydanie: 17-18/2011, 2011

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. wojak
    wojak 16 czerwca, 2018, 13:28

    następne wybory to raczej albo Latynos republikanin —albo Latynos demokrata —- ciekawe ze podobne proporcje w rosji – muzułmanie a chrześcijanie

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy