Czujemy się średnio

Czujemy się średnio

Unia Wolności musi teraz zdefiniować swoje perspektywy polityczne, określić wybory, przed jakimi staje

Rozmowa z Aleksandrem Smolarem

– Co się stało po wyborach prezydenckich? Przecież każdy wiedział, jak one się skończą. A tymczasem AWS, a także Unia Wolności, zachowują się tak, jakby były nie przygotowane na ten wynik!
– Na pewno tak wygląda w przypadku AWS. Ale myślę, że problem bardziej polega na niezdolności wyjścia z pata, niż w niedostrzeganiu jego charakteru. W przypadku Unii Wolności rzecz wygląda inaczej. A poza tym, jeśli chodzi o wybory prezydenckie, nie wszystko można było przewidzieć. Parę rzeczy nowych tu się pokazało.

– Jakich?
– Poziom destrukcji prawicy jednak nie był do przewidzenia. Prawdę mówiąc, nie byłem w stanie przewidzieć, że Andrzej Olechowski uzyska znacząco lepszy wynik od Mariana Krzaklewskiego. Prosta analiza wskazywała, że Krzaklewski powinien mieć więcej głosów. Że powinien mieć bardzo wierny elektorat tradycjonalistyczny, związany z Kościołem, silnie antykomunistyczny. Ten elektorat nie zniknął.

– Dlaczego więc nie oddał głosu na lidera AWS?
– Tutaj stało się coś, co było wielkim, strategicznym błędem AWS-u i sztabu wyborczego Krzaklewskiego. Otóż ich kandydat ma profil ekstremisty. Być może jest człowiekiem umiarkowanych poglądów, ale jest odbierany inaczej; budzi niepokój normalnych ludzi. A logika wyborów prezydenckich jest logiką dośrodkową, a nie odśrodkową. Ale wiąże się z tym dobra wiadomość z wyborów – okazało się, że mamy bardzo silne centrum. Jeżeli odejmiemy od wyniku Kwaśniewskiego wyniki SLD – to będzie około 15%, no i jeśli dodamy do tego ponad 18% Olechowskiego, to oznacza, że mamy 30-35% społeczeństwa, które można nazwać socjologicznie, intelektualnie, ludźmi centrum. Demokracja bazuje na takich ludziach.

– Jak w tym centrum zamierza się znaleźć Unia Wolności?
– Unia stoi przed istotnymi wyborami, które można wiązać z kongresem, który odbędzie się w połowie grudnia. Dojdzie wówczas do zmiany kierownictwa. Ale dla mnie sprawą ważniejszą są nie tyle personalia, ile zmiana profilu Unii. Uważam, że UW powinna się rozszerzyć, że zawęziła się nadmiernie programowo i społecznie. Na szczęście, pewne modyfikacje już zachodzą. Myślę tu o kampanii w sprawie Fundacji Edukacji Narodowej. Związana jest z nią delikatna zmiana języka i sposobu myślenia o sprawach politycznych. Odejścia od problemów bezpośrednio ekonomicznych czy wręcz budżetowych. W tej kampanii pojawił się nowy język – równych szans. Równe szanse to powiedzenie, że najważniejszy kapitał, jakim ludzie mogą dziś dysponować, to wiedza, umiejętności. I że jest moralnym skandalem, iż są w Polsce tak ogromne różnice w punkcie wyjścia. Że dziecko, które zaczyna swoją karierę szkolną, jest z góry ograniczone w swoich szansach, ze względu na bardzo głębokie podziały, nierówność, biedę panującą w wielu regionach, brak szkół itd., Otóż to jest przykład pozytywnego początku Unii.

– Czy pan uważa, że kampania w sprawie Fundacji Edukacji Narodowej może być przekonywająca, jeżeli prowadzi ją człowiek postrzegany jako ten, którego polityka do takiego rozwarstwienia i nierówności doprowadziła?
– Nie zgadzam się z zawartą w pytaniu tezą. Balcerowicz o równości szans zawsze mówił. Więc, z jednej strony, to prawda, że jest postrzegany jako strażnik budżetowej ortodoksji, co z punktu widzenia państwa jest bardzo pożyteczne. Ale nawet ci, którzy go nie lubią, przyznają, że to nie jest karierowicz i krętacz.

– Ale Balcerowicz nie jest postrzegany jako osoba, która przez 10 lat walczyła o równość szans. A tak jest postrzegany Jacek Kuroń…
– Gdyby Balcerowicz zaczął dziś mówić, że trzeba prowadzić politykę redystrybucji i zwiększenia wydatków państwa, byłoby to niewiarygodne. To byłoby powtórzeniem błędu liberałów z KLD, partii, która zakończyła swe polityczne życie zaprzeczeniem własnej tożsamości – hasłem: milion nowych miejsc pracy. Natomiast tutaj nie mamy do czynienia z tak radykalnym zaprzeczeniem dorobku. To jest lekka modyfikacja. Liczę zresztą na to, że grudniowy kongres Unii doprowadzi do porządnej dyskusji na tematy programowe i da czytelny sygnał zmiany.

– Kto wygra wybory w Unii – Geremek czy Tusk?
– Mówiłem już, że sprawy personalne nie są najważniejsze. Ale jeżeli już pan pyta, to odpowiedź jest oczywista. I ja jestem jej zwolennikiem.

– Jak się Unia czuje po wyjściu z rządu? Dobrze czy źle?
– Unia się czuje średnio. Z paru powodów. Po pierwsze, okres współrządów był trudną próbą dla Unii. Nie będę przypominał wszystkich argumentów, które doprowadziły do wyjścia z rządu – nielojalność części AWS, agresja wobec ministrów własnego rządu, postępowanie wbrew własnemu premierowi itd. To nie był okres, który mógł sprzyjać budowaniu dobrego samopoczucia. Poza tym wyjście Unii z rządu nie zostało dobrze przygotowane i nie zostało wykorzystane. Nie zagospodarowaliśmy odzyskanej wolności.

– Co to znaczy?
– Unia, rezygnując ze współrządzenia, równocześnie uwalniała się od solidarności rządowej, więc mogła mówić własnym i pełnym głosem. Otóż ten głos był słabo słyszalny. Unia nie wystąpiła, poza jedną, edukacyjną, z własnymi inicjatywami. Co było tym bardziej bolesne, że to był okres wyborów, w którym Unia nie miała swojego kandydata i była nieobecna w mass mediach. Na pewien czas wypisała się z polityki. Ten czas został zmarnowany. Czas ważny, w którym Unia mogła odbudować swoją tożsamość. Poza tym brak własnego kandydata bardzo negatywnie wpłynął na samopoczucie ludzi Unii i jej elektorat. I ostatni czynnik tego średniego samopoczucia – to jest poczucie niejasnych perspektyw. Unia musi teraz zdefiniować swoje perspektywy polityczne, określić wybory, przed jakimi staje. Musimy również głęboko przemyśleć wyniki wyborów prezydenckich, m.in. wyniki Andrzeja Olechowskiego. Co one oznaczają dla możliwości formowania się nowoczesnej centroprawicy.

– A co oznaczają? Jakie są teraz dla Unii alternatywy?
– Podstawowe pytanie, które pojawia się w związku z wynikiem Andrzeja Olechowskiego i w związku z procesami rozkładu w AWS, jest następujące: czy ta część Polski, która nie identyfikuje się z lewicą, dojrzała na tyle, że stać ją będzie na nowoczesną, demokratyczną centroprawicę? Myślę tu o formacji zgodnej z propozycją implicite zawartą w liście Andrzeja Olechowskiego do Leszka Balcerowicza i do Jana Marii Rokity, w którym to liście Olechowski proponował sojusz wyborczy UW, SKL i swoich komitetów. Czy na tym obszarze można zbudować partię, która by dominowała na prawicy i której siła mogłaby pozwolić na ustanowienie realnej alternatywy dla SLD? Jeżeli taką formację można stworzyć, i jest polityczna wola ku temu – to wtedy dla Unii jest to bardzo ważna informacja, która może mieć istotny wpływ na wybór jej strategii.

– Więc, czy taką formację da się stworzyć?
– Ależ nie jest to jedyna hipoteza. Jest też inna, bardzo popularna, która głosi, że na taką centroprawicę nie ma szansy. Bo prawica w Polsce jest ciągle zbyt zróżnicowana, i ciągle istotną rolę odgrywają w niej elementy, które w zachodniej polityce są marginalne – nacjonalistyczne, populistyczne, etatystyczne. A jeżeli tak jest, to dzieło budowania nowej centroprawicy wcale nie doprowadziłoby do powstania nowoczesnej, dominującej na tej stronie sceny formacji, tylko do pęknięcia prawicy i powstania drugiego bloku. Ten drugi blok byłby znacznie silniejszy i cementowałby elementy najbardziej antyeuropejskie, antyrynkowe; byłby taką prawicą anachroniczną. I blokowałby procesy przemian.

– Z tego wynika, że lepiej mieć prawicę anachroniczną, roztopioną w dużej formacji, takiej jak AWS, niż działającą osobno?
– W koncepcji AWS był bardzo pozytywny element, zakładający, że różne napięcia między bardziej nowoczesną a anachroniczną jej częścią były rozwiązywane wewnątrz formacji. Przez to AWS była często nieskuteczna, ale jej istnienie zapobiegało frontalnej konfrontacji dwóch prawicowych podkultur. Dzięki temu podstawowe decyzje jakoś były podejmowane. Otóż, jeżeliby powstały na prawicy dwa spolaryzowane bloki, to by już nie było tych mediacyjnych, charakterystycznych dla AWS, mechanizmów. Skutki tego dla polskiej polityki mogłyby być bardzo negatywne. Tak więc Unia musi rozważyć m.in. szanse tych dwóch modeli.

– No i musi rozważyć hipotezę, zakładającą zwycięstwo SLD w przyszłorocznych wyborach…
– To hipoteza bardziej niż prawdopodobna. Ale pozostaje kwestią otwartą, czy SLD zdobędzie większość, czy będzie w stanie rządzić samodzielnie, czy też nie. Jeżeli będzie mogło rządzić samodzielnie, to żadna rozsądna partia nie będzie szukała porozumienia rządowego z SLD. Nawet jeżeli z jakichś względów mogłoby to być korzystne dla Sojuszu.

– A jeżeli SLD nie będzie miał większości?
– Wtedy Sojusz będzie mógł zwrócić się do dwóch formacji z propozycją współpracy. Po pierwsze, do PSL, co będzie kontynuacją tradycyjnego modelu. Obie partie doskonale się znają, mają za sobą doświadczenie wspólnych rządów, które wspominają nie najlepiej. Ale teraz sytuacja będzie inna, bo PSL jest słabszy i nie ma Wałęsy, wobec tego SLD nie musi się obawiać, że będzie przeszkadzać mu w rządzeniu. Myślę więc, że w SLD większość polityków wolałaby ten związek. Ale jest i drugi partner – którego w SLD bardzo wielu ludzi nie lubi – to Unia Wolności.

– Więc dlaczego SLD może chcieć zwrócić się do Unii?
– Dla prostego powodu. Wyzwania, przed którymi staje Polska, są bardzo poważne. One będą usytuowane w trzech obszarach. Jeden to jest problem rozszerzenia Unii Europejskiej, wejścia do niej. To będzie trudny proces – zarówno z punktu widzenia społecznego, psychologicznego, jak i ekonomicznego. Otóż UW jest partią najbardziej proeuropejską, najbardziej optymistycznie patrzącą na otwarcie się Polski. I ciągle ma najwięcej ludzi, którzy europejskie mechanizmy znają. Więc z tego punktu widzenia jest partią, którą…

– Powinno się wykorzystać?
– W każdym razie to zwiększa jej atrakcyjność. Druga domena to wyzwania ekonomiczne. Zakończyliśmy pierwszą fazę rozwoju, dziesięciolecie lat 90., wielkim sukcesem. Ale on nie jest ani definitywny, ani też czasy, które są przed nami, nie są czasami różowymi. Dotychczasowe możliwości rozwoju wyczerpały się i potrzebny jest nowy wysiłek, związany z kosztami ekonomicznymi, społecznymi. Tutaj znów, z punktu widzenia odpowiedzialności ekonomicznej, Unia jest partią, która strzeże od jakichkolwiek szaleństw, która pcha Polskę do przodu. I trzeci problem, bardzo istotny, to problem naprawy państwa. Otóż już w czasach koalicji SLD-PSL rozpoczęło się radykalne upartyjnianie państwa. Ten proces po roku 1997 został kreatywnie rozwinięty, zwłaszcza przez AWS. Teraz SLD wejdzie w te buty, jestem o tym przekonany, i wykorzysta wszystkie precedensy, twórczo je rozwinie w dziele kolonizowania państwa od dołu do góry. Zresztą doniesienia prasy, reakcje kierownictwa SLD wskazują na to, że jest pewien niepokój w związku z masowym powrotem towarzyszy, aktywu, który się wywodzi z PZPR i który nie ma żadnego szacunku dla autonomii państwa, dla państwa jako dobra wspólnego. Otóż, jeżeli jest jakaś siła, która może się przyczynić do poprawy państwa, to jest to Unia Wolności, która sama także nagrzeszyła, ale relatywnie mniej niż inni. No i poziom refleksji, świadomość zagrożeń jest u niej wyższy. W każdym razie, chciałbym w to wierzyć.

– Dlaczego SLD miałby być zainteresowany mariażem z tak wymagającym partnerem?
– Nie mówię, że takim mariażem zainteresowana by była Unia. Przedstawiłem tu pewne dylematy, możliwe pole wyboru, ale nie znaczy to, że Unia po wyborach wybierze SLD. Unia może dokonać wyboru – jak w roku 1993 – wybrać opozycję, po to, żeby budować silną alternatywę.

– I AWS, i SLD zarzuca pan upartyjnianie państwa. Nie obawia się pan, że i ci z lewicy, i ci z prawicy odpowiedzą: oczywiście, dla Unii Wolności bezpartyjny fachowiec to jest fachowiec z Unii Wolności…
– Nie chodzi o konkretnych ludzi. Na pewno w Unii jest dużo dobrych specjalistów, ale można ich znaleźć również w innych partiach. Chodzi mi o zasadniczy wybór ideowy i polityczny typu państwa, drogi dla Polski. Wiem doskonale, że w polityce istnieje tendencja do instrumentalizowania wszystkiego, a szczytne hasła wykorzystuje się często jako maczugę do walki z konkurentami. Jedynym sprawdzianem jest więc praktyka. A jaką mieliśmy praktykę? Mówiono o kierowaniu fachowców do rad nadzorczych, a kończyło się to matactwem, oszustwem, wysyłaniem Tywonka do Telekomunikacji. Trzeba uczynić wszystko, aby skończyć z zawłaszczaniem Polski przez partie polityczne. Podobnie jest z wejściem do Unii Europejskiej. Europa nie jest dla nas wyborem tylko ekonomicznym, ale i cywilizacyjnym. Mit, że Polska zawsze należała do Zachodu jest tylko mitem. Ona częściowo należała, przez chrześcijaństwo i kulturę, natomiast instytucjonalnie, gospodarczo, bliżej jej często było do Wschodu. Więc teraz mamy szansę przyspawania się do Zachodu… To są wszystko elementy wyborów, które stoją przed Polską i, oczywiście, przed Unią Wolności. Czy więc powinna ona wybrać bieg długodystansowca, poświęcić się budowaniu odpowiedzialnej, nowoczesnej prawicy? Czy są na to realne szanse? Czy też, ze względu na wagę wyzwań, przed którymi stoi Polska, jeżeli będzie szansa wpływu na zasadnicze elementy rozwoju Polski, czy podjąć, bardzo ryzykowne z punktu widzenia tożsamości Unii, ryzyko współrządzenia z SLD? I czy będzie to w ogóle możliwe?

– Czy Unia będzie patrzeć spokojnie na męczarnie rządu Buzka? Czy nie będzie chciała jej skrócić?
– To jest trudny dylemat. Gdybym ja miał współdecydować, to bym w sposób otwarty zaproponował kontrakt. W tym kontrakcie Unia zobowiązywałaby się do głosowania za budżetem, ale pod pewnym warunkiem. Tym warunkiem byłoby wspólne wystąpienie o skrócenie kadencji tak, żeby wybory parlamentarne odbyły się w czerwcu. Nie jak najwcześniej, pod presją SLD, ale też żeby nie odkładać tego do jesieni. Jakie argumenty przemawiają za takim rozwiązaniem? Podstawowy jest taki, że wybory powinny mieć miejsce na wiosnę, by nie polityzować procesu budżetowego. I dla Unii, i dla AWS, taki kontrakt byłby trudnym kompromisem. Ale czytelny, otwarcie sformułowany, byłby elementem publicznej edukacji. Ludzie widzieliby, że jest coś za coś, ale widzieliby też, że taki układ służy państwu, a nie destrukcji. Kto wie, może by się udało osiągnąć szersze porozumienie dla takiego “kontraktu dla Polski”?

Wydanie: 2000, 50/2000

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy