Nie damy zrobić z siebie kozłów ofiarnych

Nie damy zrobić z siebie kozłów ofiarnych

Liderka protestu rezydentów oskarża ministra zdrowia i wojewodę mazowieckiego o łamanie Kodeksu etyki lekarskiej

Katarzyna Pikulska – lekarka, jedna z liderek protestu głodowego rezydentów w październiku 2017 r. Właśnie ukończyła kilkuletnie szkolenie służące zdobyciu specjalizacji w zakresie ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Ma przed sobą państwowy egzamin specjalizacyjny. Do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie złożyła skargę na Łukasza Szumowskiego i Konstantego Radziwiłła, bo uważa, że ich postawa jest niegodna lekarza.

Myślę o pani: niepokorna lekarka, która szuka guza. Mało było pani nagonki TVP podczas protestu rezydentów? Przedstawiono panią jako bawiącą się na egzotycznych wakacjach, a to była misja humanitarna w Kurdystanie. Teraz złożyła pani skargi na dwóch mocno osadzonych politycznie lekarzy.

– Mówi się: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Uważam, że po tej historii z TVP jestem znacznie silniejsza.

I nie boi się pani konsekwencji? Jeszcze nie zdała pani egzaminu specjalizacyjnego z ortopedii. Ja jednak byłabym ostrożniejsza.

– Lekarze boją się mówić publicznie o sytuacji w okresie epidemii, bo dostali zakazy wypowiadania się w mediach. Także konsultanci krajowi, nawet od chorób zakaźnych, nie mogą się wypowiadać. Czy to normalne? Pielęgniarka, która powiedziała w mediach o niedoborach środków ochrony osobistej w jej szpitalu, została zwolniona z pracy. Podobnie było z ratowniczką medyczną. Nie można ludziom zamykać ust. W tej sytuacji ja jako przewodnicząca Porozumienia Chirurgów SKALPEL i Krzysztof Hałabuz jako jego prezes mówimy w imieniu innych lekarzy. Ale stowarzyszenie nie może wnieść skargi do rzecznika odpowiedzialności zawodowej, może to zrobić jedynie konkretna osoba. Stąd decyzja, że skargi złożę ja, a pozostali lekarze, którzy mają takie same zastrzeżenia wobec ministra Szumowskiego i wojewody Radziwiłła, będą mogli powielić tekst skarg i przesłać je w swoim imieniu. Dzwoni do mnie w tej sprawie wielu lekarzy. Dałam im narzędzie, którym mogą się posługiwać. Spodziewam się więc, że takich skarg jak moja wpłynie do rzecznika wiele. Dziennikarze pytają mnie: czy pani to powie na wizji? Tak. Jak się mówi prawdę, to nie ma powodu się bać.

Co właściwie zarzuca pani ministrowi i wojewodzie?

– Panu Szumowskiemu zarzucam to, że „pełniąc funkcję ministra zdrowia, nie tylko nie dopełnił swoich obowiązków, ale w sposób rażący naraził zarówno pacjentów, jak i personel medyczny na zagrożenie zdrowia i życia oraz wielokrotnie złamał Kodeks etyki lekarskiej, również podczas wypowiedzi w mediach”. Analogiczne zarzuty stawiam wojewodzie Radziwiłłowi. Uważam, co napisałam w skargach, że piastowanie przez nich stanowisk publicznych nie zwalnia ich z obowiązku przestrzegania Kodeksu etyki lekarskiej.

Proszę o konkrety.

– Minister Szumowski m.in. naraził się środowisku lekarskiemu tym, że zarekomendował przeprowadzenie wyborów prezydenckich w maju. My, a mówię tu i o członkach i sympatykach Porozumienia Chirurgów SKALPEL, i o Naczelnej Radzie Lekarskiej, nie zgadzamy się z tą rekomendacją. Jest to świadome narażanie Polaków na ryzyko. Pan minister okłamuje obywateli i utrzymuje ich w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. Tymczasem wybory korespondencyjne są zagrożeniem, bo występuje konieczność kontaktów czy to listonoszy, czy członków komisji wyborczych. Ludzie będą się gromadzić choćby na poczcie, gdzie pójdą oddawać pakiety wyborcze. To na pewno spowoduje większą liczbę zakażeń. Na początku kwietnia prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja powiedział w mediach, że organizowanie takich wyborów w tym momencie to zły pomysł. Ostatnio w Senacie prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, stwierdził, że zapisy ustawy zmieniającej Kodeks wyborczy nie zapewniają ochrony przed zakażeniem. Rząd, organizując takie wybory, łamie art. 165 Kodeksu karnego, bo naraża Polaków na utratę zdrowia i życia. To są świadome działania, podejmowane wbrew zaleceniom lekarzy, konsultantów krajowych, wbrew badaniom spływającym z innych krajów, które popełniły ten błąd i przeprowadziły wybory. Wybory zorganizowano tylko w dwóch krajach, wszystkie inne je przełożyły na później. Cała praca rządu powinna być teraz skoncentrowana na walce z epidemią. Środowisko medyczne spodziewało się, że minister Szumowski zarekomenduje, że wybory w maju nie mogą się odbyć, bo taka jest prawda i taka decyzja byłaby zgodna z faktami medycznymi.

Może jednak ta mała w stosunku do Włoch, Hiszpanii czy Francji liczba zachorowań i zgonów notowanych w Polsce daje zielone światło do przeprowadzenia wyborów?

– Zdaniem środowiska lekarskiego te dane są zakłamywane, zaniżane. Początkowo zaniżenia wynikały m.in. stąd, że jeśli człowiek umierał w domu, a wcześniej nie stwierdzono u niego zakażenia koronawirusem, bo nie został przeprowadzony test, to ten zgon nie był uwzględniany w statystykach dotyczących epidemii, traktowano go jako śmierć z nieokreślonej przyczyny. Porozumienie Chirurgów SKALPEL już na początku epidemii zwracało uwagę na ten problem. Drugi powód zaniżonej liczby zakażonych to niepełne diagnozowanie. A to wynika ze zbyt małej liczby testów. Nie jest prawdą to, co mówi minister Szumowski – że lekarze zlecają zbyt mało testów. Lekarze zlecają testy, ale na wyniki trzeba czekać dwa-trzy dni albo dłużej. Czyli nie jest tak świetnie, że mamy łatwy dostęp do testów. Dane dotyczące zakażonych i zgonów są zaniżane także na poziomie szpitali, bo nie przekazuje się ich dalej. Na przykład szpital MSWiA któregoś dnia podał, że było osiem zgonów z powodu koronawirusa, ale faktycznie było ich kilka razy więcej. Poza tym problemem jest to, że nadal brakuje środków ochrony osobistej.

Nie jest pani zbyt surowa? Przecież rząd, za pośrednictwem spółek skarbu państwa, sprowadził środki ochrony osobistej największym samolotem świata.

– Co z tego, skoro – jak się szacuje – ok. 90% środków ochrony szpitale mają dzięki zwykłym ludziom, stowarzyszeniom, prywatnym fundatorom, zbiórkom obywatelskim? Prywatne osoby szyją maseczki, drukują przyłbice. Epidemia trwa dwa miesiące, a sytuacja nadal tak właśnie wygląda, bo rząd nie przygotował szpitali, nie zabezpieczył sprzętu i nadal tego nie robi. A jeżeli podejmuje jakieś próby, to są one niewystarczające i spóźnione. To lądowanie samolotu i inne poczynania rządu są akcją propagandową, która ma przekonać obywateli, że rząd coś robi. Ale on faktycznie nie przykłada do tego należytej wagi. Ja pracuję w szpitalu w Siedlcach, który nie jest szpitalem jednoimiennym, i dopiero od dwóch tygodni są u nas środki ochrony osobistej. Jako lekarz jeszcze nie miałam maseczki ochronnej FPP3, gdy politycy w Sejmie już takie dostali. Tymczasem tworzy się VIP-owskie kliniki dla zarażonych koronawirusem. To bulwersuje zwykłych ludzi.

A jakie są konkretnie zarzuty wobec wojewody Radziwiłła?

– Środowisko lekarskie bardzo zbulwersowało to, że wojewoda nazwał lekarzy zasobami. Zasobami! Jak można tak mówić?! Ale zarzuty w skardze złożonej do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej wynikają głównie stąd, że wojewoda zachował się karygodnie, kiedy zaczęły się zakażenia w domach pomocy społecznej. Co zrobił? Objął nakazem pracy np. matki na urlopie macierzyńskim, które karmią pięciomiesięczne dzieci. Te nakazy są bezprawne. Poza tym jeśli na podstawie nakazu pracy kieruje się kogoś do ośrodka, gdzie są pacjenci zakażeni koronawirusem, a jednocześnie nie ma tam środków ochrony dla personelu, to ten personel tak naprawdę jest kierowany na śmierć. Na dodatek pan Radziwiłł zawiadomił o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które nie zgłosiły się do pracy. Minister Ziobro zamierza podobno wszczynać postępowania wobec osób, które takich bezprawnych nakazów pracy nie przyjęły. To jest skandaliczne, że wojewoda Radziwiłł próbuje zrzucić odpowiedzialność za dezorganizację w domach pomocy na lekarzy i pielęgniarki, którzy tam pracowali w sytuacji zagrożenia epidemicznego i – mimo zbyt małej obsady – zajmowali się pacjentami. Widzimy, że obarcza się winą za nieprzygotowanie do epidemii koronawirusa środowisko ochrony zdrowia. Nie damy zrobić z siebie kozłów ofiarnych. Lekarze mają leczyć i mają mieć zapewnione odpowiednie warunki do pracy. Tymczasem zamiast walczyć ze skierowanym przeciw medykom hejtem, który jest niezrozumiały i budzi oburzenie środowiska lekarskiego, wiceminister zdrowia stwierdza, że winni rozprzestrzenianiu się wirusa są właśnie lekarze, bo nonszalancko zakładają kombinezony. Powinien za to zostać zdymisjonowany.

Czy gdyby pani skargi zostały uznane za słuszne, konsekwencje dla ministra i wojewody byłyby? Czy byłoby to tylko pogrożenie palcem?

– Może to być nagana, ale w skrajnych przypadkach może to być utrata prawa do wykonywania zawodu.

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL ma trzy miesiące na rozpatrzenie skarg.

Fot. PAP/Tomasz Gzell

Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy