Czesi nie chcą z Wyszehradem

Czesi nie chcą z Wyszehradem

Ryszard Kapuściński pisał, że łatwo mu się zorientować, czy jest w kraju demokratycznym, czy nie. Wystarczyło włączyć telewizję. Jeśli prezentowane tam były jakieś nieistotne informacje plus sukcesy w polityce zagranicznej, już wiedział, że powinien być ostrożny…
Ha! Chyba tak też zaczyna być u nas.
Co chwila można usłyszeć i przeczytać w mediach rządowych i okołorządowych o wspaniałej polityce zagranicznej ministra Waszczykowskiego. O tym, że buduje Międzymorze, a Grupa Wyszehradzka (V4), której rząd Beaty Szydło dał potężny impuls, trzęsie Unią Europejską.
To wszystko są bzdury, choć powtarzane z namaszczeniem.
Po pierwsze, V4 niczym nie trzęsie, te cztery państwa nie mają w Unii siły blokującej, nawet razem nie znaczą nic. A po drugie, Grupa Wyszehradzka żadnej jedności nie tworzy, to twór bardziej propagandowy niż rzeczywisty. Bo każdy gra w niej swoje, nie oglądając się na partnerów.
Na pewno swoje grają Czesi. To znaczy bardzo zdecydowanie dystansują się od eurosceptycznej polityki Polski i Węgier. I nie chcą być z nią łączone.
Jeżeli ktoś chciałby to mieć na piśmie – proszę bardzo. W tym miesiącu opublikowano w Pradze ekspertyzę think tanku AMO. Została ona opracowana pod auspicjami i za pieniądze MSZ Republiki Czeskiej. Czeskie MSZ dopilnowało też, by dotarła do europejskich i amerykańskich decydentów. A także publicystów. Jest dość obszerna, ale wystarczy przytoczyć jej główne tezy:
– Praga i Bratysława powinny jasno powiedzieć Warszawie, że nie podzielają polskiej polityki europejskiej rządu PiS, zwłaszcza koncepcji zahamowania integracji europejskiej.
– Grupa Wyszehradzka nie może być zakładnikiem kłótni Polski z Komisją Europejską w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
– Koncepcja Międzymorza jest archaiczna i nie odpowiada potrzebom współczesnej Europy.
– Praga nie zamierza się angażować w żadne nowe propozycje, jeżeli nie uzyskają one poparcia państw Unii i Komisji Europejskiej.
Tak oto bracia Czesi pokazali Polakom figę.
Także Viktor Orbán wykonał kilka ruchów, które zostawiły Jarosława Kaczyńskiego na lodzie. Nie, nie chodzi o Rosję i Władimira Putina, z którym węgierski premier ma znakomite kontakty. Jest coś gorszego – podczas spotkania europejskich chadeków w Luksemburgu Orbán rozmawiał z… Donaldem Tuskiem. I była to dość długa rozmowa, przebiegająca w przyjaznej atmosferze.
Poza tym Węgry rozbiły to, co jeszcze niedawno w ramach Grupy Wyszehradzkiej tworzyły – wspólną politykę wobec imigrantów. Grupa w tej sprawie mówiła „nie”. A tu proszę, Węgry przedłożyły projekt nazwany Schengen 2.0, w wielu punktach zbieżny z propozycjami zachodniej Europy.
Własny projekt, też bliski Europie, przedstawili również Czesi. W tych gorących dniach zdecydowanie opowiadają się za twardym jądrem europejskim, a nie za unijnymi obrzeżami.
Czesi dali zatem wyraźny sygnał, że z Wyszehradu wysiadają, że z PiS zadawać się nie chcą, a Węgrzy – tak jak zawsze – robią swoje.
Polska jest więc osamotniona. Ale chyba jeszcze tego nie wie.

Wydanie: 2016, 26/2016

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy