Czeka na Czeka

To nic, że w naszym kraju z korupcją już walczą: Agencja Bezpieczeństwa Narodowego, policja państwowa, zwłaszcza jej Centralne Biuro Śledcze, prokuratury, urzędy kontroli skarbowej, służby celne, straż graniczna i Najwyższa Izba Kontroli. Do tego liczne organizacje pozarządowe. Nawet kościoły głoszą walkę z korupcją, chociaż system pobierania ofiar za ewentualne zbawienie ma posmak korupcji. Przekupuje się przecież Najwyższą Istotę w zamian za ewentualne win darowanie, zbawienie. Teraz na front walki z korupcją ruszyć ma pięciuset walecznych szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego pod wodzą Mariusza Kamińskiego. Niedawnego lidera Ligi Republikańskiej. Wsławionej jajomiotami. Obrzucającymi zbukami, a czasem i kamieniami, granatami dymnymi prezydenta Kwaśniewskiego, ministra Jerzego J. Wiatra, czy zebranych w krakowskim klubie „Kuźnica” członków ruchu „NIE”. Teraz były lider LR będzie kierował castingiem na oficerów CBA. Młodych, nieskażonych pracą w PRL-u, gotowych poddać się testom na wykrywaczu kłamstw.

Koncepcja CBA twórczo sięga do tradycji ruskiej opryczniny za czasów Iwana Groźnego. Cień Maluty Skuratowa-Bielskiego kładzie się na niej niczym świecy w celi. Sięga do szlachetnego ruchu egzekucji praw i dóbr za czasów króla Zygmunta Augusta, do jakobińskich komitetów ocalenia publicznego i rzecz jasna Czeki Feliksa Edmuntowicza Dzierżyńskiego. Oto wybierze się grono ideowych, nieprzekupnych, arcymoralnych. Da im władzę. I niechaj oczyszczą kraj ze zła i zgnilizny moralnej. Cóż z tego, że oprycznina rychło stała się narzędziem walki z wszelką antycarską opozycją. Ruch egzekucji praw i dóbr się wypalił, bo dzielni egzekutorzy zamiast odbierać bezprawnie zagarnięty majątek królewski, czyli państwowy, zadowalali się łapówkami magnackimi. W czasach jakobińskich terror stał się narzędziem eliminowania dawnych przyjaciół politycznych, a dzielni czekiści też rychło zamienili się w biurokratów, urzędników państwowego terroru.
Tak też może się stać z przyszłym CBA. Jego funkcjonariusze wyposażeni w prawo do niekontrolowanego podsłuchiwania, filmowania i rewidowania w czasie działań operacyjnych zdobędą cenną wiedzę o podejrzanych. Nie zawsze winnych. Wiedzę o ich życiu intymnym, rodzinnym, orientacjach seksualnych, upodobaniach. Wiedzę, która w sprzyjających okolicznościach może się zmienić w haki, powody do szantażowania. Tak groźba istnieje, bo przyszłe CBA ma być podległe premierowi, parlament zaś sprawowałby nad śledczymi tylko pośrednią kontrolę.
W niedalekim Hong Kongu od 30 lat istnieje ICAC, czyli biuro antykorupcyjne. Tam też oficerowie śledczy mają szczególne uprawnienia, podobne do tych z CBA. Tam już były afery związane z ujawnianiem intymnych informacji z życia podejrzanych. Ale hongkońskie biuro oprócz wydziału śledczego ma jeszcze dwa inne. Wydział prewencji, który zajmuje się analizą przepisów prawnych pod kątem ich ewentualnej korupcjogenności. Analizuje struktury administracji, instytucji biznesowych ze w ze względu na ich ewentualną korupcyjność. I formułuje wnioski do władz o zmianę patologicznych struktur. Trzeci wydział odpowiedzialny jest za edukację antykorupcyjną. Różnorodną od pogadanek, konkursów w szkołach, po zlecanie telewizjom komercyjnym antykorupcyjnych programów. Współtworzy kulturę antykorupcyjną.
W projekcie CBA, projekcie PiS, nie mówi się o kulturze antykorupcyjnej, tylko o stworzeniu pięciuset skutecznych łapsów. I ten projekt celnie oddaje mentalność liderów Prawa i Sprawiedliwości, mentalność policyjno-prokuratorską.
Najzabawniejsze jest, że namaszczony na szefa niepowstałego jeszcze CBA poseł Mariusz Kamiński już pogroził biznesmenom: Kulczykowi, Gudzowatemu i Krauzemu, bo zatrudniają byłych polityków. Zapowiedział, że szybko ich prześwietli. Będzie to interesujące. Bo przecież pan biznesmen Krauze zatrudnił niedawno lidera „pampersów”, aktywistę Opus Dei, byłego pana posła Wiesław Walendziaka. I wraz z nimi ludzi bliskich ideowo i towarzysko premierowi Marcinkiewiczowi. Ciekawe, kto się okaże silniejszy: pan szef CBA Kamiński czy pan biznesmen Krauze?

 

 

Wydanie: 03/2006, 2006

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy