Będzie dużo śmiechu, gdy delegacja bystrzyckich „Zapałek” stanie koło autentycznej nalepki z tamtych czasów: „Wróg cię kusi coca-colą”. Dla nich będzie to śmiech przez łzy
Ci, którzy idą do pracy na siódmą, muszą minąć kolejkę pod bankiem, gdzie wypłaca się kuroniówkę. Nie wiadomo, jak się zachować. Czy przyspieszyć kroku w rzekomym zaaferowaniu, czy też ukłonić się (sami znajomi, Bystrzyca Kłodzka to małe miasto), zagadać. Ale każde pytanie będzie brzmiało fałszywie, bo jedyne, co interesuje kolejkowiczów, to – czy starczy na dziś pieniędzy, czy znów trzeba będzie jutro ustawić się w coraz dłuższej kolejce.
Bo wszędzie wokół zwalniają. Chyba jeszcze najlepiej trzymają się “Zapałki”, choć i tam zostało zaledwie kilkadziesiąt osób; kiedyś było ich 800.
W południe, gdy przed bankiem robi się pusto, na starówkę wychodzi miejscowa arystokracja – emeryci i renciści. Wszyscy zazdroszczą im beztroski w wyblakłych oczach. Nie ma większego znaczenia, że wypłaty z ZUS są małe: 600-800 złotych góra. – Ale regularne – dopowiada nerwowo matka z trójką małych dzieci, która przysiadła na ławce koło dziadków. Ma na sobie wyszarzałą kurtkę z amerykańskimi naszywkami i rozkloszowaną spódnicę (moda lata 60.), niechybnie kupione w ciucholandzie. Chętnie się wyżali przed kimś obcym: wyszła z dziećmi na rynek, bo w domu dostaje wprost wariacji. Zarówno ona, jak i jej mąż dawno już stracili prawo do kuroniówki. Teraz mogą liczyć tylko na dorywczą zapomogę.
– Człowiek wyszedł z biedy, to się uczył po pracy, nocami, korespondencyjnie nie tylko matura zaliczona, ale i kursy komputerowe. Na darmo. Teraz żebrze w opiece, naraża się na chamskie uwagi, że trzeba było tyle dzieci nie robić, no istny pręgierz – mówi, patrząc przed siebie. Idę za jej wzrokiem, bo pokazuje na stojący pośrodku kamienny słup. Tak, nie mylę się, śmieje się szeroką, zapominając o zepsutej dwójce w uzębieniu. To, co widzę, to autentyczny średniowieczny pręgierz, nawet coś tam na nim pisze, po łacinie. “Deus Impios Punit” – sylabizujemy – “Bóg karze bezbożników”. Potem w pobliskim muzeum dowiem się, że wykuta w piaskowcu 3,5-metrowa kolumna rozporządzeniem rady miejskiej z1641 roku była miejscem kary za “łazikowanie po godzinie 9 wieczorem, wycie, krzyki lub rozpustne śmiechy”.
Ale na razie siedzę na placyku ze słupem hańby w środku i średniowieczną wieżą warowną za plecami. Do rozmowy z młodą matką włączyli się pozostali okupujący ławki. Powinnam zobaczyć jeszcze inną tutejszą osobliwość: muzeum filumenistyczne. Jest parę kroków dalej, w dawnym zborze ewangelickim. Dwaj stetryczali staruszkowie łapią za oparte o ławkę łaski. Zaprowadzą, mnie, a jakże, wyjaśnią, co trzeba, przecież przepracowali w “Zapałkach” pół wieku.
Po pokonaniu kilku stopni kamiennych schodków – na starówce uliczki nieustannie to wznoszą się, to opadają – moi przewodnicy są już tak zasapani, że postanawiają przysiąść na murku. Nie, to ponad ich siły. Ale, jeśli jeszcze się spotkamy, opowiedzą mi o zapałczanych nalepkach. Robili przy nich przez czterdzieści lat.
Wróg się czai
Nie są znani autorzy tych propagandowych haseł. A i projekty graficzne pozostają w przeważającej mierze anonimowe, bo też nie nobilitują artysty. Choć w sumie bardzo wymowna jest ta obrazkowa historia powojennej Polski.
Zaraz po wyzwoleniu naklejali na pudełka wypłowiałe słońce, na którego orbicie tryumfował napis: Polski Monopol Zapałczany. Rok założenia zakładu – 1897 rok – przez niejakiego Joachima von Grubbego nie liczył się. “Bystrzyca II” – taką nazwę nosiła jedna z dwóch zapałczarni – rozpoczęła produkcję już w styczniu 1945 roku. Było 130 pracowników, w tym jeden Niemiec, który uratował się od wysiedlenia, bo opowiedział się za Polską. Przeciętna produkcja dzienna – 35 skrzyń. Jeszcze przechodził front, w Bystrzycy mieszkało około tysiąca Polaków wywiezionych tu na roboty przez hitlerowców. Ale już zbliżała się fala uciekinierów i depczących, im po piętach przesiedleńców. W połowie kwietnia było tu 18 tysięcy ludzi, choć z Wrocławia do Bystrzycy jechało się trzy dni. Pierwsze propagandowe hasło z tego roku na zapałkach brzmiało: “Ziemie Odzyskane to dobrobyt Polski”.
Umordowani wielotygodniową jazdą w bydlęcych wagonach, wygnańcy zza Buga, których całym dobytkiem było kilka tłumoków, pragnęli w to wierzyć. Brzmiało tak krzepiąco. Bo już: “Cały naród buduje swoją stolicę” było apelem wręcz znienawidzonym, gdyż w czynie społecznym, który obowiązywał również załogę “Zapałek”, rozbierano we Wrocławiu całe, nawet tylko trochę zniszczone przez wojnę dzielnice i jechały wagony cegieł do Warszawy.
Potem była seria planów: 3-, 6-, 5-letniego. I niezmiennie towarzyszących im symboli: traktor, koło, kłos, ręka z młotem. Bardzo dużo tego szło, uruchomiono nawet trzecią zmianę i ciągle trzeba było podejmować zobowiązania o przekroczeniu normy. Gdy w 1946 roku rozszalała Nysa zniszczyła tamę przy elektrowni miejskiej i w Bystrzycy przez tydzień nie było światła, nalepki na pudełka przyklejali ręcznie. Dyrektywy, co i w jakiej ilości, przychodziły ze zjednoczenia.
1 Maja, II Światowy Kongres Pokoju (Gołąbek Picassa siedzący na globusie), Tydzień Radiofonizacji Kraju 24-31 X 1949, Narodowy Spis Powszechny, bezpieczniej było przyklejać bez komentarza. I ze szczególną troską, aby nie rozlała się farba na nalepce, sławiącej np. Miesiąc Pogłębienia Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Nawet za głupi dowcip można było podpaść pod paragraf o podważaniu zasad ustrojowych państwa. W Bystrzycy byli czujni, ale w Czechowicach majster poszedł siedzieć Za sabotaż, bo seria zapałek z Leninem na przykrywce strzelała po otwarciu pudełka, jak wielkanocna petarda. Tłumaczenie, że to wina siarki, nie przekonaj prokuratora.
Rok. 1950. Krajowy piań jest wykonany z nadwyżką, przynajmniej tak ryczą megafony w czasie 1-majowych pochodów. Jest wiele sukcesów, teraz trzeba zadbać o zdrowie przyszłości narodu, która zbliża się falą wielkiego wyżu. Na nalepkach pyzate dzieci w koszulkach wznoszą ręce do słońca. “Matko, chroń dziecko przed gruźlicą”. “Słońce, powietrze, witamina D zwalczają krzywicę”.
Dorośli nie mogą jednak przeleżeć lata do góry brzuchem. Na polach pojawiła się stonka, którą zrzucili Amerykanie, bo trwa zimna wojna. Są aż cztery wersje nalepek na ten temat. Na każdej żarłoczny pędrak jak żywy, do obrzydliwości.
Kartofle uratowane, teraz trzeba zadbać o węgiel na zimę. Przed kolejowymi składnicami kolejki ustawiają się już od wieczora. Rano często okazuje się, że z tego, co doszło – na potęgę wysyłamy przecież węgiel do ZSRR – nie usypie się ani jednej pryzmy. Trzeba ludziom przypominać, gdy biorą zapałki do rąk: “Oszczędzaj węgiel”. W ogóle należy oszczędzać, oczywiście, tylko w PKO, bo to “kasa świata pracy”.
W gospodarce pojawia się hasło: “Nie puszczę braku”. Wolno co nieco skrytykować, paragraf o szeptance wkrótce zostanie usunięty z kodeksu karnego. W Bystrzycy krąży dowcip o pożarze na bocznicy stacji kolejowej. Pięć wagonów spłonęło, tylko jeden się ostał, bo był załadowany zapałkami z miejscowej fabryki.
Już i Komitet Wojewódzki mówi, że coś trzeba zrobić z tymi pudełkami, w których ani jedna nie nadaje się do użytku. Najlepiej nazwijcie je “Sztormowymi”. Wykonano: na nalepce uśmiechnięty marynarz, osłania ręką zapałkę z dużym, jasnym płomieniem. W tle wzburzone fale.
Ze szczególną troską trzeba produkować zapałki “Gabinetowe”. (Polecenie dyrektora: wysłać kilka paczek gratis do Komitetu oraz różnych instytucji we Wrocławiu, niech leżą na dyrektorskich biurkach). Gabinetowe. “Polskie stroje ludowe”, a także seria: “Dożynki, lajkonik, sobótka, śmigus” świetnie pasują do cepeliowskiego kilimka i wazonika glinianego, obowiązkowych na konferencyjnym stole.
Pierwszą jaskółka odchodzenia od siermiężności: “Podróżując LOT-em, przyspieszasz wykonanie planu”. Tylko kolory rozmyte, z przewagą buraczano-szarych.
Idzie czas kongresów: związków zawodowych, jedności ruchu ludowego. W gabinetach cepelia ustępuje wykładni sojuszu robotniczo-chłopskiego. Za szkłem wyszkowskiego regału stoją miniatury traktorów, wyrzeźbieni w węglu górnicy itp. Zapałki gabinetowe mają na wieczku kowala, hutnika, oracza, a także czołg.
Przodownik pod ręką
W Warszawie kolejny Zlot Młodych Przodowników Budowniczych Polski Ludowej. Telefon do Bystrzycy: “Macie tu, towarzyszu, wzory nalepek, przestawcie maszyny na ten model i całą miesięczną, produkcję rzućcie najpierw do stolicy”.
Więcej szkoleń partyjnych. Im bliżej 1 Maja, tym coraz częściej odrywa ludzi od roboty instruktor z Komitetu Powiatowego. Z materiałów instruktażowych, które nadeszły z samej Warszawy, czyta o przodownikach pracy. Ten pyzaty robotnik na nalepce to Ryszard Ożański z Nowej Huty, przyjechał jako junak Ochotniczych Hufców Pracy. Z sześcioosobową brygadą ułożył w ciągu dnia 34.728 cegieł. Kolejny z konterfektu: Krajewski od trójek murarskich na trasie W-Z. “Przypatrzcie się im dobrze – mówi instruktor – bo w czasie pochodu będziecie nieść ich portrety”. (Po latach dowiedzą się, że Ożański, pierwowzór “Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy, nie wytrzyma swą uwiecznionej m.in. na zapałkach sławy. Rozpije się, będzie spadał coraz niżej. Jego trzej synowie, razem z ojcem pracujący w kombinacie im. Lenina, zapamiętają z dzieciństwa głód, awantury, wyciąganie rodziciela z knajpy. W 1980 roku przystąpią do strajku “Solidarności”).
Na razie zbliża się rocznica – 10 lat Polski Ludowej. Na naklejce czerwony mur, który “pnie się do góry”. W magazynach fabryki spore zapasy z rysunkiem Pałacu Kultury, który kreską bardzo przypomina urodzinowy tort. W czasie Miesiąca Przyjaźni trzeba też upamiętnić festiwal filmów radzieckich. “Świat się śmieje” obowiązkowo zaliczają wszystkie szkoły i zakłady pracy.
“Zdobywajmy odznaki Sprawny do Pracy i Obrony” – przypomina się zapalającemu papierosa. Na pudełku koło zębate, wkomponowana w nie sylwetka biegacza; nad nim powiewa biało-czerwona. W ogóle – “Niech żyje sport, sport, niech żyje nam”. Spartakiada goni spartakiadę. Zapałki z Bystrzycy zachęcają też do wyjazdu na wczasy zakładowe. Każdy dostanie przydziałowe skierowanie, jeśli tylko nie jest bumelantem. Członkowie związku mają pierwszeństwo. A w niedzielę – “Na wycieczki, po zdrowie, radość i siłę”. Tylko obywatelu pamiętaj: “Myj owoce, pij mleko gotowane, tęp muchy”.
Na zdrowych junaków – najlepiej z odznaką SPO – czekają kopalnie. “Zostań górnikiem” – namawia uśmiechnięty na naklejce mężczyzna o filmowej urodzie. Są dwie wersje tego materiału propagandowego: na roboczo, w kasku oraz w czapie z białym pióropuszem.
Czas żyć higienicznie – zbieramy makulaturę (na nalepce stosik gazet związanych sznurkiem), dostaniemy za to papier toaletowy. Ponadto: “Obywatelu, zbierz, odnieś, sprzedaj złom metali nieżelaznych”; “Matko, czy już ubezpieczyłaś swoje dziecko w PZU?”. Zwłaszcza że “Zapałki w ręku dziecka to pożar”, a “Las to bogactwo narodu”.
Tyle pouczeń. A ciągle przybywają nowe. Wszystkie uzgodnione z Komitetem. Już trzy miliony sztuk dziennie produkuje bystrzycka fabryka.
Partia ma problemy. Kolektywizacja wsi nie daje oczekiwanych rezultatów. W jatkach coraz częściej puste półki. “Hoduj króliki” – namawia Polski Monopol Zapałczany. A gdyby było za mało tego mięsa, to – „Chłopi, dostarczajcie ziemniaki”. (Na rysunku bury worek z kartoflami. w tle dymiące kominy fabryki).
Są kontyngenty, wieś buntuje się, w Gryficach dochodzi do śmiertelnej strzelaniny. Broń wyciągnęli ZMP- owcy z trójki, która pojechała sprawdzić, czy w stodołach nie ma ukrytych worków z ziarnem… Na zapałkach pojawia się ostrzeżenie: “Dostawy zbóż to udział wsi w walce o pokój”.
Minął Październik, poluzowano w kontyngentach. “Kontraktujcie bydło. Dostarczajcie do punktu skupu” – uprasza się chłopów.
Bardzo opłacają się owce – poucza zapałczany propagandzista. Skórowanie świń to zysk dla hodowcy, surowiec dla przemysłu. Uprawa lny podnosi dochodowość gospodarstwa rolnego.
Koło Gospodyń Wiejskich – nieodłączna siostra Ligi Kobiet – upomina się w zjednoczeniu o swoje członkinie. To dla nich powstaje poręczne – gdy będą zapalały ogień pod blachą – hasło „Chcesz mieć futro, hoduj króliki”. „Chcesz jedwabną bluzkę, sprowadź larwy jedwabnika”. Są też apele, aby uprawiać mak.
Po zakupy chodzimy do CDT, gdzie “Sprzedawca przyjacielem klienta”. Można się tam wybrać razem z dziećmi. “Mój tatuś nosi koszule ZPO Wólczanka”, a także “Zegarki radzieckie – dobre i tanie”. Po powrocie włączymy nowoczesne radio. Polecają się radioodbiorniki Diory: Juhas, Podhale, Symfonia, Kaprys. “Szybko, tanio i kulturalnie możesz też kupić w MHD”. Wszystko, również ceres, który jest “najlepszy do pieczenia i smażenia”. “Ale może spróbujesz jadać margarynę?”.
Państwo ciągle troszczy się o zdrowie obywateli: “ORMO ochrania twoje życie i mienie”. “Palisz, płacisz, zdrowie tracisz”. “Dbaj o zęby”. “Myj się po fajerancię”. Wszak “Higiena pracy to zdrowie”. Ale – “Oszczędzaj wodę, bo zadrzewienia pomnażają plony”.
Żelazna kurtyna w górę
Dwadzieścia lat Polski Ludowej. Z nalepek dymią kominy Huty im. Lenina, huty “Warszawa”, Zakładów Azotowych Kędzierzyn, Fabryki Celulozy w Świeciu, Zakładów Płyt Pilśniowych w Czarnej Wódzie. Choć z wydanej w 1965 roku serii pt. “Wzrost produkcji” (w porównaniu z rokiem 1958: energia o 140%, meble – 186%, papier – 162%, stal surowa – 200%) wynika, że już nie może być lepiej, kupujący zapałki nadal są pouczani: “Nie używaj grzejników elektrycznych od zmroku do godziny 21”, “Nie wyrzucaj chleba”, “Hoduj nutrie”, “Króliki najkorzystniej sprzedasz w PSS”, “Pomóż hutom, zbieraj złom”, “Zarobione pieniądze złóż na książeczkę do oprocentowania”. Może wyjedziesz “Z Orbisem w świat?”, “Bułgaria zaprasza”.
Październik miesiącem powszechnego oszczędzania. “Po zakupy tylko z ORS-em”, “Telewizor tylko na raty”. Nadal “Wszystko kupisz w PDT”. “Kosmetyki dla eleganckich panów do nabycia w sklepach WSS”.
W 1965 roku Bystrzyca zdobywa tytuł Miss Dolnego Śląska. Głosów przysporzyły szkolne dzieci, wysyłając stosowne kartki do jury we Wrocławiu. Średniowieczne miasteczko staje się mekką malarzy z Dolnego Śląska. A także filmowców. To z wieży bystrzyckiego kościoła strzelała Inga w “Pierwszym dniu wolności” Forda. Pod wpływem artystów niespodziewanie pojawiają się na taśmie zapałki gabinetowe z krótką serią frywolnych rysunków Mai Berezowskiej. Każdy szanujący się dyrektor ma takie pudełko na biurku; czasem jeszcze kilka w szufladzie dla ważnego gościa. Na codzienne operatywki z fabrycznym aktywem wystarczą pudełka z nalepkami-masówką: jakieś rośliny chronione, albo: “Obywatelu, w dniu 12 maja polscy hutnicy obchodzą swoje święto. Pamiętaj”. Trzeba też przypominać o świętowaniu dnia leśnika, budowlańca, górnika, chemika itd.
“Uczymy się języków obcych”. To już 1971 rok. Towarzysz Gierek podnosi żelazną kurtynę. Modny jest angielski, niejeden amator papierosów sam potrafi przeczytać, co jest napisane na pudełku: “LOT your cargo? By LOT of course”. Wkrótce do Bułgarii i NRD, a nawet na Zachód będziemy jeździć maluchem. Już wyrasta w Bielsku Fabryka Samochodów Małolitrażowych; w całym kraju trwa werbunek chętnych do machania łopatą.
Całą parą produkuje “Ursus”, który podpisał umowę z Fergusonem. Ale maszyna na licencji angielskiej jest droga, źle znosi ciężkie gleby, poza tym ma parametry w calach, a nie w centymetrach. Trzeba zarzucić wieś zapałkami z nalepką “Rolniku kupuj w Ursusie”.
“Wszyscy świadczymy na NFOZ”. Osobno wpłacamy na Szpital Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka. (Musi upłynąć jeszcze kilkanaście lat, aby. wyszło na jaw marnotrawstwo tych pieniędzy). Nadal budujemy szkoły tysiąclecia.
1975 rok – Pałac Kultury ma już 20 lat, pilnie wymaga remontu. Młodzi architekci, którzy właśnie budują nowoczesną dzielnicę mieszkaniową na warszawskim Ursynowie (zapowiadają odejście od zglajchszaltowanej koncepcji równo ustawianych domów klocków), pozwalają sobie głośno krytykować Wiekopomny dar Związku Radzieckiego. Ale nie ma alternatywy dla “tortu”: trzeba tam wpuścić brygadę budowlaną.
W stolicy ogólnokrajowa Konferencja Naukowa. Z tezą: “Doświadczenie, perspektywy, analiza wartości, modernizacja, powodują obniżkę kosztów produkcji, wzrost funkcjonalności i poprawę jakości”. Tyle słów można zmieścić tylko na dużym pudełku Gabinetowych.
Stara fabryka w Bystrzycy też przechodzi modernizację. Pierwsze nowe maszyny dostała z NRD. Rok później dojdzie taśma szwedzka. Tak dzieje się w całej Polsce. Mamy dolarowe kredyty, kupujemy na Zachodzie wszystko, co błyszczy niklem i ma instrukcję w bardzo obcym języku.
Fabrykę stać na stypendia fundowane, w kraju jest moda na osiedlanie się fachowców na prowincji, partia akceptuje, nie przeczuwa, że z tych inteligentów narodzą się za kilka lat spiskowcy. “Zapałki” ściągają młodych inżynierów głównie z Wrocławia. Dziś przeklinają oni tę życiową decyzję, bo ich wykształcone dzieci nie mają pracy.
Huta “Katowice”. Znów dobry czas dla starych etykietek o hufcach pracy. Ale po co szukać spleśniałych zapasów. Przed hotelem robotniczym w Dąbrowie Górniczej (na nie otynkowanym budynku komendant kazał wywiesić afisz: “Pracą społeczną przy budowie szkoły realizujemy program partii”), 760 junaków w galowych, niebieskich mundurach robi sobie pamiątkowe zdjęcie. To będzie inspiracja dla autora nalepki na pudełku bystrzyckich zapałek. Hufiec wspiera głównego wykonawcę Budostal 4. Ciągnie po 160% normy w stalowni konwertorowej, gdzie montuje się belki suwnicowe. Po wykonaniu zadania dwóch najlepszych junaków w nagrodę pojedzie na polską budowę na Kubę. Dotąd nigdzie nie zagrzali miejsca, za to mają pełno haków w życiorysie. Jeden z wyróżnionych to chłopak z kieleckiej zapadłej wsi, który pierwszego wieczoru w hotelu robotniczym dmuchnięciem chciał zgasić nocną lampkę. Myślał, że naftowa; nie znał elektryczności. Dziś jest właścicielem dużego zakładu branży komputerowej.
Na ulicach pojawiają się pierwsze Fiaty 126. Fabryka w Bystrzycy, czujnie ostrzega: “Strzeż się pociągu”, “Ucz się znaków drogowych”, “Wpłacaj raty, na twój pierwszy samochód”.
Sama też rośnie w siłę i bogaci się. Stawiają własne osiedle. Przewidziana jest nawet sauna zakładowa. Z fundamentów wychodzi hala dla warsztatu mechanicznego na 1300 m kw. Tam będą przyjmować od kooperantów części składowe do produkcji maszyn.
W 1981 roku kupili trzy automatyczne taśmy w Berlinie Zachodnim. Kiedy zapałki były na kartki, produkowała je głównie Bystrzyca. Miasto też sobie radzi: gdy z Kłodzka przyjeżdżają do nich na zakupy, mięso, wędliny i proszki do prania rzucane są do sklepów już po odjeździe ostatniego w danym dniu pociągu do powiatowego miasta. Powstaje plan rewaloryzacji dzielnicy staromiejskiej – jest co ratować, Bystrzycę Kłodzką zbudowano w połowie XIII wieku. Od początku XIV wieku miasto było otoczone kamiennym murem i trzema bramami umocnionymi wieżami. Wszystko to zachowało się do dziś.
Grosz do grosza
Kryzys przyszedł w 1983r. Już nie było pieniędzy na importowane z Zachodu maszyny. Postanowili sami dokończyć modernizację. To, co wykonano we własnym zakresie, ma wartość 5 milionów dolarów. Przygotowali się na gorsze surowce, bo nawet “Świecie” dawało im złą tekturę. Mimo to rok później zaczynają żyć z kredytów, których nie daje się spłacić produkcją. Szwankuje zbyt. Na rynku pojawiła się konkurencja z Dalekiego Wschodu. Jest moda na zapalniczki.
Teraz “Zapałki” są pracowniczą spółką akcyjną. Trwa likwidacja polskiej części zakładu, bo drugą część mają Włosi. Trwają rozmowy z Niemcem, który chce kupić puste hale remontowe na produkcję drewnianej galanterii. Dyrektor Ryszard Rybak mówi, że uratowałby ich jeden grosz na pudełku. Obecnie koszty pojedynczego produktu muszą skalkulować (w kraju jest jeszcze konkurencja, głównie dobrze stojące na kapitale obcym Czechowice) na 4 grosze. Przy 5 groszach już by się im opłaciło. Ciągle poszukują – razem z bliźniaczą fabryką w Częstochowie – polskiego inwestora.
W mieście też żyje się coraz trudniej. Brakuje mieszkań, bo z pobliskich gór schodzą ludzie, którym nie opłaca się hodowla owiec. Z mapy powiatu znikają całe wsie. Niegdyś ruchliwe, atrakcyjne dla turystów: Czerwony Strumień, Huta, zarastają samosiejkami… Ale i w Bystrzycy nie można liczyć na zyski z obecności wczasowiczów. Od 1986 roku większość wpływów przejmuje agenda turystyki w Wałbrzychu. Dla miasteczka to katastrofa. Brak kanalizacji spowodował, że woda spływając w głąb trzykondygnacyjnych piwnic pod kamieniczkami, utworzyła tawerny. Trzeba zabezpieczyć 700- letnie mury.
Tymczasem fabryka zapałek skreśla kolejne przyczółki eksportu swych wyrobów. Odpadły jej rynki zbytu w Iraku, na Ukrainę. Płynność finansową ostatecznie traci w 1993 roku.
Nadal równia pochyła dla miasta, choć w skali kraju to żaden ewenement. Pięć lat później urządzają blokadę dróg wyjazdowych na znak protestu przeciwko włączeniu Bystrzycy w skład wielkiego powiatu kłodzkiego. Bystrzyca sama chce być powiatem. Lokalne organizacje postanowiły zbojkotować wybór do rady narodowej w Kłodzku i nie wystawiać żadnych swoich kandydatów. – Jak się ktoś Wyłamie, to wiadomo, kolaborant – przestrzega burmistrz Krynicki.
Nic to nie daje.
7 maja na rynku we Wrocławiu, w 50. rocznicę zrzucenia na Polskę amerykańskiej stonki odbędzie się festyn pod protektoratem prezydenta, Bogdana Zdrojewskiego. Zapowiada się jajcarski happening. Delegacja bystrzyckich “Zapałek” stanie z hasłem: “Niesiemy płomień pokoju”. Może wyznaczą im miejsce koło krwistoczerwonego stanowiska Coca-Coli, jako “dobitnego przykładu dekadencji i ohydy, toczącej zgniły kapitalizm”? Będzie tam przyciągała wzrok powiększona, autentyczna zapałczna nalepka z lat 50.: “Wróg cię kusi coca-colą”. Wywoła dużo zdrowego śmiechu. Delegacji z Bystrzycy nie wolno psuć zabawy.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy