Cyrk braci Kaczyńskich

Poszły dzieci do powstania. Do Muzeum Powstania Warszawskiego, sztandarowej inwestycji państwa Kaczyńskich w stolicy RP 3. Dzieci dwudziestoparoletnie. Mieszane, ale poprawnie, bo damsko-męskie. Mieszane narodowościowo, ale poprawnie, bo mieszczące się w Unii Europejskiej. I w kościele rzymskokatolickim.
Poszły i wróciły. Odpytane, po chwili zawstydzenia, wyznały, że angielskie tłumaczenia w Muzeum Powstania Warszawskiego nie są poprawnie angielskie. Nie tylko gramatyka zdradzała, że znajomość języków obcych nie jest bliska prezydentowi stolicy i jego współpracownikom. Zresztą mieszkający w Warszawie ambasadorowie akredytowani w RP III dyskretnie ujawniają niedyskrecje, że pan prezydent stolicy nie lubi się z nimi spotykać. Może dlatego, że nie włada językami obcymi i czuje się w towarzystwie ambasadorów sztywno. A może dlatego, że uważa, iż polityka międzynarodowa prezydenta stolicy to kwestia drugorzędna.
Ale wróćmy do Muzeum Powstania. Ludzie nieznający języka polskiego odczytają po angielsku wypaczony wizerunek powstania. Nie tylko dlatego, że styl językowy opisujący warszawskich powstańców przypomina aktualne relacje medialne o irackich „terrorystach”. Czemu warszawiacy powstali, dlaczego miasto zostało zburzone, to dla ludzi dowiadujących się o powstaniu z muzealnych ekspozycji nie jest jasno napisane. Zwłaszcza że interaktywność muzeum, godna pochwały nowoczesność, została wykonana w stylu iście powstańczym. Prowizorki, niedoróbki. Nie wszystko tam słychać lub głosy nakładają się na siebie, nie każdy napis widać. Chaos czasami, jak pod bombami.
Poszły dzieci do powstania i zobaczyły nie tylko warszawski bałagan. Ujrzały salę poświęconą Małemu Powstańcowi. Antkowi Rozpylaczowi. Herosowi.
I zadumały się dzieci unijne. Na świecie obecnie – poza Polską – wiele się dyskutuje, spiera o małych żołnierzy partyzantów. O dzieci wcielane, porywane do armii świata obecnie walczącego. W partyzantkach azjatyckich, afrykańskich powstaniach ginęli i giną nadal mali żołnierze. Świat protestuje przeciwko takim praktykom. Uznaje to za hańbę XX i XXI w. Hańby dzieci niewiele większych od karabinów, jakie noszą. Dzieci symbolizujące militarny wyzysk.
Co ma Antek Rozpylacz do Murzynka z kałachem? Przecież to dwa różne światy. Świat świadomych bohaterów i dzieci uprowadzonych do armii, zwabionych przygodami, pełną misją, rabunkami. Pytałem dzieci. Ale dlaczego polskie dzieci, kilkunastoletnie, w Muzeum Powstania mogą bawić się w powstańców? Udawać harcerskich łączników, przymierzać mundury? Czy tak należy wychowywać dzieci w świecie zglobalizowanym? Czy wzorem ideowym, patriotycznym ma być Antek Rozpylacz, czy dziecko, które ma możliwość refleksji o dzieciach żołnierzach? Tak odpowiadały dzieci starsze już nieco, patrzące dalej niż granice stolicy państwa Kaczyńskich. I opowiadały, jak łatwo jest przekroczyć granicę między muzeum heroizmu a muzeum anachronizmu. Czemu w tej nowoczesnej, zaprojektowanej na interaktywną placówce nie ma szans na dyskusję? O szansach powstania, o tragedii dzieci powstańców, wreszcie o sensie wojny w ogóle, a jest jedynie hurapatriotyczny szum, chaos, zlep nagromadzonych eksponatów.
Muzeum Powstania Warszawskiego to polityczny pomnik państwa Kaczyńskich. Instytucja obficie dotowana z kasy miejskiej, stąd najtańsze muzealne bilety w stolicy. Pomnik festyn. Rozbudowywany. Niebawem zawita tam rekonstrukcja amerykańskiego bombowca, a w kawiarni pojawi się oczekiwany, ponoć przez kombatantów, koniaczek. Będzie też – tylko dla miłośników sportów ekstremalnych – prawdziwy powstańczy kanał. Już nie tak „luksusowy” jak obecny. Będzie niebawem ekscytująco, zabawowo. Dla każdego coś miłego. Kombatantom tani koniaczek, panom z brzuszkiem ekstremalny, komercyjny kanał a małolatom bombowiec z trenażerem komputerowym. Wal dziecko bomby w złych Niemców. W kraju integrującym się ponoć ze światem, wasze miasta najwięcej inwestują w pomnik anachronizmu. Ale to przecież tylko plakat wyborczy państwa Kaczyńskich.

Zapraszam do odwiedzenia mojej strony internetowej www.gadzinowski.pl.

 

Wydanie: 2005, 27/2005

Kategorie: Blog

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy