Dialog bez tabu

Dialog bez tabu

Władimir Putin obiecał, że rozwiążemy wszystkie trudne sprawy w stosunkach polsko-rosyjskich

Normalny, otwarty i ciepły. Politycy, którzy w minionym tygodniu rozmawiali z Władimirem Putinem, niemal jak jeden mąż powtarzali taką właśnie charakterystykę rosyjskiego prezydenta, który po dziewięciu latach przerwy w wizytach na najwyższym szczeblu odwiedził Warszawę i Poznań. Dobre słowa dla Putina znaleźli po spotkaniu w Sejmie nawet liderzy prawicy: Roman Giertych z Ligi Polskich Rodzin i Lech Kaczyński. I prasa rosyjska, i polska zauważyły, że polscy parlamentarzyści uczestniczący w rozmowie z Władimirem Putinem pożegnali go oklaskami – czego nikt nie oczekiwał.
W polityce takie pozytywne wrażenie ma swoją wagę. W polsko-rosyjskich stosunkach ma znaczenie podwójne, bo – nie ukrywajmy – rusofobia ciągle infekuje jakąś część polskiego społeczeństwa i przede wszystkim niektórych polityków. Psuło to próby poprawienia polsko-rosyjskich kontaktów w czasach rządów Jerzego Buzka. Kiedy więc ludzie, którzy jeszcze do niedawna widzieli w każdym rosyjskim przybyszu przysłowiowego „bolszewika”, gotowi są mówić o obecnym prezydencie Rosji, że „można z nim rozmawiać na każdy temat i chyba nawet robić dobre interesy”, warto to zauważyć.
Znamienne, że do pochwał – pod adresem Władimira Putina – ze strony polityków dołączyli się przedstawiciele elit i zwykli Polacy. „Trudno sobie wyobrazić bardziej sympatycznego rosyjskiego polityka, który złożył wizytę w Polsce”, powiedział dziennikarzowi prof. Aleksander de Lazari. Tenże profesor dodał do Polski przyjechał „współczesny okcydentalista” i należy się cieszyć, iż

„tak prozachodni polityk

ma tak duże poparcie w Rosji”. Badania opinii publicznej przeprowadzone w naszym kraju na kilka dni przed wizytą Putina wykazały, że siedmiu na dziesięciu Polaków uważa, iż po latach zadrażnień nasze stosunki z Rosją są dobre. Blisko dwie trzecie ankietowanych przez Pracownię Badań Społecznych twierdziło też, że kontakty między naszymi krajami będą jeszcze lepsze po wizycie rosyjskiego przywódcy.
Wydaje się, że tak powinno się stać. Część komentatorów narzekała, co prawda, w pierwszych komentarzach po wyjeździe Władimira Putina, że „nie było żadnego przełomu”, ale niektóre polskie oczekiwania były po prostu na wyrost. W Rosji, jak w każdym wielkim państwie, decyzje polityczne dojrzewają powoli. Rosjanie pozostają na dodatek ciągle – przynajmniej na szczeblu swoich urzędników – odrobinę nieufni w stosunku może nie tyle intencji Polaków, a zwłaszcza obecnych przywódców naszego kraju wobec Rosji, co potencjalnych zgrzytów, jakie (teoretycznie) mogłyby towarzyszyć warszawsko-poznańskiej wizycie. Efektem takiej właśnie (nieuzasadnionej, jak się okazało w Warszawie) podejrzliwości była rezygnacja Kremla z pomysłu, by Władimir Putin wystąpił z przemówieniem przed połączonymi izbami polskiego parlamentu. Także odłożenie na później projektów, by rosyjski prezydent ze swoją żoną Ludmiłą odwiedzili Kraków. „Jeszcze nie czas”, wyjaśniali polskim dziennikarzom taką ostrożność najlepiej zorientowani rosyjscy komentatorzy. Dlatego – dodawali – że Moskwie naprawdę zależało na powodzeniu polskiej wizyty i za wszelką cenę chciała uniknąć jakiegokolwiek pretekstu do politycznych zadrażnień.
Takich sygnałów, że Rosjanom – i Putinowi osobiście – szczerze zależy na dobrym obrazie wizyty, było więcej. Część polskich polityków domagała się np. przed wizytą, by Rosjanie ujawnili dokumenty dotyczące gen. Władysława Sikorskiego, z oczywistym podtekstem „szukania” dowodów na stalinowski wpływ na tragiczną katastrofę w Gibraltarze w 1943 r. Ciekawe było, jak z tego wybrną Rosjanie. Mogli sprawy w ogóle nie zauważyć (i sprowokować w Polsce komentarze, że „dać” dokumentów nie chcieli). Zrobili jednak inaczej. Władimir Putin na samym początku pobytu w Warszawie wręczył Aleksandrowi Kwaśniewskiemu teczkę osobową gen. Sikorskiego. Rewelacji, które chcieliby przeczytać polityczni pieczeniarze, w niej nie ma, ale kilka lat temu Moskwa nie pomyślałaby o podobnym geście dobrej woli.
Między nami nie ma tematów tabu. Ta ocena spotkań Putina w Warszawie przewijała się cały czas. To także

znak nowych czasów.

Podczas konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim Władimir Putin z wielką cierpliwością odpowiadał na pytania dotyczące odszkodowań dla Polaków, którzy byli ofiarami stalinowskich deportacji i łagrów. Prosił: „Nie oczekujcie, byśmy zrównali zbrodnie hitleryzmu i represje Stalina”. Ale też obiecywał: „Będziemy i tę kwestię rozwiązywać”. Włączył się w ten dialog Aleksander Kwaśniewski, którego sens wypowiedzi brzmiał: nie próbujmy zepchnąć Rosji (a właściwie dawnego ZSRR – członka koalicji antyhitlerowskiej, która wygrała II wojnę światową) do roli wspólnika Hitlera.
W tym kontekście szczególne znaczenie miał gest Władimira Putina, który – zaskakując i polskich gospodarzy, i swoich ministrów – zdecydował się na złożenie kwiatów pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego, którego przywódców radziecka NKWD ścigała jako największych wrogów. Patrząc z większej perspektywy, może się zdarzyć, że za jakiś czas porównywać będziemy to zachowanie Putina z gestami o charakterze historycznym, jak modlitwa Willy’ego Brandta pod pomnikiem Bohaterów Getta. Na razie chyba jeszcze tego nie doceniamy.
W sferze symboli wizyta Putina – bo warto dodać do tego także pobyt rosyjskiego polityka pod poznańskim pomnikiem Czerwca 1956 i pomnikiem Adama Mickiewicza – przyniosła dużo. Gdzie są jednak konkrety, dopytywali się dziennikarze. Polsko-rosyjskie bolączki zwrócone są nie tylko w przeszłość, ale dotyczą także teraźniejszości i przyszłości. Litania problemów jest może nie drastycznie długa, ale znacząca. Obejmuje m.in. kwestie kontraktów gazowych oraz drastycznej nierównowagi w naszym bilansie handlowym.
Tu także drzwi są po wizycie uchylone szerzej, ale na efekty przyjdzie jeszcze zapracować. Polacy (mowa o prasie i opinii publicznej) liczyli, że już w Warszawie Rosjanie obiecają, iż zmienią układ, według którego nasz kraj musi w najbliższych latach kupować wielkie ilości gazu, choć go aż tyle nie potrzebuje. Mówił o tym w rozmowie z Władimirem Putinem Aleksander Kwaśniewski, mówił i Leszek Miller. Stanowisko polskie jest jasne: spadek tempa rozwoju gospodarczego na całym świcie i nowe energooszczędne technologie ograniczyły zapotrzebowanie na gaz. Rosjanie niezbyt chętnie zrezygnują z kontraktu, który obiecuje im żywą gotówkę, ale po warszawskich rozmowach

renegocjacja traktatu gazowego

jest bardzo realna. Być może, potrzebny będzie tu jednak kompromis, tzn. zamiast zmniejszenia ilości gazu, którą zobowiązaliśmy się (w czasach rządu Hanny Suchockiej) kupić, rozłożylibyśmy zakontraktowane ilości na dłuższy np. o pięć czy siedem lat okres.
Trwają poszukiwania sposobu na rozwój polskiego eksportu do Rosji. W Warszawie uzgodniono m.in. że Polacy zaproponują pakiet dla Kaliningradu, czyli specjalny program gospodarczych przedsięwzięć w tej strefie: budowę elektrowni, zbiorników na gaz, montownie autobusów itd. Dyskutowano o pomyśle, by potrzebujący rozbudowy swojej flotylli gazowej Gazprom zamawiał statki w polskich stoczniach. To bardzo ciekawa idea, a Gazprom mógłby przy okazji zrobić sobie w naszym kraju dobrą prasę, której chyba tu potrzebuje.
Powinno być już bardziej normalnie, powtarzano wielokrotnie podczas wizyty Władimira Putina. Politycznym symbolem tej normalności była serdeczna atmosfera i brak tematów tabu. Gospodarczym – wyścig polskich firm uczestniczących w poznańskiej wystawie promocyjnej, by ich stoiska odwiedzili prezydenci Polski i Rosji.
W sferze ludzkiej najwięcej wspomnień pozostanie po więcej niż familiarnej pogawędce w Pałacu Prezydenckim już po oficjalnej kolacji. W gościnie u Aleksandra Kwaśniewskiego, przy koniaku i kawie, Rosjanie i Polacy rozmawiali jak przyjaciele. A Władimir Putin był szczególnie zadowolony z możliwości osobistej rozmowy z Marylą Rodowicz, muzycznym idolem – jak powiedział – i jego, i jego żony.


W Moskwie o wizycie
„Wizytę Władimira Putina w Polsce już nazywają rewolucyjną. Stosunki polityczne ociepliły się do tego stopnia, że strony są gotowe iść na ustępstwa w kwestiach ekonomicznych”, napisał po pobycie rosyjskiego prezydenta w Polsce dziennik „Wriemia Nowostiej” w artykule „Współpraca zamiast skruchy”.
Mniej optymistycznie oceniane są ekonomiczne rezultaty wizyty. „Nie doszło do głównego wydarzenia, którego oczekiwano – strony nie poinformowały o żadnym przełomie w rozmowach gazowych”, stwierdził dziennik ekonomiczny „Wiedomosti”. W „Niezawisimej Gaziecie” napisano jednak: „Postępy w rozmowach gazowych w Warszawie wyglądają dość pokaźnie. Wątpliwe, czy mogłyby się one dokonać bez dialogu na poziomie prezydentów”.

 

Wydanie: 03/2002, 2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy