Debata we mgle

Słucham komentarzy, czytam je i nie od dziś uważam, że debata polityczna toczy się przy nierozumieniu, co naprawdę się dzieje od paru lat. Nie może się przebić do szerszej świadomości podstawowa zmiana zaistniała wraz z pojawieniem się Prawa i Sprawiedliwości, partii, która urosła do rangi wpływowej siły antyustrojowej. Takiej siły, o takim znaczeniu nie było wcześniej. Żadna partia po roku 1989 nie miała za główny cel likwidacji istniejącego porządku politycznego i zastąpienia go zupełnie innym. PiS, pod kierownictwem Kaczyńskich, taki ma właśnie cel i jest to jedyny cel tej partii. Zniszczyć III Rzeczpospolitą, porządek tworzony od 20 lat, i zastąpić go IV RP wedle ich wyobrażeń, których wzorcem historycznym jest Polska po przewrocie majowym roku 1926. Jeśli się tego nie widzi, jeśli się uważa PiS za partię, jak wszystkie inne, to niczego się nie rozumie z dynamiki politycznej ostatnich lat. Jest się jak człowiek we mgle, który widzi cienie i słyszy chaos głosów i nie potrafi tego uporządkować, by z mgły wyjść. Tkwi w niej ogromna część, jeśli nie większość komentatorów.
Tymczasem polityczna Polska po powstaniu i umocnieniu się PiS jest zupełnie inna niż przed tym! Główna partia opozycji nie walczy już o to, by odwieść rząd od złej, jej zdaniem, polityki i przekonać wyborców, że rząd nie potrafi prowadzić dobrej. Nie o to chodzi. Walczy ona o to, by odbić Polskę Platformie Obywatelskiej, wrogiej sile, która chce rozbić naród, społeczeństwo i państwo, która z pomocą mediów, oszukawszy wyborców, przechwyciła Polskę i broni antynarodowego, antyspołecznego i antypaństwowego ustroju zwanego III RP. Wszystko, co prowadzi do tego celu, choćby po drodze przynosiło krajowi szkody i straty, jest usprawiedliwione celem nadrzędnym.
Dopiero przyjęcie tej perspektywy, wywiedzionej ze słów Jarosława Kaczyńskiego, pozwala zrozumieć sabotażowy, wręcz dywersyjny, styl opozycji PiS i Pałacu Prezydenckiego, który na ogół tłumaczony jest błędnie agresywnym charakterem braci. Po drugie, w tym konflikcie politycznym nie ma równorzędności, symetrii, nie odbywa się on wedle zasady, że obie strony są siebie warte. Platforma nie jest, jak wiadomo, entuzjastką obecnego ustroju, choć ma inne niż PiS spojrzenie na III RP i dwudziestolecie. Nie można więc powiedzieć, że świadomie broni ustroju przed PiS. Broni głównie swej władzy i swej polityki, a przy okazji jest zaporą przeciwko ponownemu dojściu partii Kaczyńskich do władzy i nadzieją na ich ostateczne odsunięcie. Ta dwoistość roli PO, której może ona sama sobie nie uświadamia, lecz uświadamia sobie ją wielka część wyborców, jest powodem fenomenu sondażowego, bez precedensu w dwudziestoleciu, że partia u władzy, i to w okresie trudnym dla ludzi, ma tak ogromne poparcie. Tama, zapora przed groźną wodą – tym jest Platforma dla wielu wyborców. Dlatego, nawiasem mówiąc, bezsensowna jest strategia lewicy, która wrzuca PO i PiS do jednego worka, próbując przekonać ludzi, że tama i powódź to to samo.
Nigdy dotąd lęk przed jakąś partią nie nakręcał tak bardzo poparcia dla innej partii, uważanej za ochronę przed czymś budzącym strach. Błądzeniem we mgle jest też mówienie, że wysokie notowania PO to skutek słabości opozycji czy braku alternatywy. To są określenia powierzchowne i fałszywe. Opozycja nie jest słaba, lecz bardzo silna. Składa się na nią partia mająca twardy elektorat w granicach 20% wyborców, co też jest fenomenem, i prezydencki bastion będący jej narzędziem. Jest więc też alternatywą, tyle że groźną.
PO ma tak wysokie notowania właśnie dlatego, że opozycja jest silna i bardzo groźna, że w przedpokoju czeka na powtórkę PiS i IV RP. Tak groźnej, w odbiorze znacznej części Polaków, alternatywy dotąd nie było. Nawet perspektywa zdobycia władzy przez postkomunistów w roku 1993 nie budziła tak długo, tak dużego lęku, że przyjdzie ekipa mająca znowu apetyt na „demokrację” z przymiotnikiem i obywateli trzymanych za twarz. To z powodu tej grozy, którą Polacy, ich ogromna większość, zobaczyli w latach 2005-2006, Platforma jest uważana za anty-PiS-owski puklerz i miecz i to daje jej popularność. To i wszystko inne zaczyna się układać w jakiś porządek, właśnie wtedy, gdy zrozumiemy, że wraz z pojawieniem się PiS zmieniła się nie tylko sceneria, temperatura i retoryka debaty politycznej, lecz także jej istota. Normalna debata demokratyczna została wymieszana i podminowana przez wojnę z ustrojem prowadzoną przez PiS-owski konglomerat: partię i okop prezydencki. Nie uspokoi się, jak długo ta partia pozostanie w rękach polityków kochających sanację i nienawidzących III Rzeczypospolitej.

28 kwietnia 2008 r.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 544 dni (już poniżej dwu lat).

Wydanie: 18/2009, 2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy