Naukowcy stwierdzili, że warto zachować jakieś dane po ludzkości, z której może nic nie zostać. Możliwości samounicestwienia się naszego gatunku jest w tym momencie wiele. Od konfliktu jądrowego poczynając, a na degradacji środowiska naturalnego kończąc.
Pomysł rodem z filmów science-fiction powstał w głowach naukowców, którzy patrząc na kondycję ludzkości i planety stwierdzili, że lepiej zachować po nas jakieś dane. W tym celu chcą postawić na pustyni czarną skrzynkę dla ludzkości. Pomysł brzmi jak zaczerpnięty z lotnictwa i dokładnie tym jest.
Tzw. black-box to niewielkie urządzenie znajdujące się na pokładach samolotów odrzutowych, które w razie katastrofy lotniczej rejestruje dane dotyczące lotu i tego co poszło nie tak.
Czarna skrzynka Ziemi miałaby stanąć gdzieś na pustkowiach Tasmanii. Wielka stalowa skrzynia będzie rejestrowała takie dane jak stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, temperatury mórz i powietrza, a nawet ilość energii wykorzystywanej przez ludzi.
Wszystkie zgromadzone dane miałyby posłużyć, zupełnie jak po katastrofie samolotu, do wyciągnięcia wniosków. Kto miałby skorzystać z tej wiedzy? Być może ci, którzy przetrwają, być może inna cywilizacja.
Naukowcy twierdzą, że aby zapewnić „skrzynce” niezniszczalność zbudują ją ze stali grubej na ponad 7 cm i granitu. W środku znajdzie się sporo dysków twardych, które będą w stanie zapisywać dane przez najbliższych 30-50 lat. Wszystko będzie zasilane panelami słonecznymi.
Budowa urządzenia ma się skończyć w przyszłym roku. Miejmy więc nadzieję, że naukowcy zdążą, zanim wydarzy się jakaś katastrofa.
fot. Johannes Krupinski / Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy