Czuj Duch! On już nie śpi!

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 696 dni (mniej niż dwa lata).

W medialnym szumie na temat wyprawy do Gruzji prezydenta – czyli, co przypominam i przez jakiś czas będę przypominał, konstytucyjnej Niegłowy Państwa – dominują roztrząsania, czy BOR-owcy dobrze się zachowali, czy źle, czy prezydent był bezpieczny, czy nie był bezpieczny i tak dalej. Moim zdaniem, prawda jest prosta. To Kaczyński najpewniej zgodził się, by jego obstawę odseparowano jak najdalej od niego samego. On pośrednio przyznał to w TVN 24, mówiąc redaktorowi Rymanowskiemu, że lepiej było trzymać BOR z daleka, bo na pewno potraktowałby incydent ze strzelaniem poważnie i mógł odpowiedzieć podobnie. Wtedy dopiero byłoby groźnie. Racja. Pytanie tylko, czy Kaczyński doszedł do tego po wydarzeniu, czy wiedział o tym przed wydarzeniem. Inaczej mówiąc, czy był uprzedzony przez gospodarza, że padną strzały, bo postrzela sobie dla prowokacji ochrona gruzińska i godził się na to? Wcale bym tak łatwo nie odrzucał tego, co napisał „Dziennik” na temat podejrzeń ABW, że to Gruzini strzelali. Obstawa zaś bez szemrania dała się odseparować, bo jej dowódca – ulubieniec prezydenta – nie zareagował, wiedząc lub czując, że taka jest wola ochranianego. Dlatego słusznie został zawieszony mimo protestów Kaczyńskiego.
Ale w całej tej historii sprawa obstawy nie jest najważniejsza. Ważniejsze jest po pierwsze to, że ów tytularny prezydent i faktyczny PiS-owski aktywista po raz kolejny złamał konstytucję. On nie miał prawa jechać do Gruzji bez uzgodnienia koncepcji tego wyjazdu – podobnie jak każdego innego wyjazdu zagranicznego – z premierem. Rację miał w jednym z „Poranków w Toku” redaktor Cezary Michalski, mówiąc, że ten wyjazd wplótł się siłą rzeczy w dziedzinę polityki zagranicznej, będącej wyłączną domeną rządu, jako akt bardzo z nią sprzeczny. To jest kolejny przykład samowoli i sabotażu poczynań rządu przez owego PiS-owskiego mieszkańca Pałacu Prezydenckiego. Jeśli konstytucja ma w Polsce coś znaczyć, to Kaczyński nie powinien, choćby trzeba czekać do powstania odpowiednich warunków politycznych, uniknąć odpowiedzialności za ten i podobne czyny.
Wyjazd i zachowanie prezydenta było nie tylko złamaniem konstytucji, ale także czynem, wedle dość powszechnej opinii, raczej szkodzącym aspiracjom Gruzji do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej, od czego zależeć może trwałość jej niepodległości. Rosja to jak dotąd niebezpieczny sąsiad. Więc aspiracje Gruzji są słuszne i powinniśmy je wspierać, byle skutecznie. Niestety ten incydent potwierdził, że prezydent Gruzji, bez względu na to, jakie racje za nim stoją, gotów jest do działań nieprzewidywalnych, które w razie wejścia Gruzji do NATO czy Unii mogą wciągać pozostałe kraje w sytuacje nieoczekiwane, których sobie nie życzą, czy wręcz w sytuacje groźne. Po tym incydencie Gruzja jest dalej od NATO i Unii, a nie bliżej. Powiem więcej, jest wątpliwe, aby obie te wielonarodowe struktury kiedykolwiek zgodziły się na członkostwo kraju mającego na czele takiego polityka, a na dodatek konflikt terytorialny z Rosją.
Część tytułu, jak łatwo zgadnąć, ściągnąłem od posła Palikota. Bo też patrząc na to i inne poczynania Lecha Kaczyńskiego, przyłączam się do posła Palikota, który kiedy się obudzi, od razu się niepokoi, bo „On też już wstał” i wytnie, jakiś następny numer. Żaden akt wyborczy po roku 1989 nie był tak wielkim błędem jak wybranie Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Rzeczypospolitej. To był błąd dużej części tych, którzy na niego głosowali i drugi raz zapewne nie będą, o czym świadczą sondaże. Ale to był także błąd obojętnych, tych, którzy pozostali w domach, kiedy to wszystko się decydowało. W ubiegłym roku duża część tych obojętnych uświadomiła sobie, że trzeba jednak głosować, i to dzięki nim odegnany został od władzy Jarosław Kaczyński. Jest rzeczą bardzo ważną dla pomyślności i pozycji Polski, żeby wyborcy znowu nie przysnęli, gdy przyjdzie pora decydować w lokalu wyborczym. Lech Kaczyński nie powinien pozostać na urzędzie po roku 2010. To człowiek, który nie zasługuje na urząd prezydenta Rzeczypospolitej, który nim poniewiera.

 

Wydanie: 2008, 49/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy