Dobre życie

Dobre życie

Spędziłem część urlopu we Francji, a konkretnie w Villeneuve d’Aveyron. Francję znam nieźle, ale nigdy nie odwiedziłem tego rejonu. Wspaniały. W pobliżu rzeka Lot, płynąca pośród wapiennych wzgórz, na brzegach których usadowiły się średniowieczne zamki, miasteczka i wsie. Samo Villeneuve wygląda jak wyjęte z bajki. Jednak to nie o urokach krajobrazu i architektury chciałem pisać, choć i one są ważne. Idzie mi bowiem o wrażenie, jakie miałem, mieszkając w tym pięknym miejscu. Spokój. Brak pośpiechu. Życzliwość. Swojskość. Troska o krajobraz. Kultywowanie lokalności. Poczułem się naprawdę dobrze. Spokojni, uśmiechnięci ludzie spędzający czas w małych knajpkach, przy dobrym jedzeniu i świetnym winie. Sklepiki, których właściciele przychodzą z własnego mieszkania na zapleczu dopiero po usłyszeniu dzwonka wiszącego przy drzwiach wejściowych, bez obawy, że ktoś skradnie to i owo (zaufanie!).

Nie jestem naiwny, zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym mieszkał tam na stałe, ujawniłyby się napięcia, które towarzyszą życiu ludzkiemu wszędzie. Zresztą o kłopotach francuskiej prowincji świadczy ruch żółtych kamizelek. Nie ulega jednak wątpliwości, że południe Europy potrafi jakoś przyjemniej organizować sobie życie, że ludzie bardziej dbają tutaj o jego jakość. Bo w ostateczności to o nią chodzi. Nawet rzeczy wzbudzające czasami moją irytację, takie jak przerwy obiadowe w restauracjach, powodujące, że trzeba pilnować stosownych godzin, aby coś zjeść przed ich zamknięciem, mają swoje uzasadnienie i swój sens. W ostateczności chodzi bowiem o tempo życia, o to, czy jest ono wyśrubowane, czy umiarkowane. Czy ludzie egzystują w ciągłym stresie, czy są spokojni i wyluzowani. O czas wolny. O to, czy połykają jedzenie w biegu, czy celebrują posiłki. O pracę – czy zajmuje całe doby, czy tyle, ile powinna, aby dało się zarobić na spokojne życie, w którym nie kupi się wprawdzie prywatnego samolotu, ale jest na egzystencję bez zbędnych trosk materialnych. O cieszenie się każdą chwilą życia. Rzeczami małymi. O dystans wobec spraw, które czasami wywołują w nas przesadną irytację, np. drobnych rys czy wgłębień w samochodzie, w krajach takich jak Francja czy Włochy powszechnych i tolerowanych, w innych – spędzających sen z powiek. A wreszcie o poczucie zakorzenienia i życia we wspólnocie. Posiadanie miłych znajomych i serdecznych przyjaciół.

Jasne, że wiele z tych elementów dobrego życia jest uzależnionych od stopnia zamożności danego społeczeństwa. Że w związku z tym łatwiej o nie we Francji czy w Hiszpanii niż w Polsce. Ale przecież są bogate kraje, np. Stany Zjednoczone, w których owego poczucia spokoju i luzu prawie nie ma, bo ludzie, którzy mają dużo, chcą mieć jeszcze więcej. Gdzie tydzień urlopu jest luksusem. Gdzie każdy porównuje się z każdym, a osobiste bogactwo jest wyznacznikiem prestiżu i znakiem udanego życia.

Mam wrażenie, że stoimy przed wyborem, czy iść śladem krajów Południa, czy wciąż patrzeć z tęsknotą na kraje anglosaskie. Znakiem pewnego stanu napięcia jest tu rysujący się spór pomiędzy młodym pokoleniem, które nie chce już pracować tyle co rodzice (i słusznie), a pokoleniem transformacji, dla którego „kultura harówki” była czymś oczywistym. Pomiędzy tymi, którzy nawołują do zakasywania rękawów, twierdząc, że wciąż jesteśmy krajem na dorobku, a tymi, którzy słusznie zauważają, że bycie na dorobku może nigdy się nie skończyć, raz, dlatego że dystans między nami a resztą Zachodu długo jeszcze będzie trudny do nadrobienia, a dwa, dlatego że mentalność bycia na dorobku jest w dużej mierze niezależna od faktycznego stanu rzeczy. W tym sensie, choć Stany Zjednoczone od dawna już nie są na dorobku, to mentalność bycia na dorobku jest tam czymś stałym.

Najważniejsze jest jednak przekonanie, czy szczęście w życiu przynosi nam nasz stosunek do rzeczy, czy do innych ludzi. Wszystkie dane naukowe wskazują, że chodzi o ludzi, a nie o rzeczy. A jeśli o ludzi, to także o równość, trudno bowiem być szczęśliwym w bardzo nierównym społeczeństwie. Trudno być szczęśliwym bez szczęśliwej wspólnoty, której czujemy się elementem. Bez dobrze zorganizowanego państwa. Ale chodzi też o przyrodę i piękno wokół nas. Czy dbamy o dobro wspólne w postaci czystego powietrza i nieskażonej przyrody, czy bardziej liczy się dla nas efektywność ekonomiczna. Czy dajemy pozwolenie na zaśmiecanie naszego krajobrazu przez banery reklamowe, czy dbamy o jego jakość, zakazując ich stosowania (szok z francuskiej prowincji – nie ma reklam!). Czy jesteśmy estetycznymi analfabetami, czy ludźmi wrażliwymi na piękno szczegółu i kolor (jak ludy południa Europy, ale i np. Maroka). Czy chcemy Dobrego Życia, czy tylko więcej pieniędzy. Część z nas sądzi, że dopiero jak będzie je miała w obfitości, to wreszcie sobie pożyje. W ten sposób można gonić króliczka, nigdy go nie łapiąc.

Wydanie: 2022, 39/2022

Kategorie: Andrzej Szahaj, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy