Depresyjna sinusoida

Depresyjna sinusoida

We wspieraniu chorych z depresją najbardziej liczy się obecność, podtrzymywanie kontaktu i nieocenianie cudzych przeżyć

– Nasze życie przypomina sinusoidę – mówi Karolina, żona Wojciecha, zmagającego się z depresją. 12-letnie małżeństwo ma za sobą lepsze i gorsze okresy. Gdy następują miesiące epizodu depresyjnego, choroba determinuje ich codzienność. Odbiera Wojciechowi energię do życia. Czyni go markotnym, osowiałym, przygaszonym. Po pracy brakuje już siły na codzienne czynności. Zajmowanie się dwójką kilkuletnich dzieci i wykonywanie obowiązków domowych spoczywa wtedy na barkach Karoliny, która również pracuje zawodowo.

Złość, bezradność, przemęczenie

– Jak choroba odpuszcza, mąż znów jest pełnym werwy człowiekiem. Ma chęć wyjechać na wakacje, pójść do kina, do teatru czy wyjść z dzieciakami na plac zabaw. Po prostu chce mu się żyć. Natomiast w depresji nie wykazuje żadnej inicjatywy. Co prawda, przystaje na moje propozycje spędzania wolnego czasu, ale robi to z obojętnością, a często nawet z niechęcią. Ja obmyślam plan na weekend, żeby zapewnić rozrywkę rodzinie, a od męża słyszę: „Możemy jechać, jak już musisz”. No i jedziemy, ja się cieszę, dzieciaki skaczą z radości, a on wykonuje wszysko  od niechcenia, nie ma w tym ani trochę przyjemności. To bardzo frustrujące. Ja się staram, a wszystko jest na nie. W kółko tylko „Nie chce mi się” albo „Nie mam ochoty” – opowiada 40-latka.

Karolina rozumie, że depresja jest chorobą, i z całych sił stara się wspierać męża. Ale gdy odciąża go od obowiązków, sama jest przemęczona. Ponieważ choruje na polineuropatię, chorobę neurologiczną, zbyt duże zmęczenie powoduje u niej nieustanne bóle głowy. Starając się pomóc Wojciechowi, sama robi sobie krzywdę, a jej życie wewnętrzne przypomina gorzki koktajl – mieszaninę bezradności i złości.

– Mąż nie załamuje się kompletnie. Codziennie rano wstaje z łóżka, a najwięcej życiowej satysfakcji daje mu wtedy kontakt z dziećmi. Ale gdy tylko jest w większym dołku, widzę, że i one go irytują. Że chciałby spokoju, którego nie może zaznać. Przez to jest permanentnie rozdrażniony i przytłoczony. Mnie najbardziej boli, że odcina się ode mnie. Także emocjonalnie. Nasz związek traci na jakości. Mąż nie chce wtedy rozmawiać. Nie wspominając już o sferze seksualnej, która nie istnieje. To ogromnie wpływa na moje poczucie kobiecości i satysfakcji z tej relacji. Jego niedostępność emocjonalna powoduje, że czuję się odrzucona. Jestem bezsilna wobec jego choroby. Z drugiej strony wiem, że to nie jest on – tłumaczy Karolina. – Że sam chciałby żyć inaczej. Że to nie jego wina.

Mąż zakończył już pięcioletnią psychoterapię oraz leczenie farmakologiczne. Przez dłuższy czas był w dobrej kondycji psychicznej, ale ostatnio znów następuje spadek nastroju. Dziś Karolina obawia się kolejnego nawrotu choroby: – Dla Wojtka zewnętrznym motywatorem do działania jest utrzymanie rodziny. Bardzo chciałby spłacić zaciągnięty kredyt. A cała otoczka wokół nas – kryzys gospodarczy czy wojna tuż za naszą granicą – negatywnie wpływa na jego nastrój. Pojawiają się obawy, że nie uciągniemy. Gdyby mąż stracił teraz pracę, na pewno by się załamał. Mnie również przeraża sytuacja, do której doprowadza nas rząd. Obydwoje martwimy się, że zimą nie będziemy mieli czym ogrzać domu. Że wisi nad nami perspektywa suszy, braku wody, bioterroryzmu. Oboje budzimy się w nocy z niepokojem o naszą przyszłość. Dlatego chcę zmobilizować męża, żeby wrócił na terapię. Boję się, że te wszystkie czynniki sprawią, że znów się załamie.

– Bardzo chciałabym, żeby depresja przestała być częścią naszego życia, chociaż, szczerze mówiąc, już nawet trudno mi to sobie wyobrazić – podsumowuje Karolina. – Cieszę się jednak, że nie tkwię w tym doświadczeniu sama. Mam wśród znajomych osoby, które leczą się na depresję. Ogromnie pomaga fakt, że możemy o tym otwarcie i szczerze między sobą rozmawiać.

Współczucie i wyrozumiałość

– Było mi bardzo przykro, gdy obserwowałam, jak mąż ciągle płacze – dzieli się przeżyciami Magdalena Frąckowiak. – Najgorsze, że nie znałam przyczyny jego cierpienia. Widziałam jego bezsilność i kompletnie nie wiedziałam, czym jest spowodowana. Zdziwiło mnie, że Kuba zamknął się w sobie i nie chciał mówić o tym, co przeżywa, bo przez ostatnie 15 lat tworzyliśmy otwartą, szczerą relację. Mąż był zawsze bardzo odważny, otwarty na nowe wyzwania. Ja natomiast bardziej lękowa, stopująca. Odkąd pamiętam, to on dawał mi poczucie bezpieczeństwa i mobilizował do działania, a od kiedy choruje na depresję, brakuje mi motywacji z jego strony, współdziałania. Teraz to ja częściej wyciągam do niego pomocną dłoń. Wraz z synem wymyślamy różne sposoby na wspólne spędzanie czasu, takie jak basen czy wędrówki po lesie, aranżujemy też kontakt z innymi ludźmi, z resztą rodziny. Staram się, żebyśmy robili wszystko to, co robiliśmy do tej pory – o czym wiem, że sprawia mu przyjemność.

Po raz pierwszy Magdalena zetknęła się z depresją jako 20-letnia dziewczyna, kiedy choroba dotknęła jej babcię. 80-letnia kobieta – wcześniej uosobienie aktywności – załamała się po śmieci męża i brata.

– Dobrze, że dziś społeczna świadomość na temat depresji się poszerza. 20 lat temu moje ciocie podjęły decyzję, że babcia nie będzie wychodziła z domu, bo w małej miejscowości depresja to był wstyd. Staruszka straciła cały sens życia i zamknęła się w sobie. A rodzina nie dała jej światła, że może z tego wyjść. Miałam o to duży żal. Byłam wściekła. Sama nie mogłam zajmować się babcią, bo mieszkałam w innym mieście i nie do mnie należała ta decyzja. Odpuściłam walkę, a babcia kolejne 15 lat spędziła na krzesełku w dużym pokoju, nie opuszczając domu – wspomina Magdalena.

Dwie dekady później na depresję zapadła też jej siostra. Przez samotność (pracujący za granicą mąż) oraz nadmiar obowiązków (opieka nad trójką dzieci) straciła siły do wykonywania codziennych czynności. Magdalena opowiada: – Pamiętam, że siostra cały czas płakała. Nic jej nie cieszyło, nie widziała żadnych perspektyw na przyszłość. Była tak przytłoczona, że przestała wychodzić z dziećmi na dwór. A był środek lata! Na szczęście, ze względu na dzieci, zdecydowała się na leczenie. Leki pomogły. Przez pierwszy tydzień czuła się po nich koszmarnie, ale po tygodniu zaczęła się uśmiechać i wychodzić z domu. Zareagowała w porę. Od dwóch lat farmakologia oraz wsparcie bliskich (codziennie rozmawiamy przez telefon, choćby parę minut) pomaga jej w chorobie.

Doświadczenia z przeszłości nauczyły Magdalenę odczytywać sygnały potencjalnej depresji wśród bliskich. Dlatego na nadmierne przygnębienie, rozdrażnienie i niekontrolowane wybuchy płaczu u męża zareagowała od razu – współczuciem, wyrozumiałością, życzliwością i dobrocią.

– Był taki tydzień czy dwa, że Kuba nie miał ochoty wstawać z łóżka. Niby czytał książki, ale widziałam, że zachowuje się dziwnie, nienaturalnie. Że jest zamknięty w swojej głowie, pogrążony w myślach. Gdy pytałam, co w nim siedzi, najczęściej słyszałam: „Pustka”. Mimo że wypełniał swoje obowiązki, widziałam w nim zmianę. Zachowywał się inaczej niż zwykle. Myślę, że bezpośrednią przyczyną jego choroby jest ogromny stres, jakiego doświadczał w pracy. W zasadzie był to mobbing ze strony przełożonych, według których mąż miał być dla firmy 24 godziny na dobę przez okrągły tydzień. Wracał późno do domu, a jego telefon dzwonił nawet w środku nocy. Kuba żył w takim napięciu przez kilka miesięcy i coraz bardziej zamykał się w sobie. Aż w końcu został zwolniony, bo nie odpisał na mejla, gdy był na urlopie.

To był dla niego straszny cios, bo on żył pracą, cały czas podnosił swoje kwalifikacje. Właśnie po rozstaniu z firmą pojawiły się stany depresyjne. Nie są nasilone, bo mąż jest bardzo świadomym człowiekiem – studiuje psychologię, medytuje, uprawia sport. Jest świeżo po wizycie u psychiatry i mimo sceptycyzmu wobec leków rozważa też farmakologię.

Kiedy dopytuję Magdę o jej własne uczucia, słyszę: – Wiadomo, że jest mi przykro. Zawsze chce się przecież jak najlepiej dla drugiej osoby, która jest nam bliska, może nawet bardziej niż dla siebie. I kiedy widzi się, że ona cierpi, za wszelką cenę chce się jej ulżyć. Pomóc. Myślę wtedy: mam w nosie wszystko inne, reaguję, bo cię kocham, musimy to ogarnąć, bo jesteś dla mnie ważny/ważna. Uważam, że dobro drugiego człowieka zawsze powinno być dla nas priorytetem.

Słuchać, nie oceniać

– Często, kiedy bliska nam osoba doświadcza depresji, możemy czuć się bezradni i niekompetentni. Czasami bardzo chcielibyśmy pomóc, ale nie wiemy jak i nie chcemy zaszkodzić. To zupełnie naturalne. Warto wówczas szczerze powiedzieć: „Nie zawsze rozumiem, co przeżywasz, ale jestem obok, jesteś dla mnie ważny/ważna, chętnie cię wysłucham”. I pytać wprost: „Jak mogę ci pomóc?”. Najważniejsze, żeby być obecnym, słuchać i nie oceniać przeżywanych przez tę osobę emocji. Można delikatnie zachęcać do wspólnych aktywności. Natomiast nie warto udzielać rad, kiedy nie jesteśmy o to proszeni, nie pośpieszać i nie krytykować. Najważniejsze są podtrzymywanie kontaktu, obecność i nieocenianie cudzych przeżyć. Pamiętajmy, że depresja wpływa na postrzeganie świata, więc lepiej poczekać z ważnymi decyzjami do momentu, kiedy stan psychiczny bliskiej osoby się ustabilizuje – radzi psycholożka i psychoterapeutka Magdalena Oleśniewicz.

Ekspertka podkreśla, że osoby wspierające swoich bliskich w depresji również mają prawo do różnych emocji: zmęczenia, złości, poczucia frustracji. Podsumowuje: – Należy pamiętać, że każdy „pomagacz” musi też zadbać o siebie i swoje potrzeby. Chciałabym dać znać takim osobom, że czasami same mogą mieć gorszy nastrój i zły dzień, to naturalne. Warto budować sieć wsparcia i być uważnym na swoje potrzeby. Dbać o momenty, kiedy zajmujemy się czymś innym. Czasem to może być samotne wyjście na spacer lub spotkanie z innym znajomym. Zapytanie siebie:

„Jak ja się dzisiaj czuję?”, „Co sprawia mi radość i przyjemność?”. Dobrze jest dbać o inne relacje i aktywności, nie bać się prosić o pomoc. Trudno poradzić sobie z czyjąś depresją samodzielnie. Nie wahajmy się prosić o wsparcie innych, dbajmy o inne obszary naszego życia. A kiedy poczujemy, że to dla nas za dużo, nie bójmy się szukać profesjonalnego wsparcia psychologa, psychoterapeuty, lekarza.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 49/2022

Kategorie: Psychologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy