Czego naprawdę potrzebujemy?

Sami możemy zapewnić bezpieczeństwo naszych oszczędności

Ostatnie lata pokazały, jak kruchy jest światowy system finansowy, a co gorsza, jak beztroscy okazali się bankierzy zarządzający pieniędzmi milionów ludzi. Kryzys światowy dowiódł, że ostatecznym gwarantem bezpieczeństwa środków zgromadzonych na rachunkach oszczędnościowych są pieniądze pochodzące z podatków, czyli budżety państw.

Wpadka bankierów
Islandia do niedawna uważana była za kraj wysoko rozwinięty, mający stabilną demokrację, znakomitą służbę zdrowia, dbający o środowisko i oferujący obywatelom najwyższy poziom życia na świecie. Upadek islandzkich banków prywatnych sprawił, że ta szczęśliwa wyspa zsunęła się w otchłań. 311 tys. obywateli, 11,86 mld dol. PKB, a deficyt finansów publicznych 123,8% PKB.
Powód? Rząd zmuszony jest spłacać zobowiązania prywatnych banków wobec brytyjskich, holenderskich i niemieckich obywateli, którzy skuszeni wysokim oprocentowaniem lokat powierzyli tamtejszym finansistom oszczędności.
Islandczycy wiedzą, że przyjdzie im ciężko pracować, by wyrównać rachunki. Dziś trudno znaleźć mieszkańca, który z uznaniem wyrażałby się o prywatnej bankowości. Ludzie wiedzą, że ostatecznym i jedynym gwarantem bezpieczeństwa zgromadzonych w prywatnych bankach środków… są oni sami.
Jeszcze silniejsze przekonanie dotyczące tej kwestii mają dziś mieszkańcy innej wyspy – Irlandii. Tamtejsi właściciele i zarządzający prywatnymi bankami potraktowali ich nawet gorzej niż Islandczyków.
Ostatnio rząd Irlandii zmuszony został przyjąć szacowany na prawie 100 mld euro pakiet pomocowy. „CIA – The World Factbook” podaje, że zadłużenie zagraniczne Zielonej Wyspy sięgnęło w minionym roku 2 bln 253 mld dol.! Nikt nie wie, jaka część tych środków została zmarnowana przez beztroskę przedstawicieli sektora bankowego.

Ostrożność się sprawdziła
Recesja, która ogarnęła kraj, i ponad 13% bezrobocia sprawiły, że wielu Irlandczyków straciło pracę i nie jest w stanie spłacać zaciągniętych kredytów. Wówczas okazało się, że wyjątkową odporność na kryzys wykazały irlandzkie kasy spółdzielcze. Nie inwestowały zgromadzonych środków w ryzykowne operacje, ostrożnie udzielały pożyczek i choć część ich członków ma problemy ze spłatą, to unie kredytowe nie muszą wyciągać ręki po zewnętrzne pożyczki. Ewentualne straty zostaną pokryte z gromadzonych latami środków. System w krytycznej chwili sprawdził się doskonale.
Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe, nie tylko w Polsce, działają na prostych zasadach: unikają ryzykownych operacji finansowych, pożyczają środki zgromadzone przez swoich członków i ostrożnie oceniają ryzyko. To bardzo konserwatywne zasady we współczesnym świecie, ale tylko taki sposób postępowania zapewnia bezpieczeństwo wkładów. W zbliżony sposób działają też banki spółdzielcze, z tym, że mogą podejmować nieco większe ryzyko.
Dlaczego tak konserwatywna postawa (w dobrym tego słowa znaczeniu) się sprawdza? Przez lata w świecie finansów obowiązywała niepisana zasada, że możliwy jest większy zysk pozbawiony ryzyka. Wysiłek intelektualny bankierów skupiał się na tworzeniu kolejnych instrumentów umożliwiających realizację wspomnianej idei. W 2008 r. okazało się to fikcją. Upadek banku Lehman Brothers ujawnił nie tylko brak kompetencji najważniejszych osób odpowiadających za światowe finanse, lecz także to, że system po prostu nie działa. Nagle okazało się, że dawne reguły i obyczaje są najskuteczniejszym gwarantem bezpieczeństwa. Ci, którzy nie brali udziału w ryzykownych operacjach, w niewielkim stopniu odczuli skutki kryzysu. Gdy w Polsce na przełomie 2008 i 2009 r. przedstawiciele banków komercyjnych apelowali do rządu o dodatkowe specjalne gwarancje, SKOK-i rozwijały sieć placówek i przyjmowały nowych członków. Ludzie ci uznali, że ich oszczędności będą bezpieczniejsze w kasach spółdzielczych niż w tracących renomę instytucjach finansowych. Poza tym środki zgromadzone w kasach nie mogą być transferowane za granicę. Są ludzie, dla których ma to znaczenie.

Ile lokat, tyle kredytów
Z bilansów spółdzielczych kas wynika, że pożyczają one zazwyczaj tylko tyle, ile uda im się zgromadzić w formie lokat. Oszczędzają na lokalach, kosztach reprezentacyjnych i delegacjach zagranicznych. Jeśli już się angażują, to raczej w walkę z wykluczeniem finansowym. Tak dzieje się nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach.
Zastanawiając się nad tym, komu powierzymy swoje pieniądze, warto dokładnie znać zasady i warunki, na jakich działa dana instytucja. Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe nie są bankami i nie mają ambicji, by się nimi stać. Na pewno oferta banków komercyjnych jest znacznie szersza. Z pewnością powierzenie oszczędności funduszowi inwestycyjnemu może przynieść znaczne korzyści, ale też obciążone jest pewnym ryzykiem. By dokonać słusznego wyboru, należy dobrze się zastanowić. I odpowiedzieć na pytanie, czego naprawdę potrzebujemy.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy