Czego nam zabraknie (kiedy zabraknie nam kampu)

Czego nam zabraknie (kiedy zabraknie nam kampu)

Czy pulchne, słodkie, pękate, wylizane, kwadratowe – to pojęcia estetyczne? Czy mogą „przydać się” w rozmowie o wartościach? W jaki sposób „ustawiają się” wobec piękna? Mieszczą się w nim czy są wobec niego opozycyjne? I czy przeżywamy je równie intensywnie (co piękno)? Dzisiejsi badacze i badaczki poważnie zastanawiają się nad tymi kategoriami: co dokładnie opisują, w jaki sposób je przeżywamy? Jedną z takich badaczek jest profesorka Wioletta Kazimierska-Jerzyk, która uważa, że bez tych „nowych” kategorii po prostu nie da się mówić o współczesnym świecie. Prześlepiając je, możemy nie zrozumieć nie tylko nowej sztuki czy literatury, ale także zjawisk społecznych czy naszych własnych sprzecznych emocji, wzbudzanych przez niektóre gesty, zachowania, dzieła.

Badaczka wyróżnia trzy najciekawsze i najbardziej znaczące (pojemne?) pojęcia: kamp, vintage, glamour. Wszystkie one funkcjonują w naszym języku, ale niejasno, jako kategorie rozmyte, intuicyjne – a do tego w różnych obszarach: np. w kinie, teatrze, modzie, dizajnie, literaturze i architekturze. Ale posługujemy się nimi również wtedy, kiedy opisujemy style życia bądź style „zachowywania się”, odgrywania własnej płci, roli społecznej czy tej związanej z wykonywanym zawodem.

Najciekawszą – i jednocześnie najbardziej tajemniczą oraz kontrowersyjną z nich – jest kamp. Glamour potocznie kojarzy się z blaskiem, przepychem, luksusem. Vintage – z wybranymi elementami/wytworami kultury pochodzącymi z przeszłości. Współczesność je odzyskała i dowartościowała. Natomiast kamp, cóż, tu najczęściej dochodzi do pomyłek, oskarżeń, nieporozumień i nadużyć. Kojarzony jest zazwyczaj z kiczem, przesadą, imitacją, przerysowaniem, przegięciem, z czymś różowym, puchatym, queerowym. Oskarżany jest a to o polityczność, a to o niepolityczność. O zaangażowanie i brak zaangażowania. O naiwność i o utratę niewinności. O to, że jest „relacyjny”, czyli do własnej realizacji potrzebuje także kampowego odbiorcy (powstaje „w oku patrzącego”). A wreszcie o to, że jest kategorią widmową i jej zakresu w ogóle nie da się ustalić.

Susan Sontag, która jest autorką najgłośniejszego, formującego i jednocześnie ostro krytykowanego eseju o kampie – zamiast definiowania pojęcia wybrała egzemplifikację. Zderzyła ze sobą przykłady realizujące czy wyrażające strategie kampowe: lampy Tiffany, „Jezioro łabędzie”, sztampową, płomienną kobiecość Jayne Mansfield, epigram i rymowany kuplet, malarstwo manierystyczne, rokokowe kościoły w Monachium, secesję. Ale nawet Sontag, która przesunęła „tajemny”, mniejszościowy kamp do mainstreamu, warunkowała te przykłady, pisząc choćby, że w kampie istotną rolę odgrywa porażka, nieudolność, nieaktualność (czy banał nie jest wyłącznie kategorią współczesności?), nie-modność. Do kampowania potrzebny jest dystans. Od kiczu różni go też to, że jest skrajny i nieodpowiedzialny, „naprawdę dziwaczny”, a przez to bezpretensjonalny. Można więc powiedzieć, że cechą kampu jest pewna ambicja, która jednak kończy się wybuchem śmiechu, który z kolei ma „pod spodem” łzy. Kamp jest „świadomy” tego, że może być odbierany w dwójnasób, i sprawia mu to przyjemność, jednocześnie drwi z tego i jest akceptujący (obdarza czułością ludzką słabość).

Kazimierska-Jerzyk w monografii „Kamp, glamour, vintage. Współczesne kategorie estetyczne” pisze o specyficznie wyostrzonej uwadze, skupieniu, które respektuje „dwuznaczność urody” kampowych produktów/produkcji. Nie wiem, czy można wykształcić kampową wrażliwość, czy jest ona reprodukowalna w procesie edukacji, czy jest raczej czymś w rodzaju poczucia humoru. Na pewno wejście w kamp oznacza otwarcie – zgodę na konfuzję poznawczą, brak poczucia bezpieczeństwa, utrzymywanie i wycofywanie znaczeń, zmyłę, podwójną grę. Kazimierska-Jerzyk podkreśla, że „estetyka instytucjonalna” okazała się niewrażliwa na tę nową kategorię. Ja myślę, że w Polsce można obserwować lęk przed kampem – żyjemy w kraju homofobicznym, jednym ze źródeł kampu jest queer, a dokładnie praktyki homoseksualne „radzenia sobie z piętnem”, jak pisali historycy kategorii. W kampowaniu sztuki i literatury przeszkadzają nam także upiory romantyzmu, poezja narodowa, taka, która „jest sprawą poważną” (w Polsce – każda „prawdziwa” poezja?). Ale mimo pobłażliwych uśmiechów, posądzania o błahość i bierność (w rzeczywistości kamp jest subwersywny) – warto pójść w kamp. Bo to on opisuje najlepiej nas – jednocześnie patetycznych i śmiesznych, godnych szacunku i pogardy, rozsądnych i irracjonalnych.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy