Dezercja czy bunt?

Dezercja czy bunt?

Misja w Afganistanie na wojskowym forum internetowym

21 czerwca radio RMF FM podało następującą informację: „Sześciu żołnierzy karnie odesłanych z Afganistanu. Tydzień po osiągnięciu gotowości bojowej w Afganistanie do kraju odesłanych zostanie sześciu polskich żołnierzy. Dwóch z nich nie chciało wykonywać rozkazów i nakłaniało do tego innych. Pozostali wracają oficjalnie na własną prośbę (…)”.
Według informacji reportera RMF FM, „dwaj podoficerowie nie chcieli opuszczać bazy i namawiali innych, by odmawiali wyjazdów na patrole. Powodem miało być słabe opancerzenie samochodów humvee, gorsze niż pojazdów używanych przez siły amerykańskie. Do tego buntu doszło w Sharana w prowincji Paktika. (…)
Za niesubordynację, niewykonanie rozkazu, podżeganie do nieposłuszeństwa może grozić nawet do trzech lat więzienia”.
– No to teraz będzie się działo! – natychmiast podchwycili uczestnicy Niezależnego Forum o Wojsku (www.nfow.pl) i zaczęli od domyślania się powodów powrotu żołnierzy.
– Podejrzewam, że skoro „buntownicy” zdecydowali się na taki krok, to mieli istotne powody. Czy można im jakoś pomóc? – zatroszczył się Jankes.
– Może nie chcieli być pierwszymi, którzy doświadczą na własnej skórze niezawodności pancerza? – zastanawiał się Kassandra.
– Lepszy powrót do kraju normalnie niż w drewnianej skrzynce… – konstatował Jankes.

Czy ta wojna ma sens?

– Dowódcy nie potrafili im wyjaśnić, za czyje interesy mają nadstawiać głowy. Sam etos nie wystarcza, ludzie nauczyli się liczyć pieniądze i jak by nie patrzeć, na „spocznij” zarobią trzy razy więcej niż na „baczność”. A już samo nadstawianie głowy za psie pieniądze nie jest nawet nieroztropnością. Jest totalną głupotą – pisze Stevie.
– Sądzę, że „namawianie do buntu” jest lekko przesadzone. Z tego, co wiem, kilkunastu żołnierzy napisało prośbę o wcześniejsze zrotowanie ich do kraju. Później kilku się rozmyśliło. Lepiej wrócić do kraju o własnych siłach. Nawet w taki (pewnie nie do końca chlubny) sposób – jednak wrócić. I najważniejsze – nie nasza jest ta wojna – dodaje toptop.
– Chciałem zapytać, dlaczego to minister podejmuje decyzje w stosunku do podoficerów, czy mają wracać do kraju, czy nie. Przecież to powinna być wyłącznie prerogatywa dowódcy PKW (Polski Kontyngent Wojskowy – BT). Chce wyrzucić dwóch, to wyrzuca, sześciu, proszę bardzo. I jak to się ma do tej pełnej gotowości bojowej osiągniętej przez PKW, może po powrocie zainteresowani coś powiedzą – pisze Kassandra.
– Ministerstwo zapewne pragnie pokazówki. To podżeganie. Zanim „zlinczują” tych żołnierzy, z chęcią poznałbym powód tego postępowania. Szanuję wszystkich przebywających tam żołnierzy, ale nie tych, którym nagle otworzyły się oczy, iż za takie pieniądze mają jechać na patrol i mogą być ostrzelani. Takie zachowanie nie przystoi żołnierzowi zawodowemu w żadnym korpusie – pozdrawia kolegów Diaderny. – Znam doskonale system selekcji na misję, spędziłem w tym kraju trzy tygodnie czerwca – CI PANOWIE NIE MOGLI NIE WIEDZIEĆ, NA JAKIM SPRZĘCIE BĘDĄ WALCZYĆ. To wszystko.

Będzie blokada informacji?

Wszyscy chcą poznać szczegóły powrotu żołnierzy, ale zdają sobie sprawę, że głośno nikt tego nie powie.
Rekrut napisał: – Komentujemy to, co wiemy, będzie więcej informacji, do nich też się ustosunkujemy. Na dużo więcej w tej sprawie jednak bym nie liczył. MON pewnie zadba o to, by zrotowani za dużo nie paplali w mediach. Wystarczy, że określi te informacje jako tajemnica służbowa dotycząca technik operacyjnych!
– Nawet jak rozprawa będzie niejawna, do czego z powodu nagłośnienia sprawy przez media nie jestem przekonany, to pojawią się rodziny, które zapewne publicznie będą broniły oskarżonych. Im bardziej armia będzie chciała zakneblować sprawę, tym będzie ona głośniejsza. Powodzenia, chłopaki, na nowej drodze życia – pociesza „zrotowanych” toptop. – Kariera nie kończy się na wojsku. Make love – not war. Co innego oficerowie – związali się prawie dożywotnio z armią i mają sporo do stracenia. Ale wybór pomiędzy śmiercią za interesy amerykańskich koncernów a życiem na swój koszt powinien być oczywisty. Odwagi.
– Spanikowane sztaby na tydzień przed odpłynięciem (transportem morskim) naszych zabawkowych HMMWV nie wiedziały, co robić i w końcu wymyśliły… Zamydlimy oczy wojsku i sprzedamy bajkę o superdopancerzonych made in USA. Teraz chcą karać… Żałosne!!! Przejął się pan minister, obiecywał poprawę, odroczyli gotowość o tydzień i co??? NIC SIĘ NIE STAŁO. KOLEDZY, NIC SIĘ NIE STAŁO – szydzi „dobrze poinformowany” wojskowy.
– Ciekawe, czy minister pamięta, jak się z tymi podoficerami witał w jednej z baz w Afganie i jak ROZUMIAŁ ICH OBAWY – nawet gazety zdjęcia porobiły. Tak się wściekł na firmy, na zakupy w ramach ISAF, na złe przygotowanie misji, że się wyżył – i ukarał tych, od których się o tym wszystkim dowiedział. PARANOJA. A ONI myśleli, że w końcu trafił się taki, który zrobi porządki… I zrobił, ale z NIMI – pisze Starszy.

Informacja czy propaganda?

W tym miejscu na forum pojawia się fragment przygotowanej przez sekcję prasową PKW (Polskiego Kontyngentu Wojskowego) informacji o warunkach w bazach w Afganistanie.
„Polskie bazy znajdują się na sporej wysokości nad poziomem morza. Żołnierz musi przyzwyczaić się do nieco rzadszego powietrza. Nie da się tego zrobić na rozkaz. Często okazywało się, zwłaszcza na początku pobytu w danej bazie, że żołnierze szybciej niż zwykle odczuwali zmęczenie. Po biegu czy ćwiczeniach na siłowni trzeba było znacznie dłużej odpoczywać. Teraz, nawet na wysokości 2300 metrów, jak to ma miejsce w Sharanie, trudno jest uciec przed słońcem. Cieplej robi się z każdym dniem. Już teraz w słoneczne dni termometr często wskazuje 45-50 stopni Celsjusza. Stołówki we wszystkich bazach oferują podobne menu. Różnica polega głównie na wielkości stołówki i ilości dań do wyboru. Wszyscy jedzą z plastikowych talerzy, używając plastikowych sztućców. Żołnierze narzekają nieco na brak polskich przysmaków, ale doceniają bogaty wybór surówek, owoców i ciast”.
– Czyż nie pięknie? – pyta forumowicz. – Jakbym był na informacji politycznej, w poniedziałek rano.
– Jako człowiek, który pamięta jeszcze czerwone regulaminy (te sprzed 1977 bodajże roku) stwierdzam, że nic (prawie nic) się nie zmieniło w języku propagandy wojskowej. To prawie nic to zamiana imperialistów, wrogów klasowych, elementów antysocjalistycznych i wrogów ludu na terrorystów. Reszta została praktycznie bez zmian, że opieka, że dowodzenie, że bratnia pomoc, że ble, ble, ble – pisze weteran LWP.
– Teraz gdybamy, nie wiedząc dobrze, co tam zaszło. Obawiam się tylko, że po powrocie nie pozwolą im mówić prawdy, obiecując coś za to. Może jednak ktoś z Afganistanu ma dostęp do komputera z netem i napisze coś na ten temat? – pyta Starszy.
– Mieli dostęp – ale zaczęli pisać na forum i coś się popsuło. Za dużo by się władzy oberwało – dopowiada „dobrze poinformowany”.

Kara czy komisja śledcza?

– Wszystko pięknie, tylko moment ci żołnierze wybrali zły. Krytykować należało w kraju nawet kosztem wydalenia ze służby. Afganistan to bardzo złe miejsce. Ci żołnierze staną przed sądem wojskowym, bo stanąć zapewne muszą. Chodzi przecież tutaj o pryncypia służby wojskowej. Zapewne czeka ich wyrok i wydalenie ze służby. Armia musi pokazać, że jest konsekwentna i pryncypialna. Natomiast ocena ich czynów może być w społeczeństwie i szeregach wojska odebrana zupełnie inaczej. Sprawa stała się medialna i bez względu na psychologiczne motywy żołnierzy i próby zrobienia z nich słabych ogniw, których należy się pozbyć, i tak ich obrona będzie koncentrowała się na sposobie zabezpieczenia żołnierzy, i to w kontekście szerszym niż humvee – pisze Starszy.
– Pojawi się cały szereg pytań dotyczących selekcji i naboru na misję i w ogóle działania departamentu kadr i całych sił zbrojnych… Pytania te będą stawiane przez polityków i media. Podejrzewam, że powstanie kolejnej komisji śledczej ds. PKW Afganistan jest coraz bardziej prawdopodobne – troszczy się „dobrze poinformowany”.
– W trakcie procesu nasi żołnierze będą brali udział w walkach i pojawią się pierwsze ofiary. Nawet jeśli uda się doposażyć i wyszkolić kolejne zmiany, to i tak będzie na nie coraz mniej chętnych. Nawet jeśli w ciągu miesiąca stanie się cud i wszystko będzie cacy, to potrzeba będzie wiele lat, by siły zbrojne odbudowały zaufanie do siebie we własnych szeregach. I znowu ocena czynu podoficerów z 18 BDS będzie coraz mniej jednoznaczna. Mam pesymistyczny obraz przyszłości i tego, jak ta sprawa odbije się na kondycji WP – obawia się Starszy. – A jeżeli dojdzie do procesu, to na 150% będzie niejawny. Jedyna nadzieja, że jakieś wydawnictwo kupi historię na wyłączność. Pamiętacie niedawną historię brytyjskich jeńców?
W tym momencie zapowiadało się, że to koniec dyskusji na niezależnym forum, tymczasem sytuacja, jak na froncie, nieoczekiwanie się zmieniła. Ktoś wysunął sugestię, że cała afera z buntem żołnierzy została spreparowana przez dziennikarzy RMF FM, a anonimowym informatorom słono zapłacono za taką fałszywą informację.

Bić w dziennikarzy!

– A może wcale nie było namawiania do buntu? Może to wymysł mediów? – pyta ktoś „przytomny”. Najwyraźniej skutek odniósł komunikat rzecznika MON: „Prośby żołnierzy o wcześniejszy powrót zdarzają się praktycznie podczas każdej misji. Tylko w trakcie trwania misji w Iraku na własny wniosek powróciło do kraju 225 Polaków. Liczba tego typu wniosków utrzymuje się z reguły na przybliżonym poziomie i wynosi od 1,5 do 2,5% ogółu żołnierzy pełniących misję w danej zmianie. Przykładowo w czasie pierwszej zmiany było ich 44, w drugiej – 16, trzeciej – 45, szóstej – 19, a ósmej – 24. Najczęstszymi powodami takich wniosków są względy rodzinne.
PKW Afganistan dysponuje łącznie około 120 egzemplarzami HMMWV, które naszym żołnierzom dostarczyły Siły Zbrojne USA. Podobnie jak zdecydowana większość tego typu samochodów użytkowanych w Afganistanie zarówno przez armię amerykańską, jak i kontyngenty innych państw biorących udział w misji ISAF, pojazdy te są opancerzone na poziomie II (amerykańskie oznaczenie KIT 2)”, czytamy w komunikacie.
– Z tego, co wiem, to nasi chłopcy jeździli z Amerykanami na patrole humvee opancerzonymi KIT 5/6. Rzadko się spotyka tam pojazdy KIT 2 (z wyjątkiem naszych) – komentuje forumowicz. – Nawet poprawić sprzętu nie można. Po prostu w pale nie chce mi się mieścić fakt, że Amerykanie dopancerzając swoje samochody, jednocześnie nie pozwalają tego robić swoim sojusznikom.
– A mnie się mieści – ripostuje Starszy. – Jeśli instalujesz coś bez autoryzacji czy homologacji, ingerując przy tym w strukturę pojazdu, to Jankesi zabraniając tego, unikają ewentualnego pozwu o obrażenia spowodowane w czasie wybuchu/wypadku/czegokolwiek, w którym poszkodowany zarzuci, że został kaleką, bo struktura humvee nie wytrzymała.
– Skoro buntu nie było, a co więcej – chłopcy do ostatniego dnia uskuteczniali służbę w postaci wartowniczej (co wszyscy słyszeliśmy w wypowiedziach szanownych generałów), skorzystali z prawa rotacji, to nasuwa się pytanie – o co chodzi z tą prokuraturą i dochodzeniem żandarmerii „w sprawie”? – pisze Sosen.
– A może tak nasz MON wraz z przyległościami zainteresowałby się, kto stoi za fałszywymi informacjami do RMF FM, szkalowaniem dobrego imienia Wojska Polskiego i jego podoficerów – bo inaczej nie da się sprawy określić. I kto wziął pieniądze za to – bo to, iż był to „czerwony telefon”, za który informator otrzymał pieniądze, jest więcej niż pewne – co więcej nieoficjalnie potwierdzają to sami dziennikarze – dodaje Sosen.
– Na miejscu MON znalazłbym podstawę prawną (w końcu oskarżycieli w MON nie brakuje). Gdyby RMF FM miało, kolokwialnie ujmując, „nóż na gardle”, to wskazałoby palcem winnego całego zamieszania – ciągnie dalej Sosen. – Przy okazji zainteresowałbym się, czy czasem człowiek ten nie stacjonuje w PKW. Oraz czy informacje, których udzielił, nie są naruszeniem tajemnicy.
– A swoją drogą RMF mogłoby sprostować i przeprosić – dodaje Wojenka.

Sprawy nie było – sprawa dla Macierewicza

– To sprawa dla kontrwywiadu, od tego tam jest. Wszystko wskazuje na to, że informacje były nieprawdziwe, a w konsekwencji mogą przysłużyć się do spadku bezpieczeństwa kontyngentu lub zostać wykorzystane w walce propagandowej. Kontrwywiad powinien się tym zająć – znowu Starszy. – Jest chyba zasada, że jeśli nowiniarz naraził na szwank nienaruszalność systemu państwowego, patrz: obronność Polski, musi ujawnić źródło informacji. Moim skromnym zdaniem, pan z RMF, który tak postąpił, popełnił przestępstwo, narażając na utratę zdrowia bądź życia żołnierzy PKW Afganistan. Osłabił w ten sposób i tak mocno nadszarpniętą opinię tej jednostki.
– Pan Macierewicz i jego wesoła kompania mają pewne „doświadczenia” na tym polu… Zobaczymy, czy faktycznie to leży w ich jurysdykcji oraz czy będą mieli tyle odwagi i sprytu, żeby zapolować z głową na tę – pardon – zasmarkaną szuję, która „uprzejmie” doniosła do mediów wyssane, nie powiem skąd, wiadomości i jeszcze zgarnęła za to pieniądze. MON powinien tak ich podsmażyć na wolnym ogniu, żeby aż skwierczeli. Media powinny otrzymać jasny przekaz – wojsko to nie politycy – oni na mieszanie z błotem nie zasługują. A swoją drogą… Wiem, że to wredne… ale może przyjrzeć by się redakcji, czyja pora w kamasze przyszła… – domaga się „dobrze poinformowany”.
– Nagonka jest ze strony mediów. Tu należy szukać największego winnego.
– Co innego, jeżeli jest to prawda, a co innego „fuck’t medialny”, że tak brzydko się wyrażę – włącza się Sosen – jednak skoro media opluły kogoś, to może chociaż zdobędą się na przeprosiny.
Sprawy buntu ani dezercji, jak widać, nie było. Wojsko czeka na przeprosiny. Od kogo? Może od talibów?

Wpisy z Niezależnego Forum Wojskowego zebrał BT

 

Wydanie: 2007, 27/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy