Deficyt człowieczeństwa

Deficyt człowieczeństwa

Walter Kosteckyj znany adwokat z Vancouver, reprezentant matki zabitego Polaka

– Panie mecenasie, jak tragedia, której ofiarą padł Polak, mogła w ogóle się wydarzyć w kraju tradycyjnie uchodzącym za wzór polityki proimigracyjnej, jakim jest Kanada?
– Jestem przekonany, że częściową przyczyną, dla której ta tragiczna historia skupia tak wielką uwagę opinii, jest fakt, że nikt, a już na pewno żaden Kanadyjczyk nie myślał, że coś takiego może się w Kanadzie zdarzyć. Jeżeli nie znamy dziś wszystkich odpowiedzi, znaczy to, że nikt nie był przygotowany, by z własnej inicjatywy pomóc pani Zofii czy Robertowi owego tragicznego dnia. Kiedy ona dopytywała się, gdzie jest jej syn, czy przyleciał, czy mu się nic nie stało. Kiedy on usiłował po swojemu się dopytać, jak się wydostać z lotniska.
– Co pan myśli o działaniu podjętym przez Królewską Kanadyjską Policję Konną przeciwko Robertowi Dziekańskiemu?
– Pozwólmy mówić zapisowi filmowemu, by odpowiedzieć, jak został przez tę policję potraktowany. Tu nie ma co dodawać. Poza może refleksją, że można by się spodziewać, iż istota ludzka, niezależnie od tego, czy jest to policjant, czy nie, powinna być gotowa do poświęcenia 25-30 sekund na rozmowę z człowiekiem, by go zapytać, jak może mu pomóc, nim zdecyduje się na użycie siły. Zwłaszcza takiej, jaką niesie paralizator (taser).
– No właśnie, dlaczego przeciwko Polakowi użyto tasera, a nie innego środka przymusu bezpośredniego?
– Na to pytanie musi odpowiedzieć policja. Jak dotąd nie wykazała, dlaczego to zrobiła. Są pewne spekulacje, iż dlatego, że rzecz działa się na lotnisku, a policja jest hiperwyczulona na wszystko, co się tam może zdarzać. Inna to taka, że właśnie lądował samolot z bardzo dużą liczbą pasażerów na pokładzie i trzeba było szybko „oczyścić” ten rejon sali przylotowej.
– Jak ocenia pan wiarygodność i siłę dowodów ze słynnego już nagrania dokonanego przez pasażera Pritcharda? Jak ono zmieniło całą sytuację i szanse na sądzenie RCMP za jej działanie?
– Nagranie zostało wykonane z ręcznej kamery wideo. Jest także nagranie z telefonu komórkowego, ale nie jest ono specjalnie wyraźne. Kiedy pierwszy raz oglądałem nagranie z koronerem, byłem pewien tego dowodu. Już mniej, gdy dostałem kopię nagrania. Powtórzę raz jeszcze: pozwólmy mówić nagraniu samemu za siebie.
– Dlaczego zdecydował się pan przyjąć tę sprawę?
– Nie zabiegałem o tę sprawę. Zostałem przedstawiony pani Zofii, matce Roberta, ze względu na moje doświadczenie prawnicze i dorobek procesowy. Także zapewne na fakt, iż zanim zostałem prawnikiem, byłem oficerem Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej. Kiedy poznałem Zofię, usłyszałem o jej tragedii i niezmiernym cierpieniu, od razu postanowiłem też zrobić wszystko, co tylko w ludzkiej mocy, by jej pomóc.
– I jak pan widzi tego przyszłość?
– Nigdy nie spekuluję na temat przyszłości. Sprawy muszą się posuwać krok po kroku w swoim czasie. Teraz jest to zapoznanie się z dotychczasowym śledztwem koronera i zgłoszenie gotowości uczestniczenia w nim.
– Co pan sugerowałby polskim władzom w tej sprawie?
– Polskie władze najlepiej wiedzą, co powinny robić. Mam jednak nadzieję, że będą kontynuować nacisk na rząd Kanady, aby ta sprawa posuwała się szybko naprzód. Po drugie, że pomogą Zofii Cisowski, która jest obywatelką polską, w pokryciu niezbędnych kosztów prawnych związanych z prowadzeniem sprawy. Mam też nadzieję, że zechcą przyjąć na siebie aktywną i solidarną rolę, starając się w jakiś sposób zrekompensować pani Zofii niewyobrażalną stratę, jaką poniosła, zważywszy, iż nie tylko straciła jedynego syna, ale nie jest w stanie podjąć obecnie jakiejkolwiek pracy.
– Jaka jest pańska refleksja nad tym, co się stało, z czysto ludzkiego punktu widzenia?
– Z ludzkiej perspektywy nikt już nie może pomóc w odwróceniu tego, co się stało, ale jest naszym obowiązkiem wyrażać swoje najgłębsze rozczarowanie i oburzenie działaniem obsługi lotniska i funkcjonariuszy władz imigracyjnych, którzy nie pomogli pani Zofii, gdy desperacko prosiła ich o pomoc. Ponadto pozostaje pytanie, gdzie jest człowieczeństwo, kiedy człowiek pozostawiony jest samemu sobie, zagubiony i bez pomocy na jednym z najnowocześniejszych i najpiękniejszych portów lotniczych na świecie, z czego dotąd jako mieszkańcy Vancouver byliśmy tak dumni. Zmusza to do konkluzji, że nie jest ważne, jak wygląda miejsce i z jaką dumą się o nim mówi, ale co robią tam ludzie, jak są przygotowani do swej pracy i podania pomocnej dłoni tym, którzy w oczywisty sposób tego potrzebują.
– Nosi pan typowo ukraińskie nazwisko. Czy wspólne słowiańskie korzenie decydowały jakoś w podjęciu się pomocy matce Roberta?
– Oczywiście czuję słowiańskie powinowactwo z panią Zofią, ale nie tylko ono powoduje mną do pomocy jej. Jaki człowiek może się spokojnie odwrócić od matki, która straciła jedynego syna, jej cały świat legł w gruzach, a najbliższa rodzina znajduje się daleko stąd? Jestem w stanie zrozumieć jej sytuację, nie tylko dlatego, że wywodzimy się z tego samego regionu Europy, ale dlatego, że przede wszystkim jesteśmy ludźmi.

 

Wydanie: 2007, 48/2007

Kategorie: Świat

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy