Czy tylko patologia?

Ktoś znający Polskę nie z własnych doświadczeń, lecz tylko z lektury czasopism musi mieć bardzo wypaczony obraz naszego kraju, bowiem w informacjach o Polsce dominuje patologia. Korupcja, napady rabunkowe, kradzieże, przekręty, kanty, łapówki, bez których nie można nic załatwić – krótko mówiąc – zgroza trudna do pojęcia.
Czy to jest obraz całkiem fałszywy? Niestety nie, ale Polska nie stanowi wyjątku, gdyż spora część opisywanych tak chętnie zjawisk patologicznych da się zaobserwować w wielu innych krajach, w tej samej skali zagrożenia. Toteż ja nie protestuję przeciwko opisom patologii jako takiej, gdzie tylko ona się pojawia. Sprawiedliwość nakazuje jednak ukazywanie i drugiej strony medalu, trzeba ją tylko chcieć dostrzegać.
Los usadowił mnie w takim punkcie obserwacyjnym, z którego widać zjawiska zupełnie odmienne. Od ponad dwóch lat ponoszę odpowiedzialność za sprawy objęte działaniem Polskiego Czerwonego Krzyża. Przeżywamy w tej chwili duże kłopoty. Nie my jedni. Wiele czerwonokrzyskich narodowych organizacji ma kolosalne trudności finansowe, ale staram się patrzeć szerzej na życie niż tylko przez pryzmat pieniędzy. Cóż widzę? Czy tylko tę tak chętnie opisywaną patologię? Nieprawda. Dostrzegam może nie aż powszechną, lecz często spotykaną… ofiarność. Animowani przez działaczy PCK krwiodawcy dają bezinteresownie ponad 400 tysięcy litrów krwi służbie zdrowia, mimo iż zabrano tym ludziom już prawie wszystkie przywileje, jakie mieli w PRL. Oczywiście, to absurdalne oszczędzanie na honorowym krwiodawstwie odbiło się negatywnie na całym ruchu, ale krew jest i ufam, że będzie. Kiedy ustawiamy nasze autokary służb krwiobiorczych przed Zamkiem Królewskim w Warszawie, uzyskujemy od młodzieży (przeważnie) ponad 400 litrów tego ratującego życie płynu. Nie łapiemy tych młodych ludzi. Sami ustawiają się w ogonkach.
Kiedy dotknęła nas klęska powodzi, dary dla jej ofiar płynęły w ogromnych ilościach z całego kraju. Gdy ogłosiliśmy zbiórkę na rzecz ofiar wojny na Bałkanach, do naszych czerwonokrzyskich puszek i na wskazane konta wpłynęło w niedługim czasie siedem milionów starych złotych. Mogliśmy za te pieniądze posłać kilkadziesiąt olbrzymich TIR-ów darów do Albanii, Macedonii i Serbii.

Nie jesteśmy sami na rynku poszukiwania darów i pieniędzy. W Polsce działa ogromna liczba organizacji dobroczynnych. Są tak znane, jak Fundacja Pani Jolanty Kwaśniewskiej, czy Pani Janki Ochojskiej, jest Caritas Polska, działa niestrudzony Markot, działa wspaniałe Towarzystwo imienia świętego brata Alberta Chmielowskiego, opiekujące się bezdomnymi. Jest… jest… jest… kilka stron można zapełnić wyliczaniem działających w Polsce skutecznie i ofiarnie instytucji charytatywnych, w których tysiące ludzi pracują i realizują w praktyce zasady miłości bliźniego. Olbrzymia część wszystkich tych działań jest wykonywana społecznie. Nikt nam nie płaci, bo i z czego, skoro potrzeby różnych ofiar losu są tak olbrzymie.
Nie ograniczajmy życzliwego spojrzenia na Polskę jedynie do zjawiska dobroczynności. Zajrzyjmy do takiej ubogiej oświaty. Kilkaset tysięcy nauczycieli, opłacanych na granicy biedy, albo i poniżej, uczy i wychowuje młodzież nie na poziomie płac, jakie otrzymują. Uczą i wychowują tak, jakby dobrze zarabiali. Ofiarnie, życzliwie. Zdarzają się, oczywiście, i tutaj zjawiska patologiczne, są złe szkoły i słabi nauczyciele, czasem wręcz wrogo nastawieni do wykonywanej pracy i do swoich uczniów, ale to jest margines sprawy. Zasadnicza część nauczycielskiej rzeszy to ludzie ofiarni i uczciwi.
Od kilku tygodni leżę w szpitalu. Przebyłem tu ciężką operację serca i napatrzyłem się na ludzi pracujących ciężko za bardzo marne pieniądze. Poświęcenie zawodowe pracowników służby zdrowia łagodzi fatalne nieraz skutki błędów popełnionych przy wdrażaniu reformy systemu leczenia.
Całe to moje dzisiejsze pisanie ma na celu zwrócenie uwagi na bezsporny, w moim przekonaniu, fakt przeczerniania, systematycznego przeczerniania obrazu Polski i systematycznego pomijania tego, co się dzieje dobrego w wielu dziedzinach naszego życia. To stwierdzenie nie zmienia w niczym mojej opinii o złym rządzeniu krajem, lecz to są inne zakresy sprawy.
Uciążliwości, jakich doznajemy w codziennym życiu na skutek kolosalnych błędów popełnianych w procesach rządzenia, są łagodzone przez uczciwość działania i ofiarność olbrzymiej gromady bezimiennych ludzi pracujących rzetelnie. Oczywiście, nie zaprzeczam opiniom o kantach, jakie się dzieją, o cwaniactwie ludzi umiejących wyciągać z rzekomego zaangażowania się w działalność dla dobra publicznego sporo grosza dla siebie i swoich bliskich. Można godzinami wyliczać grzechy Polaków popełniane przeciw elementarnej uczciwości w wypełnianiu swoich obowiązków i cały ten rejestr będzie prawdziwy, ale bardzo bym chciał, by obok niego dało się tworzyć rejestr zasług ludzi pracowitych, skromnych i uczciwych, dzięki którym nasze życie jest mniej straszne niż mogłoby być, gdyby nie istnieli ci dobrzy.
Przekonanie o tym, że Polską rządzi gigantyczna patologia, uważam za fałszywe, choć dostrzegam na wielu polach życia i działalności publicznej olbrzymie obszary nią objęte. Na szczęście dla nas i dla następnych pokoleń żyje obecnie w Polsce dostatecznie wiele osób, by obszary objęte patologią stawały się coraz mniejsze. Tym, którzy się do tego przyczyniają, należy się nasza wdzięczność.

3 maja 2000 r.

Wydanie: 19/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy