Dolina małych ofiar

Dolina małych ofiar

Dlaczego Indianie z Lambayeque w Andach masakrowali swoje dzieci?

Archeolodzy pracujący w Cerro Cerrillos w andyjskiej dolinie Lambayeque odnaleźli szkielety 82 dzieci zabitych na ofiarę dla bogów. Malcom podcięto gardła, otwarto klatki piersiowe i wytoczono krew. Ciała pozostawiono na miesiąc bez pogrzebu, aby stały się łupem owadów.
Przerażające obrzędy odprawiali w X w. n.e. Indianie Muchik żyjący w północno-zachodnim Peru. Ich język przetrwał aż do połowy ubiegłego stulecia. Prawdopodobnie Muchikowie byli reliktem kultury Moche kwitnącej w latach 100 p.n.e.-800 n.e. Podlegali władzy potężnego ludu Sican-Lambayeque, który zajął miejsce cywilizacji Moche i stworzył prężną gospodarkę mogącą niemal równać się z późniejszym o 400 lat imperium Inków.
„Skala i kompleksowość krwawych ofiar z dzieci w Cerro Cerrillos wydaje się czymś całkowicie nowym”, powiedział prowadzący wykopaliska antropolog Haagen Klaus z amerykańskiego Uniwersytetu Utah Valley. To najstarsze świadectwa rytualnych ofiar i okaleczania dzieci z prekolumbijskiej cywilizacji andyjskiej. Tajemnicę Cerro Cerrillos przedstawiono w najnowszym numerze magazynu „Antiquity”, jak również „National Geographic”. Naukowcy toczą gorącą dyskusję na temat przyczyn i charakteru tych obrzędów.
32 szkielety zachowały się niemal nietknięte. Niektóre wciąż miały skrępowane ręce i nogi. Dokładne badania kości i zębów wykazały, że 70% ofiar to dzieci w wieku 2-15 lat, niedożywione i anemiczne – ich dieta składała się tylko z kukurydzy i owoców. Czyżby do przelewania krwi najmłodszych skłoniły Muchików nierówności społeczne? Czy bogom oddawano dzieci z warstw niższych, uznane za bezwartościowe potomstwo ludności zależnej? Niewykluczone, lecz możliwe są inne interpretacje.
Podczas obrzędów dzieci niemal rąbano na kawałki. Na jednym ze szkieletów zidentyfikowano

aż 25 cięć.

„To znacznie więcej, niż potrzeba, aby kogoś zabić. I dlatego przechodzą nas dreszcze, ale próbujemy zrozumieć wszystko w kategoriach ówczesnych Indian, a nie naszych”, powiedział Haagen Klaus.
Zapewne dzieci zabito rytualnym nożem zwanym tumi, wysadzanym drogimi kamieniami, o charakterystycznym kształcie półksiężyca. Kapłani podcięli przeznaczonym na śmierć gardła i otworzyli klatki piersiowe. Prawdopodobnie wyrwali serca i płuca. Być może wróżyli z nich, możliwe jednak, że spożywali bijące jeszcze serca i pili krew ofiar.
W pobliżu szkieletów znaleziono nasiona rośliny z rodzaju Nectandra, która odgrywała ważną rolę w medycynie i magii ludów andyjskich. Nasiona takie odkryto także latem 2010 r. w komorze grobowej w Huaca Bandera. Znajdowały się w naczyniach złożonych obok kości kobiety, którą prawdopodobnie Indianie Moche zabili na ofiarę. Ok. 500 nasion zostawiono również w grobowcu curandero, czyli szamana z ludu Sican, odnalezionym pod koniec 2009 r. w La Pava de Mochumi w dolinie Lambayeque. Nectandra uważana jest za afrodyzjak, ma też właściwości halucynogenne i uspokajające. Haagen Klaus uważa, że dzieciom podano wywar z tej rośliny, aby oszołomione nie stawiały oporu. Nectandra zapobiega ponadto krzepnięciu krwi, więc być może kapłani chcieli nie tyle ułatwić ofiarom śmierć, ile uzyskać jak najwięcej krwi. „Indianie karmili krwią ludzkich ofiar swych przodków, karmili też góry”, tłumaczy dr Klaus. Andyjczycy wierzyli, że jeśli górskie bóstwa będą łaskawe, ześlą życiodajny deszcz i sprawią, że plony staną się obfite, a lamy zdrowe i liczne.
Zabitych dzieci nie chowano przez miesiąc, o czym świadczą znalezione przy szkieletach wylinki larw much. Takie osobliwe obrządki grzebalne stosowali już Indianie Moche, którzy zostawiali zmarłych, aby owady objadły mięso z kości. Zapewne wierzyli, że muchy

zaniosą dusze do nieba.

Szczątki dzieci w Cerro Cerrillos pogrzebano na koniec podczas hucznej ceremonii, a żałobnicy urządzili biesiadę z pieczeniem lam.
„To było coś w rodzaju Finnegans Wake, tyle że Indianie pili piwo z kukurydzy”, zażartował Haagen Klaus. „Finnegans Wake” to XIX-wieczna irlandzka ballada o lubiącym mocne trunki Timie Finneganie, który pewnego dnia spadł z drabiny i został zaniesiony do domu jako zmarły. Przyjaciele i rodzina obficie raczyli się alkoholem przy zwłokach. Kiedy jednak trupa polano whisky, powrócił do życia.
Muchikowie także zatroszczyli się o zabite dzieci. Do grobów złożyli im głowy i nogi lam jako pożywienie w zaświatach.
Prawdopodobnie ofiary z ludzi składali już niemający nazwy Indianie andyjscy z wczesnego tzw. okresu preceramicznego (3000-1800 r. p.n.e.). Długo uważano ich za lud miłujący pokój i stroniący od przelewu krwi. W 2008 r. w Bandurria w Peru odkryto jednak świadectwa ofiar z ludzi sprzed 4 tys. lat. „Znaleźliśmy nogi dwóch młodych kobiet w wieku dwudziestu kilku lat oraz pozbawione głowy ciało młodego mężczyzny. Zginęli oni w wyniku rytualnego zabójstwa”, stwierdził archeolog Alejandro José Chu Barrera.
Mistrzami krwawych ceremonii byli Indianie Moche (pisaliśmy o nich w „Przeglądzie”) prowadzący między sobą wojny, podobnie jak później Aztekowie w Meksyku, których najważniejszym celem było zapewne zdobycie jeńców na ofiarę. Schwytanych wojowników przez kilka tygodni torturowano, potem prowadzono ich w pętach na platformy piramid i podcinano im gardła. Kapłani zbierali krew do kielichów i wypijali ją. Potem ciała zabitych zrzucano z wysokości. Do tej pory nie ma jednak dowodów, że Moche ofiarowali bogom także życie dzieci.
Bogatą cywilizację Indian Moche, nazywanych Grekami Ameryki Południowej, zniszczyła

katastrofa klimatyczna

spowodowana w VI w. przez super-El NiĽo – gigantyczne masy ciepłej wody Pacyfiku u peruwiańskich wybrzeży. Następstwem było 30 lat niszczycielskich ulew i powodzi, po których przyszyły trzy dekady suszy. Niektóre ośrodki przetrwały, np. w dolinie Jequetepeque, jednak lud Moche rozpętał wtedy wojnę o kurczące się zasoby, a konflikt ten przyniósł ostateczną zagładę.
Moche próbowali się ratować, zabijając jeńców podczas szczególnie rzęsistych deszczów – szkielety ofiar zostały pogrzebane w błocie.
Być może Muchikowie będący potomkami Moche spostrzegli, że ofiary ze schwytanych wojowników nie zażegnały gniewu bogów, i postanowili zabijać dzieci. „Jeśli system wierzeń religijnych zderza się z rzeczywistością, może to mieć piorunujący efekt. Widzimy tu interakcję między zmianami środowiskowymi, kulturą, religią i polityką”, wyjaśnia dr Klaus. Ale interpretacja wykopalisk jest bardzo trudna, ponieważ po tych cywilizacjach nie pozostały źródła pisane, naukowcy zaś zbyt często usiłują wyjaśniać przeszłość, opierając się na zagrożeniach i lękach własnej epoki. Antropolog John Verano z Tulane University w Nowym Orleanie zdecydowanie odrzuca hipotezę klimatyczną: „Moje wykopaliska, które odsłoniły ofiary Moche, składane w piramidzie Huaca de la Luna przez kilkaset lat, nie wykazały żadnego ich związku z katastrofalnymi wydarzeniami pogodowymi”.
Możliwe jest też inne wyjaśnienie. Muchikowie znajdowali się pod panowaniem obcego ludu Sican. Według legendy, którą spisał w XVI w. hiszpański kronikarz Miguel Cabello de Balboa, niejaki Naymlap założyciel królestwa Sican, żeglował po oceanie na tratwie z balsy, przybił do brzegów krainy Lambayeque i założył kwitnące miasto. Indianie Sican zajmowali się handlem, sprowadzali muszle z dzisiejszego Ekwadoru, szmaragdy z Kolumbii, błękitny kamień lapis lazuli z Chile i złoto znad rzeki MaraĽón. Składali ofiary z ludzi, ale zabijali tylko dorosłych, ponadto robili to zapewne na mniejszą skalę niż Moche. Poddanym zostawili znaczny zakres niezależności, jednak Muchikowie, dzieci dumnych Moche, być może czuli się upokorzeni władzą obcych. Według jednej z hipotez, zaczęli rytualnie zabijać dzieci, aby zaznaczyć swoją odrębność i umocnić tożsamość grupową. Ale i ta interpretacja budzi kontrowersje. Edward Swenson, archeolog z University of Toronto, podkreśla, że makabryczne ofiary nie są tylko wynikiem ewolucji ideologii Moche pod panowaniem Sican. „Naukowcy są skłonni redukować rytuały do kwestii politycznej kontroli lub oporu. Ofiary w Cerro Cerrillos mają jednak więcej wspólnego z religią niż z polityką”, twierdzi kanadyjski badacz kultury Moche.
Trudno orzec, które wyjaśnienie jest najbliższe prawdy. Naukowcy zwracają uwagę, że nie jest pewne nawet to, czy ci sami ludzie, którzy uśmiercili dzieci, urządzili im potem pogrzeb. Być może masakra w Cerro Cerrillos na zawsze pozostanie zagadką.


Posłańcy do nieba

Haagen Klaus podkreśla, że nie wiadomo, jaki status miały dzieci w społeczeństwie Muchik. Nie można wykluczyć, że ci Indianie w ogóle nie uważali małoletnich, zwłaszcza z niższych warstw społecznych, za ludzi, dlatego zabijali ich bez poczucia łamania tabu. Ofiary z dzieci składali znacznie później (XV w. i pierwsze dziesięciolecia następnego stulecia) Inkowie. Zabijali przede wszystkim dziewczynki. Była to państwowa ofiara zwana capacocha, czyli królewski kontrakt, makabryczną ceremonię bowiem nakazywał nowy władca, aby zyskać przychylność bogów. Ale ofiary składano także po trzęsieniach ziemi, posuchach i innych nieszczęściach. Najpierw odprawiano huczne ceremonie i zabawy, potem dziewczyny prowadzono wysoko w góry, gdzie odurzano je liśćmi koki i zamykano w komorach grobowych. Niektóre grzebano żywcem, inne przedtem zabijano ciosem w głowę. Inkowie wierzyli, że dzieci są istotami szczególnie czystymi, a więc jako ofiary staną się doskonałymi posłańcami do bogów, którzy wysłuchają ich próśb.

Wydanie: 04/2011, 2011

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy