Czy finansowany przez państwo Instytut Pamięci Narodowej jest w istocie politycznym narzędziem PiS?

Czy finansowany przez państwo Instytut Pamięci Narodowej jest w istocie politycznym narzędziem PiS?

Władysław Frasyniuk, polityk Partii Demokratycznej
Instytut Pamięci Narodowej powstał na podstawie złych przepisów ustawy lustracyjnej. Liczyliśmy, że gwarantują one poszanowanie praw obywatelskich, ale to był błąd. Trafili tam ludzie, którzy nie nadają się do pracy w takiej instytucji. Doszło do tego, że państwowa instytucja żongluje teczkami i ten sam podpis na zobowiązaniu u jednych oznacza współpracę, a u drugich jest dowodem ubeckich represji. Ta instytucja miała przynosić powód do dumy z „Solidarności”, a stała się kontynuacją dzieła SB na podstawie materiałów SB. IPN bardziej ufa agentom i fałszuje oraz rujnuje społeczny kapitał. Wierzę, że Donald Tusk postąpi właściwie i jeśli książka o Lechu Wałęsie opierać się będzie tylko na wiedzy służb specjalnych PRL, to zgodzi się z poglądem, aby IPN zlikwidować albo ograniczyć budżet tej instytucji. Jest to bowiem antypromocja państwa.

Waldemar Kuczyński, publicysta
Nie wiem, jakie są związki między szefem IPN Kurtyką a PiS i czy IPN jest agendą Prawa i Sprawiedliwości, jest jednak oczywiste, że od samego początku była to instytucja bardzo politycznie ukierunkowana. IPN był matecznikiem prawicy. Powstawał wtedy, gdy stało się pewne, że SLD przejmie władzę po AWS. Stąd pośpiech, aby jak najszybciej zabrać archiwa b. SB i przenieść do IPN, aby SLD nie przejął tych dokumentów. Będąc doradcą premiera Jerzego Buzka, byłem świadkiem tej historii. Źle się jednak stało, że IPN jako instytucja formalnie państwowa ma wyraźnie prawicowe nachylenie i jest zdominowana przez jedną wizję historii. IPN powinien być instytucją odpolitycznioną, a nie matecznikiem prawicy czy lewicy, bo takie nachylenie wpływa nie tylko na ton i charakter, lecz także na rzetelność jego prac.

Andrzej Celiński, poseł SdPl
Jest oczywiście narzędziem. Od samego początku ludzie z dawnej opozycji demokratycznej zwracali uwagę, że pomysł na IPN zmierza w niewłaściwym kierunku, że takie instytucje jak PAN czy uniwersytety mają więcej kompetencji, by zajmować się archiwami SB. Obawy te wzmogły się z powodu sposobu wyboru prezesa IPN, bo Andrzej Przewoźnik, człowiek powszechnie uważany za wzór urzędnika państwowego, został w przytomności obecnego prezesa Kurtyki pozbawiony możliwości kandydowania. To kładzie się cieniem na Kurtyce i świadczy, że ci, którzy go popierali, mieli coś za uszami. Zwrócę też uwagę, że ideę utworzenia IPN wspólnie popierali politycy PiS i PO.

Jan Pospieszalski, prezenter programu TVP „Warto rozmawiać”, sygnatariusz Apelu w obronie swobody badań naukowych
Odmawiam udzielenia odpowiedzi. Wiem, że i tak nie napiszecie tego, co powiem.

Zbigniew Siemiątkowski, b. minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych
Na pewno jest narzędziem formacji intelektualno-politycznej, w którą PiS też się wpisuje i jest jej wyrazicielem. Kiedy powstawała ustawa o IPN, ideę poparły Unia Wolności, AWS, a potem także PO. Dziś zbieramy tego owoce, bo IPN zamiast badać, oddawać sprawiedliwość, demaskować, ścigać przestępców, robi coś, z czego jego zwolennicy nie zdawali sobie sprawy. Pomysłodawcy tej instytucji nie spodziewali się, że stanie się ona karykaturą i instrumentem w rękach części dawnych środowisk opozycyjnych, które będą sfrustrowane i czując się pomijane, wystąpią przeciwko tym, którzy kiedyś byli aktywniejsi i odważniejsi.

Prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, sygnatariusz Apelu w obronie swobody badań naukowych
Nie. IPN jest wspaniałą placówką naukową. Jeśli się występuje przeciwko jakiejś publikacji, nie wiedząc, czy jest dobra, czy zła, to jest to próba ograniczenia swobód. Jednym z symptomów tego, że Polska od 20 lat niepodległa stała się państwem ułomnym, jest to, że wiele książek nie powstało, a przecież do prawdy dochodzimy tylko w toku dyskusji publicznej. Ktoś, kto stara się ograniczyć wolność publikacji, ma mentalność cenzorską i jest to tak kompromitujące, że nawet prasa europejska nie doniosła o liście intelektualistów występujących przeciwko wolności słowa.

Bogdan Lis, działacz „Solidarności”, poseł Partii Demokratycznej, prezes Fundacji Centrum „Solidarności”
Na pewno są w IPN historycy, którzy chcieliby historię uczciwie badać, ale część osób woli wykorzystywać ją do celów politycznych lub komercyjnych, aby dzięki tym pracom zrobić karierę i pieniądze na sensacji. Jest w IPN grupa ludzi, która nie cierpi Lecha Wałęsy i robi wszystko, aby go zdyskredytować. Takie więc mogą być motywy powstania zapowiadanej książki. Szum wokół niej sprawi, że zainteresowanie może być duże i książka przyniesie spory dochód. Z racji swojej funkcji będę musiał ją przeczytać, ale gdybym nie miał takiego obowiązku, zapewne bym jej nie kupił.

 

Wydanie: 2008, 23/2008

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy