Czas postnauki

Czas postnauki

Gdzieś od czasów nowożytnych rodziła się współczesna nauka. Krok po kroku uniezależniała się od religii, od metafizyki, od potocznego spostrzegania i rozumienia świata. Nie był to proces łatwy ani szybki. To, co filozofia i historia nauki nazwały okresem rewolucji naukowej, trwało dobrze ponad 150 lat. Co najmniej od czasów Kopernika do Newtona. Jak na rewolucję bardzo długo. Później było oświecenie, wreszcie w połowie XIX w. pozytywizm ostatecznie rozgraniczył naukę i nienaukę. Poznanie naukowe, jakkolwiek też niepełne i zawodne, uznano powszechnie za najlepsze, najdoskonalsze z możliwych. Epoka pozytywizmu w jego kolejnych odmianach granice nauki utrwaliła i doprecyzowała. Pewien paradygmat wytworzył się nie tylko w nauce, w badaniach naukowych, ale także w codziennych postawach i zachowaniach ludzi. Gdy ktoś źle się czuł, szedł raczej do lekarza niż do „babki szeptuchy”, jeśli chciał wiedzieć, jaka będzie pogoda w weekend, raczej oglądał lub czytał prognozę meteorologów, niż szedł po nią do bacy. Wierzył, że satelitę prędzej na orbicie umieści NASA niż maniak konstruujący od lat rakietę w stodole.

W XX w. autorytet nauki i naukowców był niepodważalny. Czasem przesadny. Innocenty Bocheński w „Stu zabobonach” przestrzegał, że autorytetowi w pewnej określonej dziedzinie gotowi jesteśmy bezkrytycznie wierzyć, gdy się wypowiada w jakiejkolwiek kwestii. Daje przykład historyka, specjalisty od rewolucji francuskiej, który zabiera głos w sprawach energii atomowej, a jego wypowiedź, czasem zupełnie bzdurna, traktowana jest jako opinia wybitnego naukowca, ergo, opinia nauki.

No to teraz ta epoka się skończyła. Dlaczego tak się stało, niech dociekają socjolodzy, filozofowie, a może nawet psychiatrzy. Może dlatego, że właśnie specjaliści w jakichś dziedzinach zaczęli zbyt często wypowiadać się w kwestiach, na których się nie znali, i przez to poderwali autorytet nauki. Może to trochę wina internetu, który w przeciwieństwie do dzieł naukowych przeglądają wszyscy, a w którym informacje prawdziwe i zmyślone mają ten sam status. A może w ostatnich latach wyprodukowaliśmy zbyt dużo profesorów idiotów i oni dostatecznie skompromitowali naukę? Nie wiem. Ale epoka powszechnego autorytetu nauki się skończyła i to jest fakt. Dość przypomnieć zupełnie świeże doświadczenia z antyszczepionkowcami, do których należy znaczna część naszej populacji, wierząca, że pandemia to wymysł firm farmaceutycznych, a przez szczepionki (de facto wszczepiane mikrochipy lub cudze geny, w dodatku pozyskiwane z abortowanych embrionów) tajemniczy „oni” chcą zawładnąć naszymi mózgami. Ta wiara jest tak silna, że do szczepień nie były w stanie przekonać żadne medyczne, naukowe autorytety. Autorytet nauki i nienauki okazał się tak samo silny.

Teraz, w czasie wojny w Ukrainie, raz po raz ujawniają się w telewizjach i portalach internetowych jacyś „eksperci”. A to nikomu nieznani politolodzy z prowincjonalnych uczelni, prześwietlający precyzyjnie plany Putina, a to hochsztaplerzy, rzekomi znawcy „mowy ciała” (gdzie zdobyli umiejętności, kto kształci takich ekspertów?), którzy, śledząc w telewizji zachowania Putina, analizując ruch jego kończyn, rozpoznają jego nastroje, przewidują plany, diagnozują stan zdrowia.

Ten zanik autorytetu nauki, a więc także autorytetu środowisk naukowych, jest wyraźnie na rękę rządzącym. Przez ostatnie dwa stulecia środowiska akademickie, społeczności wykładowców i studentów były niezwykle opiniotwórcze.

To nigdy nie było po myśli władzy, dążącej do autorytaryzmu. Tak sanacja w „reformie jędrzejewiczowskiej” pozbawiła katedr profesorów, którzy protestowali przeciwko procesowi brzeskiemu, a także tych, którzy nie protestowali, ale być może sympatyzowali z protestującymi. W czasach stalinowskich pozbawiono katedr i odsunięto od wykładów wielu wybitnych przedwojennych profesorów, którzy albo nie sprzyjali władzy ludowej, albo nie byli zachwyceni marksizmem. (Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, że wrócili oni na uniwersytety po 1956 r.!). Zlikwidowano Polską Akademię Umiejętności, uznając ją za siedlisko wrogich socjalizmowi uczonych, i powołano konkurencyjną Polską Akademię Nauk.

Obecna władza twórczo wykorzystuje te doświadczenia, a robić to jest jej łatwiej w ogólnej społecznej atmosferze braku zaufania do nauki. Środowiska akademickie uważa za siedlisko lewactwa i postkomunizmu. „Reforma Gowina” nie tylko zbiurokratyzowała polską naukę do granic absurdu, ale też po raz kolejny zlustrowała środowiska naukowe, wprowadziła limity wiekowe zajmowania różnych stanowisk, tak by jak najwcześniej pozbyć się domniemanych postkomunistów skutecznie ukrywających się wśród profesorów. Wprowadzono zasadę, że ten jest większym uczonym, kto zdobędzie więcej punktów za publikacje, a o tym, kto zdobędzie więcej punktów, decyduje minister, bo to on przyznaje punkty czasopismom i wydawnictwom. Tę „punktozę” bez żadnych skrupułów posunął do absurdu minister Czarnek. Tego nawet komuniści przed 1956 r. nie wymyślili. Nie mając siły politycznej do likwidacji PAN, rząd funduje jej konkurencję. Chce stworzyć Akademię Kopernikańską, której pierwszych stu członków mianować ma prezydent. Nie ma wątpliwości, że zasiądą w niej „najwybitniejsi” uczeni, lojalni wobec PiS.

A przecież jednak nauka, może podświadomie, imponuje rządzącym. Stopień doktora jest mile widziany. Został już doktorem Patryk Jaki (pisał o więziennictwie, promotorem był jakiś wojskowy, zdaje się, nawigator z zawodu). Niebawem zostanie inny były wiceminister przy Ziobrze, o którym znów dziś głośno – Łukasz Piebiak mianowicie. Obrona ma się odbyć w Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie 20 maja o godz. 17 w sali 419. Obrona jest publiczna, każdy może przyjść, a nawet zadać doktorantowi pytania i zabrać głos. Myślę, że wielu prawników skorzysta z tej możliwości.

Tak to w ogólnej atmosferze braku zaufania do nauki PiS twórczo rozwija naukę alternatywną. Niezależnie od wszystkiego promotorowi i recenzentom gratulujemy.

j.widacki@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 19/2022, 2022

Kategorie: Felietony, Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy