Na czym polegał fenomen epoki Gierka?

Na czym polegał fenomen epoki Gierka?

Edward Gierek uruchomił gigantyczne pokłady ambicji i energii Polaków, powiedział głośno to, o czym po cichu myślały miliony

Minęło ponad 40 lat od jego odejścia z funkcji, a pamięć dekady lat 70. wciąż jest żywa. Mimo że większość Polaków już tych czasów nie pamięta… Legenda jednak żyje.

W roku 2004 „Gazeta Wyborcza” razem z Radiem Zet i TVN przeprowadziła sondaż, w którym pytano Polaków, kto był najlepszym przywódcą w historii Polski. Zwyciężył, i to zdecydowanie, Edward Gierek. Wskazało go 46% ankietowanych.

Dziś te wyniki pewnie wyglądałyby inaczej, propaganda zohydzająca Polskę Ludową i wszystko, co z nią związane, trwa bowiem w najlepsze. Na pokolenia wchodzące w dorosłe życie na pewno to działa. Ale i tak faworytem byłby Gierek. Na czym więc polegał jego fenomen? Dlaczego z jego czasów pamiętamy tylko to, co dobre, zapominając o rzeczach złych?

Polska Ludowa 1957-1980   w naszej księgarni

Myślę, że złożyło się na to kilka elementów. I materialnych, i tkwiących w świadomości milionów Polaków. Oczywiście łatwo jest mówić o wielkich inwestycjach, o fabrykach domów, licencjach, o Polsce jako o wielkim placu budowy. Ale gdy zastanawiamy się nad fenomenem epoki Gierka, ważniejsze jest chyba coś innego – lata 70. zmieniły przede wszystkim Polaków. Edward Gierek uruchomił gigantyczne pokłady ambicji i energii, które wcześniej były gdzieś przyduszone.

Aspiracje, które Polacy mieli wcześniej, były ograniczone, życie było ciężkie, a w radiu i gazetach a to niemieccy rewizjoniści, a to budowa socjalizmu… Czas Edwarda Gierka wszystko zmienił. Nastąpiło odwrócenie wcześniejszych zasad. Inwestycje miały służyć przede wszystkim ludziom. Zaczęły powstawać fabryki domów, fabryki mebli, na drogach pojawiły się produkowane na licencji fiaty. „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio” – to hasło było odzwierciedleniem filozofii rządzenia.

Co istotne – ekipa Gierka niosła ze sobą przekonanie, że zmiana musi objąć cały kraj, wszystkie warstwy. Jeżeli do dziś lata 70. wspominane są jako najlepszy czas na wsiach, w średnich i małych miastach, nie wzięło się to znikąd.  Mieszkańcy wsi zostali objęci opieką zdrowotną i emerytalną, zrzucono z nich upokarzające obowiązki dostaw obowiązkowych, mogli inwestować, budować. Miasta średniej wielkości mogły poczuć powiew wielkiego świata. Inwestycje rozlały się na całą Polskę. W mniejszych ośrodkach lokowano filie wielkich zakładów, budowano nowe. Ośmieszana reforma administracyjna z 1975 r. dała impuls rozwoju dziesiątkom miast.

Inaczej wreszcie pokazywany był w czasach Gierka świat. Żelazna kurtyna została odsłonięta. Zachód przestał być czymś groźnym. Miliony Polaków zaczęły go odkrywać. I turystycznie, i w ramach wyjazdów służbowych. Każda rodzina mogła w ramach wyjazdu turystycznego wymienić po oficjalnym kursie 150 dol. i wyjechać do Francji czy do Włoch. Delegacje polskich inżynierów, specjalistów, jeździły po świecie, negocjując kontakty, licencje.

Polacy jeździli i porównywali. Rosły ich aspiracje.

Przełom, który nastąpił, nie był przypadkiem. Otwarcie Polski na świat to dzieło i Gierka, i rosnącej w siłę grupy myślących o nowoczesności działaczy w PZPR. Ich rola jest dziś pomijana. Gdy mówimy o PZPR, to skupiamy się na frakcjach z roku 1956, na puławianach i natolińczykach, pamiętamy partyzantów, moczarowców… A tymczasem, przynajmniej do połowy lat 60., rozwijała się w łonie partii grupa technokratów, działaczy, którzy chcieli rozwijać Polskę poprzez jej uprzemysłowienie, kupno zachodnich licencji. Fiat 125p, produkowany na Żeraniu, to była jeszcze epoka Gomułki. Tadeusz Wrzaszczyk, szef FSO, w czasach Gierka, zrobił wielką karierę.

Nie tylko on. Gierek niewiele przecież by zrobił, gdyby w Polsce tamtego czasu nie było tysięcy wykształconych inżynierów, ekonomistów, fachowców. To na nich się oparł, ich marzenia realizował.

Tak więc wielki przełom lat 70. nie odbywał się w politycznej i społecznej próżni. Gierek nie był sam. Jego siła polegała na tym, że powiedział głośno to, o czym po cichu myślały miliony. A mógł tak zrobić, ponieważ lepiej znał świat, miał szersze perspektywy.

*

Myślę, że nie do przecenienia jest fakt, że Edward Gierek młodość spędził we Francji i w Belgii, w tamtejszych kopalniach. Przesiąkł Zachodem. To było widać. Gierek w sposób zachodni rozumiał rolę polityki. Dla komunistów epoki Gomułki, często więźniów sanacji, polityka to była rewolucja. Dla Gierka polityka była sztuką poprawiania życia. Wielki francuski król Henryk IV mawiał, że jego marzeniem jest, żeby każdy Francuz mógł w niedzielę do garnka włożyć kurczaka. Gierek też tak postrzegał politykę.

Inaczej niż jego poprzednicy widział rolę polityka. PZPR, gdy objęła w Polsce władzę, przyniosła ze sobą wschodni model rządzenia – że I sekretarz jest gdzieś daleko, niedostępny, ale zawsze ma rację.

Gierek ten model zmienił. Epokowe było jego spotkanie ze strajkującymi stoczniowcami w Szczecinie 24 stycznia 1971 r. Oni strajkowali, a on pojechał do nich. Zupełnie niezapowiedziany, zapukał do bram stoczni, i zawołał: – Jestem, przyjechałem!

Następnego dnia był w Gdańsku. I wtedy wygłosił jedną z najlepszych w swoim życiu mowę. „My i wy jesteśmy z tej samej gliny”, mówił zebranym. A potem zapytał ich „Pomożecie?”.

Kogo z dzisiejszych przywódców byłoby stać na taki wyjazd, takie spotkanie i takie pytanie?

Prześmiewcy żartują sobie z gospodarskich wizyt Gierka, z tego, że objeżdżał kraj wzdłuż i wszerz. A nie było to sztuczne, wynikało przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jak opowiadają jego współpracownicy, Gierek nie lubił wczytywania się w różne raporty, nie ufał im, wolał sam na miejscu przekonać się, jak wyglądają sprawy. Pogadać z ludźmi. Nie żądał więc od ministrów sprawozdań, tylko wołał ich do siebie, by mu wyjaśnili, w cztery oczy, jak dany problem zamierzają rozwiązać.

Po drugie, to był także model sprawowania władzy, który przyniósł z Zachodu – że lider jest wśród załogi, żyje jej życiem. Ludzie to widzieli i czuli się ważni, doceniani.

Gdy mówimy o epoce Gierka jako o czasach, w których zdecydowanie poprawiła się stopa życiowa milionów, warto zawsze dodać, że te miliony poczuły się gospodarzami w swoim kraju.

*

Jest jeszcze jeden ważny element charakteryzujący lata 70. Wspominaliśmy już o nim, ale warto postawić kropkę nad i. Otóż Gierek nie bał się świata. I znakomicie poruszał się zarówno w Moskwie, jak i w Paryżu czy Bonn.

Jeszcze jako I sekretarz KW w Katowicach nawiązał kontakty w Moskwie. Breżniew traktował go już w latach 60., jako następcę Gomułki, Rosjanie lubili go i na niego stawiali. Jego technokratyczne podejście znajdowało zrozumienie. Gierek, jak opowiadają jego współpracownicy, miał do radzieckich przywódców dobre podejście, absolutnie inne niż jego poprzednik. Otóż Gomułka wykłócał się z Breżniewem czy Kosyginem, pouczał ich, był bardzo trudnym partnerem. Gierek był partnerem ujmującym. Nie szczędził miłych słów, komplementów, orderów, ale robił swoje. Ponieważ był przyjacielem i zapewniał spokój, na Kremlu przymykano oczy na jego politykę dotyczącą Kościoła, wsi czy otwarcia na Zachód. Do czasu…

Na Zachodzie z kolei Edward Gierek dość szybko zbudował sobie pozycję poważnego partnera. Polska była inna, nie była jednym z wielu krajów satelitów ZSRR. Poprzez licencje, inwestycje, zaczęła szybko włączać się w obieg światowej gospodarki.

To musiało zostać zauważone. Możemy dziś się śmiać, że opowieści o Polsce jako 10. potędze gospodarczej świata, to wytwór telewizyjnej propagandy. Ale coś było na rzeczy! Jeżeli nie 10., to była 12. czy 15. A to się liczyło.

Po drugie, Gierek był w świecie znakomicie przyjmowany. Po francusku mówił lepiej niż po rosyjsku, więc nad Sekwaną traktowano go jak swojego. Kanclerz Niemiec Helmut Schmidt darzył go sympatią i przyjaźnią, mówił, że chętnie by go wziął do swojej ekipy jako ministra pracy. To nie był tani komplement, to było uznanie, że Gierek jako polityk ma kompetencje. Świetne były kontakty polsko-amerykańskie.

Z Polską zaczęto wiązać na Zachodzie nadzieje. Zwłaszcza w Europie, zwłaszcza w Niemczech – że jej niezależna polityka w ewolucyjny sposób zmieni polityczną architekturę naszego kontynentu. Że nie będzie to obszar konfrontacji dwóch stojących naprzeciw siebie bloków.

*

Dlaczego więc Gierek upadł? I to tak boleśnie?

To także nie wzięło się znikąd, to nie był przypadek. Polska za szybko chciała wyrwać się z gorsetu. Stare struktury gospodarcze, niedobór wykwalifikowanej kadry… Eksperyment przeniesienia kawałka Zachodu na Wschód, nowoczesności w miejsce nienowoczesne w przypadku Polski się nie udał. Nie byliśmy zresztą w świecie jakimś wyjątkiem…

Ale to też nie tak, że po latach 70. zostały jedynie miłe wspomnienia. Co piąty Polak mieszka w blokach zbudowanych w tamtym czasie, jeździmy po drogach z lat 70., leczymy się w szpitalach wówczas zbudowanych.

Jest też mit – wspomnienie dobrych czasów, kiedy wszystko się udawało. I nasz zakład, i cała Polska szły do przodu, i nawet piłkarze byli najlepsi w świecie.


W latach 70. wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw, w tym:

  • 71 fabryk domów
  • 18 zakładów mięsnych,
  • 16 fabryk odzieżowych
  • 14 chłodni
  • 10 zakładów elektronicznych
  • 10 fabryk mebli
  • 9 zakładów hutnictwa żelaza i metali nieżelaznych
  • 9 elektrociepłowni
  • 7 elektrowni
  • 7 fabryk samochodów i ich części
  • 5 cementowni
  • 5 kopalni węgla kamiennego

Te setki przedsiębiorstw okazały się w III RP znakomitym towarem, który można było sprzedać i tym samym załatać dziurę w budżecie. Do 2009 r. sprzedaż klejnotów koronnych Polski Ludowej przyniosła budżetowi 83 mld zł. A sprzedawano po śmiesznie niskiej cenie, często za ułamek wartości. I jeszcze wiele do sprzedaży zostało.


r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. PAP/CAF

Wydanie: 04/2022, 2022

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy