Czwarty atak na Birczę

Czwarty atak na Birczę

Czyżby dla polskiej prawicy największą winą Birczy było to, że nie dała się wyrżnąć UPA?

Przewodniczący Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wiatrowycz oświadczył 9 listopada 2017 r., że na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie „pojawiła się tablica na cześć polskich żołnierzy, którzy zginęli w walkach z UPA. Wśród tych, którzy zginęli na terenach Polski (powojennej – uzup. BP) w walce z ukraińskimi powstańcami, najwięcej było przedstawicieli komunistycznej bezpieki. A więc od teraz w Polsce na szczeblu państwowym upamiętniani są czekiści wraz z tymi, którzy mają na rękach krew polskich patriotów”.

Uwaga Wiatrowycza dotyczyła obrońców Birczy. Nazwa tej miejscowości pojawiła się na jednej z dwóch tablic zawieszonych przed tegorocznym Świętem Niepodległości na Grobie Nieznanego Żołnierza. Odsłonięcie tych tablic – z nazwami 20 wsi i miasteczek na Wołyniu, Lubelszczyźnie i w Małopolsce Wschodniej, które stawiły opór bojówkom OUN i UPA – było efektem wieloletnich starań rodzin ofiar UPA, organizacji kresowych i działaczy społecznych. Spośród wymienionych na tablicach miejscowości walki z UPA w okresie powojennym toczono tylko w Birczy. To jej obrońców Wiatrowycz nazwał czekistami. Nie wiemy, czy z tego właśnie powodu wkrótce po oświadczeniu Wiatrowycza Bircza zniknęła z Grobu Nieznanego Żołnierza.

Można jednak przypuszczać, że tak. Państwowa polityka historyczna RP współgra bowiem z polityką historyczną Ukrainy na płaszczyźnie wojującego antykomunizmu. Żołnierze Wojska Polskiego, które walczyło na froncie wschodnim, a po wojnie m.in. w obronie ziem południowo-wschodnich przed UPA, zostali przecież wykluczeni przez znanego historyka obecnego obozu władzy z tradycji polskiego oręża. W świetle dogmatów tej polityki historycznej obrońcy Birczy – zarówno żołnierze, jak i funkcjonariusze MO – byli przedstawicielami „sowieckiej władzy okupacyjnej”, którzy na pamięć nie zasługują.

Trzy ataki

Bircza to nieduża miejscowość na Pogórzu Przemyskim. Od 1464 r. do 1934 r. miała prawa miejskie. W II RP wchodziła w skład powiatu dobromilskiego. 21 sierpnia 1945 r. – po przesunięciu granicy – znalazła się w powiecie przemyskim. 11 i 12 września 1939 r. 11. Dywizja Piechoty, którą dowodził płk dypl. (później gen.) Bronisław Prugar-Ketling, stoczyła pod Birczą krwawą bitwę z niemiecką 2. Dywizją Górską. Najdramatyczniejsze chwile miejscowość ta przeżyła jednak po zakończeniu II wojny światowej, kiedy stała się celem trzech ataków Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Obszar Pogórza Przemyskiego znalazł się wówczas w strefie działania 26. Odcinka Taktycznego UPA „Łemko”, którego dowódcą był Wasyl Mizerny „Ren”. W skład odcinka wchodziły dwa kurenie – „Rena” i „Rezuna” (Wasyla Andrusiaka), liczące po kilka sotni. Na początku 1946 r. przeprowadzono reorganizację odcinka. Kureń „Rezuna”, zdziesiątkowany podczas walk z Wojskiem Polskim, został zastąpiony przez kureń „Konyka”. Pod tym pseudonimem ukrywał się Mychajło Galo (1914-1946), od 1935 r. członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. W 1943 r. wstąpił w szeregi 14. Dywizji Waffen SS „Galizien” (1. ukraińskiej), ale już w 1944 r. był w UPA. Początkowo jako komendant sotni szkolnej w szkole oficerskiej UPA „Oleni” w Karpatach, a od listopada 1945 r. jako zastępca dowódcy 26. Odcinka Taktycznego UPA „Łemko”.

Pierwszy atak UPA na Birczę miał miejsce 22 października 1945 r. O godz. 22.30 do miejscowości próbował się wedrzeć oddział ok. 30 ludzi ubranych w polskie mundury. Wezwani przez żołnierzy do podania hasła upowcy otworzyli ogień i jednocześnie wystrzelili białe race, będące sygnałem do ataku na polski garnizon. Siły UPA składały się z sotni „Rena”, „Jara” i „Suchego” oraz innych nierozpoznanych jednostek z kurenia „Podkarpacie”, który wchodził w skład 22. Odcinka Taktycznego UPA „Czarny Las”. Ponadto wsparcia udzieliły im bojówki tzw. samoobrony ukraińskiej (SKW, Samoobronni Kuszczowi Widdiły), stanowiące zaplecze UPA, politycznie nadzorowane przez OUN-B.

Birczy broniły dwa bataliony 28. Pułku Piechoty i jeden batalion zbiorczy 17. Dywizji Piechoty. Jednocześnie z atakiem na Birczę sotnia „Hromenki” przy wsparciu bojówek SKW dokonała napadu na oddaloną o ok. 10 km Kuźminę, by powstrzymać ewentualną odsiecz stacjonujących tam pododdziałów 30. Pułku Piechoty. Oba ataki zostały odparte. Straty polskie wyniosły 19 zabitych żołnierzy i kilkudziesięciu rannych. Zginęło też 11 osób cywilnych i spłonęła większość zabudowań Kuźminy.

Drugi atak na Birczę przeprowadziły prawdopodobnie sotnie „Burłaki” i „Bartla” w nocy z 29 na 30 listopada 1945 r. Garnizon birczański tworzyły wówczas batalion zbiorczy 17. DP, kompania MO i kompania Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Atak UPA – polegający na ostrzelaniu Birczy z moździerzy i karabinów maszynowych – był pozorowany. W rzeczywistości upowcom chodziło o spalenie okolicznych wsi: Boguszówki, Huty Brzuski, Korzeńca, Łomnej, Rudawki i Starej Birczy. Cel ten został osiągnięty. Straty polskie w Birczy wyniosły kilku zabitych.

Trzeci, największy atak, nastąpił w nocy z 6 na 7 stycznia 1946 r., czyli w Wigilię obrządków wschodnich. Upowcy chcieli zniszczyć polski garnizon i spalić miejscowość. Plan ataku opracował Mychajło Galo „Konyk”. On też stanął na czele sił atakujących, które zostały podzielone na dwie grupy: wschodnią (sotnie „Burłaki” i „Łastiwki”) oraz zachodnią (sotnie „Jara” i „Orskiego”, a także oddział Służby Bezpeky OUN-B). Wedle danych UPA Birczy miało bronić 960 żołnierzy WP i 140 milicjantów, wspartych przez „dwie ciężarówki wojsk NKWD”. Na te informacje chętnie powołuje się dzisiaj Wołodymyr Wiatrowycz mówiący o „czekistach”, których rzekomo upamiętniono na Grobie Nieznanego Żołnierza. W rzeczywistości liczebność batalionu 26. Pułku Piechoty była znacznie niższa. Wraz z funkcjonariuszami MO załogę Birczy mogło stanowić maksymalnie 400 osób. Natomiast siły UPA wynosiły 550-600 ludzi.

Ogień moździerzy

Trzeci atak na Birczę zakończył się pogromem oddziałów UPA, które zostały odparte, straciły kilkudziesięciu zabitych i rannych. Zginęli m.in. dowodzący atakiem Mychajło Galo „Konyk” oraz dowódca jednej z sotni – Dmytro Karwanśkyj „Orski”. Straty polskie były niewielkie – jeden zabity i czterech rannych. Podczas walk spłonęła jednak część drewnianych zabudowań Birczy.

Żołnierze polscy broniący Birczy od października 1945 r. do stycznia 1946 r. pochodzili z pododdziałów 9. i 17. Dywizji Piechoty. Ta pierwsza została sformowana jesienią 1944 r. jako część 2. Armii Wojska Polskiego. Składała się w większości z byłych żołnierzy Armii Krajowej, w tym pochodzących z Wołynia i mających za sobą walki z UPA w szeregach polskiej samoobrony, oraz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Również wielu funkcjonariuszy MO z garnizonu w Birczy miało za sobą służbę w AK i Batalionach Chłopskich. Niejednokrotnie wstępowali oni do milicji na polecenie powojennej konspiracji antykomunistycznej, by w ten sposób bronić ludności polskiej przed UPA.

O sukcesie obrony Birczy w nocy z 6 na 7 stycznia 1946 r. zadecydował ogień kompanii moździerzy dowodzonej przez por. Witolda Grabarczyka. Pochodził on z Wołynia, gdzie był żołnierzem zgrupowania „Osnowa”, wchodzącego w skład 27. Wołyńskiej DP AK. Uczestniczył w walkach z UPA w obronie ludności polskiej. Podczas ciężkich walk toczonych przez 27. Wołyńską DP AK z Niemcami w 1944 r. znalazł się na terenie opanowanym przez wojska radzieckie i został wcielony do Wojska Polskiego sformowanego w ZSRR. Skierowano go do trzymiesięcznej szkoły oficerskiej, a po jej ukończeniu został mimo młodego wieku (zaledwie 19 lat) zastępcą dowódcy kompanii moździerzy. Podczas forsowania Nysy Łużyckiej przejął dowodzenie kompanią w miejsce ciężko rannego dowódcy.

Walczył następnie w operacji łużyckiej i operacji praskiej w szeregach 26. Pułku Piechoty 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty. Koniec wojny nie przyniósł wytchnienia żołnierzom tej dywizji, skrwawionej podczas ciężkich walk na Łużycach. Już bowiem w czerwcu 1945 r. skierowano ich do walki z UPA w południowo-wschodniej Polsce. Pododdziały dywizji rozmieszczono m.in. w Jarosławiu i Sanoku. W drugiej połowie grudnia 1945 r. 2. batalion 26. Pułku Piechoty otrzymał rozkaz wymarszu do Birczy, żeby zluzować załogę tamtejszego garnizonu. W ten sposób por. Witold Grabarczyk znalazł się w Birczy.

Wedle jego relacji batalion „nie miał jednak pełnego stanu osobowego i liczył tylko 222 ludzi. Kompania moździerzy dysponowała zaledwie trzema moździerzami, a kompania CKM-ów pięcioma ciężkimi karabinami maszynowymi. Atutem żołnierzy batalionu było natomiast duże doświadczenie bojowe. Wszyscy byli zahartowani w ciężkich walkach o Drezno, w stawianiu czoła o wiele silniejszemu przeciwnikowi”.

Batalion wyruszył z Jarosławia w grudniowy, mroźny poranek. „Nasza kolumna maszerowała w śnieżnej zadymce. Żołnierze szli zmarznięci, zgarbieni, zbici w grupki, biegli za wozami konnymi, by po kilku kilometrach takiego marszobiegu wyciągnąć wozy z zasp śnieżnych”, wspomina por. Grabarczyk. Dopiero po dwóch dniach batalion osiągnął Birczę i zluzował tamtejszy garnizon składający się z 460 elewów szkoły podoficerskiej. Wywołało to panikę miejscowej ludności, która była przekonana, że przybyli nie będą w stanie obronić Birczy przed UPA. Dlatego większość cywilnych mieszkańców uciekła do Przemyśla wraz z elewami.

System fortyfikacji

„Ich kolumna była bardzo długa. Składała się z wozów konnych, sanek i wózków, na których ludzie ciągnęli swoje toboły. Wszystko to opasane było mrowiem dzieci. W miasteczku zapanowała cisza!”, relacjonuje Grabarczyk.

A jednak to nowy garnizon, o połowę szczuplejszy niż poprzedni, ale złożony z doświadczonych żołnierzy frontowych, obronił Birczę przed UPA. Wkrótce zresztą przybyli do niej nowi mieszkańcy. Byli to uciekinierzy z pobliskich wiosek, szukający schronienia przed UPA.

Z opisu por. Grabarczyka wyłania się dramatyzm sytuacji, z jaką musiał się zmierzyć dowódca batalionu, mjr Leon Lubecki: „Całe miasteczko opasane było systemem ziemnych fortyfikacji obronnych połączonych rowami ciągłymi. W sumie liczyły 3,5 km długości. Dowódca batalionu stanął przed bardzo trudnym zadaniem: jak zapewnić obronę miasteczka, mając do dyspozycji tylko 50% sił i środków w stosunku do swego poprzednika? Zmniejszenie pierścienia obrony nie wchodziło w grę. Birczyński system obrony był budowany przez okres sześciu miesięcy. Dowódca batalionu postanowił, nie naruszając dotychczasowego systemu, rozmieścić siły i środki na głównych kierunkach potencjalnego uderzenia ze strony UPA”.

Na jednej z odpraw mjr Lubecki powiedział: „Liczę na moździerzystów!”. Witold Grabarczyk skomentował to następująco: „Nikogo nie trzeba było zachęcać do wysiłku. Wszyscy przez skórę czuli, że wkrótce przyjdzie nam stoczyć zażartą walkę. Dla mnie, żołnierza 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, a także żołnierza 2. Armii WP, zahartowanego w bojach na przyczółku pod Dęblinem i Puławami, którego nie udało nam się utrzymać, i pod Górą Kalwarią, w walce pod Dreznem i Pragą, było to oczywiste. Wiedziałem, że mogę liczyć na swoich żołnierzy. Z nimi pod Dreznem w okrążeniu broniliśmy się przed Niemcami przez trzy dni, zanim nadeszła odsiecz. Wiedzieliśmy, że w razie ataku możemy liczyć tylko na siebie (…). Dowódca batalionu, mjr Leon Lubecki, co trzy, cztery dni robił odprawy, na których byli obecni wszyscy dowódcy kompanii. Był on przez wszystkich niezwykle szanowany. Należał bowiem do korpusu oficerów przedwrześniowych. Miał on dużą wiedzę wojskową i doświadczenie. Cechował go zawsze spokój, powaga i wysoka kultura osobista”.

Tacy to właśnie „czekiści” bronili Birczy. Animatorzy polityki historycznej rządzącej prawicy, odmawiając tym żołnierzom przynależności do tradycji polskiego oręża, stają faktycznie po stronie UPA. Dyskwalifikują też swoją politykę historyczną, która w istocie jest nie antykomunistyczna, ale antypolska. Obronę Birczy można śmiało porównać do obrony Przebraża na Wołyniu. Bircza to po prostu Przebraże Podkarpacia. Ten symbol boli epigonów UPA, co jest nawet zrozumiałe. Niezrozumiałe jest to, że boli on również polską prawicę. Czyżby dla niej też największą winą Birczy było to, że nie dała się wyrżnąć UPA?

„Przełożeni uznali, że moździerze w obronie Birczy odegrały zasadniczą rolę. Bez ich ognia Bircza mogłaby się nie obronić (…). Niskie straty po naszej stronie były wynikiem przede wszystkim faktu, że nasz batalion nie składał się z żołnierzy z poboru, ale z zahartowanych w ciężkich bojach żołnierzy. Nie bali się przeciwnika i nie wpadli w panikę, gdy ten był 50 m od nich”, podsumował bitwę por. Witold Grabarczyk. Za obronę Birczy otrzymał Virtuti Militari. Karierę wojskową zakończył w 1954 r., kiedy wyszło na jaw, że był w AK. Został wówczas zdegradowany, wydalony z wojska i skazany na pracę w kopalni węgla.

Sukces obrony Birczy miał, obok wojskowego, ogromne znaczenie polityczne. Tuż po wojnie toczyła się bowiem gra między Stalinem a Chruszczowem, który dążył do tego, żeby granica Polski i Ukraińskiej SRR przebiegała na Sanie, tak jak po podziale Polski pomiędzy Niemcy a ZSRR w 1939 r. Destabilizacja tzw. Zakerzonia przez UPA sprzyjała planom Chruszczowa i komunistów ukraińskich włączenia tych terenów do USRR. Zapobiegła temu m.in. klęska UPA pod Birczą.

Cytaty pochodzą z relacji por. Witolda Grabarczyka Nie daliśmy UPA wziąć Birczy. Relacja z obrony Birczy atakowanej przez UPA w nocy z 6 na 7 stycznia 1946 r., zamieszczonej w książce Marka A. Koprowskiego Akcja „Wisła”. Krwawa wojna z OUN-UPA, Zakrzewo 2016.

Wydanie: 2017, 51/2017

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. jednrek
    jednrek 4 stycznia, 2018, 16:53

    Serwisy Tematyczne » Ukraińcy » Artykuł

    4
    AAA
    WiN i UPA: wspólny atak na Hrubieszów

    Przeczytaj cały tekst: WiN i UPA: wspólny atak na Hrubieszów – Ukraińcy http://ukraincy.wm.pl/67546,WiN-i-UPA-wspolny-atak-na-Hrubieszow.html#ixzz53EfWPyFJ Straty biorących udział w ataku na Hrubieszów oddziałów były niewielkie. W samym mieście poległo dwóch Ukraińców, w trakcie odwrotu trzech kolejnych. Po stronie WiN nie było zabitych. Według oficjalnych danych NKWD straciło 10 ludzi, WOP 5, PPR i UB po dwóch.

    Przeczytaj cały tekst: WiN i UPA: wspólny atak na Hrubieszów – Ukraińcy http://ukraincy.wm.pl/67546,WiN-i-UPA-wspolny-atak-na-Hrubieszow.html#ixzz53EfehHKd

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy