Czy NBP słusznie ostrzega przed drugim dnem kryzysu?

Czy NBP słusznie ostrzega przed drugim dnem kryzysu?

Prof. Andrzej Kaźmierczak, bankowość, finanse, SGH
NBP słusznie ostrzega, że jeśli nic się nie będzie robić, nie zmniejszy się deficytu finansów publicznych, to może nas dosięgnąć tzw. drugie dno kryzysu. Mechanizm może być bardzo prosty. Agencje ratingowe podadzą kolejne notowania i obniżą poziom atrakcyjności naszych obligacji skarbowych, staną się więc one mniej poszukiwane na rynku papierów wartościowych. Aby inwestorzy nie uciekali z Polski, trzeba będzie jeszcze bardziej podnieść ich oprocentowanie, aby ze sprzedaży tych obligacji finansować wydatki budżetu, a ponieważ będziemy za nie otrzymywać mniej pieniędzy, trudności zaczną narastać. A co się stanie, gdy w ogóle nie będzie chętnych na kupno tych obligacji? To wszystko wymaga zdecydowanych działań rządu, tymczasem takich działań wcale nie widać.

Witold Gintowt-Dziewałtowski, poseł SLD, z-ca przewodniczącego Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej
Niebezpieczeństwo zawsze występuje, bo choć pierwszą fazę kryzysu przeszliśmy prawie bezboleśnie i tylko niektóre firmy zawiesiły działalność, to echo kryzysu może się jeszcze odezwać. Zwracanie uwagi na niebezpieczeństwa, jakie mogą się zdarzyć, jest uzasadnione, jednak nie należy wpadać w przesadę ani panikę. Obraz gospodarki nie jest najgorszy, a odpowiedzialność za problemy budżetu spada na rządzących. To oni muszą znaleźć sposób naprawy. Moim zdaniem gospodarka powinna przetrwać bez większych kłopotów, choć w poszczególnych branżach można będzie odnotować spadki. Z drugiej strony liczba wyjazdów zagranicznych wzrosła. Po prostu bogatsi stali się jeszcze bogatsi, a biedniejsi jeszcze biedniejsi. Państwo demokratyczne powinno starać się te różnice niwelować, ale my chyba jeszcze nie jesteśmy w pełni demokratyczni.

Krystyna Skowrońska, posłanka PO, z-ca przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych
O takich ostrzeżeniach nie słyszałam. Rząd spokojnie realizuje budżet, mamy wzrost gospodarczy, przygotowuje się reformy, które miałyby poprawić sytuację, zwłaszcza w sferze finansów publicznych. To zapowiadał premier Tusk. Można się oczywiście dzisiaj zastanawiać, dlaczego tego nie zrobiono w lepszych dla gospodarki czasach, ale teraz taka operacja na pewno będzie przeprowadzona. Niebawem poznamy projekty ustaw. Pokazaliśmy, że w najtrudniejszym kryzysie, jaki objął gospodarkę światową od lat 30. ubiegłego wieku, obroniliśmy się. Także obecnie jest wystarczająca determinacja i odpowiedzialność, aby działaniami naprawczymi objąć wszystkie sektory i resorty.

Dr Marcin Kowalczyk, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Katedra Ekonomii i Administrowania Instytucjami Publicznymi
Narodowy Bank Polski wskazuje na to, że niepokoje o wzrost gospodarczy strefy euro są związane z zażegnywaniem kryzysu finansowego w Grecji. Nie najlepsza sytuacja finansów publicznych tego kraju, jak również Portugalii oraz Włoch i Hiszpanii, ma odzwierciedlenie w słabnącej kondycji euro na tle innych światowych walut. Pogorszenie kursu złotego jawi się w porównaniu z problemami strefy euro jako efekt niepewnych nastrojów na światowych rynkach walutowych, szczególnie w odniesieniu do gospodarek wschodzących. Jednakże złotówka nie powinna w przyszłości tak mocno tracić na wartości. Niemniej bardzo istotne z punktu widzenia polskich interesów powinno być możliwie jak najszybsze przystąpienie do korytarza walutowego ERM II, czyli powiązanie kursu złotego z kursem euro. Obecnie nasza gospodarka nie ma większych problemów. Stabilny wzrost PKB, niska inflacja oraz ustabilizowane bezrobocie nie wskazują na rychłe problemy gospodarcze. Muszę się jednak zgodzić z członkami Rady Polityki Pieniężnej, że dla Polski największym wyzwaniem pozostaje ograniczanie deficytu w sektorze finansów publicznych oraz zmniejszenie narastania długu publicznego. Nie tylko ze względu na kryteria wymagane do przystąpienia do strefy euro. Jeśli nie dokonamy niezbędnych reform finansów publicznych, możemy zostać w tyle za państwami ze strefy euro, zmuszonymi do działań naprawczych z powodu zapaści finansów publicznych.

Prof. Andrzej Wernik, Akademia Finansów
Lepiej ostrzegać i brać pod uwagę niebezpieczeństwa, jakie mogą zaistnieć, niż być beztroskim i twierdzić, że wszystko będzie dobrze. Może nie należy się nastawiać na „drugie dno”, ale warto być ostrożnym i rozpatrywać różne możliwości. Wysoki dług publiczny nie jest tak groźny – czy wynosi 49% PKB, czy 51 – jak to, że szybko rośnie. Pod koniec tego roku może sięgać już 55% PKB, a w przyszłym osiągnąć nawet 60%, co stanowi zapisaną w konstytucji barierę. To także nie musi być tragedią, bo w krajach Unii stanowi on średnio nawet 70%. Istotniejsze jest, że trzeba go refinansować, brać nowe pożyczki na spłacanie starych, gdy tymczasem nie starcza na finansowanie bieżącego deficytu wydatków publicznych. Dług trzeba ograniczać, a zlikwidować deficyt. Ostrożność w tej dziedzinie jest absolutnie konieczna, aby nie obudzić się z „ręką w naczyniu”.

Wydanie: 2010, 30/2010

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy