Dlaczego PiS-owski rząd nie chce porozumienia z lekarzami?

Dlaczego PiS-owski rząd nie chce porozumienia z lekarzami?

Dr Adam Czarnecki,
wiceprezes Polskiego Towarzystwa Lekarskiego
Niepowodzenia rządu w uzdrawianiu służby zdrowia zwala się na lekarzy, mówi się, że hamują jego poczynania, robi się wobec nich nieprzychylną atmosferę, dezintegruje środowisko. Jednak jeśli strajk wybuchnie, to odczucia pacjentów będą dla władz niekorzystne. Na to nakłada się emigracja lekarzy. Przy deficycie fachowców ci, którzy zostali, powinni mieć uposażenia np. dwukrotnie większe, tymczasem pozostają one takie, jak były, a lekarze dorabiają dyżurami. To z kolei jest niezgodne z unijnymi normami pracy. Nikt nie będzie czekał klika lat na godziwą płacę, a bez lekarzy służba zdrowia sobie nie poradzi. Podniesienie uposażeń byłoby korzystnym gestem, ale jeśli poprawi się lekarzom, trzeba też podnieść pielęgniarkom i pozostałemu personelowi. Skoro rząd się chwali, że gospodarka kwitnie, to trzeba dodać trochę grosza służbie zdrowia.

Tomasz Korkosz,
rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej
Odpowiedzi na pytanie powinno się poszukać u przedstawicieli PiS. NIL chce prowadzić dialog ze wszystkimi siłami politycznymi i społecznymi.

Ewa Kopacz,
posłanka PO, lekarz, przewodnicząca Komisji Zdrowia
Chciałabym, by władza umiała słuchać, rozmawiać, przyjmować argumenty i wyciągać wnioski z tego, co mówią ludzie. Jednak przy tej arogancji władzy nie jest to możliwe. Jeśli protest nie będzie masowy, to znaczy, że lekarze zostali już zastraszeni. Nie bez przyczyny spadła liczba przeszczepów, bo nikt nie chce odpierać zarzutów, że zabił potencjalnego dawcę. W tej atmosferze postępuje całkowita degradacja zaufania pacjenta do lekarza. To spada na PiS, na ministra Ziobrę. Zgadzam się z ministrem Religą, że na uzdrowienie chorej sytuacji w chorym systemie potrzeba siedmiu lat, bo pierwsze cztery lata wypełniły bezczynność i ziewanie, a kolejne trzy zajmie praca tych, którzy przyjdą do władzy po nich. Razem wychodzi siedem.

Prof. Jan Błaszczyk,
dziekan wydziału wojskowo-lekarskiego, Uniwersytet Medyczny w Łodzi
Nie jest łatwo porozumieć się władzy z lekarzami, bo te dwa środowiska są jak ogień i woda. Jedni chcą, by władza zabezpieczała warunki dobrego funkcjonowania służby zdrowia, bo to jest jej ustawowym obowiązkiem, a drudzy, by lekarze godnie wypełniali swą powinność. Chyba nie brakuje dobrej woli, ale w porozumieniu przeszkadzają aspekty psychologiczne. We władzach też są lekarze i w Sejmie także, ale kiedy się zmienia miejsce siedzenia, to ludzie inaczej zaczynają mówić i myśleć. Zawsze gdy pieniędzy na służbę zdrowia jest mało, zwiększa się dysonans pomiędzy władzą a lekarzami. Konieczne są odpowiednie rozwiązania systemowe. Wypróbowaliśmy już kilka takich systemów i one się niezbyt dobrze sprawdzały.

Dr Marek Balicki,
b. minister zdrowia
Władza nie ma najlepszego stosunku do lekarzy, bo to wykształciuchy. Tutaj daje o sobie znać szersza strategia PiS i niechęć do inteligentów. Średnio raz, dwa razy na tydzień odbywają się pokazowe zatrzymania, bo PiS nie chce się skoncentrować na istotnych problemach systemu służby zdrowia, woli odwracać uwagę opinii publicznej, mówiąc, że lekarze to łapówkarze i trzeba się do nich zabrać. Analogiczne antyinteligenckie nastawienia pojawiały się we władzy w końcu lat 60. Wtedy też mówiono, że nie podwyższy się lekarzom uposażeń, „bo oni i tak biorą”. Skutek jest taki, że młodzi lekarze będą szukać dla siebie miejsca gdzieś w Europie.

Robert Sapa,
rzecznik Porozumienia Zielonogórskiego
Każda władza w tym kraju od lat miała problemy z porozumiewaniem się z lekarzami. Czy to PiS, czy SLD, czy AWS, a konflikty pojawiały się cyklicznie co cztery lata. Zawierano wówczas porozumienia częściowe, tymczasowe, by wyciszyć protest, a nie dokonać zmian systemowych. Do tej pory kładzie nas potężny monopol państwa i konstytucyjne zapisy o bezpłatnym lecznictwie, które w praktyce stały się dziś pustostanem prawnym. Doszło do zupełnego rozprężenia, a my znaleźliśmy się w Unii Europejskiej, gdzie są odmienne standardy, np. płacowe. Tylko w konstytucji nadal wszystko jest dla wszystkich za darmo. To zupełna schizofrenia. Władza najpierw obiecuje, a potem nie jest w stanie podjąć niepopularnych decyzji i jasno powiedzieć, że wszystko w służbie zdrowia kosztuje. Niestety.

Dr Marta Komorska,
socjolog medycyny, UMCS
Dlatego, że brakuje dobrej reformy i odpowiedzialności instytucji państwa za zdrowie. Nowoczesna ustawa jest konieczna, ponieważ w XXI w. procedury medyczne stały się bardzo kosztowne i obowiązujący u nas system ubezpieczeń nie jest w stanie zaspokoić potrzeb ludności. Po drugie, niedobrze jest realizowana tzw. promocja zdrowia. Gdyby to robiono skuteczniej, mniejszy byłby poziom zachorowalności, a zatem ponoszono by mniejsze koszty na ochronę zdrowia. Po prostu nie mamy dobrze zorganizowanej służby zdrowia, mnóstwo środków jest marnotrawionych. Dobrym rozwiązaniem jest proponowana przez Andrzeja Sośnierza karta pacjenta rejestrująca wszystkie usługi. Każdy płacący składki powinien mieć indywidualne konto, w ramach którego otrzymywałby świadczenia. Są tacy, którzy nie dbają o zdrowie i korzystają z takich usług bez przerwy, są inni, bardzo dbający o zdrowie, którzy w ogóle nie korzystają z usług medycznych, ale kiedy pojawią się u nich problemy, muszą za wszystko płacić. Popieram starania lekarzy o wyższe uposażenia. To ważny zawód i nie opłaca się nam selekcja negatywna, kiedy najlepsi wyjadą.

 

Wydanie: 20/2007, 2007

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy