Cud medialny

Z GADZIEJ PERSPEKTYWY

Na telewizję publiczną można patrzeć przez pryzmat trupów, wyrwanych bebechów. Bebechów metafizycznych i podrobowych oraz organów licznie pokazywanych na ekranie. Organów płciowych wywołujących u prawicowych polityków przedwyborczą furię. No i organów konstytucyjnych, furię jeszcze większą wywołujących.
Kiedy prawa strona sceny politycznej chce uderzyć w telewizję, zwłaszcza w publiczną, bo jest ona uznawana przez prawą stronę za „lewą”, to od razu wyciąga organy płciowe. Pośrednio, bo wyciąga rejestry wynikłe z pilnego monitorowania. „Niech przemówią gołe fakty“, przemawiają w parlamencie prawicowi politycy i wyliczają, gdzie, o jakiej porze widz mógł zobaczyć to, co porządni ludzie winni głęboko skrywać.
Zastanawiające, że ta sama prawica bez przerwy apeluje do narodu polskiego o wzmożony wysiłek demograficzny. „Nasza substancja narodowa starzeje się, blednie, flaczeje“, apelują oni. „Polakom grozi wymarcie“, larum grają prawicowi radykałowie. A jednak bez organów płciowych żaden organ, nawet konstytucyjny, jak też parlament czy prezes Rady Ministrów, nie doprowadzi do wzrostu. Przynajmniej demograficznego. Jak można zatem walczyć z erotyką na ekranie, czyli czymś, co zwykle w finale, choć niekiedy po wielu odcinkach, kończy się radosnym poczęciem? Przecież gdyby polska proprokreacyjna prawica była konsekwentna, to powinna wręcz żądać zwiększenia dawki erotyki na ekranie, aby antydemograficzne obecnie społeczeństwo wyrwać z marazmu.
Bo podobno jest tak. Telewidz najpierw widzi przemoc na ekranie, gwałt pojedynczy lub zbiorowy, a kiedy już się napatrzy tego gwałtowania, to musi wyjść na ulicę i dać upust. Stąd najprawdopodobniej cała przemoc w naszym życiu. Gdyby telewizje, zwłaszcza publiczna, pokazywały jedynie słodycz i harmonię miłości, zbójców nie byłoby na drodze, ani blokersów na osiedlu.
No dobrze. Skoro przemoc na ekranie owocuje przemocą w życiu społecznym, bo taki jest prosty mechanizm oddziaływania mediów elektronicznych na przypadkowe, durnie oglądające telewizję, zwłaszcza publiczną, społeczeństwo, to czemu nie nadawać, w najlepszych godzinach, czyli „prajm tajmsie”, gry wstępnej, następnie bzykania konstytucyjnej pary damsko-męskiej? Wtedy nawet płciowe organy, pokazywane przez lewicową publiczną telewizję, byłyby narodowo słuszne, potencjalnie potrzebne.
Jeszcze większe emocje u prawicowych polityków budzą ukazywane, czy nawet obnażane w telewizjach organy konstytucyjne. Zwłaszcza organy lewoskrętne. Każde obnażenie prezesa Kalinowskiego z PSL-u, czyli jednej czterysta sześćdziesiątej sejmowego organu konstytucyjnego, budzi prawicową furię. Podobnie, jak pokazywanie Leszka Millera w publicznej, czy Jolanty Kwaśniewskiej w tejże samej. Prawicowi politycy wierzą w medialne cuda. Wydaje im się, że tak jak pokazywanie gołych cycków na ekranie prowadzi wprost do redukcji dziewic w naszym kraju, pokazywanie rozbojów do wzrostu przestępczości, tak samo obnażenie wizerunku Millera czy Kwaśniewskiej przekonuje społeczeństwo do utożsamiania się z lewicą i głosowania na. Bo prawicowi politycy święcie mniemają, że samo pokazywanie i obnażenie w telewizji przenosi się wprost na głosowanie. Nawet rozsądni kiedyś liderzy Unii Wolności, podróżujący jednym autobusem po kraju w poszukiwaniu straconego elektoratu, niedawno w Poznaniu zajmowali się głównie „upolitycznieniem” mediów. Jakby nie było w kraju recesji, bezrobocia, blokady awansu młodych.
Wiara polityków w magię ekranu, w urok pokazywania się, co już zauroczy elektorat, prowadzi do samoogłupiania się klasy politycznej. Redukującej swój wysiłek programowy, państwowy do walki o atrakcyjny wizerunek. Wizaż i image.
Telewizje, nawet publiczna, podobno doprowadzają społeczeństwo do zidiocenia, tak twierdzą krytycy mediów elektronicznych. W naszym kraju, przysłuchując się ostatnim dyskusjom o telewizjach, można odnieść wrażenie, iż najszybciej zidiociały nam elity.

Wydanie: 2001, 31/2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy